tag:blogger.com,1999:blog-74831223746226938462024-03-13T03:42:03.150+01:00Dream Winchester - fanfictionsOpowiadania slash/yaoi do filmów, anime. Każdego po trochu :)
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.comBlogger136125truetag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-56027280788239114362016-11-03T17:53:00.002+01:002016-11-03T17:53:31.352+01:00Oneshot: Predyspozycje do zostania mamą (SasuNaru)<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Napisałam kiedyś ten krótki tekst i całkiem wyleciało mi z głowy, żeby to tutaj umieścić. A więc łapcie. :) </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Zajrzał
ukradkiem do pomieszczenia, nie bardzo wiedząc jak zareagować,
kiedy co chwilę słyszał jęki ni to rozpaczy, ni zażenowania. Do
czego miał to niby zaliczyć? Jeden z wielu, naprawdę dziwnych
odpałów Naruto, czy może właśnie działo się coś, co
wymagałoby jego interwencji?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Jezu! – Głowa Uzumakiego opadła na blat biurka, na którym
znajdowały się jakieś książki. Sasuke aż pchnął drzwi z
nadzieją, że dzięki temu może uda mu się więcej zobaczyć.
Niestety, Naruto siedział bokiem do niego, zakrywając ramieniem
swoją lekturę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Uczy
się?, zapytał jakiś zdezorientowany głos w głowie Uchihy. Nie,
niemożliwe, stwierdził zaraz i Sasuke postanowił się wycofać.
Poszedł do kuchni, wstawił wodę na herbatę i oparł się o blat.
Zadudnił w niego palcami, wpatrując się ze zmarszczonymi brwiami w
ścianę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
A może
tak właśnie wyglądały procesy myślowe Młotka? Naruto nie używał
tej funkcji zbyt często, włączanie jej mogło być bardzo
uciążliwe i głośne. Podobne do próby odpalenia starego,
zakurzonego komputera. Najpierw coś kilka razy trzaśnie, później
przez kilkanaście minut będzie próbować się załączyć, by
następnie podjąć działanie z delikatnością i dyskrecją
szturmującego czołgu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Tak,
zdecydowanie; mózg Uzumakiego i nieużywane komputery miały masę
cech wspólnych.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– No
nie! – W cichym mieszkaniu znów rozległo się kolejne jęknięcie.
Sasuke aż podskoczył, bo zbiegło się ono z głośnym
pstryknięciem czajnika elektrycznego, kiedy woda już się
zagotowała. Ignorując swoją herbatę, znów podszedł cicho pod
drzwi pokoju. Tak jak i wcześniej, tak i teraz kuknął do niego,
nie wiedząc czy powinien Uzumakiemu przerywać w tej jego drodze
krzyżowej ku myśleniu. Kiedy jednak głowa Naruto opadła na
otwartą książkę, zupełnie jakby stracił całe swoje pokłady
czakry przez ten ciężki proces załączania mózgu, Sasuke
stwierdził, że koniecznie musi zobaczyć, nad czym jego kochanek
tak sapał, zipał i stękał. Najciszej jak umiał, co zresztą
wcale nie było niczym trudnym, no bo hej, Uchihowie mają te i inne
skillsy, podszedł do odwróconego plecami Naruto. Wyciągnął
szyję, zaglądając partnerowi przez ramię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
I
zamarł.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Serio? – zapytał, nie bardzo wiedząc czy ma się śmiać czy
płakać. Naruto aż podskoczył na krześle, nie spodziewając się
ataku od tyłu. Obejrzał się na Sasuke i szybko zakrył ciałem to,
co właśnie czytał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Nie! – krzyknął pierwsze co mu przyszło do głowy. – Nie, nie,
nie! Wcale tego nie czytam!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Brew
Sasuke uniosła się, a jego ciemne oczy wyrażały tak ogromne
pożałowanie, że Naruto aż miał ochotę rzucić tym, co czytał,
w tę perfekcyjną, bladą twarz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Rany Boskie, Naruto, nie strasz, bo już myślałem, że właśnie
odkrywasz swój mózg. I co najgorsze, że próbujesz go jakoś użyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Oj,
weź że się odwal, co? – warknął i zamknął komiks z hukiem,
odkładając go na bok. Wzrok Sasuke padł na kolorową okładkę z
ogromnym napisem „Boruto”. – Tak tylko czytałem, no –
burknął, odwracając wzrok i czerwieniejąc się. Zabawne, jak
Naruto szczerze wyrażał swoje emocje, pewnie nawet nie zdając
sobie z tego sprawy. Kiedy czuł się zawstydzony, po prostu się
czerwienił, kiedy było mu źle, snuł się z kąta w kąt jak cień,
kiedy chciał się przytulić, przytulał się, nie patrząc, że
Sasuke nie miał na to ochoty. Może i z mózgiem faktycznie miał
pewne problemy, ale nadrabiał swoją wylewnością. A to nawet
rekompensowało straty, mimo że oczywiście Uchiha nigdy by tego nie
powiedział na głos.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Mhm, już to widzę – odpowiedział. – Mówiłem ci, żebyś się
tego nie tykał. Po coś ten durny komiks siedział w kartonach, no
nie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– A
czy coś się dzieje? Przeczytałem – przeżyłem, jest okej –
burknął, wstając z fotela. – Idę się myć – rzucił
obrażonym tonem, wymijając Sasuke, który odprowadził go do drzwi
sceptycznym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Już
wiedział jak to „przeczytałem – przeżyłem” będzie wyglądać
w praktyce. Trochę już egzystował z Naruto u boku, by wiedzieć,
czego można się spodziewać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
***</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Przysunął
się bliżej, odrzucając kołdrę na bok. Nic. Położył mu dłoń
na pośladku. Nic. Wsunął ją pod materiał i wymacał ciepłą,
lekko owłosioną, ale niesamowicie przyjemną w dotyku wypukłość.
Nic. Młotek ani drgnął. Wsunął palce głębiej, dotykając
delikatnej skóry...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Sasuke! – Lepsza jakaś reakcja niż żadna, pocieszył się w
myślach, wzdychając ciężko i cofając rękę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Co
znowu? – sapnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– No
nic. – Oczywiście, że nic, pomyślał Sasuke, krzywiąc się z
irytacji. Noc w noc ten debil rzucał się na niego, jakby ktoś
niezauważanie przemycał mu viagrę do jedzenia, a teraz „no nic”?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Mówiłem, żebyś tego nie ruszał – prychnął, przewracając się
na plecy i zatrzymując spojrzenie na ciemnym suficie ich sypialni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Ale
ruszyłem – odpowiedział mu cały naburmuszony, jakby wszystko
było winą Sasuke. Zapadła cisza i Uchiha właśnie już rozważał
położenie się spać, bo nocne rozkminy Uzumakiego bywały
zabójcze, a jeszcze gdy dotyczyły czegoś takiego... to mogłyby
być dla niego prawdziwe tortury. Najlepszym rozwiązaniem jest więc
sen, a doprowadzaniem Naruto do porządku zajmie się z samego rana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Nim
jednak udało mu się wcielić plan w życie, padło pierwsze
pytanie. A Sasuke już wiedział, że to wcale nie ostatnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Podoba ci się Sakura? – Prawie jęknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Naruto...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Podoba ci się Sakura? – nie odpuszczał. Sasuke były głupi,
gdyby myślał, że Naruto odpuści.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Nie. Nie podoba mi się – odpowiedział więc, siląc się na
opanowanie i próbując odnaleźć zakorzenione głęboko w sobie,
ogromne pokłady cierpliwości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Na
pewno? Nie chcesz z nią dziecka? Takiej na przykład małej Sarady?
– ciągnął. Sasuke nabrał ochoty, żeby zapaść się pod
materac. A najlepiej to też pod podłogę i jeszcze kilka pięter w
dół, aż wreszcie mógłby zakopać się w ziemi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– A
ty chciałbyś takiego małego Burito z Hinatą? – wycedził, przez
zaciśnięte zęby.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Boruto – poprawił go Naruto. – Zapytałem pierwszy – mruknął
z wyrzutem, na co Sasuke westchnął ciężko i przetarł zmęczoną
twarz dłonią. Wiedział, że musi zmienić taktykę, do Uzumakiego
trzeba było umieć podejść, a on przez tyle lat zgłębił już
tajemną wiedzę, jak powinien to robić. Przewrócił się na bok,
spojrzał partnerowi w oczy i bez słowa pochylił się do niego.
Musnął lekko miękkie usta kochanka, po czym się odezwał:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Ja
wiem, Naruto... – zaczął – że trudno ci uwierzyć, aby taki
facet, uosobienie męskości, był gejem, ale naprawdę, nic prócz
twojego tyłka mnie nie interesuje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Uzumaki
zmarszczył brwi. Komputer właśnie przyswajał zdobyte informacje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Na
pewno? – zapytał jeszcze z powątpiewaniem. Sasuke przysunął się
do niego bliżej, objął go w pasie i położył mu pieszczotliwie
dłoń na pośladku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Na
pewno – odpowiedział z niezachwianą pewnością.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– I
nigdy nie podobała ci się Sakura?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– W
życiu – prychnął, a przez jego twarz przebiegł mimowolny grymas
niechęci, którego nawet nie kontrolował.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– I
liczę się tylko ja?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Oczywiście. – No, wreszcie sprawa zażegnana, pomyślał z
zadowoleniem, trochę nawet zdziwiony, że tak szybko udało mu się
pozbyć problemu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– I
nie chcesz żadnej Sarady?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Absolutnie żadnej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– I
jesteś największym gejem w Konosze?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Jestem największym ge... – Zmarszczył brwi. Coś nie grało.
Szybko zrozumiał. – Ej! – Złośliwy, rechotliwy śmiech Naruto
utwierdził go w przekonaniu, że to była pułapka. I że dał się
w nią złapać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
Nim
jednak zdążył zacząć być zły na Uzumakiego, ten przylgnął do
jego boku, wtulając swoją twarz w zagłębienie jego szyi. Parszywy
drań, wiedział co zrobić, żeby go ułaskawić.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Żadnego Boruto i Sarady – wymamrotał cicho w jego skórę. Sasuke
uśmiechnął się mimowolnie, obejmując kochanka i przyciskając go
jeszcze bardziej do siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
– Ani
żadnego innego bachora – dopowiedział. – No, chyba że
odkryjesz nagle macicę. Wtedy możemy zrobić jakieś Burito.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1cm;">
–
Wiesz, Sasuke... równie dobrze i ty możesz zostać mamą. –
Śmiech Naruto stłumiła poduszka, która nagle wylądowała na jego
twarzy. Uzumaki odrzucił ją na bok, jednak Sasuke nie miał zamiaru
odpuszczać. Złapał go za nadgarstki, niemal wbijając je w
materac. Przycisnął Naruto całym swoim ciałem i pocałował
mocno, z zamiarem pokazania mu, kto tu miał lepsze predyspozycje do
„zostania mamą”.</div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-54299047750370062172013-06-05T17:28:00.003+02:002013-06-05T17:28:54.550+02:00Oneshot: Zaraza (SasuNaru)<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Nie planowałam pisania tego oneshotu. Zresztą, nie planowałam już nawet powrotu do Naruto i SasuNaru, więc wyszło dosyć niespodziewanie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Tekst osadzony jest w uniwersum <a href="http://dream-koko.blogspot.com/">K111</a>, które piszę z Koko. I powstał przez moją aktualną fazę na klimaty postapokaliptyczne :) Trochę śmiesznie wyszło, że akurat Sasuke i Naruto w to wcisnęłam, ale pomyślałam, że przecież hej! Nie natrafiłam jeszcze na żadne SasuNaru z zombiakami w tle! No i postanowiłam sama coś wyskrobać. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Wszystko
działo się tak szybko, że nawet nie miał pojęcia, gdzie w tym wszystkim jest
początek. Jeszcze dzisiaj rano całował go, zdzierał z niego ubrania, a później
wziął na kuchennym blacie, tuż obok niebieskiego kubka w zielone żabki z
parującą w środku kawą. Jeszcze dzisiaj przeklinał tego chłopaka za
bałaganiarstwo, za co w odpowiedzi dostał tylko parodię słodkiego całusa i
głośny, rechotliwy śmiech, gdy chłopak zamknął się w łazience i ani myślał o
posprzątaniu salonu. Ich salonu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">A
później rozdzielili się. Każdy w swoją stronę, w końcu obaj pracowali. Wyrabiał
swój staż w laboratorium, by później lecieć szybko do pizzerii na zmywak, a
Naruto do marketu na kasę. W końcu jakoś musieli opłacić to swoje dwupokojowe mieszkanko.
Pech chciał, że obaj nie mieli szczęścia do dobrze płatnych prac. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Zignorowali
wszystkie ostrzeżenia o nowym wirusie, który opanowywał Europę. Byli w Ameryce,
dzielił ich ocean, powtarzał Sasuke panikującemu Naruto. Co tu, w małej
mieścince w stanie Georgia może im się stać? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">A
media trąbiły. I było coraz głośniej, a mimo to, paradoksalnie, kazali zachować
spokój i wracać do swoich normalnych obowiązków. No to Sasuke zachowywał ten
spokój i nieźle mu to wychodziło, nie przejmował się wirusem K111, którego
objawy wyglądały jak część słabego horroru o zombie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Gdyby
jednak wiedział, że nie powinni się rozdzielać, że nie powinien puszczać
swojego ukochanego do pracy, wszystko miałoby się inaczej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">I
przez swoją bezmyślność trzymał go w ramionach, z przerażeniem wpatrując się w
wygryzioną ranę na jego ramieniu. Sasuke nie płakał. Taki już był z niego
twardziel i w swoim mentalnym kodeksie wielkimi literami miał napisane, że
Sasuke Uchiha nie płacze nigdy. Ale w tamtym momencie łamał swój święty
przykaz, pochylając się nad drżącym i panikującym Naurto.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– O
Boże – mamrotał chłopak, dotykając rany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie rób – odpowiedział słabo Sasuke, zabierając jego rękę. – Nie ruszaj – dodał
cicho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– O
Boże – znów powtórzył, jakby w amoku. I nagle wyrwał się z jego objęć, chodząc
nerwowo to w jedną to w drugą stronę. Od jednej ściany pomieszczenia, które
jeszcze dzisiaj było magazynem sklepu, aż do drugiej. Przystanął nagle i
zapadła cisza. Prawie. Słychać było jedynie rzężenie dochodzące zza drzwi,
które Sasuke w ostatnich przebłyskach zdrowego rozsądku zabarykadował
szafą. – Zabij mnie – powiedział nagle chłopak.
Sasuke nie odpowiedział. – Słyszysz?! Zabij mnie. Musisz mnie zabić. Teraz! –
Podszedł do niego i padł na kolana, łapiąc za dłoń, w której mężczyzna trzymał
pistolet. – Zrobisz to szybko. – Przystawił sobie lufę do skroni. – Nawet nie
poczuję. Musisz mnie teraz zabić. Nie ma innego wyjścia… – mówił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie. – Mężczyzna z przerażeniem odsunął się do tyłu. – Jezu! – wrzasnął, a
Naruto pierwszy raz widział go w takim stanie. Był przerażony. – Nie, nie, nie –
powtarzał, a po policzkach spływały mu łzy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Sasuke, musisz… Za godzinę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie! – wydarł się. – Chodź – powiedział nagle z nową siłą. Wstał, łapiąc swojego
kochanka za nadgarstek. – Chodź, wyjdziemy na zewnątrz. – Wskazał na
dwuskrzydłowe drzwi, jakie znajdowały się za ich plecami. – Widziałem, że stał
tam tir. Pojedziemy. Znajdziemy szpital. Będzie dobrze – mówił, zupełnie jakby
chciał utwierdzić się w przekonaniu, że faktycznie Naruto nic nie będzie. Że to
ugryzienie to nic wielkiego. Że dzisiaj rano wcale świat się nie skończył. Że
ta zaraza, o której wczoraj mówili w wieczornych wiadomościach, to jakaś bajka,
a jego najważniejsza osoba w życiu wcale nie została ugryziona i wcale za godzinę
nie zmieni się w jednego z tych, którzy właśnie dobijali się do drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Szpitale
nie funkcjonują – powiedział Naruto, osuwając się na podłogę i obejmując
krwawiące ramię. Spojrzał na nie, zauważając, że mięso dookoła zaczęło już
gnić, zresztą tak samo jak i skóra. Zdążył już zauważyć, że wirus najpierw
atakował ciało, dopiero później umysł. – Błagam, strzel mi już w łeb. Nie chcę
na to patrzeć – oddychał ciężko. Czuł, że robi mu się coraz goręcej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Znajdziemy sposób, Naruto. Znajdziemy – powtarzał Sasuke, opadając tuż obok
swojego kochanka. – Znajdziemy, obiecuję ci, słyszysz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Naruto
uśmiechnął się krzywo, zamykając oczy. Robiło mu się niedobrze. A więc to takie
uczucie, gdy zarazisz się wirusem, pomyślał w ostatnich swoich podrygach
czarnego humoru.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie znajdziesz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Sasuke
przebudził się, gdy głośny, piszczący dźwięk wdarł się do jego świadomości.
Momentalnie otworzył oczy, łapiąc za telefon i wyłączając budzik. Przeciągnął
się i zauważył, że znowu zasnął na fotelu, a na dodatek rozlał kawę na papiery.
Przeklął pod nosem, wycierając brązową plamę zwiniętą w kłębek koszulą, która
wcześniej przewieszona była przez oparcie fotela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Następnie
przeniósł wzrok na żelazną klatkę zamontowaną w rogu pomieszczenia i na postać,
która wyciągała podgniłe, zielone ręce w jego stronę. Uśmiechnął się pod nosem.
Ile to już lat szuka lekarstwa na ten przeklęty wirus K111? Ale teraz czuł, że
jest coraz bliżej odkrycia. Wierzył w to, w końcu odwrócił już proces na jednym
z zarażonych. Tylko że ten, niestety, zmarł po godzinie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Już niedługo – powiedział, uśmiechając się do postaci w klatce i patrząc w jej
zasnute mgłą, niebieskie oczy. Albo tak mu się wydawało, bo wprawdzie tęczówki
nie miały już żadnego koloru, zlewały się z białkiem. – Już niedługo, Naruto.
Obiecuję. <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-26363621354594978942013-06-01T11:42:00.001+02:002013-06-01T11:42:27.249+02:00Ciężko razem: Seks korepetycje (KagaKuro, AoKise)<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Drabbelkę napisałam już jakiś czas temu, ale kompletnie zapomniałam o wstawieniu jej. Odświeżam więc bloga i tekst "Ciężko razem". Uprzedzę tylko, że na kolejne teksty do <i>Kuroko no basket</i>, będziecie chyba musieli trochę poczekać. A dokładniej, do drugiego sezonu, bo jak na razie KnB jest mi zupełnie obojętne. Właściwie, to o nim zapomniałam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">***</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– I co? I co? – Kuroko patrzy na Kise, który
teraz niemal wgniata go w oparcie parkowej ławki samym swoim wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wzrusza ramionami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Kurokochi! Tak nie można! – jęczy, na co
siedzący tuż obok Tetsuyi Aomine wzdycha cierpiętniczo. – No powiedz nam. Nam
nie powiesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Było fajnie – odpowiada Kuroko, wbijając w
Kise swoje markowe spojrzenie człowieka wiecznie nieogarniającego rzeczywistości.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Na łóżku czy na stole? Dużego ma? Jak
długo? Ile razy pod rząd?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Na łóżku. Dwadzieścia trzy centymetry.
Godzinę i dziesięć minut. Trzy razy z piętnastominutową przerwą – mówi, ani na
chwilę się nie zająkując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zapada cisza. Kuroko patrzy na Kise, Kise
patrzy na Aomine, Aomine odwraca głowę w drugą stronę, nagle zainteresowany
grubym dzieckiem zajadającym się lodami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Sorry za spóźnienie – podbiega nieco
zdyszany Kagami. – Ale Hyuuga mnie trochę przetrzymał i… – Aomine wstaje,
wymija Kagamiego i z dumnie uniesioną głową odchodzi. – Stało się coś? – Taiga
ogląda się jeszcze za Daikim.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Nic, tylko ma dwadzieścia centymetrów, może
przez pół godziny i najwyżej dwa razy pod rząd – odpowiada obrażony Kise,
zakładając ręce na klatce piersiowej. – Kagami? – ożywia się nagle Ryouta. –
Dałbyś mu seks korepetycje?<o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-56600810877178069792013-04-20T02:19:00.003+02:002013-04-20T02:19:56.387+02:00Oneshot: Pragnienie (LingxEdward)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Nie
wiedział, kiedy to się zaczęło. Kiedy zaczął patrzeć na niego inaczej, niż na
dzieciaka nielubiącego mleka, kierującego się emocjami i dążącego do
znalezienia sposobu na odzyskanie ciała brata. Z początku traktował go raczej
jako metodę na osiągnięcie własnego celu. Coś zmieniło się po wydarzeniach we
wnętrzu Gluttony’ego.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Edward
mógł go przecież zostawić, gdy opadł z sił i nie potrafił już iść dalej. Mógł,
ale tego nie zrobił. Z początku Lingowi wydawało się, że to po prostu przejaw
egoizmu, w końcu kto chciałby wędrować po bezkresnej otchłani w pojedynkę? Jednak
będąc jeszcze we wnętrzu Gluttony’ego, zaczynał stopniowo rozumieć, że Pełnometalowy
taki już po prostu był – nie zostawiał bliskich mu osób w potrzebie. To jedno wydarzenie zmieniło wszystko. Zostali
przyjaciółmi, chociaż nigdy nie zostało to wypowiedziane na głos. Żaden z nich
nie musiał tego mówić, obaj wiedzieli. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Teraz,
kiedy patrzył na śpiącego Edwarda, zdawał sobie sprawę, że już mu nie powie.
Nie wyzna, że zaczął patrzeć na niego inaczej. Że w momentach kryzysu, jakie czasem
miewał Pełnometalowy, miał ochotę go objąć. Pocałować. Pocieszyć. Powiedzieć,
że znów spotka brata, razem odzyskają jego ciało i oczywiście zapobiegną dniu
ostatecznemu. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Ale
nie mógł. Patrzył na niego, ale jednocześnie jakby tego nie robił. Jakby ciało,
w którym był, nie należało do niego. Każdy ruch, każde wypowiedziane słowo, nie
było jego.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Żałujesz, co?</i> – zabrzmiał mu w głowie
niski głos Greeda. Uśmiechnął się, a przynajmniej chciał, jednak ciało
pozostawało głuche. Dalej siedział na swoim łóżku, jakie zostało mu
przydzielone w pensjonacie i tępo wpatrywał się w pogrążonego we śnie Edwarda.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Dlaczego miałbym? Jesteś nieśmiertelny, mój
cel został osiągnięty. Zdobyłem to, czego pragnąłem – </i>odpowiedział, ale
tylko wewnętrznie.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Ciało
się poruszyło. Wstało z łóżka i ukucnęło przy Pełnometalowym, teraz z bliska
przyglądając się jego spokojnej twarzy, już nie nastolatka, a mężczyzny. To, co
stało się z Edwardem w zaledwie przez kilka miesięcy, można było określić
imponującym. Zmienił się. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, a na dodatek, co
zapewne bardzo cieszyło starszego Erlica, urósł. Nie jakoś znacznie, zaledwie
kilka centymetrów, ale ktoś taki jak Ling, kogoś, kto potrafi obserwować, widział
różnicę. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Pragniesz go, co?</i> – głos Greeda znów
rozbrzmiał głuchym echem w jego myślach. Na początku to było denerwujące,
jednak już się do tego przyzwyczaił.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Po co mam ci mówić?<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Jestem Greed, pragnę wszystkiego… A
teraz, dzięki tobie, pragnę też i jego</span></i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">.
– Dłoń dotknęła policzka Eda. Delikatnie, zaledwie go musnęła, a jednak Ling
był w stanie to poczuć. Zdziwił się, w końcu nie czuł własnego ciała odkąd
tylko Greed przejął nad nim kontrolę.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Pozwalasz mi na to? To do ciebie nie
podobne, Greed</i> – odpowiedział, łapiąc kosmyk włosów Edwarda. Nie były
miękkie, ani aksamitne. Były szorstkie, widać, że ich właściciel nie bardzo się
nimi przejmował. Ale mimo to, przyjemnie ich się dotykało.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Chcesz tego, prawda? Ja też chcę. Ale
spróbuj jakiejś sztuczki, to…<o:p></o:p></i></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Rozumiem.<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Wsunął
dłoń we włosy, a nos i brwi Edwarda zmarszczyły się śmiesznie. Powieki zadrżały.
Chłopak powoli zaczynał się budzić. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Greed? – zapytał zdziwiony, spoglądając na Linga szeroko otwartymi oczami. Ten
uśmiechnął się w odpowiedzi, tym razem jednak jego ciało zareagowało. Teraz należało
już do niego, nie Greeda.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie tym razem – odparł, mrużąc zabawnie oczy, tak jak miał to w zwyczaju. –
Cześć, Ed! – dodał, obserwując jak zmienia się mimika na twarzy Pełnometalowego.
Jak jego usta otwierają się, w szoku, a następnie układają w szeroki uśmiech. I
już po chwili starszy Erlic poderwał się do siadu, a następnie przytulił go.
Objął ramionami, tak, jakby nie chciał już nigdy go z nich wypuszczać. Albo tylko
tak postrzegał to Ling.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Może nie do końca</i> – rozbrzmiał głos
Greeda w jego myślach. – <i>Może to nie jest
jednostronne, co, Ling? W sumie fajnie byłoby go mieć. Jego uczucia. Postaraj
się, bo bardzo tego pragnę, a jak czegoś pragnę, to zawsze to dostaję.</i><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Jasne</i> – odpowiedział Greedowi, wtulając
twarz w ramię Edwarda.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Wiedziałem, Ling, wiedziałem! – Pełnometalowy miewał chwile słabości, a ta należała
do jednej z nich. Pewnie, gdy już ochłonie, nie będzie chciał się do tego
przyznać. – Wiedziałem, że gdzieś tam jesteś. – Edward odsunął się od niego i
obdarzył go szerokim uśmiechem. – Jednak nie tak łatwo się ciebie pozbyć, co?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
No pewnie – odparł, również się uśmiechając. – Jeszcze nie raz zapłacisz za
moje jedzenie – dodał i chociaż miał teraz kontrolę nad własnym ciałem, więc
mógłby coś zrobić, na przykład pochylić
się i go pocałować, to jednak siedział na podłodze i wpatrywał się w
niego z nieopisaną radością. Bo patrzył przez swoje oczy, nie Greeda.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Hej, hej!</i> – znów rozbrzmiał w jego
myślach niski, ochrypły głos. – <i>Miałeś coś
zrobić, a nie siedzieć i pieprzyć o rachunkach za żarcie! </i><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Później, Greed</i> – odpowiedział mu, a w
między czasie opisywał Edowi jak to jest żyć z homunkulusem w jednym ciele. – <i>Zrobię to kiedy indziej. Może za kilka dni,
a może po dniu ostatecznym.</i><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Dlaczego?<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Bo to jeszcze nie jest ten czas.<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Nie o to pytam!</span></i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";"> – zagrzmiał Greed. – <i>Dlaczego myślisz, że znów oddam ci kontrolę?
Może to jedyna taka okazja?<o:p></o:p></i></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– <i>Bo Edward nie jest twoim pragnieniem. Ty
pragniesz, aby był mój.</i> – Spojrzał na Erlica i utwierdził się w
przekonaniu, że to faktycznie nie ten moment. Jeszcze nie teraz. Powie mu kiedy
indziej. Również kiedy indziej go pocałuje i poczeka na reakcję. Teraz po
prostu chciał z nim porozmawiać. Popatrzeć na niego własnymi oczami, pacnąć w
ramę własną ręką i uśmiechnąć się do niego, jednak nie uśmiechem Greeda, a
swoim.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Wkurzasz mnie, Ling. <o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Wkurzam?</span></i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";"> – zapytał w myślach.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Jesteś spostrzegawczym bachorem. To
mnie wkurwia. <o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-91898443319928105632013-04-15T22:57:00.001+02:002013-04-15T22:57:41.664+02:00Oneshot: Więź (Roy MustangxJean Havoc)<div style="text-align: justify;">
Krótki tekst, tym razem z fandomu Fullmetal Alchemist: Brotherhood. Powoli z bloga zaczyna mi się robić zbiór fanfików wszelkiej maści i coś czuję, że będzie on rosnąć. </div>
***<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zawsze wydawałeś mi się interesujący,
pułkowniku. Było w tobie coś, co przyciągało ludzi. To niewypowiedziane ciepło?
Chęć zmiany świata na lepsze? Niespotykane u nas, psów, nieprawdaż? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Gdy tylko po raz pierwszy cię spotkałem…
zobaczyłem… porozmawiałem… Już wtedy wiedziałem, że nie jesteś zwyczajny.
Podporządkowywałeś się armii, ale tylko dla wyższych, szlachetnych celów. Nie
podobała ci się polityka, jaką prowadziliśmy, jednak siedziałeś cicho, bo
wiedziałeś, że kiedyś się to opłaci. Byłeś świetnym aktorem, wiesz? Gdy cię
poznałem, z początku pomyślałem, że jesteś gburem. Zapatrzonym w siebie
alchemikiem. Wystarczyło tylko porozmawiać, żeby dowiedzieć się, że to pozory. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czy ktokolwiek przed tobą martwił się tak o
podwładnych? Dla ciebie każde życie miało znaczenie. Jednak był też on. Przyglądałem
się waszej relacji z boku, obserwowałem, jak się rozwija już po przyjęciu
Stalowego do armii. Nie podobała mi się ona, sam nie wiem dlaczego, w końcu
Edward Erlic miał tylko piętnaście lat, a ty trzydzieści. To byłoby chore.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">A jednak, nie potrafiłem odgonić od siebie
uczucia zazdrości, kiedy widziałem, jak przejmujesz się tym chłopakiem. Jak po
każdej jego misji dopytujesz, niby przypadkiem, niby niezainteresowany, o jego
zdrowie. Coś wtedy we mnie krzyczało, że to jeszcze dziecko. Miałem ochotę do
ciebie podejść, złapać za ramiona i potrząsnąć. Wykrzyczeć, dlaczego interesujesz
się nastolatkiem, a nie mną?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Edward pewnie nawet nie zauważył, że
troszczyłeś się o niego bardziej niż o innych. Jak mówiłem, to dzieciak, a na
dodatek jego jedynym celem było odnalezienie ciała dla swojego brata. Nie
widział tej chorej miłości. Chorej, bo wtedy taka mi się wydawała, aż nie
nadszedł ten dzień.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Kurwa – zasyczałeś pod nosem, przeglądając
papiery. Spojrzałem na ciebie znad książki, którą właśnie przeglądałem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Hm? Coś nie tak, pułkowniku? – zapytałem,
odkładając lekturę i przewieszając ramię na oparcie sofy. Znajdowaliśmy się
wtedy w twoim gabinecie. Ty siedziałeś za biurkiem, zawalony dokumentami, co
chwilę odbierałeś jakiś telefon i przydzielałeś misje swoim podwładnym. Lubiłem
obserwować cię w pracy, tak samo jak podczas walki. Zupełnie, jakbyś znajdował
się wtedy w swoim żywiole. Za tym wielkim, dębowym biurkiem, przykrytym
stertami papierów, w skórzanym, czarnym fotelu, z ręką na słuchawce telefonu.
Przybierałeś śmieszny wyraz twarzy, a mimo to w pewien sposób groźny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Wysyłają Edwarda i Alphonsa na misję –
powiedziałeś. Uniosłem w zdziwieniu brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– To przecież normalne…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Mają złapać przestępcę, któremu nie dali
rady inni państwowi alchemicy. – Spojrzałeś na mnie, wydawałoby się, że pewnie.
Ale mnie nie nabierzesz. Bałeś się, Roy. Przerażała cię myśl, że tym dzieciakom
może coś się stać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">I wtedy zrozumiałem, jak głupi byłem,
oskarżając cię o coś tak obrzydliwego. Przepraszam, pułkowniku. Chyba jednak
nie potrafiłem odczytywać twoich uczuć. Byłeś człowiekiem tak złożonym, a
jednocześnie tak prostym, że sam się pogubiłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Poczułem momentalną ulgę. Coś, jakby spłynęło
ze mnie. Coś, jak zazdrość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Kochałeś go, owszem, chociaż pewnie nigdy byś
się do tego nie przyznał. Ale nie była to miłość kochanków, a jedynie rodzica.
Wciągnąłeś go do armii, to normalne, że przejmowałeś się jego losem, a że był
jeszcze głupim, narwanym dzieckiem, poświęcałeś mu więcej atencji niż reszcie
swoich podwładnych. To oczywiste, myślałem wtedy, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– I co cię tak śmieszy? – zapytałeś.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Nie martw się o nich – odpowiedziałem
jednak, ignorując pytanie. – To twarde bachory. Widziały więcej, niż niejeden
dorosły. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nigdy nie zapomnę też wyrazu twojej twarzy
tydzień później, gdy odebrałeś ten przeklęty telefon. W tamtym momencie
poczułem się bezsilny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zerwałeś się z fotela, zarzuciłeś na siebie
płaszcz i wyszedłeś bez słowa, szybkim, dosyć sztywnym krokiem, zaciskając przy
tym pięści. Nie myśląc wiele ruszyłem za tobą, zostawiając swoją pracę. Czułem,
że w tamtym momencie nie możesz być sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Jest w szpitalu – powiedziałeś, gdy
znalazłem cię na dworze palącego papierosa. – Ledwo uszli z życiem. Al ponoć
wrócił w częściach, a Edward jest w śpiączce. – Patrzyłeś przed siebie, zapewne
w myślach oskarżając się. Wmawiałeś sobie, że to twoja wina. To ty ich
wysłałeś, nawet jeśli rozkaz przyszedł odgórnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Roy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– To jeszcze dzieci! – wrzasnąłeś, ściskając
papierosa w dłoni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Roy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Co by było, gdyby tam zginęli, co? Nigdy
nie spełniliby swojego marzenia. Alphonse nigdy nie zobaczyłby swojego ciała, a
przecież to właśnie dlatego znaleźli się w armii. Dlatego Ed przyjął przydomek
Stalowy i… – Nie wiem co mną w tamtym momencie pokierowało, ale zamachnąłem się
i spoliczkowałem cię. Zamilkłeś, otwierając szeroko oczy. Spojrzałeś na mnie,
uspokajając się powoli i utwierdzając mnie w przekonaniu, że to był bardzo
dobry ruch z mojej strony. Potrzebowałeś kogoś, kto przywróci cię do równowagi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Żyją, Roy. Edward to silny bachor. Naprawdę
silny. Obudzi się dla Ala, nie zostawi go samego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">I wtedy uśmiechnąłeś się lekko. Potaknąłeś.
Miałem w końcu rację, Stalowy obudził się ze śpiączki dwa dni później.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">– Dziękuję, Havoc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">To wspaniałe dzieci, prawda? Nie chodzi mi o
ich siłę. O rozległą wiedzę na temat alchemii, a po prostu o nich, jako
kilkunastolatków. Nie sposób ich nie lubić, co, Roy? Pokochać. Jak ojciec.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pewnie nieźle byś mi za to przyłożył.
Zresztą, Edward za nazwanie go dzieckiem też nie przebierałby w środkach, ale
to, co jest pomiędzy wami, jest niesamowite. Ta więź, którą na pierwszy rzut
oka ciężko dostrzec, ale istnieje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zupełnie jak z nami, co? Wiem, jak ważny
jestem dla ciebie i odwrotnie – ty wiesz, że oddałbym wszystko, byś był
bezpieczny. Teraz czekam tylko na ten dzień, aż wypowiemy to na głos. Wierzę,
że on nadejdzie, Roy.<o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-68621623974666972962013-03-31T00:35:00.001+01:002013-03-31T00:35:11.920+01:00Oneshot: Zachód słońca (Nagron)Dzisiaj troszkę z innej beczki, bo jestem świeżo po obejrzeniu najnowszych odcinków Spartacusa: War of the damned. Jeżeli ktoś go jeszcze nie oglądał ósmego odcinka ostatniego sezonu, to radzę nie czytać, gdyż ten krótki (i w sumie bardzo nijaki) tekścik <b>zawiera mnóstwo spojlerów. </b><br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<b><br /></b>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Nasir
zawsze myślał, że rozstanie z Agronem będzie oznaczało koniec wszystkiego. Zarówno
jego, jak i świata. Jednak teraz, kiedy jego kochanek faktycznie go zostawił, nic
nie nastąpiło. On dalej żył, fizycznie miał się dobrze, a ludzie Spartacusa,
wraz z samym Trakiem, także nie ucierpieli. Bo dlaczego by niby mieli to zrobić
z powodu straty Nasira?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Próbował
udawać. Skoro świat parł dalej do przodu, skoro już znaleźli bezpieczne miejsce
w górach i mogą wieść spokojne, wolne życie, on musiał się dostosować. Uśmiechać
się i udawać, że nigdy nic się nie stało. Że faktycznie, brakuje mu Agrona, ale
nie ma do niego żalu. Kłamstwa wychodziły mu rewelacyjnie, nawet Castus
uwierzył w uczucia Nasira.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Czas
bez Agrona płynął wolno. Minął miesiąc od ich rozstania, ale nie otrzymał
żadnej wiadomości. W końcu tu, w górach, ciężko było o jakieś świeże informacje
z Rzymu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">-
Crixus nie jest głupi, nie pozwoli rzymianom tak łatwo odebrać życia sobie i
jego przyjaciołom – powiedział mu kiedyś Spartacus, który jako jedyny zdawał
się zaglądać pod maskę, jaką przyjął Nasir. Syryjczyk spojrzał wtedy na niego
zdziwiony, zastanawiając się, kiedy Trak do niego podszedł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Siedział
pod drzewem, przyglądając się zachodowi słońca kryjącego się wśród gór, co
robił codziennie. To była jedyna pora dnia, podczas której oddawał się
rozmyślaniu o Agronie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Nasir
długo pamiętał pocieszający uśmiech Spartacusa i dłoń na swoim ramieniu. I dalsze
słowa, które pozwoliły mu przetrwać następny miesiąc. <i>Agron jest zbyt dumny na śmierć, kiedyś się jeszcze spotkacie.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Czy
w to wierzył? Próbował. Każdego następnego ranka, kiedy budził się obok
Castusa, kiedy całował jego wargi, starał się myśleć o Agronie. Miał wrażenie,
że w innym wypadku będzie oznaczać to pożegnanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Później
przyszła wiadomość o zwycięstwach Crixusa z Rzymianami. I cieszył się, bo
triumf oznaczał, że Agron żyje. Że może kiedyś zmieni zdanie o nudnym życiu
pasterza i wróci do niego. To były najpiękniejsze dni Nasira spędzone w górach.
Dni wypełnione nadzieją, jednak szczęście jest krótkie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Kiedy
zobaczył głowę Crixusa, przysłaną przez Rzymian, myślał, że to żart. Albo koszmar.
Tak, zaraz obudzi się u boku Agrona, okaże się, że jeszcze są w Sinuessie tuż
po nocy wypełnionej alkoholem i dzikim seksem. Ale mara trwała nadal. Głowa
Galijczyka nie chciała zniknąć, rozpływając się w śnie. Zdawał sobie sprawę, że
to jest rzeczywistość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Nie
pamiętał jak odszedł pod drzewo, które przez te miesiące zdążyło otrzymać
przydomek jego<i>. </i>Osunął się na ziemię,
oparł o pień i zawiesił pusty wzrok gdzieś pomiędzy piętrzącymi się naprzeciwko
górami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Na
początku miał ochotę wrzeszczeć, bić i kopać, szybko jednak zapomniał o tym i
popadł w otępienie. Agron pewnie nie żyje. Ten pieprzony, pewny siebie dupek
nie żyje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">- Nasir?
– usłyszał koło ucha, ale nawet nie chciał spojrzeć na osobę, która właśnie
usiadła tuż obok i objęła go. – Chodź na kolację. – Miał przemożoną ochotę
odepchnięcia go, nakazania mu odejść. Chciał powspominać. Przypomnieć sobie
barwę głosu Agrona. Jego szeroki, nieco zawadiacki uśmiech. I jedno z tych
spojrzeń, przeznaczone tylko dla niego. Ciepłe i troskliwe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">- On
tego chciał – powiedział Castus, gładząc ramię Nasira pocieszająco. – Chciał umrzeć
jak wojownik, którym był.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">- Najlepszy
wojownik – sprostował Nasir, uśmiechając się lekko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">-
Tak. Najlepszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Syryjczyk
westchnął jeszcze, czując, jak cały ból nagle ustępuje. To prawda, Agron marzył
o takim końcu, chciał bohaterskiej śmierci na placu boju. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Oderwał
spojrzenie od szarzejącego nieba i przeniósł je na Castusa. Przyglądał mu się
przez chwilę, a później pochylił, całując lekko jego spierzchnięte wargi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Chciał również, żebym był szczęśliwy,</span></i><span style="font-family: "Arial","sans-serif";"> pomyślał, kiedy opadł na kochanka,
powoli pozbawiając go ubrań.<i><o:p></o:p></i></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-15873774839531337502013-03-22T14:23:00.001+01:002013-03-22T14:23:09.953+01:00Ciężko razem: W obronie nastroju (KagaKuro)<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Teraz trochę mogę przystopować z drabblami, bo moje "bum" na Kuroko powoli przemija na rzecz opowiadania autorskiego. Jednak nie ma co się martwić, przed nami drugi sezon anime, więc pewnie jeszcze nie jedną drabbelkę (czy może nawet oneshota) wymyślę :) </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">To
był ten moment. Kagami pochylał się nad Kuroko niczym drapieżnik nad swoją
zdobyczą, całując jego szyję żarliwie. Przyspieszony oddech Tetsuyi był dla niego jak nagroda, a błądzące po jego
nagich plecach, szerokie dłonie koszykarza, sprawiały niesamowitą przyjemność. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Zaraz
to zrobią, krążyło w jego głowie. Zaliczyli już tyle nieudanych prób, ale teraz
już na pewno im się uda. Nawet Kuroko zaczynał powoli się w tym odnajdywać i
ani na moment nie zepsuł nastroju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Jeden
guzik od koszuli. Drugi. I jeszcze kilka. Ta część garderoby została pokonana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kagami? – Nieco zdenerwowany spojrzał na Kuroko, a w jego głowie zapaliła się
czerwona lampka. Nie, nie teraz! Nie tym razem! I nim jego chłopak zdążył
cokolwiek dodać, już miał usta zamknięte przez usta Kagamiego. Genialne
posunięcie, pogratulował sobie w myślach, nie przerywając pocałunku aż do
momentu rozpięcia spodni Tetsuyi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Opadł
na mniejsze, ale ładnie zbudowane ciało, przytulając spoconą twarz do zgięcia szyi
kochanka. W głowie szumiało mu od przeżytego przez chwilą, co by tu nie mówić –
najlepszego w całej jego karierze – orgazmu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kagami? Chciałem ci to powiedzieć wcześniej – odezwał się Kuroko. Taiga jęknął
cierpiętniczo, ale ostatecznie wymruczał zmęczone: „hm?”. Teraz Tetsuya już nie
zagrażał nastrojowi. Chyba. – Numer Dwa zasikał ci kurtkę. I… czy tam jest
kupa? <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-79905794228037623092013-03-19T22:17:00.004+01:002013-03-19T22:17:50.664+01:00Ciężko razem: Bestia (KagaKuro)<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Kultywuję tradycję jednej double drabbelki na dzień.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Zabierz. To. Ode mnie! – odsuwam się pod ścianę, łapiąc po omacku coś, co mam
pod ręką. Pilot do telewizora. Świetnie! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Kuroko
spogląda na bestię, którą trzyma w ramionach, a następnie przenosi swój
nieogarniający wzrok na mnie. Marszczy brwi i przekrzywia głowę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
To! – Histerycznie wskazuję na bestię, która zapewne czeka na odpowiednią
chwilę, aby mnie pożreć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
To? – Wskazuje na psa, a ja mam ochotę mu przyłożyć. Tak raz, a porządnie.
A gdy robi krok w moją stronę, z tym
potworem w ramionach, jestem już pewny, że moją drogą ucieczki stanie się na
wpół otwarte okno. Co tam, że mam do pokonania pięć pięter w dół, lepsze to niż
zginięcie w szczękach potwora. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Odsuń się, ja ci dobrze radzę, odsuń się i wyrzuć go za drzwi! – Wyciągam przed
siebie pilota, zupełnie jakby mógł mnie ochronić przed tragiczną śmiercią w
szczękach bestii. Jestem pewny, że to niewinne spojrzenie, które posiada też
Kuroko, to tylko przykrywka. Chwila nieuwagi i obudzimy się zamiast w swoich
ramionach po namiętnie spędzonej nocy, to w jego żołądku! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Ale nie mogę go zostawić samego – mówi, głaszcząc łeb potwora. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– I
musiałeś przynieść go do mnie, tak? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Tak. – Tetsuya, jak boga kocham, kiedyś ci przyłożę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Zamknij go w łazience. Najlepiej na cztery spusty i pod drzwi podsuń szafę. <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-58144865247826334632013-03-18T14:27:00.002+01:002013-03-18T14:27:43.427+01:00Ciężko razem: Horoskop na związek (KagaKuro)<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Siedziałem,
mając wrażenie, że jeszcze trochę, a zatopię się w sofie. Pewnie, Kise, po
co dochowywać sekretu, kiedy można podzielić się nim z całym Pokoleniem Cudów?
No dobra, nie całym, ale z połową na pewno. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Serio? – zapytał Aomine, wbijając we mnie to swoje mordercze spojrzenie. W
odpowiedzi jedynie wzruszyłem obojętnie ramionami, sięgając po swój kufel piwa,
do którego niemal natychmiastowo się przyssałem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
No, serio, serio! – Kise najwidoczniej myślał, że jest upoważniony do
odpowiedzi. – Też byłem zdziwiony, no bo spójrz tylko na niego. No spójrz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Patrzę – odpowiada Aomine, zupełnie jakby mnie tam nie było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Wciąż jestem – przypominam grobowym głosem, ale oni mnie ignorują.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Dziwne
– mruczy pod nosem Midorima, wertując nowo zakupiony horoskop na rok dwa
tysiące trzynasty. – Piszą, że Wodnik i Lew nie będą kompatybilni w związku –
burczy, marszcząc te swoje zielone brwi, zupełnie jakby od tego horoskopu
zależało nasze życie, ale najwidoczniej zależy, bo wszyscy nagle patrzą na
niego, nie wyłączając Kuroko, i przy naszym stoliku zapanowuje absolutna cisza.
Aż strach się odezwać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Kise,
Midorima i Aomine, jak na zawołanie, wbijają we mnie śmiercionośne
spojrzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Lepiej zrób wszystko, żeby ten horoskop się nie sprawdził. – Wyraz twarzy
Daikiego przypomina w tamtym momencie seryjnego mordercę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kup ciągnik i dwie krowy. Jest napisane, że to wasze szczęśliwe przedmioty. –
Midorima uśmiecha się, zadowolony z odnalezienia idealnego rozwiązania problemu. <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-18698726939494233152013-03-16T22:48:00.003+01:002013-03-16T22:49:45.058+01:00Oneshot: Numer Dwa (KagaKuro)<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Tym razem coś dłuższego. Nic szczególnego, ot, zwykła miniaturka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Betowane przez Akari</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Numer Dwa nie był zwykłym psem. Seirin traktował
go jak najprawdziwszego członka drużyny, który towarzyszył im zawsze na
treningach, a czasem nawet – jak udało się go przemycić – to i na rozgrywkach.
Mimo tego, że wszyscy go kochali (no, może z wyjątkiem Kagamiego, który wolał
trzymać się od „bestii” z daleka), to niezaprzeczalnie największym uczuciem
darzył go Kuroko, a Taiga doskonale o tym wiedział. Widział, jak najniższy
członek ich grupy mimowolnie rozpromieniał się, kiedy zwierzak był przy nim. W
końcu to on się nim opiekował. To on go karmił i dawał mu dach nad głową.
Spędzali ze sobą naprawdę wiele czasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">A teraz, gdy Kagami zdaje sobie sprawę z
więzi jaka ich łączy, nie potrafi spokojnie spoglądać na Tetsuyę siedzącego na
ławce w poczekalni. Skulonego i przerażonego, co ciężko zauważyć od razu, gdyż
wyraz jego twarzy nie bardzo różni się od zwyczajowego. A jednak, Kagami Taiga
był pewny, że w tym momencie Kuroko jest śmiertelnie przestraszony. Że kotłuje
się w nim naprawdę wiele emocji, niekoniecznie tych pozytywnych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Chce coś zrobić, żeby mu pomóc. Pocieszyć.
Uspokoić. Naprawdę bardzo chce, ale po prostu nie potrafi nic innego, jak tylko
siedzieć obok, razem z Aidą, Hyuugą i Izukim. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Czekają. Jak długo? Dwie godziny? Trzy?
Instynktownie spogląda na okno, za którym jest już ciemno i zdaje sobie nagle
sprawę, że przesiedzieli tu pół dnia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– To moja wina – wydusza w końcu z siebie
Kuroko, patrząc na jakąś kobietę, która jeszcze chwilę temu przywiozła swojego
kota, a teraz wychodziła z gabinetu zapłakana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie. – Kagami aż wzdycha z ulgą, dziękując
w myślach Aidzie, że pocieszenie Tetsuyi bierze na siebie. On nie dałby rady,
tylko mógłby pogorszyć sytuację. – Kuroko, to na pewno nie jest twoja wina. To
wina nas wszystkich. – Obejmuje go, przygarniając w swoje szczupłe ramiona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Pójdę po coś do żarcia – mówi nagle Kagami
i wstaje z ławeczki. Nie może już wytrzymać tej napiętej atmosfery. – Jakieś
specjalne zamówienia ze sklepu naprzeciwko? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Gdy pakuje zakupy w przeźroczysty, plastikowy
worek, nachodzi go czarny humor. Powinna go przecież cieszyć ta sytuacja. Nigdy
nie lubił pchlarza, chociaż tak naprawdę ten pchlarz nigdy mu też nic nie
zrobił. Jednak teraz, kiedy widział Kuroko w takim stanie, ma nadzieję, że
Numer Dwa dojdzie do zdrowia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Widok roztrzęsionego Tetsuyi z zakrwawionym
szczeniakiem na rękach będzie go już chyba prześladować do końca życia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Dziękuję, do widzenia – mruczy pod nosem i
wychodzi ze sklepu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Gdy w oknie kliniki widzi wysokiego mężczyznę
w kitlu – weterynarza, który opiekował się Numerem Dwa – rozmawiającego z Aidą,
Kuroko i Hyuugą, dwa razy musi zastanowić się, czy chce wejść do środka. Co
jeśli lekarz właśnie oznajmia im, że pies nie dał rady walczyć dalej? Czy znowu
chciał zobaczyć Kuroko w podobnym stanie, co kilka godzin wcześniej? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Wzdycha ciężko i pcha drzwi. Coś mu
podpowiada, że nie powinien go zostawiać w takiej sytuacji. Stanowili przecież
duet. Tetsuya to jego cień, a nieposiadanie swojego cienia jest przecież
nienaturalnym zjawiskiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Jest teraz w śpiączce, operacja się udała –
oznajmia mu Aida, a on odczuwa nagłą ulgę. Aż uśmiecha się lekko, podając
Hyuudze zamówioną puszkę Coca–Coli. – Ale wciąż istnieje zagrożenie, miał
krwotok wewnętrzny. – Kiwa w zrozumieniu głową, zajmując swoje miejsce obok
Kuroko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Masz – mówi, wręczając mu Snickersa. – Nic
nie jadłeś – dodaje, kiedy nie uzyskuje żadnej odpowiedzi. Chłopak patrzy mu
najpierw głęboko w oczy, przerażająco głęboko, a dopiero później przenosi wzrok
na przekąskę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie jestem głodny – odpowiada cicho. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Myślę – zaczyna Aida – myślę, że powinniśmy
odpocząć. A pies powinien zostać w klinice, nieważne ile nas później to
wyniesie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Złożymy się – mruczy Hyuuga, pomiędzy
jednym łykiem napoju, a drugim. – Teraz Numer Dwa jest ważniejszy od kosztów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie, zostanę – odzywa się Kuroko tonem
nieznoszącym sprzeciwu. Kagami aż zapatruje się na niego, gdyż jest to dosyć
niecodzienne. Ostatni raz słyszał ten ton podczas meczu z Aomine. – Nie można
go zostawić samego – dodaje jeszcze, już ciszej i nie tak pewnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Ja zostanę – oferuje Hyuuga, spojrzeniem
próbując przekazać Tetsuyi, że nie jest sam i, co ważniejsze, że nie tylko on
martwi się o Numer Dwa. – Kagami… – zwraca się do niego, ale nie musi kończyć
podjętego zdania. Taiga doskonale wie o co chodzi, więc jedynie kiwa głową,
wstaje i podaje rękę Kuroko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Idziemy do domu – mówi, a gdy ten już
otwiera usta, żeby coś powiedzieć, przerywa mu: – Idziemy, powiedziałem. –
Przecież należy mu się odpoczynek. Nie może spędzić tu całej nocy, na tej
niewygodnej ławce, dodatkowo jeszcze będąc w takim stanie.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Idą w milczeniu ciemną, nieoświetloną dróżką,
a Kagami już dawno przestał na siłę wymyślać tematy do rozmowy. To nie jest
najlepsza chwila na dyskusje o koszykówce, o nowych stylach, które próbują
udoskonalić do zimowych rozgrywek i o planach na pokonanie przeciwnych drużyn.
Zdecydowanie to nie jest odpowiedni moment, bo przecież Numer Dwa jest
nierozerwalnie połączony z ich drużyną. Dlatego też idą w ciszy, wsłuchując się
w odgłosy swoich kroków. Dziwnie mu patrzeć na skulonego Kuroko, który zapewne
zadręcza się właśnie wyrzutami sumienia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">A przecież to nie była jego wina. To była
wina tej głupiej bestii. Kto normalny zrywa się ze smyczy i wbiega pod
samochód? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Ale co się stało, to się nie odstanie.</span></i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">
Kagami już otwiera usta, żeby właśnie tymi słowami pocieszyć swojego
przyjaciela, gdy zdaje sobie sprawę, że to byłaby najgłupsza rzecz, jaką mógłby
w takim momencie powiedzieć. Milczał więc dalej, nie próbując już się odzywać,
bo to może przynieść odwrotny skutek do oczekiwanego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie chcę wracać do domu – szepcze Kuroko, a
jego głos drży. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Chcesz przyjść do mnie? – Kagami mówi bez
zastanowienia, ale już po chwili stwierdza, że to całkiem dobre posunięcie. Nie
był mistrzem w pocieszaniu, właściwie to był fatalnym pocieszycielem, ale może
samą swoją obecnością pomoże jakoś Tetsuyi. Przecież w takich momentach nikt
nie chciałby zostać sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Kagami?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Tak? – Spogląda na niego zaciekawiony i po
raz pierwszy od kilku godzin widzi na jego twarzy delikatny uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Dziękuję.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Kawy? Herbaty? – Czuje się zakłopotany.
Przecież rzadko ktokolwiek go tu odwiedza. Po chwilowym zastanowieniu dochodzi
do wniosku, że tak naprawdę to Kuroko jest jego pierwszym gościem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Przez chwilę, gdy patrzy na niezaścielone
łóżko, puszki po napojach walające się na podłodze i masę brudnych ubrań
poprzeplatanych z czystymi na fotelu, jest mu wstyd. Ale jego przyjacielowi
najwidoczniej to nie przeszkadza, bo jakby nigdy nic siada na jego
jednoosobowym łóżku i rozgląda się z zaciekawieniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Ładnie – mówi, jakby nie zauważał
wszędobylskiego bałaganu. Burdelu, jak to zwykła mówić mama Kagamiego, kiedy
jeszcze mieszkał z rodzicami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Dziękuję. To co chcesz pić? – Chrząka
zdenerwowany. Nie potrafi przyjmować gości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nic, dziękuję – odpowiada cicho, jak zwykle
pamiętając o formach grzecznościowych. Kagami wzdycha ciężko i siada obok
przyjaciela na łóżku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– To co, idziemy spać? To był męczący dzień.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Jeszcze się nie skończył – odpowiada
Kuroko, odwracając nagle spojrzenie i wbija je w żółtą ścianę. – To naprawdę
moja wina – dodaje po dłuższej chwili milczenia. – Nie zauważyłem, że sprzączka
przy zapięciu smyczy się poluźniła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Umysł Kagamiego zaczyna pracę na najwyższych
obrotach. <i>Co zrobić? Co zrobić?</i> I nagle, tak zupełnie automatycznie, po
prostu obejmuje niższego i drobniejszego chłopaka, który, mimo pozorów, wcale
przecież tak drobny nie jest. Dopiero teraz, podczas tego uścisku, Kagami zdaje
sobie sprawę, że Kuroko ma twarde ramiona i że nie takie z niego chuchro, na jakie
wygląda.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Tetsuya wzdycha ciężko i bez słowa przytula
się do niego, zupełnie jakby tego objęcia cały czas potrzebował. Trwają tak
dłuższą chwilę w swoich ramionach. <i>Jest całkiem przyjemnie</i>, stwierdza
Taiga z delikatnym uśmiechem opierając brodę na czubku głowy Kuroko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Jestem zmęczony – odzywa się cicho chłopak,
a Kagami w myślach przyznaje mu rację.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Możesz spać w moim łóżku, ja przygotuję
sobie futon – odpowiada i już ma zamiar przerwać ten uścisk, gdy Kuroko odzywa
się cicho, z policzkiem przyciśniętym do jego piersi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Kagami? Zostańmy tak jeszcze przez chwilę.
– I zostali. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Kuroko? – mruczy pod nosem, kiedy zostaje
brutalnie obudzony przez piknięcie telefonu i światło ekranu, zalewające całe
pomieszczenie. Niby nic wielkiego. Gdyby to była inna noc, gdyby nie miał za
sobą tak dramatycznego dnia i gdyby Kuroko nie został u niego, zapewne nawet by
się nie przewrócił na drugi bok. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Jednak dzisiaj nie potrafi spać spokojnie i
beztrosko, bo wciąż ma przed oczami śmiertelnie przerażoną minę przyjaciela,
kiedy już po oddaniu ledwo żywego zwierzaka pod opiekę weterynarzy spoglądał na
swoje zakrwawione ręce i koszulkę Seirin. Kagami chyba nigdy tak szybko nie
biegł do szkoły. Chyba nigdy się tam aż tak nie spieszył, jak wtedy, kiedy
biegł po nowy, czysty T–shirt dla Kuroko, bo liceum znajdowało się bliżej niż
ich domy, a nie chciał pozostawiać przyjaciela na tak długo w ubrudzonym krwią
ubraniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie mogę spać – odpowiada cicho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– I dlatego co pięć minut sprawdzasz telefon?
– Wzdycha ciężko, podnosząc się na swoim futonie do siadu. – To może jednak
czegoś się napijemy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Też nie możesz spać? – pyta, patrząc na
niego z łóżka. Jego twarz oświetlała niebieska poświata z ekranu, w której
wyglądał jak ktoś skrajnie przemęczony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Powiedzmy. – Bo przecież w przypadku
Kagamiego nie chodziło o Numer Dwa. – W takim wypadku powinniśmy się czegoś
napić – mówi, wstając i zapalając światło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Słodzę dwie łyżeczki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Kagami staje w progu, na początku nieco
zaskoczony, dopiero po chwili spogląda na Kuroko przez ramię z lekkim
uśmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Mam na myśli alkohol, Kuroko. – <i>Przynajmniej
zachował swoją postawę człowieka mało ogarniętego,</i> przebiega mu przez
myśli, kiedy wyciąga z lodówki dwie puszki piwa. Już ma zamknąć drzwi od niej,
ale się rozmyśla i bierze kolejne dwie. Później marszczy brwi, odstawia piwo i
sięga do barku po sake. Łapie jeszcze tylko dwie małe czarki, po czym wraca do
Kuroko i z zadowoleniem wskazuje na to, co przyniósł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Czasem warto się po prostu dobrze napić –
mruczy pod nosem tonem znawcy, kiedy rozlewa im alkohol. Siedzą na podłodze
naprzeciwko siebie, oczywiście wcześniej Kagami musiał poodgarniać wszystkie
śmieci, żeby zrobić im miejsce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Dlaczego? – pyta Kuroko, wąchając alkohol w
czarce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Bo to pomaga – odpowiada, jakby to było
oczywiste. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Rozwiązuje problemy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– To po co pić, skoro nie rozwiązuje? –
Kuroko i te jego filozoficzne pytania. Kagami wzdycha ciężko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Jak nie chcesz, to nie pij – odpowiada
warknięciem. Chciał przecież dobrze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Kuroko przygląda się sake jeszcze przez
chwilę, po czym bez namysłu przechyla naczynie i szybko wlewa w siebie całą
zawartość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Ale pomaga zapomnieć na chwilę – komentuje,
na co Kagami kiwa głową i nie chcąc być gorszy, również wypija swoją porcję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Jeszcze?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Wypijali czarkę za czarką w absolutnym
milczeniu. Słowa były tu zbędne. Nie potrzebowali ich, żeby się zrozumieć.
Zresztą, tak też jest na boisku. <i>Jesteśmy
bardzo kompatybilni</i>, stwierdza zapity umysł Taigi, kiedy podsuwa Kuroko
czarkę z sake. Ten bez słowa odbiera naczynie i wypija szybko. Miał skubaniec
tempo, więc Kagami nie mógł pozwolić, aby ten go przegonił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Nic dziwnego, że kilkanaście minut później
siedzieli oparci o żółtą ścianę, pijani. Wypili butelkę sake na pół, no i na
dodatek zrobili to dosyć szybko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie tęsknisz za rodziną? – odzywa się
Kuroko i nietrudno zauważyć, że jest pijany. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Kagami potrzebuje chwili, aby jego mózg
przetrawił pytanie i je zrozumiał. Marszczy grube brwi w zastanowieniu, po czym
wypuszcza powietrze z płuc ze świstem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie – odpowiada. – Ale nie mam z nimi zbyt
dużego kontaktu, więc nie mam za czym tęsknić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Kuroko kiwa głową w zrozumieniu i ponownie
pomiędzy nimi zapada cisza, przerywana jedynie odgłosem kropel rozbijających
się o metalowy parapet i szybę. Nawet nie zauważyli, kiedy tak się rozpadało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Nagle Taiga czuje na swoim ramieniu ciężar.
Spogląda na przyjaciela przyciskającego do niego policzek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Nie jesteś samotny? – pyta Kuroko.
Najwidoczniej po pijaku zbiera mu się na takie głębokie rozmowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Już nie – odpowiada z uśmiechem, a Tetsuya
odsuwa się od niego i spogląda mu prosto w oczy. Uśmiecha się lekko i
wystarczyła chwila. Moment. Ułamek sekundy, by Kagami, nie myśląc o tym, co
robi (a później pewnie będzie chciał zrzucić to na swoje upojenie alkoholowe),
pochyla się do niego i całuje. Najpierw niepewnie, jakby nie wiedział, czy może
pocałować swojego partnera z boiska, dopiero później, gdy nie napotkał żadnego
oporu, a wręcz przeciwnie, zapraszająco uchylone usta, zaczyna się angażować. W
przypływie emocji obejmuje go ramieniem, wsuwając dłoń w nieco przydługie już –
Kuroko chyba powinien wybrać się do fryzjera – włosy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Ta chwila zaczyna przeciągać się w przyjemną
nieskończoność. I dla Kagamiego mogłaby się nigdy nie kończyć, bo wie, że
później nadejdą wyrzuty sumienia. Nie był gejem, do cholery. Ktoś taki jak on,
ze świetlaną przyszłością sportową, nie mógł być gejem. A jednak całuje teraz
swojego przyjaciela i, co gorsze, podnieca go to. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Odsuwają się od siebie powoli. Jeszcze jedno
spojrzenie. Jeden uśmiech i Kuroko opada swoim czołem na ramię Kagamiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Spać mi się chce. – Taiga mimowolnie
uśmiecha się. Tylko Kuroko potrafi tak spieprzyć nastrój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Nie zarejestrował momentu, w którym zasnęli.
Po prostu osunęli się po ścianie, a Tetsu ułożył swoją głowę na piersi
Kagamiego, utrudniając mu tym samym oddychanie. Leżeli tak chwilę z powidokiem
gorącego pocałunku na ustach i… I chyba zasnęli. Albo Kuroko powiedział coś
jeszcze, w stylu „zjadłbym hamburgera”, bo chyba coś takiego miało miejsce. Ale
nie był pewny. Może marzenie o hamburgerze było jedynie fragmentem snu
Kagamiego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Jednak moment fatalnej pobudki zarejestrował
i to nawet bardzo dokładnie. Najpierw cicha melodia, znana chyba każdemu –
Nokia Tune – zaczęła go powoli budzić, zmieniając się w coraz głośniejszą, aż w
końcu umilkła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Uchyla powoli powieki i niemal od razu
zamyka, gdy razi go słońce. Czuje nieprzyjemne skutki poalkoholowe. Podstawa czaszki
pulsuje tępym bólem, a żołądek niemal mu się wykręca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Nokia Tune znowu wypełnia całe pomieszczenie
i teraz budzi Kuroko, który podnosi swoją roztrzepaną głowę z piersi Kagamiego,
rozgląda się dookoła nieprzytomnym spojrzeniem i wystarczy chwila, a siada jak
oparzony, by później rozpocząć poszukiwania telefonu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Taiga podnosi się do siadu, obserwując
poczynania przyjaciela. Krzywi się z bólem, kiedy ciało podpowiada mu, że
spanie na twardej podłodze, dodatkowo z ciężarem Tetsu na piersi nie było dobrym
pomysłem. Oprócz głowy i brzucha boli go jeszcze ramię przygniatane całą noc
przez Kuroko, kręgosłup i lędźwie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Chłopak odnajduje telefon i szybko odbiera.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Tak? – Milczy chwilę, wsłuchując się w
słowa osoby dzwoniącej. I nagle na jego twarzy pojawia się uśmiech ulgi. Opada
na podłogę, kiwając głową, zupełnie jakby jego rozmówca mógłby to zobaczyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">A Taiga w tamtym momencie zastanawia się, czy
Kuroko pamięta wczorajszy wieczór. Czy chciałby, żeby pamiętał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– Dziękuję – mówi Tetsu. – Będziemy – <i>my</i>,
nie zapomina o Kagamim – za jakieś pół godziny. – Rozłącza się i z szerokim
uśmiechem, jakiego Taiga jeszcze u niego nie widział, obwieszcza, że Numer Dwa
już się obudził i że zagrożenie życia minęło. – Trzeba będzie mu kupić
mocniejszą smycz – dodaje jeszcze, na co Kagami się krzywi. Przecież nie lubi
tej bestii, ale lubi Kuroko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 17.0pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">– I kaganiec... – dopowiada. – Albo lepiej będzie
zamknąć go w klatce i ogrodzić ją płotem. Pod napięciem. – W odpowiedzi
otrzymuje kolejny szeroki uśmiech Tetsuyi. I choć nie ma pewności, czy
pocałunek sprzed kilku godzin został zapamiętany, czuje, że coś w jego życiu
się zmieni. Że koszykówka nie będzie jedyną jego miłością.<o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-57291956171076287992013-03-14T19:09:00.002+01:002013-03-14T19:11:01.632+01:00Ciężko razem: Ryouta i problemy z matematyką (KagaKuro, AoKise)<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Drabbelka zainspirowana jednym z żartów, który ostatnio był w Internetach dosyć sławny. </span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kurokochi! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Wszystko, tylko nie on – westchnął cierpiętniczo Kagami, z niechęcią wpatrując
się w sylwetkę biegnącego w ich stronę Kise.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Witaj, Kise. – W przeciwieństwie do Taigi, Kuroko nie wydawał się zniechęcony
wizją spędzania czasu z najbardziej rozgadanym członkiem Pokolenia Cudów. Wręcz
przeciwnie, nawet na jego twarzy, która wydawała się nieprzystosowana do
pokazywania emocji, pojawił się uśmiech. Delikatny, bo od Kuroko wiele
oczekiwać nie można, ale zawsze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kurokochi! Musimy pogadać! – obwieścił Kise, spoglądając na Kagamiego wymownie.
Ten tylko przewrócił oczami, wzruszył ramionami i po burknięciu czegoś w stylu:
„na razie”, odwrócił się i odszedł. – Obraził się? – zdziwił się Kise.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie – odparł Kuroko, a jego mina człowieka nieprzystosowanego do życia
zdradzała, że tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Mniejsza! – Machnął ręką. – Tak myślałem… Długo myślałem, bo wiesz, seks jest
ważny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Tak?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Tak! Oczywiście, że tak! To nienormalne, że nie uprawiacie seksu! – Wzdrygnął
się, oburzony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– A
ty uprawiasz z Aomine seks? – zapytał Kuroko, całkowicie poważnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
No pewnie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
I? – ciągnął Kuroko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Co i?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Ile już razy? – zapytał i zapanowała cisza. Stali tak dłuższą chwilę w milczeniu,
co było do Kise niepodobne. Nawet ktoś tak mało ogarnięty jak Tetsuya mógł to
zauważyć. Może Ryouta nie lubił opowiadać o sobie i Aomine w sypialni? – Jeżeli
nie chcesz, to nie odpowiadaj…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Cicho! – warknął Kise, marszcząc brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Dlaczego?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Bo liczę. <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-20497018590389362013-03-13T19:29:00.002+01:002013-03-15T00:32:54.090+01:00Ciężko razem: Ryouta Kise - doradca do spraw TAKICH (KagaKuro)<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Jako, że te teksty są niezwykle krótkie, chyba nikt nie ma nic przeciwko, abym wrzucała je z takim odstępem czasu, prawda? Pisze mi się je naprawdę przyjemnie, bo takie to głupiutkie, że nawet główkować nad tym nie trzeba, stąd też nawał drabbelek w moim Wordzie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Popołudnie
było nawet przyjemne i mimo gorąca lejącego się z nieba, powiewał chłodny,
orzeźwiający wiatr. Wszystko byłoby jak najbardziej idealne, gdyby chwilę temu
nie skończył morderczego treningu. Kto jak kto, ale Kuroko bardzo szybko się
męczył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kurokochi! – usłyszał znajomy głos za plecami i już po chwili poczuł ciężar na
swoich ramionach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Witaj, Kise – powiedział Tetsuya swoim cichym, nieco apatycznym głosem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Wszędzie cię szukałem – wyznał Ryouta i zanim Kuroko zdążył cokolwiek
odpowiedzieć, ten nagle zarzucił mu ramię na barki, nachylając się nad nim. –
Bo mam takie pytanko – szepnął konspiracyjnie, rozglądając się dookoła, jakby w
poszukiwaniu niepożądanych osób w pobliżu. Kiedy już się upewnił, że takowych
nie ma i że są sami, jeszcze bardziej pochylił się nad niższym chłopakiem i
patrząc mu głęboko w oczy, zaczął powoli: – Ale odpowiedz szczerze, okej?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Kuroko
zamrugał. Kiwnął powoli głową, jakby jeszcze nie do końca przekonany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Robiliście już TO? – zapytał w końcu, ściszając głos, na co Tetsuya popatrzył
na niego, nie rozumiejąc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– „To”,
znaczy się co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Seks, Kurokochi! Seks! – Najwidoczniej zapomniał już o swoim konspiracyjnym
szepcie, gdyż zwrócił na siebie uwagę staruszki idącej drugą stroną ulicy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Seks? Nie – odparł Kuroko ze swoim nierozłącznym, nieogarniającym wyrazem
twarzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Kise
zmarszczył brwi, odsuwając się trochę od przyjaciela, ale wciąż nie zdejmując
ręki z jego ramienia. Pomruczał pod nosem. Pomyślał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Dziwne
– powiedział w końcu, kiedy zakończył proces myślowy. – Jesteście ze sobą już
dwa tygodnie? – Kuroko pokiwał głową. – Dwa tygodnie bez seksu? – Kuroko wzruszył
ramionami. – Ale że serio? Dwa? – Kuroko potaknął. – Boże! Kurokochi! Tragedia!
Trafił ci się impotent! <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-10907119802602565642013-03-13T16:51:00.001+01:002013-03-13T19:29:55.620+01:00Ciężko razem: Że na serio? (KagaKuro, AoKise)<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">– Serio?
– Ten przebrzydły Kise spogląda to na mnie, to na Kuroko. – Ale że wy? Nie no,
serio? – Wiedziałem, cholera, wiedziałem, że nie powinienem dobierać się do
niego w szatni. Ale skąd mogłem przypuszczać, że ni z tego, ni z owego wpadnie
Kise? Przecież jego liceum znajduje się na drugim końcu miasta! Co on tu, do
cholery, robił? Jeszcze o tak późnej godzinie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie, na żarty – odpowiadam, burcząc pod nosem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Jeny! Kurokochi! Ale że naprawdę? Że z nim? Przecież popatrz na niego! –
Wskazuje na mnie tym swoim wymuskanym do perfekcji palcem, a Kuroko, drań
cholerny, jakby nigdy nic patrzy na mnie z zaciekawieniem. – Nie mogłeś znaleźć
już kogoś lepszego? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Kogo niby? – ponownie warczę, marszcząc brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Mnie! Kurokochi! – Przytula się do niego, na co mi aż ciśnienie podskakuje i
nagle nabieram ochoty przymierzenia swojej pięści do twarzy tego fircyka. Liczę
w myślach do dziesięciu, mając nadzieję, że ten jeden, jedyny raz Kuroko
pomyśli i odsunie się od Kise. Albo przynajmniej jakoś zareaguje, a nie pozwoli
się tak bezkarnie obmacywać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Wpatruje
się we mnie swoimi wielkimi ślepiami. Uśmiecha się lekko, na co moja złość
natychmiastowo opada.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">–
Nie mogę – zwraca się do Kise powoli i niezwykle poważnie, jak to na Tetsuyę
przystało, patrząc jednak na mnie. – Jesteś przecież z Aomine.<o:p></o:p></span></div>
<br />Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-43173307141553064802013-03-13T00:29:00.001+01:002013-03-13T19:30:01.907+01:00Ciężko razem: Żółta ściana (KagaKuro)<div style="text-align: justify;">
Jako, że człowiek uczy się na błędach, nie chcę zaczynać nic długiego, dlatego też w szale uwielbienia do nowo obejrzanego anime, nie porywam się na długie teksty. Prezentuję więc Wam zbiór double drabbli, króciutkich historyjek opowiadających o losach świeżego związku Kagamiego i Kuroko z Kuroko no Basuke/Kuroko no Basket czy też jak się ostatnio spotkałam Kuroko's Basketball. </div>
***<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">No
i jesteśmy. Siedzimy na kanapie w milczeniu i wszystko byłoby okej, jak
najbardziej w porządku, gdyby nie to, że nie mam zielonego pojęcia, co dalej!
Gdyby jeszcze Kuroko mógłby mi to ułatwić, to nie. Siedzi sobie spokojnie tuż
obok i kontempluje żółtą ścianę. Drań jeden. Zwykłą, najzwyklejszą w świecie,
ścianę! Bez wgnieceń, zadrapań, czegokolwiek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">-
Pójdę do toalety – mówi cicho i wstaje bez słowa. A niech cię szlag, Tetsuya.
Oby ci się tam papier skończył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Wrócił.
Siada tuż obok, a ja wzdycham ciężko. Nic dziwnego, że nie wiem co mam robić,
skoro pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Nigdy nie byłem z facetem,
przecież wystarczy tylko na mnie spojrzeć. Czy ja wyglądam na geja? Ale to
wszystko wina Kuroko, zdecydowanie. Mógł tydzień temu nie zostawać dłużej w
szatni, mógł nie gadać tych gówien o koszykówce swoim nudnym głosem, tak, że
jedyne na co miałem wtedy ochotę to zamknąć mu usta… ustami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">Chrząkam.
Przysuwam się do niego. Obejmuję. Patrzy na mnie spod przymrużonych powiek,
chyba delikatnie się uśmiecha. Tak, teraz to już z górki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">-
Kagami? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">- Hm?
– Nasze czoła stykają się, a moje ręce powoli masują jego plecy. Jest coraz
lepiej. Przysuwam swoje wargi do jego szyi, całuję delikatnie skórę. Czuję, jak
atmosfera pomiędzy nami staje się coraz gorętsza. Jego dłoń wsuwa się w moje
włosy w erotycznym geście.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "Arial","sans-serif";">-
Jestem głodny. <o:p></o:p></span></div>
Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-85464609731254911532012-08-13T01:27:00.000+02:002012-08-13T01:27:58.727+02:00Przepraszam<div style="text-align: justify;">Zawiodłam, znowu.</div><div style="text-align: justify;">Myślałam, że jeszcze potrafię pisać ff do anime, najwidoczniej nie. Anime to już nie moja bajka i niby wiedziałam o tym, pisząc ten nieszczęsny fanfic do Bleacha, ale chyba chciałam sobie udowodnić, że wcale tak nie jest.</div><div style="text-align: justify;">Wątpię, że kiedyś będzie kontynuacja BL, bo pisanie go nie sprawia mi takiej przyjemności jak teksty autorskie. Jednak może wcale nie jest to koniec bloga ff-dream. Ostatnio zainteresowałam się Agronem i Nasirem ze <i>Spartakusa: zemsty</i> i nawet zaczęłam coś tam pisać, ale nie macie się co obawiać - wstawię to jak fanfic będzie już zakończony.</div><div style="text-align: justify;">A dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, mam genialny filmik: </div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Bi6pyEjZ36A?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Cóż... to do napisania? </div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-12065068245596621502012-03-07T22:47:00.001+01:002012-03-07T23:01:24.207+01:001. Bardziej ludzki<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Uwagi: solidarnie ostrzegam, że osoby które nie orientują się w odcinkach 343-363 (anime), zostaną zaatakowani spojlerem.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Rozdział 1. <i>Tajemnicze Reiatsu</i></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Trzask drzwi odbijający się przez chwilę echem od ścian spowitych nocną ciszą i grymas na twarzy chłopaka spowodowany tym głośnym dźwiękiem. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Był zmęczony, przeraźliwie zmęczony, ale też przeraźliwie szczęśliwy. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Opadł wyczerpany na podłogę, zaczynając powoli rozsznurowywać buty i gdy tylko w jego uszach przestał odbijać się huk zamykanych drzwi, usłyszał przytłumione odgłosy telewizora. Uśmiechnął się. Wrócili. Yuzu i Karin były już bezpieczne. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Poczuł jak ogromny ciężar spada mu z serca, ale potworne zmęczenie nie chciało go opuścić. Dawno nie był tak poturbowany i wykończony, w końcu od ostatniej walki w formie Shinigami minęło siedemnaście miesięcy. Będzie musiał się do tego znowu przyzwyczaić.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Zdjął tenisówki, ale nie wyglądało na to, żeby miał się podnosić z podłogi. Oparł się plecami o ścianę, spoglądając na swoją szeroką i nieco obdrapaną dłoń. Uniósł ją, zaciskając w pięść i po chwili rozluźniając. Uśmiech pełen ulgi sam wpłynął na jego twarz, gdy zdał sobie sprawę, że w końcu jego życie wróci do normy. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Tak, do normy. To, co działo się przez te siedemnaście miesięcy, kiedy nie spotykał duchów, kiedy nie był w stanie zobaczyć Hollowów i kiedy nie miał żadnego kontaktu ze światem Shinigami, nie było normalne. Przyzwyczaił się do swoich, wciąż rosnących, mocy i do swojego Zanpaktou, którego obecność czuł nawet, kiedy był w ciele człowieka. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Tak, jego Bankai był niesamowity i nawet on musiał to potwierdzić. Pokazał już, co potrafi podczas walki z Aizenem, i Ichigo był naprawdę dumny, że to on jest jego właścicielem. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Przez te siedemnaście miesięcy brakowało mu obecności Zanpaktou, która teraz aż się w nim przelewała. I nawet, jeżeli tłumaczył sobie, że odzyskał moce shinigami tylko dla ochrony najbliższych, wiedział, że po części się okłamuje.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Po prostu brakowało mu obecności Zangetsu. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Wstał, dosyć chwiejnie, podpierając się szafki na buty i żółtej ściany. Przeklął, gdy noga odezwała się tępym bólem, ale ruszył w stronę schodów, po drodze zatrzymując się przy drzwiach do salonu i spoglądając na ojca śpiącego na kanapie, któremu towarzyszył migający obraz telewizora. Uśmiechnął się pod nosem na widok szeroko otwartych ust i śliny, wsiąkającej w materiałowe obicie podłokietnika. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Ruszył schodami, podtrzymując się barierki. Ojciec i Urahara wykonali kawał dobrej roboty. Gdyby nie oni, bałby się walczyć z Ginjo, bo nie byłby pewny, czy Yuzu i Karin są bezpieczne. Może i nie do końca były świadome tego, co dzieje się dookoła, ale mogło im się coś stać, a tego nie chciał. Przecież ma je chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwo.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Idąc do swojego pokoju, jakby bezwiednie zajrzał jeszcze do sypialni sióstr, które spały jak zabite, wciąż w ubraniach. Kolejny tego wieczora uśmiech pełen ulgi wykwitł na jego twarzy.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Tak. Teraz, wiedząc że siostry są tuż za ścianą, może iść spać. Zaśnie i nie będzie przejmować się niczym i niczego nie będzie mu brakować. Nie będzie czuł żadnej pustki, jaka towarzyszyła mu przez te siedemnaście miesięcy, które przeżył bez mocy shinigami.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Bez Zangetsu.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Wtoczył się do pokoju i niemal od razu opadł na łóżko. Nie obchodziło go w tym momencie nic. Nic, nawet to, że jest oblepiony potem i kurzem, że może nie pachnie najlepiej i że powinien wziąć prysznic przed snem.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nie, to nie było teraz ważne. Teraz ważny był sen i odpoczynek. Zasnął niemal od razu, wystarczyło tylko, że jego głowa ułożyła się na poduszce, a on już odpłynął, czując się przy tym wyjątkowo… bezpieczny? Dawno się tak nie czuł, ale teraz wiedział, że jest bezpieczny. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Bo miał Zangetsu. Dzięki Bogu.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nigdy nie czuł czegoś takiego podczas snu, nigdy. Wydawało mu się, że jest otaczany przez niezwykle silne Reiatsu. Unosiło się w całym pokoju, ale wiedział, że jego źródło znajdowało się tuż obok niego, obok łóżka, na którym spał.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nie obudził się jednak, bo… nie czuł się zagrożony. Wiedział, że to silne, ale niezwykle ciepłe Reiatsu nie jest dla niego zagrożeniem. Przecież tak dobrze je znał, ale nie wiedział skąd.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Dopiero później, gdy się obudził i w pokoju został jedynie majak siły, która otaczała go w nocy, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę to Reiatsu było bardzo podobne do jego. Wręcz identyczne.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Usiadł na łóżku, wsłuchując się w odgłosy dobiegające z dołu. Siostry najwidoczniej już wstały, tak samo jak i ojciec. Jego wzrok powędrował na zegarek wskazujący godzinę piętnastą, na co rdzawe brwi Ichigo zbiegły się w grymasie zastanowienia. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Dlaczego nikt go nie obudził? Przecież Yuzu zawsze budziła go do szkoły…</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Przełknął ślinę.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Czyżby pamiętała wczorajsze wydarzenia? Wolałby, żeby Urahara zastosował na niej jakąś swoją sztuczkę, przecież Yuzu… Yuzu nie była tak silna jak Karin, która przebudziła już w sobie moce duchowe. Yuzu w odróżnieniu od siostry była delikatna, nie powinna czegoś takiego pamiętać. Przecież była przy jego walce z Ginjo, mogła zauważyć, jak go zabijał, a on…</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">On nie chciał, żeby siostra widziała w nim mordercę.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Westchnął, wstając i przeciągając się. Postanowił na razie o tym nie myśleć. Musi skontaktować się z Seireitei i podziękować za przywrócenie mocy shinigami. W końcu każdy z nich oddał trochę swojego Reiatsu w podzięce za pokonanie Aizena.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Uśmiechnął się do siebie, zdając sobie po raz kolejny sprawę, że w ten sposób złamali te swoje kodeksy, których tak przestrzegali. Pod żadnym pozorem nie wolno było im nadawać mocy ludziom, a jednak to zrobili. Dla niego.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Zszedł na dół, trochę obawiając się tego, co zastanie, jednak gdy znalazł siostry siedzące na kanapie przed telewizorem, roześmiane do łez przez jakiś program, automatycznie poczuł niewyobrażalną ulgę.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Ichigo! – zawołała Yuzu, zauważając brata. – Przepraszam, że cię nie budziłam, ale widać było, że jesteś zmęczony, więc nie chciałam… </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Dobrze – przerwał jej, uśmiechając się łagodnie, na co dziewczynka odpowiedziała tym samym. Odwrócił się na pięcie, wchodząc do łazienki, czując, że musi jak najszybciej się wykąpać, bo nie pachnie zbyt świeżo.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Miał nadzieję, że wszystko wróci do normy i będzie tak jak przed wielką walką z Aizenem. Znów będzie zabijać jedynie Hollowy, a nie użerać się z Arrancarami. Znów będzie prowadzić zwyczajne życie Zastępczego Shinigami. Oczywiście, o ile w ogóle bycie Shninigami można nazwać czymś zwyczajnym dla śmiertelnika.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Zrzucił z siebie brudne, przepocone ubranie, niemal od razu wchodząc do kabiny prysznicowej i odkręcając strumień wody. Westchnął, przymykając oczy. Ulga…</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Stał tak przez chwilę, myjąc swoje ciało powolnymi ruchami dłoni. Zamarł jednak nagle, gdy ogarnęło go to samo uczucie, co w nocy.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Łazienkę wypełniało jakieś niezwykle silne Reiatsu i teraz, kiedy myślał trzeźwo, był niemal pewny, że Reiatsu należy do niego, ale, absurdalnie, nie było jego. Wiedział, że ta siła duchowa nie była jego siłą duchową, nawet, jeżeli była do niej złudnie podobna.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Odwrócił się, uchylając drzwi kabiny i dokładnie badając wzrokiem pomieszczenie. Nic, co mogłoby go zaniepokoić, no chyba że chodzi o Reiatsu, które nagle rozpłynęło się, kiedy tylko się odwrócił.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Zmarszczył brwi, dobrze wiedząc, że nie może tego zignorować. Za dużo już przeżył, żeby móc lekceważyć tak podejrzane sprawy.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Umył jeszcze szybko głowę, po czym wyszedł spod prysznica, ale po silnym Reiatsu, które pięć minut temu wypełniało całe pomieszczenie, pozostała jedynie niewyraźna mgła. Tego, kto wydzielał tę moc duchową, już tutaj nie było.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Owinięty ręcznikiem przemknął z łazienki na górę, do swojej sypialni, gdzie mógł ubrać się w czyste ciuchy.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Przeglądając zawartość szafy i wyciągają pierwsze lepsze ubrania, przez jego głowę przemknęła myśl o Ginjo. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Co, jeżeli to on? Może jakoś uchował się przed swoim końcem Ten mężczyzna dwie godziny przed własną śmiercią przejął jego moce Fullbringa, a więc może i posiadał Reiatsu bardzo podobne do Ichigo? </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Nie – szepnął do siebie, kiedy założył czarną koszulę. – Jego ciało zostało zabrane do Seireitei – przekonywał sam siebie. To nie mógł być on, a zresztą czuł przecież, że moc duchowa Ginjo była inna, więc… - Kto? </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Gdy na jego biodrach znajdowały się już spodnie, pozorną ciszę w domu przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Otworzę! – krzyknęła Yuzu z dołu, kiedy Ichigo opadał na deski podłogowe, marszcząc brwi w charakterystyczny dla niego sposób.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Musiał się dowiedzieć, co takiego go prześladuje, czym jest to silne Reiatsu, które otaczało go w nocy i w łazience, podczas kąpieli. Było to trochę krępujące, ale postanowił nie myśleć, że ktoś spokojnie przyglądał mu się podczas intymnej czynności.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Braciszku! Inoue przyszła do ciebie! – oznajmił głos Yuzu, a Ichigo niemal nie jęknął cierpiętniczo. Lubił Orihime, nawet bardzo, ale dzisiaj nie miał ochoty na żadne spotkania z przyjaciółmi.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Dzisiaj miał ochotę na lenistwo i nie martwienie się o nic, a także na cieszenie się z przywróconych mocy. Dopiero jutro chciał „powrócić do żywych”, zająć się sprawami szkoły, przyjaciół, pracy, a także obowiązkami Shinigami. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chciał odpocząć po wczorajszej, wyczerpującej walce.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Powinien zejść na dół i powitać koleżankę, zaproponować jej coś do picia, bądź jedzenia i zaprosić ją do swojego pokoju. Powinien, ale odkrzyknął jedynie:</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Niech przyjdzie tutaj. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Na reakcję nie musiał długo czekać. Usłyszał szybko stawiane kroki na drewnianych schodach, po czym rozległo się nieśmiałe pukanie w drzwi od jego pokoju.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Wejdź, wejdź – mruknął, opierając się plecami o łóżko i nie kwapiąc się, aby wstać z podłogi.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Drzwi się uchyliły a jego oczom ukazała się ruda głowa dziewczyny.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Uhm, cześć, Kurosaki – powiedziała z niemożliwie wielkimi rumieńcami na policzkach, wchodząc powoli do pokoju, po czym stanęła na środku jak ostatnia sierota. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Cała Inoue, ale Ichigo kochał ją jak siostrę, chociaż dziewczyna pewnie nie chciałaby się o tym dowiedzieć, dlatego chłopak jej nigdy nie powiedział.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Wiedział, jakim rodzajem miłości darzy go Orihime. Wiedział, że jest w nim szaleńczo zakochana, ale nie potrafi mu o tym powiedzieć, a zresztą on… On chyba nie chciał tego nawet słuchać.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Jak się czujesz? – spytała, podchodząc do niego i siadając naprzeciwko, wyprostowana niczym struna, z policzkami rozpalonymi do czerwoności.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Wszystko w porządku – odparł, uśmiechając się kątem ust. – Z tobą widzę też.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Ja… - zająknęła się, a jej twarz teraz przypominała dorodnego buraka. Nagle, gdzieś w głębi Ichigo, odezwało się dziwne uczucie zazdrości, która nie pochodziła od niego. Wiedział to, bo dlaczego miałby być zazdrosny? O kogo? O Inoue? – Może pójdziemy do kina? Albo kawiarni? Odpoczniesz i w ogóle… - Wbiła wzrok w swoje dłonie, a czerwień na jej twarzy nie ustępowała, tak samo jak nie ustępowało uczucie zazdrości w Ichigo. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nie potrafił określić, co to jest…</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nagle jednak Inoue podniosła głowę, rozglądając się dookoła, nieco przestraszona. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- To Reiatsu… - szepnęła. – Czujesz?</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Nie czuł. Czuł jedynie zazdrość gdzieś głęboko, głęboko w sobie.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- To twoje – powiedziała nagle. – Jesteś aż tak silny, że nawet w ciele człowieka twoje Reiatsu jest tak potężne. – Znów spuściła wzrok na własne dłonie, bawiąc się palcami. Denerwujące, pomyślał Ichigo.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Chyba wolałbym zostać dzisiaj w domu. – Uczucie zazdrości znikło. – Przepraszam, Inoue, ale jestem naprawdę zmęczony. – Uśmiechnął się przepraszająco, a dziewczyna szybko potaknęła, udając, że wcale nie jest zawiedziona.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">- Rozumiem! Byłam głupia, przecież wczoraj naprawdę się namęczyłeś! – Zaśmiała się sztucznie, wstając szybko, widocznie speszona. – To ja już pójdę i… no cześć! Do zobaczenia w szkole, odpoczywaj. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Ichigo jej nie słuchał. Spuścił wzrok na podłogę, zastanawiając się nad tym dziwnym uczuciem i Reiatsu, o którym wspomniała Inoue.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">Co to mogło być? </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"> ***</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"> Niedługo pojawi się tu pewnie jeszcze jakiś dłuższy oneshot albo krótsze opowiadanie, zależy od tego, jak mi się to rozrośnie... W ogóle spodziewajcie się małego ataku bliczowskiego slashu, bo o niczym innym nie potrafię teraz myśleć. Kto by pomyślał, a byłam przekonana, że to ewidentny koniec z anime.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Co do opowiadania - ani toto ambitne, ani wyżyny twórczości, raczej takie wyrzucenie tego co mam w głowie na klawiaturę, więc jestem świadoma, jak to wygląda. Nie spodziewajcie się wiele, opowiadanie nie będzie długie, bo ile można ciągnąć swoje chore fantazje?</div>No to się wygadałam. Mimo wszystko: hope you like it!Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-47678438660983639232012-03-04T14:33:00.001+01:002012-03-06T23:33:30.976+01:00Shinigami i jego Bankai<div style="text-align: justify;">Oneshot</div><div style="text-align: justify;">(Kurosaki Ichigo i Tensa Zangetsu)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uśmiecham się pod nosem, słuchając tego twojego bełkotu przed snem, który stawał się już chyba rutyną.<br />
Przecierasz ręcznikiem wilgotne włosy i mruczysz pod nosem:<br />
- Zabiję cię, Tensa, jeżeli i tej nocy nie dasz mi spać. Jutro, do cholery, muszę wstać do szkoły, mam ważny egzamin, a na dodatek po lekcjach muszę iść do pracy! Inaczej Unagiya mnie zabije, więc obaj będziemy martwi. – Chodzisz po pokoju, trochę bezmyślnie, wrzucając od czasu do czasu jakąś książkę, czy też zeszyt, do torby. <br />
Powinienem od razu dać ci niezłą lekcję za taki stosunek do mnie, ale spokojnie. Nie zapomnę o tym. <br />
Uśmiecham się trochę szerzej, gdy w końcu kładziesz się do łóżka, gasisz światło i jeszcze raz, przed zaśnięciem dodajesz:<br />
- Żadnych sztuczek, Zangetsu! <br />
Nastaje długa chwila ciszy. Zamykasz oczy, przewracasz się na bok, szukając dogodnej pozycji, jednak jej nie odnajdujesz, bo nie lubisz zasypiać ani na boku, ani na brzuchu. <br />
Wiem o tobie wszystko, Kurosaki. <br />
Wiem wszystko, znam twoje myśli, bo łączy nas cudowna więź, która występuje tylko pomiędzy Shinigami i jego Bankai. Ale oprócz tej więzi pomiędzy nami jest coś jeszcze, prawda, Ichigo? <br />
Wiem też o twojej dawnej miłości do Rukii, do czego w żadnych okolicznościach byś się nie przyznał. Jesteś zbyt dumny, ale mimo to byłeś nią zachwycony i powoli coś w tobie kiełkowało. <br />
To wszystko jednak jest już przeszłością. Teraz nie myślisz o Rukii w taki sam sposób, co kiedyś. Teraz twoje myśli zaprzątam ja. <br />
Zasypiasz. W końcu. Czekam na to każdego wieczora, bo nocą łatwiej jest mi cię zabrać do mojego świata.<br />
- Zangetsu, ty...! – już masz coś powiedzieć, rozglądając się dookoła i omiatając wzrokiem szare budynki miasta, gdy gryziesz się w język. Wiesz, że nie powinieneś się tak do mnie zwracać, w końcu to ja daję tobie siłę. To dzięki mnie wygrywasz walki. <br />
- Trochę szacunku, Kurosaki – mówię szeptem, zdradzając swoją pozycję. Twoje orzechowe oczy niemal od razu odnajdują mnie na jednym z blokowych dachów. Odbijasz się od podłoża i już po chwili stoisz naprzeciwko, marszcząc te swoje brwi w niezadowolonym grymasie.<br />
Uśmiecham się, tym razem już o wiele bardziej oszczędnie. Unoszę jedynie kąciki ust, przyglądając się tobie w milczeniu. <br />
Wzdychasz, kapitulujesz, kręcisz głową i opadasz na podłoże. Wcale nie masz mi za złe, że znowu cię tu ściągnąłem. Cieszysz się, bo lubisz spędzać ze mną czas. Bo tak naprawdę każdej nocy czekasz na mnie, ale nie przyznajesz się. Dlaczego? <br />
Ach, jesteś zbyt dumny, Kurosaki. Jak zawsze, ale podobno jaki Shinigami taki i jego Bankai. Pod wieloma względami jesteśmy do siebie podobni.<br />
- Już nie masz zamiaru mnie zabijać? – pytam trochę ironicznie, spoglądając na ciebie z góry. <br />
- Wolałbym nie stracić swojego Bankai – odpowiadasz. Uśmiecham się lekko, mało wylewnie, zresztą tak jak zawsze. Kucam przy tobie, bez skrępowania patrząc teraz na twoją twarz.<br />
- Nie należę do ciebie, Ichigo. Nie jestem żadnym przedmiotem – mówię, przesuwając dłońmi po twoim, trochę drapiącym od jednodniowego zarostu, policzku. <br />
Śmiejesz się. Masz ładny głos, wiesz? Naprawdę ładny, mocny, trochę ochrypły głos. Wydaje mi się nawet, że przechodzą mnie od tego dreszcze, ale przecież to niemożliwe. To jest zbyt ludzki odruch, a ja nie jestem człowiekiem. <br />
- Ty jesteś mój, a ja jestem twój. Wydaje mi się, że to dosyć dobry układ - odpowiadasz uśmiechając się w charakterystyczny dla ciebie sposób; kątem ust.<br />
Czy to była deklaracja, Ichigo?<br />
Łapiesz mnie za ramiona i przyciągasz do szybkiego pocałunku. Po co to? Przecież wiesz, że nie możemy stworzyć czegoś takiego, co jest pomiędzy ludźmi, bo ja nie jestem człowiekiem.<br />
Ale za to łączy nas więź występująca tylko pomiędzy Shinigami i Bankai. Jedyna, niepowtarzalna więź, którą umacniamy czymś jeszcze. Przywiązaniem i… Jak nazwiesz to uczucie, którym mnie darzysz?<br />
Ja sam nie wiem, jak mógłbym je określić. Miłość jest zbyt ludzkim pojęciem, jednak oddałbym dla ciebie wszystko i dobrze o tym wiesz. Bo zależy mi tylko na chronieniu ciebie, dlatego pozwalam używać tobie mojej mocy.<br />
- To był jakiś typ oświadczenia? – pytam, gdy w końcu udaje mi się uciec od twoich miękkich warg.<br />
Śmiejesz się. Znowu. Unikasz w ten sposób odpowiedzi, którą przecież i tak znam. <i>Tak</i>.<br />
Bo łączy nas więź i występuje ona tylko pomiędzy Shinigami i Bankai. <br />
Tak, Ichigo, jestem twój, a ty jesteś mój.</div><div style="text-align: justify;"> ***</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">To już od Was zależy, czy ten oneshot będziecie traktować jak pewnego rodzaju prolog do opowiadania, które niedługo się tu pojawi, czy będzie on dla Was jednorazowym występkiem :)<br />
Tym samym otwieram początki publikowania opowiadania pod tytułem <i>Bardziej ludzki. </i>Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się pierwszy rozdział, ale z pewnością nie będzie to duża odległość czasowa ;)</div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-78917690389821357932012-03-04T02:30:00.000+01:002012-03-04T02:30:22.253+01:00Bleach<div style="text-align: justify;">
Czasy panowania <i>Naruto </i>na tym blogu dobiegły końca, dam teraz szansę <i>Bleachowi</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już niedługo pojawi się tutaj oneshot rozpoczynający opowiadanie na podstawie wyżej wspomnianego anime. Mam nadzieję, że będą zainteresowani ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
Na samo opowiadanie trzeba będzie jednak trochę poczekać, gdyż najpierw chcę skończyć inny tekst, no ale od czegoś trzeba zacząć.</div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-27032164261183945012012-01-11T18:33:00.001+01:002012-01-11T18:35:48.886+01:00Dla zainteresowanychNa <a href="http://sanu.linuxpl.info/viewtopic.php?f=58&t=365&start=10">forum</a> opublikowałam dwa rozdziały do Come as you are, które zostały spłodzone kiedyś tam, kiedy nie miałam kryzysu. Został mi do napisania jeszcze jeden rozdział, żeby zakończyć to opowiadanie. Pewnie nie za szybko go napiszę, może to się bardzo długo przeciągać, bo obecnie nie chcę nawet za bardzo myśleć o nim, ale chciałabym zakończyć CAYA i nie mieć wyrzutów sumienia, że je porzuciłam. W końcu jeden rozdział do napisania nie jest tragedią, prawda? <br />
<br />
Zapraszam więc do czytania :) i gdybyście mieli taką możliwość, to do komentowania również ;)Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-12049386595480139982011-11-03T16:12:00.004+01:002011-11-04T14:28:02.793+01:00Koniec.<div style="text-align: justify;">Wiedziałam, że nadejdzie taki dzień, kiedy to napiszę. Tak, to koniec. Wypaliłam się, jeżeli chodzi o fanficki związane z Naruto. Nie kręci mnie to już, nie bawi, nie ma już tego „czegoś”, co mi się w SasuNaru i wszystkich innych parach w anime tak podobało. Zresztą nie kręci mnie nawet samo anime. </div><div style="text-align: justify;">Już w wakacje wiedziałam, że raczej nie dociągnę do kolejnego roku, bo mimo wszystko szło mi z pisaniem coraz ciężej. Nie przychodziły już satysfakcjonujące pomysły na fabułę, które kiedyś wymyślałam dosłownie z dnia na dzień. Stopniowo przestałam również czytać inne ficki, więc proszę nie myślcie, że piszę to, bo mam jakieś chwilowe załamanie i chcę się z Wami tym fantem podzielić. Wiem, że to koniec. Moje zainteresowania trochę odbiegają od tematyki tego bloga, poszły bardziej w stronę slashu i twórczości całkowicie własnej. </div><div style="text-align: justify;">Najbardziej mi jednak wstyd za to, że nie dokończyłam opowiadań i jeszcze obiecałam Wam KakaNaru. No cóż, opowiadania już raczej nie doczekają się finałów, a KakaNaru realizacji. </div><div style="text-align: justify;">Bloga nie usunę, za dużo w niego włożyłam pracy. Przez ten rok z kawałkiem na stronie pojawiło się trochę opowiadań i oneshotów. Blog był aktywny, czasem aż za aktywny, bo bywało, że dodawałam rozdziały co dwa dni. </div><div style="text-align: justify;">Ciężko mi się to pisze, bo jednak to spory kawałek mojego życia. Mam nadzieję, że mój styl pisania również się przez ten czas poprawił i jeżeli tak jest, to poprawił się właśnie przez SasuNaru, z którym się w tej chwili żegnam. Zawsze pozostaną jednak miłe wspomnienia :). </div><div style="text-align: justify;">A teraz podziękowania, bo są takie osoby, którym się te podziękowania należą. Przede wszystkim <b>Silris</b>. Moja beta, która zmagała się z potworkami wkradającymi się do rozdziałów, jednak mam nadzieję, że nasza współpraca będzie trwała dalej, kochanie, bo z pisania rezygnować nie zamierzam. </div><div style="text-align: justify;"><b>Ikuko</b>, za te nasze długie rozmowy na gadu-gadu :).</div><div style="text-align: justify;"><b>Virus</b>, od której nadal nie doczekałam się drugiego komentarza, a który mi obiecała! ;D.</div><div style="text-align: justify;"><b>Daimon</b>, za te Twoje długie, wyczerpujące komentarze, które zawsze poprawiały mi humor i na które zawsze z utęsknieniem czekałam. </div><div style="text-align: justify;">Nie sposób jest tak wymieniać, bo tak naprawdę chciałabym podziękować Wam wszystkim. Tym komentującym i cichym obserwatorom. Ludziom z forum, za dyskusje, rozmowy i świetnie spędzony czas ;D. </div><div style="text-align: justify;">Wyszło patetycznie, no ale cóż. Jak już wspomniałam, wiele czasu poświęciłam dla tego bloga, więc chciałabym się rozstać z nim tak jak należy.</div><div style="text-align: justify;">Mam nadzieję, że pomimo zakończenia mojej działalności tutaj, znajdzie się ktoś, kto jeszcze przyjdzie na tego bloga. To byłoby naprawdę miłe :).</div><div style="text-align: justify;">I pamiętajcie, że z pisaniem się nie żegnam. Będę dalej tworzyła opowiadania slash, tak więc zapraszam na <a href="http://www.zostawic-rzeczywistosc.blogspot.com/">zostawić-rzeczywistość</a> wszystkich zainteresowanych.</div><div style="text-align: justify;">Na koniec jeszcze takie słowa pocieszenia. Wcześniej uważałam, że od SasuNaru nie da się uciec, wątpię, żeby mi znowu ten ‘szał’ na mangi Kishimoto i jego głównych bohaterów powrócił, ale kto wie. </div><div style="text-align: justify;">Do widzenia.</div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-78119384932512555532011-10-16T12:30:00.002+02:002011-10-16T12:36:13.851+02:00Oneshot - Kłamca (KakaNaru)<div style="text-align: justify;">Laptopa mam już od jakichś dwóch tygodni, a może nawet dłużej, ale pisanie czegokolwiek z Naruto jakoś mi nie wychodzi. Żeby dać Wam znak, że żyję dodaję oneshota, którego opublikowałam już wcześniej na forum SasuNaru. </div><div style="text-align: justify;">***</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Sprawdzony przez Jumii</div><div style="text-align: justify;">Oneshot - Kłamca (KakashixNaruro;SasukexNaruto) </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Rozejrzałem się w ciemności nocy, szukając zarysu twojej sylwetki, ale nigdzie nie mogłem ciebie znaleźć. Zrezygnowany wdrapałem się na jeden z budynków, przypominając sobie, że od czasu do czasu lubiłeś tutaj przesiadywać.</div><div style="text-align: justify;">I miałem rację.</div><div style="text-align: justify;">Odnalazłem cię wpatrzonego w czarne, nieprzeniknione niebo i świecący na nim półksiężyc, obejmującego kolana ramionami. Uśmiechnąłem się pod nosem, podchodząc bliżej. Stanąłem tuż za tobą, przypatrując się dłuższą chwilę twoim plecom.</div><div style="text-align: justify;">- Po co przyszedłeś? – Twoje pytanie rozwiało nocną ciszę, jaka panowała dookoła. W tym miejscu nie było słychać odgłosów miasta, ani zwierząt, jakie czaiły się w lesie, który otaczał Konohę.</div><div style="text-align: justify;">Słychać było jedynie głuchy szelest zimnego wiatru.</div><div style="text-align: justify;">Usiadłem tuż koło ciebie, odchylając się nieco w tył i tak jak ty wpatrując się w czarne niebo.</div><div style="text-align: justify;">Dziś wybrano cię na Hokage. Wreszcie twoje marzenie miało szansę się spełnić. Marzenie, za którym goniłeś od dzieciństwa, zawsze chciałeś stać się najważniejszą osobą wioski. I wiesz co? Udało ci się. Jesteś szanowany i uwielbiany przez mieszkańców… Przez ostatnie lata wiele osiągnąłeś, ale dla ciebie to nie jest wystarczająco dużo, prawda?</div><div style="text-align: justify;">Została jeszcze jedna obietnica do wypełnienia, której już nigdy nie wypełnisz i dobrze o tym wiesz.</div><div style="text-align: justify;">Stałeś się silny, jak to zwykle bywa, uczeń przerósł mistrza, ale nie mam ci tego za złe. Cieszę się.</div><div style="text-align: justify;">Pomiędzy nami znów zapadła długa, męcząca cisza, przerywana jedynie pohukiwaniem wiatru. Obaj siedzieliśmy na dachu w milczeniu podziwiając nieprzeniknioną czerń nocnego nieba.</div><div style="text-align: justify;">Zupełnie jak jego oczy, prawda, Naruto? Czy tobie też się z nim skojarzyło? Co za głupie pytanie. Jasne, że tak. Nawet teraz nie potrafisz wyrzucić go ze swoich myśli. On ciągle jest w nich obecny i zawsze już będzie. Bo to przez niego zrezygnowałeś ze swojego wielkiego marzenia.</div><div style="text-align: justify;">- Dlaczego? – zapytałem jedynie, ale ty wiedziałeś o co chodzi.</div><div style="text-align: justify;">- Spanikowałem – odparłeś, odrywając wzrok od nieba i przenosząc go na mnie, po czym uśmiechnąłeś się szeroko. Sztucznie.</div><div style="text-align: justify;">Kłamca. Dlaczego kłamiesz mi prosto w oczy? – Wiesz jak to jest gonić za marzeniem przez całe swoje życie, a później spanikować i odmówić? Strasznie. – Pokręciłeś głową, jakby rozbawiony.</div><div style="text-align: justify;">To jest ten powód, dla którego zrezygnowałeś z tytułu Hokage?</div><div style="text-align: justify;">Wiesz co? Nie wierzę ci. Wszystkich dookoła możesz oszukiwać, ale nie mnie. Ja zbyt dobrze cię znam, Naruto.</div><div style="text-align: justify;">- A nie ma to przypadkiem związku z Sasuke? – zapytałem bez ogródek, nie spuszczając z ciebie uważnego spojrzenia.</div><div style="text-align: justify;">Jeszcze dwa lata temu stwierdziłeś, że nie zasługujesz na zostanie Hokage, skoro nie potrafisz nawet uratować przyjaciela.</div><div style="text-align: justify;">Przyjaciela… dalej tak go nazywasz? Dalej jest tylko przyjacielem, czy może zdążyłeś już sobie uświadomić, że to co czułeś, to wcale nie była przyjaźń?</div><div style="text-align: justify;">Chyba jestem zazdrosny, a przecież już nie mam o kogo. Bo jego już nie ma… Mimo to ciągle jest obecny i już zawsze będzie.</div><div style="text-align: justify;">W twoim sercu.</div><div style="text-align: justify;">I nie ma w nim miejsca dla kogoś innego.</div><div style="text-align: justify;">- Mówiłem przecież, że Sasuke to przeszłość. Było, minęło. – Wzruszyłeś niby obojętnie ramionami. Jesteś naprawdę dobrym aktorem.</div><div style="text-align: justify;">Jesteś naprawdę dobrym kłamcą.</div><div style="text-align: justify;">Nie uwolnisz się od niego, Naruto. Już nigdy się nie uwolnisz.</div><div style="text-align: justify;">Znowu zapadła pomiędzy nami cisza. Milczenie w tym momencie jest dla ciebie wygodne, nieprawdaż? Bo nie musisz się tłumaczyć.</div><div style="text-align: justify;">Twoja ciepła dłoń znalazła się na mojej, delikatnie gładząc szorstkimi opuszkami palców jej wierzch.</div><div style="text-align: justify;">I siedzieliśmy tak, w ciszy, wpatrując się w księżyc.</div><div style="text-align: justify;">- O czym myślisz? – zapytałem po dłuższej chwili, gdy dłoń zacisnęła się na mojej.</div><div style="text-align: justify;">Głupie pytanie, naprawdę głupie. Wiadomo przecież o kim myślisz. A może lepiej zapytać, o kim?</div><div style="text-align: justify;">- O tobie.</div><div style="text-align: justify;">Kłamca.</div><div style="text-align: justify;">Przysunąłeś się do mnie jeszcze bliżej, łapiąc za materiał, który pokrywał połowę mojej twarzy, ściągając go powoli. Uważnie obserwowałem twoje ruchy, uśmiechając się lekko.</div><div style="text-align: justify;">Ja też jestem dobrym aktorem.</div><div style="text-align: justify;">Musnąłeś powoli moje wargi, wsuwając dłoń we włosy i zaciskając ją na nich. Westchnąłem ciężko, obejmując cię ramieniem.</div><div style="text-align: justify;">Bo wciąż udaję, że nie wiem o kim myślisz w takich chwilach.</div><div style="text-align: justify;">Nasze języki splotły się ze sobą w dzikim, nieco pokracznym tańcu. Opadłem na plecy, ciągnąc cię na siebie.</div><div style="text-align: justify;">Bo udaję, że wcale mi tak na tobie nie zależy.</div><div style="text-align: justify;">Usiadłeś na mnie okrakiem, wciąż atakując moje wargi i rozpinając kamizelkę. Twoje usta przesunęły się na moją szczękę, przesuwając po niej z zapałem. Odetchnąłem ciężko, zaciskając dłonie na twoich pośladkach.</div><div style="text-align: justify;">- Kiedy zdążyłeś zrobić się tak stanowczy? – zaśmiałem się, czując twoje kolano pocierające moje krocze.</div><div style="text-align: justify;">- Miałem dobrego nauczyciela? – odparłeś, również ze śmiechem. Ale ja wiedziałem, że byłeś na mnie zły. Bo się odezwałem. Bo ściągnąłem twoje myśli na ziemię, uświadamiając ci, że on wcale nie jest z tobą. Że jego już tutaj nie ma.</div><div style="text-align: justify;">I nie będzie.</div><div style="text-align: justify;">W takich chwilach byłem zazdrosny.</div><div style="text-align: justify;">Można być zazdrosnym o kogoś, kto już nie żyje?</div><div style="text-align: justify;">Ale nie dawałem tego po sobie poznać, choć przeczuwałem, że ty możesz wiedzieć. Tak jak ja wiem o twoim przywiązaniu do Sasuke.</div><div style="text-align: justify;">Wiesz co?</div><div style="text-align: justify;">Obaj jesteśmy kłamcami.</div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-11290383391868667652011-09-09T21:40:00.002+02:002011-09-09T21:50:23.061+02:00InformacjaSprawy mają się tak, że nie mam dostępu do internetu i laptopa. Niestety, ale mój komputer wylądował w naprawie i posiedzi tam jakiś miesiąc, a co za tym idzie, przez ten miesiąc (choć możliwe, że uporają się z tym szybciej) nic się tu nie pojawi. Mam nadzieję, że będziecie czekać :)Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-61921666547750948222011-08-30T11:43:00.001+02:002011-08-30T13:36:28.109+02:007. Come as you are<div style="text-align: justify;">Stwierdziłam, że opublikuję to KakaNaru, więc możecie już powoli wyglądać opisu opowiadania, które pojawi się na dniach. </div><div style="text-align: justify;">Teraz jednak zapraszam Was do czytania Come as you are :).</div><div style="text-align: justify;">***</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>Rozdział 7 – She don’t lie.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>- Sasuke! Chodź szybko, zobacz! – zawołał Naruto. Brunet siedzący na chodniku podniósł głowę, spoglądając na blondyna stojącego w krzakach. Podniósł się powoli, idąc w jego stronę.<br />
- Co…? – zapytał, spoglądając w zarośla i dostrzegając w nich maleńkiego, czarnego kotka z białą łatką na pyszczku.. – To kot! – powiedział zdziwiony, wyciągając do zwierzaka ręce, na co ten skulił się przerażony. – Myślisz, że go mama zostawiła?<br />
Blondyn wzruszył ramionami, kucając.<br />
- Nie wiem. Ale jeżeli tak, to pewnie jest głodny – szepnął zmartwiony.<br />
- Pomożemy mu? – Sasuke spojrzał błagalnie na przyjaciela. – Zobacz, jaki on malutki! Boi się! Może mu się coś stać.<br />
- Jiraya chyba zgodziłby się na kota… - zastanowił się na głos blondyn, wydymając nieco wargi w ten swój śmieszny sposób.<br />
- Naprawdę? – ucieszył się Sasuke. – Mi tata nigdy by nie pozwolił – dodał już smutniej.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Przejeżdżał właśnie ulicą, która stanowiła „terytorium” dla dziwek i wszystkich innych degeneratów. Sasuke rozejrzał się na boki w poszukiwaniu blond czupryny. Ale jak na złość nigdzie jej nie widział. Zatrzymał się więc koło jakiejś szczupłej dziewczyny, wdzięczącej się tuż przy krawężniku i najwidoczniej oczekującej klientów. Otworzył okno ze strony pasażera, a brunetka schyliła się do niego, uśmiechając się zalotnie.</div><div style="text-align: justify;">- Dziesięć dolców za laskę, dwadzieścia za anal, bez kondoma dodatkowe pięć – poinformowała już na powitanie. – Ale dla takiego cukiereczka mogę zejść z ceny – dodała zaraz, zauważając widocznie, jaki jej się kąsek trafił. </div><div style="text-align: justify;">- Nie szukam rozrywki – prychnął Sasuke. – Znasz może Naruto Uzumakiego? Taki wysoki, szczupły blondyn z bliznami na policzkach – zapytał. Dziewczyna wydęła wargi, po czym wysunęła przed siebie pustą dłoń.</div><div style="text-align: justify;">- Nie przypominam sobie – mruknęła, spoglądając w bok. Uchiha sapnął poirytowany, sięgając do kieszeni i wyciągając z niej portfel. Szybko odnalazł dwudziestodolarowy banknot, wychylając się nieco w stronę siedzenia pasażera i podając pieniądz dziewczynie. Ta spojrzała na niego widocznie zadowolona, po czym schowała go sobie do biustonosza. – Ciężko go tu nie znać, wyróżnia się – wzruszyła ramionami. – Widziałam przed chwilą jak kupował od miejscowego dilera herę. Facet ma wysokie ceny, ale towar pierwsza klasa – zagwizdała z uznaniem. </div><div style="text-align: justify;">Sasuke zmarszczył brwi, nieco zniesmaczony. Nigdy jakoś go nie ciągnęło do narkotyków, wolał sobie wypić, niż się naćpać.</div><div style="text-align: justify;">- To gdzie teraz jest? – zapytał. Brunetka wsunęła przez okno głowę do wnętrza pojazdu, uśmiechając się jedynie. Uchiha przeklął pod nosem, znów wyciągając portfel i wręczając kobiecie kolejny dwudziestodolarowy banknot. Przez tego blondyna zbankrutuje zaraz! Chłopak będzie miał u niego dług i to nie tylko wdzięczności.</div><div style="text-align: justify;">Prostytutka spojrzała na pieniądz zadowolona, wpychając go sobie pomiędzy piersi. </div><div style="text-align: justify;">- W melinie – odparła tylko, po czym zamilkła, znów spoglądając wyczekująco na bruneta. Sasuke zacisnął dłoń w pięść. Jeszcze chwila, a nie wytrzyma i jej coś zrobi! Głupia dziwka! </div><div style="text-align: justify;">- Wydałem na ciebie czterdzieści dolców – wysyczał przez zęby. Musi zapamiętać, żeby powiedzieć o tych pieniądzach bratu. W końcu Naruto był niby jego chłopakiem. – Jak mi zaraz nie powiesz, co to jest i gdzie jest ta melina, to wysiądę z samochodu i już nie będzie tak kolorowo – zagroził. Wiedział, że teraz czas był najważniejszy, bo skoro Naruto leży gdzieś tam zaćpany… Gorzej, jeżeli wziął większą dawkę niż powinien. </div><div style="text-align: justify;">- Na końcu ulicy jest taki rozpadający się budynek, od razu rzuci ci się w oczy. Pewnie jest w środku – powiedziała kobieta, odsuwając się od razu od pojazdu. Sasuke w myślach podziękował losowi, że jego portfel nie schudł jeszcze bardziej, po czym szybko wcisnął gaz. Już po chwili przejechał całą ulicę, niemal od razu zauważając starą ruderę, o której mówiła prostytutka. Zatrzymał przed nią samochód, wjeżdżając nieco na chodnik, po czym wyskoczył z pojazdu, załączając alarm. </div><div style="text-align: justify;">Zignorował spojrzenia ludzi, siedzących na schodach budynku tuż obok. Miał tylko nadzieję, że z BMW-u Itachiego nic się nie stanie i że, jak wróci, to nie zobaczy samych kół. </div><div style="text-align: justify;">Wspiął się po trzech betonowych stopniach, popychając drewniane, zniszczone drzwi i wchodząc do środka sypiącego się budynku. Prawie że go odrzuciło, gdy do jego nozdrzy doleciał zapach moczu pomieszanego z potem i pleśnią. Niemal zebrało mu się na wymioty, ale w ostatniej chwili zakrył nos ramieniem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Ze ścian sowicie odpadał tynk, a na suficie widać było gołe deski. Na podłodze leżała masa butelek po wódce, piwie i innym alkoholu, a na dodatek zużyte prezerwatywy i w niektórych miejscach strzykawki z połamanymi końcówkami.</div><div style="text-align: justify;">Jak ktokolwiek mógł tutaj w ogóle żyć? </div><div style="text-align: justify;">Nagle usłyszał cichy śpiew, dobiegający z drugiego pomieszczenia. Znał tę piosenkę i ten głos. <a href="http://www.youtube.com/watch?v=lqMvBCdctXw"><i>Cocaine</i></a> Nazareth’u. – <i>She don’t lie, she don’t lie, she don’t lie, cocaine.</i>*</div><div style="text-align: justify;">Szybko ruszył do drugiego pokoju, znowu jednak odrzucił go zapach. O ile to tylko możliwe w tym pomieszczeniu śmierdziało jeszcze bardziej. Dostrzegł dwa brudne, podarte materace leżące na podłodze. Jeden pod ścianą, a drugi pod prowizorycznym oknem bez szyb. Na tym pod oknem leżał jakiś chłopak, którego Sasuke nie znał. Uśmiechał się jak głupi, kiwając głową to w jedną, to w drugą stronę. Na drugim zaś leżał Naruto. W pierwszym momencie Sasuke prawie że go nie poznał.</div><div style="text-align: justify;">Jego ciało wydawało się być zupełnie bezwładne, oparte o ścianę. Głowa zwisała luźno, jedynie usta poruszały się, śpiewając dalej, ale coraz ciszej piosenkę. - <i>Feeling is gone but you just, got to ride on, cocaine.</i>**</div><div style="text-align: justify;">W zgięciu łokcia znajdowała się wbita strzykawka, a blondyn wydawał się wcale się tym nie przejmować... Zresztą, on chyba nawet nie wiedział, gdzie jest. Sasuke jedynie stał, spoglądając na ten widok przerażony. Dodatkowo wszystko potęgowała ciemność, panująca w pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła była latarnia, stojąca na dworze, której blask wpadał przez okno.</div><div style="text-align: justify;">Brunet ocknął się dopiero, gdy Naruto przestał śpiewać. Dopadł do niego, klepiąc po twarzy, chcąc go ocucić. </div><div style="text-align: justify;">Już mu nawet nie przeszkadzał smród panujący w pomieszczeniu. Bał się. Naprawdę zaczął się bać o tego idiotę.</div><div style="text-align: justify;">- Złoty strzał – zamruczał chłopak leżący pod oknem. Sasuke spojrzał na niego kątem oka. Był wyraźnie w lepszym stanie niż blondyn. Narkoman zachichotał, ewidentnie tym rozbawiony. Brunet zmarszczył brwi, zaciskając dłonie na szczupłych ramionach Naruto.</div><div style="text-align: justify;">- Zamknij się! – warknął, po czym szybko wyciągnął strzykawkę z żyły Uzumakiego, sprawdzając mu jeszcze puls. Był, ale słaby, ledwo go wyczuł. </div><div style="text-align: justify;">- <i>But don’t forget this fact, you just can’t get it back, cocaine</i>*** – chłopak leżący pod oknem, zaczął śpiewać piosenkę, którą Naruto urwał, uśmiechając się przy tym zadowolony.</div><div style="text-align: justify;">Sasuke go zignorował, zdenerwowany biorąc blondyna na ręce i wybiegając z budynku. Włożył jego bezwładne ciało do nienaruszonego samochodu. Czuł na sobie spojrzenia dziwnych typków przesiadujących na schodach, ale nie przejął się nimi. Musiał zdążyć, to jak walka z czasem.</div><div style="text-align: justify;">Wskoczył za kierownicę, ruszając z piskiem opon w stronę szpitala. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Siedział na ławce tuż przed recepcją. Zabrali gdzieś Naruto, a on nawet nie wiedział, gdzie, lekarz nie miał czasu, by odpowiedzieć na pytania. </div><div style="text-align: justify;">Przeczesał zdenerwowany włosy palcami, wbijając spojrzenie w niebieskie kafelki. Przejął się stanem blondyna. Naprawdę się wtedy zdenerwował, ale przecież nie powinien się tak zachować. No i nie znał chłopaka długo, praktycznie nic o sobie nie wiedzieli. Dlaczego więc tak zareagował? </div><div style="text-align: justify;">Czuł, że go zna. Tylko skąd? Z przeszłości? Na pewno się kiedyś spotkali, tylko gdzie i co ich łączyło? Naprawdę nie pamiętał wielu wydarzeń z dzieciństwa.</div><div style="text-align: justify;">- Sasuke! – usłyszał głos brata. Uniósł głowę, spoglądając na biegnącego w jego stronę Itachiego. Mężczyzna zatrzymał się tuż przy nim, nieco zdyszany.</div><div style="text-align: justify;">- Co z nim? – zapytał z autentycznym zdenerwowaniem. Wargi mu drżały, a głos się łamał… </div><div style="text-align: justify;">- Wzięli go gdzieś. Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami, usiłując przyjąć swoją wyćwiczoną maskę obojętności, ale dziś wyjątkowo mu to nie wychodziło. </div><div style="text-align: justify;">- Och, Boże – jęknął długowłosy, opadając na siedzenie tuż koło brata. – Wiedziałem, że jest uzależniony, tylko się łudziłem… Bo już jak się kochaliśmy widziałem te strupy na rękach i nic nie zrobiłem! </div><div style="text-align: justify;">Sasuke spojrzał na niego prawie że współczująco, a po chwili namysłu nawet objął go ramieniem, klepiąc pocieszająco po plecach.</div><div style="text-align: justify;">- Będzie dobrze – powiedział, choć sam nie miał pojęcia, jak będzie. Itachi spojrzał na niego zdziwiony, przez chwilę badając jego twarz wzrokiem.</div><div style="text-align: justify;">- Nie poznaję cię ostatnio – przyznał. Sasuke prychnął poirytowany, odsuwając się nieco. Nie chce pocieszenia? To go nie dostanie, żadnej łaski! – Jak go znalazłeś? – zmienił temat.</div><div style="text-align: justify;">- Pozbyłem się czterdziestu dolców, żeby wyciągnąć z jakiejś dziwki informacje – burknął, marszcząc niezadowolony brwi. – Ale zdążyłem… Znaczy… zaraz się okaże, czy zdążyłem – dodał, znów wbijając wzrok w podłogę. </div><div style="text-align: justify;">Itachi westchnął ciężko, potakując powoli. Siedzieli dłuższą chwilę w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach, gdy nagle pojawił się przed nimi wysoki, siwowłosy mężczyzna w kitlu lekarskim. Sasuke od razu rozpoznał lekarza, który odebrał Naruto.</div><div style="text-align: justify;">- I? – zapytał, spoglądając na niego z wyczekaniem. Siwowłosy westchnął, uśmiechając się powoli i potakując.</div><div style="text-align: justify;">- Jest dobrze – mruknął, a Sasuke poczuł się jakby lżej. – Jego organizm musi pozbyć się dużej dawki heroiny, którą zażył… Panowie są rodziną? – zapytał nagle, wbijając w nich uważne spojrzenie. Obaj zgodnie pokręcili głowami.</div><div style="text-align: justify;">- Ja jestem… Jakby kochankiem. Naruto nie ma rodziny – powiedział Itachi, zaciskając usta w wąską linię. Lekarz przez chwilę trawił informacje, po czym potaknął. </div><div style="text-align: justify;">- W takim razie mógłbym prosić na słówko? </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">- Naruto powinien trafić do ośrodka walki z uzależnieniami – Sasuke opowiedział w skrócie rozmowę z lekarzem. Brunet w odpowiedzi jedynie przewrócił oczami.</div><div style="text-align: justify;">- To jasne, że powinien się leczyć. Ale to przecież od niego zależy. Z tego, co wiem, jest pełnoletni – wzruszył ramionami. Itachi przytaknął powoli, przecierając zmęczoną twarz.</div><div style="text-align: justify;">- Musisz go namówić – mruknął spod dłoni. Brwi Sasuke uniosły się w zdziwionym geście.</div><div style="text-align: justify;">- Ja?</div><div style="text-align: justify;">- On cię naprawdę lubi, Sasuke – długowłosy spojrzał na niego z jakimś bólem. – Myślisz, że nie wiem, że on mnie nie kocha? Może mnie lubić, szanować, ale nie kochać. Kiedy tylko jest okazja pyta o ciebie, chwali twój gust i grę na gitarze… Czasami wydaje mi się, jakby bardzo dobrze cię znał… Spotkaliście się gdzieś? </div><div style="text-align: justify;">Brunet słuchał słów brata w zdziwieniu, uświadamiając sobie, że sprawiają mu one dziwną radość… Odchrząknął nerwowo, uciekając spojrzeniem w bok i prostując się, aby wyglądać pewniej.</div><div style="text-align: justify;">- Nie wiem – powiedział zgodnie z prawdą. – Możliwe, bo czasem wydaje mi się, że też go znam. </div><div style="text-align: justify;">Itachi uśmiechnął się pod nosem, potakując ze zrozumieniem. </div><div style="text-align: justify;">- Więc porozmawiasz z nim? – powrócił do tematu. – Jak się obudzi, rzecz jasna – dodał szybko. </div><div style="text-align: justify;">Sasuke, westchnął, kiwając potakująco głową. </div><div style="text-align: justify;">- Spróbuję.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Następnego dnia Sasuke znowu zignorował szkołę. W końcu dzisiaj Naruto był już w stanie przyjąć gości, a na brunecie spoczywało zadanie namówienia blondyna na leczenie.</div><div style="text-align: justify;">Wszedł do sali chłopaka, czując się naprawdę dziwnie. Jeszcze wczoraj widział Uzumakiego ledwo żywego, a teraz miał z nim gadać. Zamknął za sobą drzwi, zerkając kątem oka na łóżko szpitalne, na którym leżał blondyn przyglądający mu się uważnie.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć – przywitał się chłopak cicho. Sasuke kiwnął głową, podchodząc do łóżka i siadając na taborecie.</div><div style="text-align: justify;">- Jak się czujesz? – zadał niemal formalne pytanie, spoglądając na wycieńczoną twarz chłopaka. Sińce pod jego oczami jeszcze bardziej się uwydatniły, a skóra była prawie że prześwitująca.</div><div style="text-align: justify;">- Dobrze – potaknął. Milczeli chwilę, każdy patrząc w inną stronę.</div><div style="text-align: justify;">- Po co to zrobiłeś? – zapytał w końcu Sasuke, zwracając na niego swoje czarne, apatyczne tęczówki. – Itachi chciał ci pomóc. Znaleźć dom i normalną pracę, ale ty wybrałeś swoje stare życie – prychnął. – Lepiej leżeć zaćpanym w jakiejś śmierdzącej melinie, niż prowadzić normalne życie? </div><div style="text-align: justify;">Naruto przełknął głośno ślinę, spuszczając wzrok na dłoń, w której miętosił białą, szpitalną pościel.</div><div style="text-align: justify;">- Bo ty nie rozumiesz jak to jest na głodzie – szepnął. – Wytrzymam dzień, ale nie więcej… - Sasuke musiał się trochę natrudzić, aby usłyszeć ostatnie słowa. Spoglądał jedynie niewzruszony na blondyna, choć tak naprawdę było mu go trochę żal. Tak troszeczkę. – Ciało wydaje się płonąć, a ja zaczynam tego potrzebować zupełnie jak powietrza – głos mu drżał niebezpiecznie. Odetchnął ciężko, zaciskając powieki. – To boli, Sasuke. </div><div style="text-align: justify;">Nastąpiła chwila ciszy, podczas której blondyn powoli dochodził do siebie.</div><div style="text-align: justify;">- Możesz się leczyć – mruknął brunet, przerywając milczenie. – W każdej chwili możesz podjąć leczenie.</div><div style="text-align: justify;">Naruto nie odpowiedział, uciekł jedynie wzrokiem w bok, zaciskając dłoń na pościeli tak, że aż pobielały mu knykcie. – Wyrazisz na to zgodę? </div><div style="text-align: justify;">- Zastanowię się – odpowiedział blondyn dopiero po chwili, spoglądając na Sasuke i uśmiechając się lekko. – Naprawdę wyprzystojniałeś.</div><div style="text-align: justify;">***</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: right;">Tłumaczenie własne:</div><div style="text-align: right;">Nazareth <i>Cocaine</i> - * Ona nie kłamie, kokaina. </div><div style="text-align: right;">** Uczucie opadło, ale ty po prostu musisz się doładować, kokaina. </div><div style="text-align: right;">*** Ale nie zapomnij o tym, że nie możesz już tego zawrócić, kokaina.</div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-12380906839431426172011-08-27T20:29:00.000+02:002011-08-27T20:29:26.087+02:00InformacjaJestem zmuszona zawiesić <i>Odnaleźć siebie</i>, przepraszam, ale w najbliższym czasie nie dam rady nic do tego opowiadania napisać. Sprawdziłam kilka rozdziałów <i>Słodkiej rywalizacji</i> i się (delikatnie mówiąc) załamałam nad jego poziomem.<br />
Oczywiście nie porzucę tego opowiadania, jestem do niego zbyt przywiązana.Sprawdzę SR i opublikowane rozdziały OS pod kątem logiki, pozmieniam co nieco, tak, żebym też i ja była z tych opowiadań zadowolona.<br />
Ale jak na razie je zawieszam, nie wiem na ile. <br />
Przejdźmy dalej, bo trochę tych informacji mam dla Was. Usunę z bloga <i>Blask księżyca</i>. Może kiedyś powrócę do tego opowiadania, ale jak na razie nie widzę sensu, żeby ten jeden rozdział wisiał na blogu i się kurzył.<br />
Do końca <i>Come as you are</i> także nie pozostało wiele, z czego szczerze mówiąc, jestem zadowolona. Lubię doprowadzać opowiadania do końca. Z tego powodu co powiecie na nowe opowiadanie? Oczywiście nie opublikuję go już teraz-zaraz. Najpierw je dobrze przemyślę, napiszę kilka rozdziałów w przód i jeżeli dalej będę miała chęci, żeby je pisać to opublikuję.<br />
Główną parą opowiadania byłaby moja teraźniejsza obsesja, przez którą wszystkie inne plany na teksty uległy drobnej zmianie. Chodzi o KakaNaru. SasuNaru zaczęło mnie trochę męczyć, a ta para byłaby dobrą odskoczną.<br />
Tak ogólnie to opowiadanie zawierałoby w sobie też dosyć spore wątki SasuNaru, więc chyba ich fani nie będą narzekać ;).<br />
Czekam na odpowiedzi, przecież nie będę tu wciskała opowiadania, którego Wy nie chcecie. W końcu posiadając bloga piszę też dla Was. Najwyżej opublikuję na jakimś forum albo po prostu zostawię sobie na dysku. Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-7483122374622693846.post-17474540947075323892011-08-18T00:31:00.002+02:002011-08-18T00:31:04.214+02:006. Come as you are<div style="text-align: justify;">Poprawiam właśnie wszystkie rozdziały Słodkiej Rywalizacji, a następnie chcę zabrać się za resztę moich tforów. Przypomnę sobie przy okazji wszystkie ważne informacje i dopiero wtedy będę mogła zacząć pisać OS, bo szczerze mówiąc zapomniałam już nawet na czym zakończył się ostatni opublikowany rozdział...</div><div style="text-align: justify;">Co do tłumaczenia tekstu piosenki w tym rozdziale, skorzystałam z portalu tekstowo.pl, gdzie ładnie zostało to przełożone na język polski.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b>*** </b></div><div style="text-align: justify;"><b>Rozdział 6 – Czy my się spotkaliśmy?</b></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>- Naruto…? – zamruczał Sasuke, siedząc na obdrapanej kanapie w pokoju blondyna. Oglądali właśnie Disneyowskiego „Króla Lwa”, przez którego do głowy bruneta doszły dziwne myśli.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Hm? – odburczał chłopak, uważnie oglądający film. Uwielbiał go, mógł oglądać w nieskończoność.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Masz dziewczynę? – zapytał, spoglądając na niego kątem oka. – Bo mój brat ma. </i></div><div style="text-align: justify;"><i>Blondyn spojrzał na niego zdziwiony, odrywając się od bajki, po czym szybko pokręcił głową, wytykając język.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Dziewczyny są fu – skrzywił się. – Nigdy nie będę mieć dziewczyny! – oznajmił. – I ty też Sasuke nie miej.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Nie będę mieć! – potaknął z takim samym zgorszeniem co przyjaciel.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Przyrzeknijmy sobie, że nie będziemy mieć dziewczyn, Sasuke! Na mały palec! – powiedział blondyn, wyciągając przed brunetem dłoń z wysuniętym małym palcem u dłoni. Twarz Sasuke się rozpromieniła, po czym gorliwie potaknął.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>- Na mały palec!</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Sasuke dopiero wieczorem postanowił zejść na dół. Gdyby nie głód, to prawdopodobnie w ogóle by tego nie zrobił. Wszedł do kuchni, szybko robiąc sobie byle jaką kanapkę, aby uciszyć żołądek. Gdy już kładł ser na chleb, usłyszał jakieś głosy dochodzące z salonu. Szybko posmarował sobie jeszcze kanapkę keczupem, dopiero po chwili zaglądając do pokoju dziennego, w którym jakby nigdy nic siedział blondyn, nachylając się wraz z Itachim nad gazetą i coś w niej zaznaczając. Tuż obok nich leżał laptop, otwarty na jakiejś stronie z ogłoszeniami o pracę.</div><div style="text-align: justify;">- Cześć – przywitał się Naruto, zauważając go. Brunet, nie odpowiadając, zajął miejsce na fotelu, w zastraszającym tempie pochłaniając przygotowany posiłek.</div><div style="text-align: justify;">- Obiad jest w lodówce – poinformował go Itachi, po chwili wskazując na gazetę. – To może być dobre. Zwykła praca na zmywaku, ale niepotrzebne wykształcenie i nawet dobrze płacą – mruknął.</div><div style="text-align: justify;">Sasuke dokładnie przyglądał się blondynowi. Nie wyglądał na kogoś szczególnie uradowanego albo choćby zainteresowanego. Potakiwał jedynie – jak się brunetowi wydawało – z grzeczności. </div><div style="text-align: justify;">Nagle Itachi wstał, mrucząc coś o toalecie, na co Sasuke aż się uśmiechnął. Będzie sam na sam z Naruto, idealna sytuacja na zadanie kilku pytań.</div><div style="text-align: justify;">- Kochasz go? – wypalił, wbijając w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Chłopak jednak nie speszył się, a nawet jeżeli to zrobił, to nie dał po sobie znać. </div><div style="text-align: justify;">- Itachi to świetny facet – najwidoczniej chciał zgrabnie ominąć temat, co pewnie udałoby mu się, gdyby rozmawiał z kimś innym. Sasuke nie był głupi, dlatego też wyłapał jego próbę wycofania się.</div><div style="text-align: justify;">Wytarł dłonie od kanapki w spodnie dresowe, po czym bardziej rozsiadł się w fotelu, podpierając głowę i przyglądając się chłopakowi. Blondyn nie odwracał spojrzenia, równie uparcie się w niego wpatrując.</div><div style="text-align: justify;">Interesujące… </div><div style="text-align: justify;">Sasuke błądził wzrokiem po jego mizernej sylwetce. Chłopak był niby już pełnoletni, a w ogóle na takiego nie wyglądał. Był zbyt chudy, o ziemistej cerze i nieco zapadniętych oczach. Ewidentnie coś brał i tu Sasuke nie miał na myśli tabletek ekstazy…</div><div style="text-align: justify;">Ale gdyby tak dłużej nad nim popracować, to mógłby stać się naprawdę atrakcyjny.</div><div style="text-align: justify;">- Zadałem inne pytanie – odparł brunet z kpiącym uśmieszkiem. – Nie pytałem o to czy Itachi jest świetnym facetem, ale o to, czy go kochasz.</div><div style="text-align: justify;">Naruto zmrużył oczy, milcząc dosyć wymownie. Ach więc tak… Sasuke już miał powtórzyć pytanie, byle tylko usłyszeć to z jego ust…</div><div style="text-align: justify;">Tak, chciał TO usłyszeć. Chciał, ale wszedł Itachi, uśmiechając się do blondyna, a Sasuke pierwszy raz widział brata w takim stanie. On… On chyba naprawdę coś czuł do Naruto.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Siedział w swoim pokoju na podłodze, opierając się plecami o łóżko, a na kolanach trzymając swojego Gibsona. Tym razem nie grał żadnej z piosenek z repertuaru Nirvany czy też AC/DC, co najczęściej mu się zdarzało. Teraz był to jeden z klasyków gatunku grunge <a href="http://www.youtube.com/watch?v=3mbBbFH9fAg&ob=av3e"><i>Black Hole Sun</i></a>. </div><div style="text-align: justify;">Marszczył zdenerwowany nos przy każdym nieodpowiednim dźwięku, chciał się wczuć, ale przez swoje pomyłki nie bardzo mu to wychodziło. A grał ze słuchu, co także było dodatkowym utrudnieniem. Niezbyt znał się na nutach.</div><div style="text-align: justify;">- Kurwa – warknął zdenerwowany. Jak mógł bezcześcić tak cudowny utwór? </div><div style="text-align: justify;">Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwiony uniósł głowę, spoglądając na nie. Itachi nigdy nie pukał… - No?</div><div style="text-align: justify;">Drzwi powoli uchyliły się, a do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Naruto. Chłopak uśmiechnął się lekko, spoglądając na gitarę. – Masz już odpowiednią ofertę pracy? – zapytał obojętnie brunet, powracając do brzdąkania.</div><div style="text-align: justify;">Blondyn uśmiechnął się powoli, podchodząc do niego i siadając naprzeciwko.</div><div style="text-align: justify;">- Chyba tak… - odparł, przyglądając się jego grze. – Nie dociskaj tak mocno – poinstruował go. – Jak przesuwasz palcami po strunach, nie rób tego tak mocno – wytłumaczył. Sasuke zaprzestał swojej mizernej gry, spoglądając na niebieskookiego z zainteresowaniem. – Pieść ją, a nie gwałć – wyszczerzył się.</div><div style="text-align: justify;">- Umiesz grać? – zapytał.</div><div style="text-align: justify;">- Dziadek mnie kiedyś uczył – wzruszył ramionami. Brunet zmarszczył z zastanowieniem brwi, w jego snach o blondynie też przewijał się ktoś, kto prawdopodobnie był dziadkiem dla Naruto… - Mogę? – wskazał na Gibsona. – Co prawda z basem nie miałem dużo wspólnego, ale coś tam chyba ogarniam – wzruszył ramionami, bez skrępowania spoglądając brunetowi w oczy. Sasuke potaknął, przekazując mu gitarę. Coraz bardziej przekonywał się do tego chłopaka.</div><div style="text-align: justify;">- Grałeś <i>Black Hole Sun</i>? – dopytał, na co brunet ponownie skinął głową, zakładając ramiona na łóżko i wbijając w blondyna swoje zimne, czarne tęczówki. Blondyn zacisnął palce na odpowiednich progach na gryfie, przesuwając drugą dłonią po strunach, wydobywając pierwsze dźwięki. Uśmiechnął się zadowolony z efektu, po czym zaczął grać. Płynnie, co wprawiło Sasuke w jeszcze większe zdziwienie. - <i>In my eyes, indisposed, in disguises no one knows. Hides the face, lies the snake, the sun in my disgrace</i>* – zaczął śpiewać, znając dokładnie cały tekst piosenki na pamięć. A na dodatek miał naprawdę miły, nieco ochrypnięty głos i jakiś dziwny akcent, którego Sasuke nie potrafił do niczego dopasować. Słuchał jedynie oczarowany, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Wciąż utrzymywał obojętny wyraz twarzy. - <i>Black hole sun, won't you come? And wash away the rain? Black hole sun, won't you come? Won't you come?</i>** – zaśpiewał refren, przybierając nieco rozmarzoną minę. Sasuke dokładnie śledził jego mimikę, aby po chwili przesunąć wzrok na palce pieszczące struny. Może i były jakieś niedoskonałości, ale mimo to Naruto grał tak, że aż chciało się go słuchać i na niego patrzeć podczas tej gry. Przymrużał nieco oczy, a już nawet sińce pod nimi nie były aż tak bardzo widoczne.</div><div style="text-align: justify;">No i Sasuke wciąż miał wrażenie, że go zna. A te sny wcale nie pomagały. - <i>In my shoes, a walking sleep. And my youth I pray to keep, Heaven send Hell away. No one sings like you anymore</i>*** – robił to z takim uwielbieniem, że brunetowi przyjemność sprawiało samo patrzenie na niego. Ludzie, którzy szanowali muzykę, byli dla Sasuke kimś. Po prostu. Nawet, jeżeli Naruto był dziwką, sprzedawał swoje ciało, aby mieć za co ćpać to i tak… Był kimś.</div><div style="text-align: justify;">Blondyn zakończył po drugim refrenie, oddając gitarę właścicielowi. – Świetna jest – przyznał. – Ale to Gibson, więc nic dziwnego – zaśmiał się, przekrzywiając nieco głowę, a Sasuke znów uderzyło uczucie deja vu, które niemal zawsze towarzyszyło mu przy tym chłopaku.</div><div style="text-align: justify;">- Naruto, czy my się kiedyś spotkaliśmy? – zapytał, zmieniając całkowicie temat. Blondyn uśmiechnął się pod nosem, wstając i targając włosy Sasuke zupełnie jak jakiegoś małego dzieciaka. </div><div style="text-align: justify;">- Dobranoc – powiedział, wychodząc oraz zostawiając niezadowolonego Uchihę z pytaniem bez odpowiedzi. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Lekcje Sasuke dłużyły się niemiłosiernie, właściwie to żałował, że w ogóle poszedł do szkoły. Mógł sobie odpuścić i nie przyjść dziś. Miałby całkiem niezły dzień przed telewizorem, z gitarą w ręku. Przynajmniej by nie narzekał, a tak…?</div><div style="text-align: justify;">Tak to siedział na lekcjach, nic innego nie robiąc, tylko rozmyślając. O nim. O tej głupiej dziwce.</div><div style="text-align: justify;">No, może nie takiej głupiej. Ale to i tak nie zmienia faktu, że o dziwce. I o tym swoim dziwnym uczuciu deja vu, które niewiadomo, skąd się bierze…</div><div style="text-align: justify;">A na przerwach nie było wcale lepiej. Sakura wraz z Karin doczepiły się do nich, jak zwykle wszczynając kłótnię z Suigetsu, który ewidentnie był z tego zadowolony. Czasami się Sasuke wydawało, że ulubionym zajęciem Hozukiego są właśnie kłótnie z tymi dziewczynami.</div><div style="text-align: justify;">- Sasuke, a może poszlibyśmy po szkole do kina? – zapytała Sakura, przysuwając się jeszcze bliżej do bruneta. Uchiha sapnął niezadowolony, wstając ze schodów i idąc w tylko sobie wiadomą stronę. Dzisiaj nie miał dla tej landryny cierpliwości. </div><div style="text-align: justify;">Już po chwili dołączył do niego jak zwykle zadowolony Suigetsu.</div><div style="text-align: justify;">- Juugo ma urodziny – poinformował przyjaciela.</div><div style="text-align: justify;">- No i? – zaburczał Sasuke.</div><div style="text-align: justify;">- To i że idziemy dzisiaj do niego pić! – wyszczerzył swoje szpiczaste zęby w uśmiechu. – Ale niestety tylko my, bo Juugo nie lubi tłoku i nikogo więcej nie zaprosił.</div><div style="text-align: justify;">- Dla mnie lepiej – wzruszył ramionami, wsłuchując się w dzwonek ogłaszający lekcje. – Kurwa, nie. Mam dosyć, zrywam się – warknął Sasuke, na co uśmiech białowłosego jeszcze bardziej się powiększył.</div><div style="text-align: justify;">- Nie myślisz chyba, że pozwolę ci zerwać się samemu, co? – zachichotał.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Sasuke wrócił do domu dosyć późno, gdyż zbliżała się północ. Na świętowaniu urodzin Juugo dużo nie wypił, bo tylko dwa piwa, ale nie miał dziś ochoty na jakieś wielkie picie. W ogóle cały dzień był jakiś dziwny, Sasuke w ogóle nie potrafił się skupić.</div><div style="text-align: justify;">Wszedł do przedpokoju, ściągając buty i przy okazji zauważając, że jest jego brat, ale nigdzie nie było widać znoszonych trampek blondyna. A z tego, co sobie przypominał, to blondyn miał u nich na trochę zostać…</div><div style="text-align: justify;">Nagle do pomieszczenia wpadł Itachi, a jego mina nieco zrzedła, gdy zobaczył brata. Najwidoczniej to nie jego się spodziewał.</div><div style="text-align: justify;">- Świetnie mnie witasz – prychnął Sasuke. </div><div style="text-align: justify;">- Naruto nie wrócił – powiedział Itachi, marszcząc zdenerwowany brwi. Brunet wyprostował się, zostawiając swoją torbę na podłodze. – Wyszedł koło osiemnastej i nie wrócił. Nie odbiera telefonów, nie daje znaku życia… No nic.</div><div style="text-align: justify;">Sasuke aż przeklął w myślach. Wiedział, że tak będzie, po prostu wiedział! Za szybko to wszystko poszło, przecież nie mógł ot tak zostawić swojego dawnego życia i swoich uzależnień. </div><div style="text-align: justify;">Brunet spojrzał jeszcze na zmartwioną twarz brata. On i Itachi tak bardzo się różnili. Długowłosy po pierwsze był o wiele bardziej otwarty niż młodszy brat. Nie bał się okazywać uczuć.</div><div style="text-align: justify;">No i jak się wydawało Sasuke – Itachi był wrażliwszy, jakkolwiek pedalsko to nie brzmi. </div><div style="text-align: justify;">Zacisnął usta w wąską linijkę, nachylając się z powrotem do butów. Podejrzewał, gdzie jest teraz Naruto i co takiego robi.</div><div style="text-align: justify;">- Gdzie idziesz? – zapytał zdziwiony długowłosy.</div><div style="text-align: justify;">- Chyba wiem, gdzie on jest, daj mi kluczyki do samochodu – powiedział swoim chłodnym tonem. Itachi otworzył szerzej oczy, szybko się otrząsając i sięgając do kieszeni.</div><div style="text-align: justify;">- Jadę z tobą.</div><div style="text-align: justify;">- A co jeżeli wróci? Miałbym go szukać na marne? – prychnął Sasuke, wyrywając z ręki brata klucze i wybiegając na chłodne, już prawie zimowe, wieczorne powietrze.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: right;">Tłumaczenie pobrane z tekstowo.pl</div><div style="text-align: right;"><br />
</div><div style="text-align: right;">*W moich oczach, czekając w gotowości, w przebraniu przez nikogo nierozpoznany, ukrywając swą (prawdziwą) twarz, czai się wąż. I obwiniam słońce, że nad nim świeci.</div><div style="text-align: right;">** Czarne słońce zagłady czy nadejdziesz? I deszczu, czy będziesz zmywał? Czarne słońce zagłady czy nadejdziesz? Pragnę abyś nadeszło!</div><div style="text-align: right;">*** Kładę się spać nie zdejmując butów. A cała moja witalność błaga by zabijać. Niebo wypędza piekło precz i nikt nie śpiewa już tak jak wy. </div>Dream Winchesterhttp://www.blogger.com/profile/03031826342748441484noreply@blogger.com16