Napisałam kiedyś ten krótki tekst i całkiem wyleciało mi z głowy, żeby to tutaj umieścić. A więc łapcie. :)
Zajrzał
ukradkiem do pomieszczenia, nie bardzo wiedząc jak zareagować,
kiedy co chwilę słyszał jęki ni to rozpaczy, ni zażenowania. Do
czego miał to niby zaliczyć? Jeden z wielu, naprawdę dziwnych
odpałów Naruto, czy może właśnie działo się coś, co
wymagałoby jego interwencji?
–
Jezu! – Głowa Uzumakiego opadła na blat biurka, na którym
znajdowały się jakieś książki. Sasuke aż pchnął drzwi z
nadzieją, że dzięki temu może uda mu się więcej zobaczyć.
Niestety, Naruto siedział bokiem do niego, zakrywając ramieniem
swoją lekturę.
Uczy
się?, zapytał jakiś zdezorientowany głos w głowie Uchihy. Nie,
niemożliwe, stwierdził zaraz i Sasuke postanowił się wycofać.
Poszedł do kuchni, wstawił wodę na herbatę i oparł się o blat.
Zadudnił w niego palcami, wpatrując się ze zmarszczonymi brwiami w
ścianę.
A może
tak właśnie wyglądały procesy myślowe Młotka? Naruto nie używał
tej funkcji zbyt często, włączanie jej mogło być bardzo
uciążliwe i głośne. Podobne do próby odpalenia starego,
zakurzonego komputera. Najpierw coś kilka razy trzaśnie, później
przez kilkanaście minut będzie próbować się załączyć, by
następnie podjąć działanie z delikatnością i dyskrecją
szturmującego czołgu.
Tak,
zdecydowanie; mózg Uzumakiego i nieużywane komputery miały masę
cech wspólnych.
– No
nie! – W cichym mieszkaniu znów rozległo się kolejne jęknięcie.
Sasuke aż podskoczył, bo zbiegło się ono z głośnym
pstryknięciem czajnika elektrycznego, kiedy woda już się
zagotowała. Ignorując swoją herbatę, znów podszedł cicho pod
drzwi pokoju. Tak jak i wcześniej, tak i teraz kuknął do niego,
nie wiedząc czy powinien Uzumakiemu przerywać w tej jego drodze
krzyżowej ku myśleniu. Kiedy jednak głowa Naruto opadła na
otwartą książkę, zupełnie jakby stracił całe swoje pokłady
czakry przez ten ciężki proces załączania mózgu, Sasuke
stwierdził, że koniecznie musi zobaczyć, nad czym jego kochanek
tak sapał, zipał i stękał. Najciszej jak umiał, co zresztą
wcale nie było niczym trudnym, no bo hej, Uchihowie mają te i inne
skillsy, podszedł do odwróconego plecami Naruto. Wyciągnął
szyję, zaglądając partnerowi przez ramię.
I
zamarł.
–
Serio? – zapytał, nie bardzo wiedząc czy ma się śmiać czy
płakać. Naruto aż podskoczył na krześle, nie spodziewając się
ataku od tyłu. Obejrzał się na Sasuke i szybko zakrył ciałem to,
co właśnie czytał.
–
Nie! – krzyknął pierwsze co mu przyszło do głowy. – Nie, nie,
nie! Wcale tego nie czytam!
Brew
Sasuke uniosła się, a jego ciemne oczy wyrażały tak ogromne
pożałowanie, że Naruto aż miał ochotę rzucić tym, co czytał,
w tę perfekcyjną, bladą twarz.
–
Rany Boskie, Naruto, nie strasz, bo już myślałem, że właśnie
odkrywasz swój mózg. I co najgorsze, że próbujesz go jakoś użyć.
– Oj,
weź że się odwal, co? – warknął i zamknął komiks z hukiem,
odkładając go na bok. Wzrok Sasuke padł na kolorową okładkę z
ogromnym napisem „Boruto”. – Tak tylko czytałem, no –
burknął, odwracając wzrok i czerwieniejąc się. Zabawne, jak
Naruto szczerze wyrażał swoje emocje, pewnie nawet nie zdając
sobie z tego sprawy. Kiedy czuł się zawstydzony, po prostu się
czerwienił, kiedy było mu źle, snuł się z kąta w kąt jak cień,
kiedy chciał się przytulić, przytulał się, nie patrząc, że
Sasuke nie miał na to ochoty. Może i z mózgiem faktycznie miał
pewne problemy, ale nadrabiał swoją wylewnością. A to nawet
rekompensowało straty, mimo że oczywiście Uchiha nigdy by tego nie
powiedział na głos.
–
Mhm, już to widzę – odpowiedział. – Mówiłem ci, żebyś się
tego nie tykał. Po coś ten durny komiks siedział w kartonach, no
nie?
– A
czy coś się dzieje? Przeczytałem – przeżyłem, jest okej –
burknął, wstając z fotela. – Idę się myć – rzucił
obrażonym tonem, wymijając Sasuke, który odprowadził go do drzwi
sceptycznym spojrzeniem.
Już
wiedział jak to „przeczytałem – przeżyłem” będzie wyglądać
w praktyce. Trochę już egzystował z Naruto u boku, by wiedzieć,
czego można się spodziewać.
***
Przysunął
się bliżej, odrzucając kołdrę na bok. Nic. Położył mu dłoń
na pośladku. Nic. Wsunął ją pod materiał i wymacał ciepłą,
lekko owłosioną, ale niesamowicie przyjemną w dotyku wypukłość.
Nic. Młotek ani drgnął. Wsunął palce głębiej, dotykając
delikatnej skóry...
–
Sasuke! – Lepsza jakaś reakcja niż żadna, pocieszył się w
myślach, wzdychając ciężko i cofając rękę.
– Co
znowu? – sapnął.
– No
nic. – Oczywiście, że nic, pomyślał Sasuke, krzywiąc się z
irytacji. Noc w noc ten debil rzucał się na niego, jakby ktoś
niezauważanie przemycał mu viagrę do jedzenia, a teraz „no nic”?
–
Mówiłem, żebyś tego nie ruszał – prychnął, przewracając się
na plecy i zatrzymując spojrzenie na ciemnym suficie ich sypialni.
– Ale
ruszyłem – odpowiedział mu cały naburmuszony, jakby wszystko
było winą Sasuke. Zapadła cisza i Uchiha właśnie już rozważał
położenie się spać, bo nocne rozkminy Uzumakiego bywały
zabójcze, a jeszcze gdy dotyczyły czegoś takiego... to mogłyby
być dla niego prawdziwe tortury. Najlepszym rozwiązaniem jest więc
sen, a doprowadzaniem Naruto do porządku zajmie się z samego rana.
Nim
jednak udało mu się wcielić plan w życie, padło pierwsze
pytanie. A Sasuke już wiedział, że to wcale nie ostatnie.
–
Podoba ci się Sakura? – Prawie jęknął.
–
Naruto...
–
Podoba ci się Sakura? – nie odpuszczał. Sasuke były głupi,
gdyby myślał, że Naruto odpuści.
–
Nie. Nie podoba mi się – odpowiedział więc, siląc się na
opanowanie i próbując odnaleźć zakorzenione głęboko w sobie,
ogromne pokłady cierpliwości.
– Na
pewno? Nie chcesz z nią dziecka? Takiej na przykład małej Sarady?
– ciągnął. Sasuke nabrał ochoty, żeby zapaść się pod
materac. A najlepiej to też pod podłogę i jeszcze kilka pięter w
dół, aż wreszcie mógłby zakopać się w ziemi.
– A
ty chciałbyś takiego małego Burito z Hinatą? – wycedził, przez
zaciśnięte zęby.
–
Boruto – poprawił go Naruto. – Zapytałem pierwszy – mruknął
z wyrzutem, na co Sasuke westchnął ciężko i przetarł zmęczoną
twarz dłonią. Wiedział, że musi zmienić taktykę, do Uzumakiego
trzeba było umieć podejść, a on przez tyle lat zgłębił już
tajemną wiedzę, jak powinien to robić. Przewrócił się na bok,
spojrzał partnerowi w oczy i bez słowa pochylił się do niego.
Musnął lekko miękkie usta kochanka, po czym się odezwał:
– Ja
wiem, Naruto... – zaczął – że trudno ci uwierzyć, aby taki
facet, uosobienie męskości, był gejem, ale naprawdę, nic prócz
twojego tyłka mnie nie interesuje.
Uzumaki
zmarszczył brwi. Komputer właśnie przyswajał zdobyte informacje.
– Na
pewno? – zapytał jeszcze z powątpiewaniem. Sasuke przysunął się
do niego bliżej, objął go w pasie i położył mu pieszczotliwie
dłoń na pośladku.
– Na
pewno – odpowiedział z niezachwianą pewnością.
– I
nigdy nie podobała ci się Sakura?
– W
życiu – prychnął, a przez jego twarz przebiegł mimowolny grymas
niechęci, którego nawet nie kontrolował.
– I
liczę się tylko ja?
–
Oczywiście. – No, wreszcie sprawa zażegnana, pomyślał z
zadowoleniem, trochę nawet zdziwiony, że tak szybko udało mu się
pozbyć problemu.
– I
nie chcesz żadnej Sarady?
–
Absolutnie żadnej.
– I
jesteś największym gejem w Konosze?
–
Jestem największym ge... – Zmarszczył brwi. Coś nie grało.
Szybko zrozumiał. – Ej! – Złośliwy, rechotliwy śmiech Naruto
utwierdził go w przekonaniu, że to była pułapka. I że dał się
w nią złapać.
Nim
jednak zdążył zacząć być zły na Uzumakiego, ten przylgnął do
jego boku, wtulając swoją twarz w zagłębienie jego szyi. Parszywy
drań, wiedział co zrobić, żeby go ułaskawić.
–
Żadnego Boruto i Sarady – wymamrotał cicho w jego skórę. Sasuke
uśmiechnął się mimowolnie, obejmując kochanka i przyciskając go
jeszcze bardziej do siebie.
– Ani
żadnego innego bachora – dopowiedział. – No, chyba że
odkryjesz nagle macicę. Wtedy możemy zrobić jakieś Burito.
–
Wiesz, Sasuke... równie dobrze i ty możesz zostać mamą. –
Śmiech Naruto stłumiła poduszka, która nagle wylądowała na jego
twarzy. Uzumaki odrzucił ją na bok, jednak Sasuke nie miał zamiaru
odpuszczać. Złapał go za nadgarstki, niemal wbijając je w
materac. Przycisnął Naruto całym swoim ciałem i pocałował
mocno, z zamiarem pokazania mu, kto tu miał lepsze predyspozycje do
„zostania mamą”.