wtorek, 30 sierpnia 2011

7. Come as you are

Stwierdziłam, że opublikuję to KakaNaru, więc możecie już powoli wyglądać opisu opowiadania, które pojawi się na dniach.
Teraz jednak zapraszam Was do czytania Come as you are :).
***

Rozdział 7 – She don’t lie.

- Sasuke! Chodź szybko, zobacz! – zawołał Naruto. Brunet siedzący na chodniku podniósł głowę, spoglądając na blondyna stojącego w krzakach. Podniósł się powoli, idąc w jego stronę.
- Co…? – zapytał, spoglądając w zarośla i dostrzegając w nich maleńkiego, czarnego kotka z białą łatką na pyszczku.. – To kot! – powiedział zdziwiony, wyciągając do zwierzaka ręce, na co ten skulił się przerażony. – Myślisz, że go mama zostawiła?
Blondyn wzruszył ramionami, kucając.
- Nie wiem. Ale jeżeli tak, to pewnie jest głodny – szepnął zmartwiony.
- Pomożemy mu? – Sasuke spojrzał błagalnie na przyjaciela. – Zobacz, jaki on malutki! Boi się! Może mu się coś stać.
- Jiraya chyba zgodziłby się na kota… - zastanowił się na głos blondyn, wydymając nieco wargi w ten swój śmieszny sposób.
- Naprawdę? – ucieszył się Sasuke. – Mi tata nigdy by nie pozwolił – dodał już smutniej.

Przejeżdżał właśnie ulicą, która stanowiła „terytorium” dla dziwek i wszystkich innych degeneratów. Sasuke rozejrzał się na boki w poszukiwaniu blond czupryny. Ale jak na złość nigdzie jej nie widział. Zatrzymał się więc koło jakiejś szczupłej dziewczyny, wdzięczącej się tuż przy krawężniku i najwidoczniej oczekującej klientów. Otworzył okno ze strony pasażera, a brunetka schyliła się do niego, uśmiechając się zalotnie.
- Dziesięć dolców za laskę, dwadzieścia za anal, bez kondoma dodatkowe pięć – poinformowała już na powitanie. – Ale dla takiego cukiereczka mogę zejść z ceny – dodała zaraz, zauważając widocznie, jaki jej się kąsek trafił.
- Nie szukam rozrywki – prychnął Sasuke. – Znasz może Naruto Uzumakiego? Taki wysoki, szczupły blondyn z bliznami na policzkach – zapytał. Dziewczyna wydęła wargi, po czym wysunęła przed siebie pustą dłoń.
- Nie przypominam sobie – mruknęła, spoglądając w bok. Uchiha sapnął poirytowany, sięgając do kieszeni i wyciągając z niej portfel. Szybko odnalazł dwudziestodolarowy banknot, wychylając się nieco w stronę siedzenia pasażera i podając pieniądz dziewczynie. Ta spojrzała na niego widocznie zadowolona, po czym schowała go sobie do biustonosza. – Ciężko go tu nie znać, wyróżnia się – wzruszyła ramionami. – Widziałam przed chwilą jak kupował od miejscowego dilera herę. Facet ma wysokie ceny, ale towar pierwsza klasa – zagwizdała z uznaniem.
Sasuke zmarszczył brwi, nieco zniesmaczony. Nigdy jakoś go nie ciągnęło do narkotyków, wolał sobie wypić, niż się naćpać.
- To gdzie teraz jest? – zapytał. Brunetka wsunęła przez okno głowę do wnętrza pojazdu, uśmiechając się jedynie. Uchiha przeklął pod nosem, znów wyciągając portfel i wręczając kobiecie kolejny dwudziestodolarowy banknot. Przez tego blondyna zbankrutuje zaraz! Chłopak będzie miał u niego dług i to nie tylko wdzięczności.
Prostytutka spojrzała na pieniądz zadowolona, wpychając go sobie pomiędzy piersi.
- W melinie – odparła tylko, po czym zamilkła, znów spoglądając wyczekująco na bruneta. Sasuke zacisnął dłoń w pięść. Jeszcze chwila, a nie wytrzyma i jej coś zrobi! Głupia dziwka!
- Wydałem na ciebie czterdzieści dolców – wysyczał przez zęby. Musi zapamiętać, żeby powiedzieć o tych pieniądzach bratu. W końcu Naruto był niby jego chłopakiem. – Jak mi zaraz nie powiesz, co to jest i gdzie jest ta melina, to wysiądę z samochodu i już nie będzie tak kolorowo – zagroził. Wiedział, że teraz czas był najważniejszy, bo skoro Naruto leży gdzieś tam zaćpany… Gorzej, jeżeli wziął większą dawkę niż powinien.
- Na końcu ulicy jest taki rozpadający się budynek, od razu rzuci ci się w oczy. Pewnie jest w środku – powiedziała kobieta, odsuwając się od razu od pojazdu. Sasuke w myślach podziękował losowi, że jego portfel nie schudł jeszcze bardziej, po czym szybko wcisnął gaz. Już po chwili przejechał całą ulicę, niemal od razu zauważając starą ruderę, o której mówiła prostytutka. Zatrzymał przed nią samochód, wjeżdżając nieco na chodnik, po czym wyskoczył z pojazdu, załączając alarm.
Zignorował spojrzenia ludzi, siedzących na schodach budynku tuż obok. Miał tylko nadzieję, że z BMW-u Itachiego nic się nie stanie i że, jak wróci, to nie zobaczy samych kół.
Wspiął się po trzech betonowych stopniach, popychając drewniane, zniszczone drzwi i wchodząc do środka sypiącego się budynku. Prawie że go odrzuciło, gdy do jego nozdrzy doleciał zapach moczu pomieszanego z potem i pleśnią. Niemal zebrało mu się na wymioty, ale w ostatniej chwili zakrył nos ramieniem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Ze ścian sowicie odpadał tynk, a na suficie widać było gołe deski. Na podłodze leżała masa butelek po wódce, piwie i innym alkoholu, a na dodatek zużyte prezerwatywy i w niektórych miejscach strzykawki z połamanymi końcówkami.
Jak ktokolwiek mógł tutaj w ogóle żyć?
Nagle usłyszał cichy śpiew, dobiegający z drugiego pomieszczenia. Znał tę piosenkę i ten głos. Cocaine Nazareth’u. – She don’t lie, she don’t lie, she don’t lie, cocaine.*
Szybko ruszył do drugiego pokoju, znowu jednak odrzucił go zapach. O ile to tylko możliwe w tym pomieszczeniu śmierdziało jeszcze bardziej. Dostrzegł dwa brudne, podarte materace leżące na podłodze. Jeden pod ścianą, a drugi pod prowizorycznym oknem bez szyb. Na tym pod oknem leżał jakiś chłopak, którego Sasuke nie znał. Uśmiechał się jak głupi, kiwając głową to w jedną, to w drugą stronę. Na drugim zaś leżał Naruto. W pierwszym momencie Sasuke prawie że go nie poznał.
Jego ciało wydawało się być zupełnie bezwładne, oparte o ścianę. Głowa zwisała luźno, jedynie usta poruszały się, śpiewając dalej, ale coraz ciszej piosenkę. - Feeling is gone but you just, got to ride on, cocaine.**
W zgięciu łokcia znajdowała się wbita strzykawka, a blondyn wydawał się wcale się tym nie przejmować... Zresztą, on chyba nawet nie wiedział, gdzie jest. Sasuke jedynie stał, spoglądając na ten widok przerażony. Dodatkowo wszystko potęgowała ciemność, panująca w pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła była latarnia, stojąca na dworze, której blask wpadał przez okno.
Brunet ocknął się dopiero, gdy Naruto przestał śpiewać. Dopadł do niego, klepiąc po twarzy, chcąc go ocucić.
Już mu nawet nie przeszkadzał smród panujący w pomieszczeniu. Bał się. Naprawdę zaczął się bać o tego idiotę.
- Złoty strzał – zamruczał chłopak leżący pod oknem. Sasuke spojrzał na niego kątem oka. Był wyraźnie w lepszym stanie niż blondyn. Narkoman zachichotał, ewidentnie tym rozbawiony. Brunet zmarszczył brwi, zaciskając dłonie na szczupłych ramionach Naruto.
- Zamknij się! – warknął, po czym szybko wyciągnął strzykawkę z żyły Uzumakiego, sprawdzając mu jeszcze puls. Był, ale słaby, ledwo go wyczuł.
- But don’t forget this fact, you just can’t get it back, cocaine*** – chłopak leżący pod oknem, zaczął śpiewać piosenkę, którą Naruto urwał, uśmiechając się przy tym zadowolony.
Sasuke go zignorował, zdenerwowany biorąc blondyna na ręce i wybiegając z budynku. Włożył jego bezwładne ciało do nienaruszonego samochodu. Czuł na sobie spojrzenia dziwnych typków przesiadujących na schodach, ale nie przejął się nimi. Musiał zdążyć, to jak walka z czasem.
Wskoczył za kierownicę, ruszając z piskiem opon w stronę szpitala.

Siedział na ławce tuż przed recepcją. Zabrali gdzieś Naruto, a on nawet nie wiedział, gdzie, lekarz nie miał czasu, by odpowiedzieć na pytania.
Przeczesał zdenerwowany włosy palcami, wbijając spojrzenie w niebieskie kafelki. Przejął się stanem blondyna. Naprawdę się wtedy zdenerwował, ale przecież nie powinien się tak zachować. No i nie znał chłopaka długo, praktycznie nic o sobie nie wiedzieli. Dlaczego więc tak zareagował?
Czuł, że go zna. Tylko skąd? Z przeszłości? Na pewno się kiedyś spotkali, tylko gdzie i co ich łączyło? Naprawdę nie pamiętał wielu wydarzeń z dzieciństwa.
- Sasuke! – usłyszał głos brata. Uniósł głowę, spoglądając na biegnącego w jego stronę Itachiego. Mężczyzna zatrzymał się tuż przy nim, nieco zdyszany.
- Co z nim? – zapytał z autentycznym zdenerwowaniem. Wargi mu drżały, a głos się łamał…
- Wzięli go gdzieś. Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami, usiłując przyjąć swoją wyćwiczoną maskę obojętności, ale dziś wyjątkowo mu to nie wychodziło.
- Och, Boże – jęknął długowłosy, opadając na siedzenie tuż koło brata. – Wiedziałem, że jest uzależniony, tylko się łudziłem… Bo już jak się kochaliśmy widziałem te strupy na rękach i nic nie zrobiłem!
Sasuke spojrzał na niego prawie że współczująco, a po chwili namysłu nawet objął go ramieniem, klepiąc pocieszająco po plecach.
- Będzie dobrze – powiedział, choć sam nie miał pojęcia, jak będzie. Itachi spojrzał na niego zdziwiony, przez chwilę badając jego twarz wzrokiem.
- Nie poznaję cię ostatnio – przyznał. Sasuke prychnął poirytowany, odsuwając się nieco. Nie chce pocieszenia? To go nie dostanie, żadnej łaski! – Jak go znalazłeś? – zmienił temat.
- Pozbyłem się czterdziestu dolców, żeby wyciągnąć z jakiejś dziwki informacje – burknął, marszcząc niezadowolony brwi. – Ale zdążyłem… Znaczy… zaraz się okaże, czy zdążyłem – dodał, znów wbijając wzrok w podłogę.
Itachi westchnął ciężko, potakując powoli. Siedzieli dłuższą chwilę w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach, gdy nagle pojawił się przed nimi wysoki, siwowłosy mężczyzna w kitlu lekarskim. Sasuke od razu rozpoznał lekarza, który odebrał Naruto.
- I? – zapytał, spoglądając na niego z wyczekaniem. Siwowłosy westchnął, uśmiechając się powoli i potakując.
- Jest dobrze – mruknął, a Sasuke poczuł się jakby lżej. – Jego organizm musi pozbyć się dużej dawki heroiny, którą zażył… Panowie są rodziną? – zapytał nagle, wbijając w nich uważne spojrzenie. Obaj zgodnie pokręcili głowami.
- Ja jestem… Jakby kochankiem. Naruto nie ma rodziny – powiedział Itachi, zaciskając usta w wąską linię. Lekarz przez chwilę trawił informacje, po czym potaknął.
- W takim razie mógłbym prosić na słówko?

- Naruto powinien trafić do ośrodka walki z uzależnieniami – Sasuke opowiedział w skrócie rozmowę z lekarzem. Brunet w odpowiedzi jedynie przewrócił oczami.
- To jasne, że powinien się leczyć. Ale to przecież od niego zależy. Z tego, co wiem, jest pełnoletni – wzruszył ramionami. Itachi przytaknął powoli, przecierając zmęczoną twarz.
- Musisz go namówić – mruknął spod dłoni. Brwi Sasuke uniosły się w zdziwionym geście.
- Ja?
- On cię naprawdę lubi, Sasuke – długowłosy spojrzał na niego z jakimś bólem. – Myślisz, że nie wiem, że on mnie nie kocha? Może mnie lubić, szanować, ale nie kochać. Kiedy tylko jest okazja pyta o ciebie, chwali twój gust i grę na gitarze… Czasami wydaje mi się, jakby bardzo dobrze cię znał… Spotkaliście się gdzieś?
Brunet słuchał słów brata w zdziwieniu, uświadamiając sobie, że sprawiają mu one dziwną radość… Odchrząknął nerwowo, uciekając spojrzeniem w bok i prostując się, aby wyglądać pewniej.
- Nie wiem – powiedział zgodnie z prawdą. – Możliwe, bo czasem wydaje mi się, że też go znam.
Itachi uśmiechnął się pod nosem, potakując ze zrozumieniem.
- Więc porozmawiasz z nim? – powrócił do tematu. – Jak się obudzi, rzecz jasna – dodał szybko.
Sasuke, westchnął, kiwając potakująco głową.
- Spróbuję.

Następnego dnia Sasuke znowu zignorował szkołę. W końcu dzisiaj Naruto był już w stanie przyjąć gości, a na brunecie spoczywało zadanie namówienia blondyna na leczenie.
Wszedł do sali chłopaka, czując się naprawdę dziwnie. Jeszcze wczoraj widział Uzumakiego ledwo żywego, a teraz miał z nim gadać. Zamknął za sobą drzwi, zerkając kątem oka na łóżko szpitalne, na którym leżał blondyn przyglądający mu się uważnie.
- Cześć – przywitał się chłopak cicho. Sasuke kiwnął głową, podchodząc do łóżka i siadając na taborecie.
- Jak się czujesz? – zadał niemal formalne pytanie, spoglądając na wycieńczoną twarz chłopaka. Sińce pod jego oczami jeszcze bardziej się uwydatniły, a skóra była prawie że prześwitująca.
- Dobrze – potaknął. Milczeli chwilę, każdy patrząc w inną stronę.
- Po co to zrobiłeś? – zapytał w końcu Sasuke, zwracając na niego swoje czarne, apatyczne tęczówki. – Itachi chciał ci pomóc. Znaleźć dom i normalną pracę, ale ty wybrałeś swoje stare życie – prychnął. – Lepiej leżeć zaćpanym w jakiejś śmierdzącej melinie, niż prowadzić normalne życie?
Naruto przełknął głośno ślinę, spuszczając wzrok na dłoń, w której miętosił białą, szpitalną pościel.
- Bo ty nie rozumiesz jak to jest na głodzie – szepnął. – Wytrzymam dzień, ale nie więcej… - Sasuke musiał się trochę natrudzić, aby usłyszeć ostatnie słowa. Spoglądał jedynie niewzruszony na blondyna, choć tak naprawdę było mu go trochę żal. Tak troszeczkę. – Ciało wydaje się płonąć, a ja zaczynam tego potrzebować zupełnie jak powietrza – głos mu drżał niebezpiecznie. Odetchnął ciężko, zaciskając powieki. – To boli, Sasuke.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której blondyn powoli dochodził do siebie.
- Możesz się leczyć – mruknął brunet, przerywając milczenie. – W każdej chwili możesz podjąć leczenie.
Naruto nie odpowiedział, uciekł jedynie wzrokiem w bok, zaciskając dłoń na pościeli tak, że aż pobielały mu knykcie. – Wyrazisz na to zgodę?
- Zastanowię się – odpowiedział blondyn dopiero po chwili, spoglądając na Sasuke i uśmiechając się lekko. – Naprawdę wyprzystojniałeś.
***

Tłumaczenie własne:
Nazareth Cocaine - * Ona nie kłamie, kokaina.
** Uczucie opadło, ale ty po prostu musisz się doładować, kokaina.
*** Ale nie zapomnij o tym, że nie możesz już tego zawrócić, kokaina.

27 komentarzy:

  1. Jeeeej! No kiedy on sobie przypomni?! To strasznie wkurzające... M.

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurcze mam nadzieję, że w następnej notce Sasek już sobie przypomni skąd zna Naruto. To takie frustrujące...ehh
    Moje biedne słoneczko...chciało się zabić:(
    To będzie happy end prawda?Prawda?????
    Ciszę się, że zdecydowałaś się na KakaNaru:)
    To będzie z pewnością miła odskocznia:)
    Czekam na nową notkę:)
    Pozdrawiam i życzę weny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Sasuke już sobie przecież prawie przypomniał. Wie, że spotkał Naruto, ale nie wie gdzie, jak i kiedy.
    W końcu był tylko pięciolatkiem, ja na przykład z tamtego okresu niewiele pamiętam ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Jak zwykle zresztą.
    Ale Naruto naprawdę poszedł na złoty strzał, czy tylko wziął kolejną dawkę? A Itachi wcale nie jest taki... malo spostrzegawczy, jaki mi się wydał na początku. Ciekawa jestem jak Sasuke zareaguje, gdy sobie przypmni skąd kojarzy Naru (czy też gdy Naruto w końcu mu opowie). Teraz faktycznie można zauważyć, że opowiadanie zmierza powoli do końca. Nic, Wena i pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziecko (jeśli nie jest nad wymiar inteligentne) nie pamięta okresu do 4 lat, gdy ma 5 lat - pamięta jakby przez mgłę, dopiero wtedy zaczyna zapamiętywać, co się działo. Opowiadanie ogólnie jest ciekawe, chociaż duuużo razy można było czytać, gdzie były narkotyki itp, ale wiesz, że uwielbiam jak piszesz ^^ Wybacz, że nie komentowała, ale przez pieprzoną inżynierkę nie mam nawet na to czasu, a teraz jeszcze sesja poprawkowa, której w rzeczywistości nie ma, to już całkiem katorga. Czekam na następny rozdział i jestem ciekawa co wymyślisz w KakaNaru, bo osobiście uwielbiam Kakashiego, chociaż nie przeczę xD chciałabym kiedyś zobaczyć KakaShika ^^

    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Naruś... I biedny Sasuke... Ale chyba najbardziej żałuję (co mi się rzadko zdarza) Itasia... To jego "Myślisz, że nie wiem, że on mnie nie kocha? Może mnie lubić, szanować, ale nie kochać. Kiedy tylko jest okazja pyta o ciebie" jest takie smutne...
    Mam nadzieję, że Sasuke wkrótce sobie przypomni, skąd zna Naruto...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby dołujący moment jak tak się czyta o człowieku powoli sięgającym dna ale mnie on podniósł na duchu.
    W końcu jest nadzieja dla Naru. Aż ma się ochotę powiedzieć, że miłość jest w stanie pokonać wszystko. Ale czy mamy tu do czynienia z miłością? To się dopiero okaże. Może i tak ale jak na razie wydaje się być trudna.
    Itachi mnie zaskoczył. Pozytywnie. Czyżby miał zamiar się wycofać? I dać szansę bratu?
    Niby powinno się walczyć o swoje szczęście uczucia ale nie kosztem innych. W dodatku widzi sam, że jest na straconej pozycji bo Naruto nie poczuje do niego tego samego co Sasuke.
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży dobrze. W zależności co kto rozumie poprzez to słowo.
    Weny życzę.
    Pozdrawiam ciepło.
    I dopiero po fakcie wyczytałam, że byłaś w Białymstoku. Ja jestem z Podlasia^^ Nie z samego Białego ale nie mam daleko. Jednak mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu zawitasz i dasz znać^^
    xD

    OdpowiedzUsuń
  8. No to był właśnie moment w tekście, żeby znaleźć Naruto w jakiejś melinie. Tak to właśnie widziałam, łącznie ze szpitalem. Zaskoczył mnie Itaś i też mi go trochę żal. Ale cóż, takie życie. Ja jestem bardzo ciekawa czy Naruto cały ten czas miał na oku Sasuke, czy może podszedł do Itasia w sklepie, bo go rozpoznał (pewnie za malucha go widział) i chciał się zbliżyć do Saska, i odnowić kontakty. Ciekawe jak to nam ukażesz.
    Teraz czekamy na terapię Naruto i na oświecenie Sasuke. Musi się do niego przekonać i polubić (co już chyba nastąpiło) zanim nastąpi to oświecenie ;) Ostatnie zdanie mnie rozwaliło i Saska pewnie też. Myślę, że ten czas się zbliża ^^
    Kakanaru będzie, jeee! Wena moja kochana córko ;D Tak sobie właśnie pomyślałam, że jakbym miała córkę, która by pisała, miałabym problem wychowawczy czy gonić ją do lekcji, czy do pisania ;D
    Ściskam mocno :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyrzuć ze słownika słowo "potaknął", to bardzo zła maniera.

    OdpowiedzUsuń
  10. Daimon, chyba pokażę ten komentarz mojej mamie!
    Aninimowy, co jest takiego złego w potaknięciu? Zła maniera? Och, no to w takim razie większość osób na ziemi jest niewychowana. Ten odruch jest przecież naturalny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Drogi Anonimowy
    http://slowniki.gazeta.pl/pl/potakiwa%C4%87
    http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2506191
    http://www.sjp.pl/co/potakiwa%C4%87

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział dosyć smutny.. przynajmniej ja mam takie odczucia. To ciekawe czy uda mu się wyjść z takiego nałogu. Trzymam kciuki że go przekona do leczenia się.
    Końcówka mi się podobała najbardziej xD
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. (Dream, wiesz co? Szkoda, że takie krótkie rozzdziały piszesz.)
    W tych scenach narzuciłas nam myślenie, że Naruto chce się zabić. Hmmm, dlaczego? Nie chciał, aby Itachi za bardzo się do niego przywiązał? I po co zakładał znowu tę maskę w szpitalu? Nie powinien być chociaż trochę zły, że go uratowali? Przecież chciał się zabić!
    (Chyba cieszę się, że nie wiem, co to złoty strzał. Albo raczej już wiem. Wujaszek Gugel i Ciocia Wikipedia pomogli)
    W sumie, to nie mogło potoczyć się inaczej. Naruto nie mógł być w innym miejscu niż w jakieś zapyziałej melinie i nie mógł obić nic innego niż dawać sobie w żyłę.
    Tylko Itachi był zaskoczeniem. Ułożył mi się w głowie taki ładny scenariusz, gdzie Itachi byłby naprawdę zakochany i nieco... zaślepiony?
    I mnie tylko zastanawia, dlaczego w tekście piosenki jest "she don't lie"? Może czegoś nie rozumiem, ale poprawną formą jest "she doesn't lie". Ktoś mi wytłumaczy?
    Z niecierpliwością czekam na kakanaru. Będzie się działo, oj będzie.
    Ukłon, Billiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział z początku słodziutki (o tym kotku ^^), w środku smutaśny, a na końcu cudowny ;)
    Cieszę się bardzo, że Sasuke zdążył uratować naszego blondaska. Z początku myślałam, że nie zdąży ;( No, ale tego raczej byś nam nie zrobiła ;P
    Mi też szkoda Itasia, ale jestem zadowolona, że sam doszedł do wniosku, że Naru nigdy go nie pokocha, bo bardziej interesuje się jego bratem.
    Fajnie, że dodasz na dniach KakaNaru, na które z niecierpliwością czekam i z chęcią przeczytam ;D
    Pozdrawiam i weny życzę!!!
    KaKaShi ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chamsko potraktowałaś Itachiego. Szkoda mi go, bo chyba nigdy w życiu nie przeżyłaś takiej miłości jaką opisujesz. Nie chodzi o ćpanie czy o seks, czy o alkohol. Żaden człowiek by tak tego normalnie nie przyjął, jak niby Itachi, pffff.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie no, w końcu Itachi go /Naruto/ kocha. Nie dał się ponieść emocjom, to cecha dojrzałości, czy coś. A skoro może być z Naruto, mimo, że tamten go nie kocha, to jest w stanie to jakby zaakceptować, chociaż też nie do końca. Tak przynajmniej mi się wydaje. Chory układ, ale jeśli obu stronom to pasuje, jest znośnie xP
    Świetny rozdział :D /pisze to co rozdział, ale taka jest prawda, nic nie poradzę/ Mam nadzieję, że nie zabijesz Naruto, ale to już Twój wybór. Będę za nim tęsknić /zabrzmiało, jakbym już go spisała na straty O.o/
    Szkoda, że Sasuke jeszcze wszystkiego nie pamięta. Ale czy to coś by zmieniło? Przez wzgląd na wspólną przeszłość miałby od tak mieć wzgląd na zwykłą dziwkę? Jest aż tak dumny, czy może jeszcze bardziej i będzie miał to gdzieś...?
    Będę wyczekiwać nowych rozdziałów.
    Szkoda, że /jeszcze/ nie wyszło z "Blaskiem Księżyca" bo normalnie mi się spodobało ^^ Może nie jestem wymagająca, ale to była miła odmiana po prawie-każdym-SasuNaru-w-realu. I prawdopodobnie przez Ciebie mam fazę na Nirvanę xP W kółko słucham "Sliver" a utwór ma tylko nieco ponad 2 minuty X.x /2:13, lubię liczbę 13 ^^ / i nawias mi nie działa, bo mam krzywą klawiaturę. Nawet nie jest moja.
    Będę musiała ją oddać...
    O czym to ja...?
    A tak! Pozdrawiam i życzę weny ^^ Będę kibicować żywemu Naruto. Niechaj dla odmiany choć raz Sasuke zginie xP Albo Itachi... Ale chyba za bardzo go kocham, więc w ostateczności kibicuję, aby wszyscy przeżyli ^^'

    OdpowiedzUsuń
  17. Billiame, myślę, że z takim pytaniem należałoby się zwrócić do autora piosenki. Ale jeśli spróbujesz zaśpiewać "she doesn't lie", to zobaczysz, że się nie da ;) Pewnie dlatego autor tekstu popełnił celowo błąd. Tak mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. jeśli można pokornie proszę o nie robienie opo z kakanaru, jak już chcesz odpuścić sobie standart sanunaru to lepiej weź kibanaru albo ganaru o nich chętnie poczytam. A i powiedz co się stało z Olivierem? bo jak narazie pogrzebałaś go żywcem

    Lili

    OdpowiedzUsuń
  19. Lili, kakanaru będzie, to już postanowione :). A do czytania przecież nie zmuszam, ani też nie trzymam tu nikogo siłą.
    A Oliver jest pogrzebany i z grobu raczej nie wstanie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Niech spoczywa w pokoju [*]

    Lili

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest Świetne...przez duże "Ś";>, rzadko które opowiadania yaoi tak mnie wkręcają, już nie mogę się doczekać następnej notki. Chodziarz skoda mi trochę Itachego, fajnie by było gdyby znalazł sobie kogoś innego niż Naruto..

    OdpowiedzUsuń
  22. Cholerna kokaina .. ale piosenka świetna! Głos nieco podobny do Axl'a z Guns n' roses :] Ciekawy rozdział, chociaż też muszę przyznać że to wyczekiwanie człowieka torturuje psychicznie ... To by było na tyle. Gdybyś mogła to powiadom mnie o nowej notce :) Czekam z utęsknieniem.

    http://opetane-serce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Jedyny ff SasuNaru pisany po polsku który tak cholernie mi się spodobał, naprawdę klasa!
    Chociaż to wyczekiwanie na to aby Sasuke sobie przypomniał starego przyjaciela, zmusza do czekania i czekania na następne rozdziały.
    Anyway, życzę wielkiej weny jeśli chodzi o tę historię i z niecierpliwością czekam na nowy rudział :D

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  24. W takim razie bardzo się cieszę, ale niestety dalsze rozdziały opowiadania mogą się nie pojawić. SasuNaru to już chyba nie jest moja brożka.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak to mogą się już nie pojawić?! No weź chociaż dokończ to opowiadanie, bo naprawdę się wkręciłam:D
    Licze na następną notkę! <3

    OdpowiedzUsuń
  26. ach...czy więc zawieszasz bloga czy tylko zmieniasz paring?

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeszcze. Daj jeszcze ! Swietne! ;d zycze duzo weny ;d

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy