I. - Powrót do Konohy!
***
Nie byłeś w stanie zobaczyć tego, co do ciebie czuję. Zapatrzony w zemstę najpierw na bracie, a niekiedy przyszło, że też i wiosce. Starałem się,ale mi nie wyszło. Byłeś wówczas silniejszy, ja mogłem cię przewyższyć tylko dzięki mocy Kyuubiego. A przyrzekłem sobie, że nie będę z niej korzystać.
Od tamtego czasu minęło pięć długich lat. Nie byłem już tamtym Naruto.Wyrosłem, stałem się rozważnym mężczyzną. Byłem drugim w kolejce do zostania Hokage. Kto mnie przeganiał? Ty. Nigdy nie potrafiłem cię doścignąć - nawet teraz.
Ale dowiedziałem się o tym dopiero po powrocie do wioski. Stanąłem przed Tsunade, zewnętrznie zostałem tym samym szesnastolatkiem, zmiany zaszły w środku.
Duma ze mnie buchała, gdyż byłem niemal przekonany, iż wkrótce moje marzenie się spełni. Zostanę Hokage i teraz każdy - czy chce, czy nie - będzie mnie szanować.
Blondynka spojrzała na mnie tymi swoimi orzechowymi oczami, uśmiechając się przy tym lekko. Nie mogłem nie odpowiedzieć, ale wykrzywiłem tylko wargi.
-Nie zmieniłeś się - powiedziała, a jej głos drżał delikatnie od alkoholu. Zaśmiałem się wewnętrznie, zdając sobie sprawę, że niektórzy zawsze pozostaną sobą.
-Pewnie dużo mnie ominęło - rzuciłem pozornie radośnie. Tak, teraz pozostała mi tylko fikcja, straciłem najważniejszą dla mnie osobę i ta myśl nie dawała mi spokoju od pięciu lat. Pięciu długich lat...Wieczorami, patrząc na księżyc, zamiast ciała niebieskiego widziałem jego twarz...
Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
Blondynka przekrzywiła delikatnie głowę w bok, uśmiechając się delikatnie.
-Nawet nie wiesz, ile. Sakura stała się jednym z najlepszych medycznych ninja, a oprócz tego zawiązała się na stałe z Saiem. - Tsunade westchnęła z rozmarzeniem.
Nie zdziwiła mnie ta informacja. Zawsze wiedziałem, że Sakura jest dobra w tym, co robi i ze kiedyś osiągnie sukces - a co do małżeństwa z Saiem,to także mnie nie zaskoczyło. Czuli coś do siebie, więc tego można było się spodziewać.
-Ogólnie wszyscy pozawierali małżeństwa - zaśmiała się pijacko, a po chwili jej orzechowe tęczówki skupiły się na mnie. Wpatrywały się w moją sylwetkę, jakby ją oceniając. Tsunade wypuściła ze świstem powietrze, sięgając po kieliszek z trunkiem i wlewając go w siebie. -Naruto - zwróciła się do mnie niezwykle poważnie. Wiedziałem, że nie tak szybko wyjdę z jej gabinetu, dlatego też usiadłem na krześle i spokojnie czekałem na jej dalsze słowa. - Ja... Traktuję cię jak kogoś bardzo bliskiego, chciałabym byś spełnił swoje marzenie, ale jak na tą chwilę to niemożliwe - powiedziała dziwnie drżącym głosem.
Przyglądałem się jej w ciszy, kompletnie nic nie rozumiejąc.
-Sasuke - westchnęła, a ja zadrżałem na sam dźwięk jego imienia - zdołał nam udowodnić, że nie zagraża już wiosce. Oboje wiemy, że cię przewyższa - zakończyła, a ja po raz pierwszy od bardzo dawna nie potrafiłem racjonalnie myśleć.
Powinienem w tej chwili się wykłócać, że najpierw powinniśmy odbyć pojedynek, a dopiero później można ogłosić, kto jest bliżej do objęcia posady Hokage.
Ale tego nie zrobiłem. Myślałem tylko o nim. O tym wrednym draniu, że jest tu, w wiosce. Że w każdej chwili mogę go zobaczyć.
-Naruto? - zapytała, wyrywając mnie z euforii. Zwróciłem na nią nieobecny wzrok. - Ja wiem, że jesteś zły, ale może jak trochę jeszcze potrenujesz... - Najwidoczniej źle to odebrała. Nie chciałem jej wyprowadzać z błędu, dlatego też siedziałem cicho.
Muszę go zobaczyć, muszę!
- Przepraszam - mruknąłem, ukrywając moje podniecenie gdzieś tam w środku. Wyszedłem z jej gabinetu, szukając go.
Obszedłem całą wioskę, lecz nie ujrzałem tej jego bladej twarzy i czarnych oczu.
A może źle to wszystko odebrałem? Hokage mówiła tylko, że ma inny stosunek do wioski - nic o tym nie wspomniała, że w niej mieszka.
Zdając sobie sprawę z własnego błędu, ruszyłem do ulubionego miejsca, w myślach powtarzając sobie, iż jeszcze na pewno go zobaczę, że to nastąpi niedługo.
Doszedłem do Ichiraku Ramen. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiwając do staruszka za ladą. Nic się nie zmienił.
Nostalgia...
Uwielbiałem tą wioskę, mimo iż kiedyś nie akceptowała mnie. Patrząc na głowy pięciu Hokage wyrytych w skale, wiedziałem, że to tu jest mój dom.
Mój dom, śmiesznie to brzmi. Taki odmieniec jak ja nie ma domu. Dla mnie dom to cztery ściany i nic więcej.
Westchnąłem.
Czas zobaczyć m ó j d o m. Ruszyłem w znanym kierunku, do swojej malutkiej klitki. Wyciągając tak długo nieużywane klucze, coś ścisnęło mnie za serce. Otworzyłem drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu.
Niezliczona ilość kurzu unosiła się w powietrzu. Wszedłem do kuchni i zauważyłem, że nawet szklanka po soku stała na tym samym miejscu, gdzie ją zostawiłem. Obrosła lekko pleśnią, ale nikt przecież się mną nie interesuje i nie miał tu, kto posprzątać.
Skrzywiłem się na ten niemiły dla oka i nosa widok. Nie chciałem zaglądać do lodówki, bo wiedziałem, co mnie czeka.
Wróciłem znów do salonu, usiadłem na niezasłanym łóżku i chwyciłem w dłoń ramkę, która stała na stoliku nocnym.
Przejechałem palcami po postaci naburmuszonego chłopaka.
Sasuke...
Przygryzłem dolną wargę, nie chcąc się rozkleić. Odłożyłem pospiesznie fotografię i wybiegłem z mieszkania, nie trapiąc się zamknięciem go.
Biegłem w jedyne miejsce, które potrafiło mi dać tyle spokoju. Na pomost, bo to tam kiedyś spotkałem Sasuke.
Dotarłszy do celu usiadłem i wpatrywałem się w niezmąconą taflę wody. Tyle wspomnień. Mogłem nie wracać do Konohy, co ja sobie myślałem?
Objąłem ramionami kolana i wpatrywałem się dalej, całkowicie ginąc w nostalgii.
-Wiedziałem, że tu będziesz - usłyszałem obojętny głos. Na samym początku myślałem, że się przesłyszałem, ale pośpiesznie zerknąłem przez ramię.
Uchyliłem usta, nie wiedząc, co powiedzieć.
Stał tam, na drodze - jak zwykle przystojny i zimny. Patrzał na mnie z kpiną, a ja cieszyłem się tym spojrzeniem. Chciałem się uszczypnąć, by wiedzieć, że to nie jeden z tych moich głupich snów. Podszedł do mnie dystyngowanym krokiem, tak jak to robił zawsze. Spoglądał na mnie z góry.
- Sasuke? - wyjąkałem, wpatrując się z niedowierzaniem.
Prychnął, a po chwili usiadł koło mnie. Teraz już wiedziałem - to nie był sen. On był tu! Był tu koło mnie! Na wyciągnięcie ręki!
-A kto niby inny? Inteligentny jak zawsze, młotku - warknął, a ja nie miałem mu tego za złe. Gdyby wybił teraz całą wioskę, dalej wpatrywałbym się w niego z uwielbieniem.
Bo to już nie jest miłość, to obsesja...
Przez chwilę otwierałem to zamykałem usta, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. Bo co mówi się w takiej sytuacji? Nie widziałem go cholerne pięć lat!
Rysy jego twarzy zmężniały, głos przybrał barwę brzęczącej stali... Stał się jeszcze przystojniejszy.
-Um... - wydusiłem w końcu - zmieniłeś się - powiedziałem speszony, ale dzielnie patrzałem mu w oczy, które potrafiły mnie zaczarować.
Uśmiechnął się drwiąco, na co ja przygryzłem wargę, czując się strasznie nieswojo. Przeżyłem tyle snów z nim w roli głównej, widziałem oczami wyobraźni to nasze spotkanie, ale nie byłem wtedy zdenerwowany. Wręcz przeciwnie, a teraz cały drżałem pod wpływem jego głosu.
- A ty ani trochę. Jesteś ciągle tak samo głupi - prychnął, mając pewnie nadzieję, że zrobił mi przykrość.
Gdyby odciął mi teraz kończyny, ja dalej bym go kochał i lgnął do niego jak ćma do światła.
Bo to już nie jest miłość, to jest obsesja.
- Długo już tutaj jesteś? - spytałem, nie bardzo wiedząc, jaki znaleźć temat. Wzruszył ramionami.
-Wystarczająco długo, by się ożenić i mieć dziecko - powiedział obojętnie. Długą chwilę analizowałem jego wypowiedź, nie będąc pewnym, czy dobrze zrozumiałem.
- Masz dziecko? I żonę? - zadałem obojętnie pytanie, przybierając taki sam wyraz twarzy, za którym chował się Sasuke.
Odwróciłem wzrok, wpatrując się chłodno w taflę wody i w niecierpliwości oczekując odpowiedzi.
- A co? Nie wolno mi?
Zaprzeczyłem ruchem głowy, uśmiechając się tak jak to robiłem pięć lat temu - pokazując całe swoje uzębienie.
-Wolno, wolno, tylko to trochę dziwne! Taki dupek jak ty ma żonę! -powiedziałem, a po chwili na siłę się roześmiałem, choć nie widziałem w tym nic zabawnego.
Myślałem, że Sasuke może darzyć mnie tym samym uczuciem, co ja jego? Niedorzeczność! On!? Największy przystojniak w wiosce ma zainteresować się wyrzutkiem?
- Nie przeginaj - warknął Uchiha, mierząc mnie wzrokiem.
Zaśmiałem się nerwowo, czując się przy tym jak głupek. Nie zachowywałem się w ten sposób pięć lat!
-Musze jeszcze posprzątać w domu, bo mi wszystko tam chodzić jeszcze zacznie - wymusiłem durnowaty uśmiech. Czułem jak szklą mi się oczy, dlatego też się szybko odwróciłem. - Idź się zająć żonką, draniu! Jestem ciekaw, jak ona wytrzymuje twoje towarzystwo! - Machnąłem ręką i pobiegłem do swojego mieszkania, czując w sobie dziwną pustkę.
Bo to już nie jest miłość, to obsesja...
Początek ciekawy, nie powiem. Muszę się zaczytać w pozostałe części dla bardziej... Atrakcyjnego skomentowania x]
OdpowiedzUsuńTrochę późno wzięłam się za to opowiadanie, ale też muszę przyznać, że zaczęło się bardzo ciekawie, wciągnęło mnie.
OdpowiedzUsuńZabieram się za następne części :)
omi
Zapowiada się interesująco. Szkoda, że Sasuke taki zimny drań T^T ale czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuń~~ AoiRose-chan