środa, 7 marca 2012

1. Bardziej ludzki

Uwagi: solidarnie ostrzegam, że osoby które nie orientują się w odcinkach 343-363 (anime), zostaną zaatakowani spojlerem.

Rozdział 1. Tajemnicze Reiatsu

Trzask drzwi odbijający się przez chwilę echem od ścian spowitych nocną ciszą i grymas na twarzy chłopaka spowodowany tym głośnym dźwiękiem.
Był zmęczony, przeraźliwie zmęczony, ale też przeraźliwie szczęśliwy.
Opadł wyczerpany na podłogę, zaczynając powoli rozsznurowywać buty i gdy tylko w jego uszach przestał odbijać się huk zamykanych drzwi, usłyszał przytłumione odgłosy telewizora. Uśmiechnął się. Wrócili. Yuzu i Karin były już bezpieczne.
Poczuł jak ogromny ciężar spada mu z serca, ale potworne zmęczenie nie chciało go opuścić. Dawno nie był tak poturbowany i wykończony, w końcu od ostatniej walki w formie Shinigami minęło siedemnaście miesięcy. Będzie musiał się do tego znowu przyzwyczaić.
Zdjął tenisówki, ale nie wyglądało na to, żeby miał się podnosić z podłogi. Oparł się plecami o ścianę, spoglądając na swoją szeroką i nieco obdrapaną dłoń. Uniósł ją, zaciskając w pięść i po chwili rozluźniając. Uśmiech pełen ulgi sam wpłynął na jego twarz, gdy zdał sobie sprawę, że w końcu jego życie wróci do normy.
Tak, do normy. To, co działo się przez te siedemnaście miesięcy, kiedy nie spotykał duchów, kiedy nie był w stanie zobaczyć Hollowów i kiedy nie miał żadnego kontaktu ze światem Shinigami, nie było normalne. Przyzwyczaił się do swoich, wciąż rosnących, mocy i do swojego Zanpaktou, którego obecność czuł nawet, kiedy był w ciele człowieka.
Tak, jego Bankai był niesamowity i nawet on musiał to potwierdzić. Pokazał już, co potrafi podczas walki z Aizenem, i Ichigo był naprawdę dumny, że to on jest jego właścicielem.
Przez te siedemnaście miesięcy brakowało mu obecności Zanpaktou, która teraz aż się w nim przelewała. I nawet, jeżeli tłumaczył sobie, że odzyskał moce shinigami tylko dla ochrony najbliższych, wiedział, że po części się okłamuje.
Po prostu brakowało mu obecności Zangetsu.
Wstał, dosyć chwiejnie, podpierając się szafki na buty i żółtej ściany. Przeklął, gdy noga odezwała się tępym bólem, ale ruszył w stronę schodów, po drodze zatrzymując się przy drzwiach do salonu i spoglądając na ojca śpiącego na kanapie, któremu towarzyszył migający obraz telewizora. Uśmiechnął się pod nosem na widok szeroko otwartych ust i śliny, wsiąkającej w materiałowe obicie podłokietnika.
Ruszył schodami, podtrzymując się barierki. Ojciec i Urahara wykonali kawał dobrej roboty. Gdyby nie oni, bałby się walczyć z Ginjo, bo nie byłby pewny, czy Yuzu i Karin są bezpieczne. Może i nie do końca były świadome tego, co dzieje się dookoła, ale mogło im się coś stać, a tego nie chciał. Przecież ma je chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwo.
Idąc do swojego pokoju, jakby bezwiednie zajrzał jeszcze do sypialni sióstr, które spały jak zabite, wciąż w ubraniach. Kolejny tego wieczora uśmiech pełen ulgi wykwitł na jego twarzy.
Tak. Teraz, wiedząc że siostry są tuż za ścianą, może iść spać. Zaśnie i nie będzie przejmować się niczym i niczego nie będzie mu brakować. Nie będzie czuł żadnej pustki, jaka towarzyszyła mu przez te siedemnaście miesięcy, które przeżył bez mocy shinigami.
Bez Zangetsu.
Wtoczył się do pokoju i niemal od razu opadł na łóżko. Nie obchodziło go w tym momencie nic. Nic, nawet to, że jest oblepiony potem i kurzem, że może nie pachnie najlepiej i że powinien wziąć prysznic przed snem.
Nie, to nie było teraz ważne. Teraz ważny był sen i odpoczynek. Zasnął niemal od razu, wystarczyło tylko, że jego głowa ułożyła się na poduszce, a on już odpłynął, czując się przy tym wyjątkowo… bezpieczny? Dawno się tak nie czuł, ale teraz wiedział, że jest bezpieczny.
Bo miał Zangetsu. Dzięki Bogu.

Nigdy nie czuł czegoś takiego podczas snu, nigdy. Wydawało mu się, że jest otaczany przez niezwykle silne Reiatsu. Unosiło się w całym pokoju, ale wiedział, że jego źródło znajdowało się tuż obok niego, obok łóżka, na którym spał.
Nie obudził się jednak, bo… nie czuł się zagrożony. Wiedział, że to silne, ale niezwykle ciepłe Reiatsu nie jest dla niego zagrożeniem. Przecież tak dobrze je znał, ale nie wiedział skąd.
Dopiero później, gdy się obudził i w pokoju został jedynie majak siły, która otaczała go w nocy, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę to Reiatsu było bardzo podobne do jego. Wręcz identyczne.

Usiadł na łóżku, wsłuchując się w odgłosy dobiegające z dołu. Siostry najwidoczniej już wstały, tak samo jak i ojciec. Jego wzrok powędrował na zegarek wskazujący godzinę piętnastą, na co rdzawe brwi Ichigo zbiegły się w grymasie zastanowienia.
Dlaczego nikt go nie obudził? Przecież Yuzu zawsze budziła go do szkoły…
Przełknął ślinę.
Czyżby pamiętała wczorajsze wydarzenia? Wolałby, żeby Urahara zastosował na niej jakąś swoją sztuczkę, przecież Yuzu… Yuzu nie była tak silna jak Karin, która przebudziła już w sobie moce duchowe. Yuzu w odróżnieniu od siostry była delikatna, nie powinna czegoś takiego pamiętać. Przecież była przy jego walce z Ginjo, mogła zauważyć, jak go zabijał, a on…
On nie chciał, żeby siostra widziała w nim mordercę.
Westchnął, wstając i przeciągając się. Postanowił na razie o tym nie myśleć. Musi skontaktować się z Seireitei i podziękować za przywrócenie mocy shinigami. W końcu każdy z nich oddał trochę swojego Reiatsu w podzięce za pokonanie Aizena.
Uśmiechnął się do siebie, zdając sobie po raz kolejny sprawę, że w ten sposób złamali te swoje kodeksy, których tak przestrzegali. Pod żadnym pozorem nie wolno było im nadawać mocy ludziom, a jednak to zrobili. Dla niego.
Zszedł na dół, trochę obawiając się tego, co zastanie, jednak gdy znalazł siostry siedzące na kanapie przed telewizorem, roześmiane do łez przez jakiś program, automatycznie poczuł niewyobrażalną ulgę.
- Ichigo! – zawołała Yuzu, zauważając brata. – Przepraszam, że cię nie budziłam, ale widać było, że jesteś zmęczony, więc nie chciałam…
- Dobrze – przerwał jej, uśmiechając się łagodnie, na co dziewczynka odpowiedziała tym samym. Odwrócił się na pięcie, wchodząc do łazienki, czując, że musi jak najszybciej się wykąpać, bo nie pachnie zbyt świeżo.
Miał nadzieję, że wszystko wróci do normy i będzie tak jak przed wielką walką z Aizenem. Znów będzie zabijać jedynie Hollowy, a nie użerać się z Arrancarami. Znów będzie prowadzić zwyczajne życie Zastępczego Shinigami. Oczywiście, o ile w ogóle bycie Shninigami można nazwać czymś zwyczajnym dla śmiertelnika.
Zrzucił z siebie brudne, przepocone ubranie, niemal od razu wchodząc do kabiny prysznicowej i odkręcając strumień wody. Westchnął, przymykając oczy. Ulga…
Stał tak przez chwilę, myjąc swoje ciało powolnymi ruchami dłoni. Zamarł jednak nagle, gdy ogarnęło go to samo uczucie, co w nocy.
Łazienkę wypełniało jakieś niezwykle silne Reiatsu i teraz, kiedy myślał trzeźwo, był niemal pewny, że Reiatsu należy do niego, ale, absurdalnie, nie było jego. Wiedział, że ta siła duchowa nie była jego siłą duchową, nawet, jeżeli była do niej złudnie podobna.
Odwrócił się, uchylając drzwi kabiny i dokładnie badając wzrokiem pomieszczenie. Nic, co mogłoby go zaniepokoić, no chyba że chodzi o Reiatsu, które nagle rozpłynęło się, kiedy tylko się odwrócił.
Zmarszczył brwi, dobrze wiedząc, że nie może tego zignorować. Za dużo już przeżył, żeby móc lekceważyć tak podejrzane sprawy.
Umył jeszcze szybko głowę, po czym wyszedł spod prysznica, ale po silnym Reiatsu, które pięć minut temu wypełniało całe pomieszczenie, pozostała jedynie niewyraźna mgła. Tego, kto wydzielał tę moc duchową, już tutaj nie było.
Owinięty ręcznikiem przemknął z łazienki na górę, do swojej sypialni, gdzie mógł ubrać się w czyste ciuchy.
Przeglądając zawartość szafy i wyciągają pierwsze lepsze ubrania, przez jego głowę przemknęła myśl o Ginjo.
Co, jeżeli to on? Może jakoś uchował się przed swoim końcem Ten mężczyzna dwie godziny przed własną śmiercią przejął jego moce Fullbringa, a więc może i posiadał Reiatsu bardzo podobne do Ichigo?
- Nie – szepnął do siebie, kiedy założył czarną koszulę. – Jego ciało zostało zabrane do Seireitei – przekonywał sam siebie. To nie mógł być on, a zresztą czuł przecież, że moc duchowa Ginjo była inna, więc… - Kto?
Gdy na jego biodrach znajdowały się już spodnie, pozorną ciszę w domu przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę! – krzyknęła Yuzu z dołu, kiedy Ichigo opadał na deski podłogowe, marszcząc brwi w charakterystyczny dla niego sposób.
Musiał się dowiedzieć, co takiego go prześladuje, czym jest to silne Reiatsu, które otaczało go w nocy i w łazience, podczas kąpieli. Było to trochę krępujące, ale postanowił nie myśleć, że ktoś spokojnie przyglądał mu się podczas intymnej czynności.
- Braciszku! Inoue przyszła do ciebie! – oznajmił głos Yuzu, a Ichigo niemal nie jęknął cierpiętniczo. Lubił Orihime, nawet bardzo, ale dzisiaj nie miał ochoty na żadne spotkania z przyjaciółmi.
Dzisiaj miał ochotę na lenistwo i nie martwienie się o nic, a także na cieszenie się z przywróconych mocy. Dopiero jutro chciał „powrócić do żywych”, zająć się sprawami szkoły, przyjaciół, pracy, a także obowiązkami Shinigami. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chciał odpocząć po wczorajszej, wyczerpującej walce.
Powinien zejść na dół i powitać koleżankę, zaproponować jej coś do picia, bądź jedzenia i zaprosić ją do swojego pokoju. Powinien, ale odkrzyknął jedynie:
- Niech przyjdzie tutaj.
Na reakcję nie musiał długo czekać. Usłyszał szybko stawiane kroki na drewnianych schodach, po czym rozległo się nieśmiałe pukanie w drzwi od jego pokoju.
- Wejdź, wejdź – mruknął, opierając się plecami o łóżko i nie kwapiąc się, aby wstać z podłogi.
Drzwi się uchyliły a jego oczom ukazała się ruda głowa dziewczyny.
- Uhm, cześć, Kurosaki – powiedziała z niemożliwie wielkimi rumieńcami na policzkach, wchodząc powoli do pokoju, po czym stanęła na środku jak ostatnia sierota.
Cała Inoue, ale Ichigo kochał ją jak siostrę, chociaż dziewczyna pewnie nie chciałaby się o tym dowiedzieć, dlatego chłopak jej nigdy nie powiedział.
Wiedział, jakim rodzajem miłości darzy go Orihime. Wiedział, że jest w nim szaleńczo zakochana, ale nie potrafi mu o tym powiedzieć, a zresztą on… On chyba nie chciał tego nawet słuchać.
- Jak się czujesz? – spytała, podchodząc do niego i siadając naprzeciwko, wyprostowana niczym struna, z policzkami rozpalonymi do czerwoności.
- Wszystko w porządku – odparł, uśmiechając się kątem ust. – Z tobą widzę też.
- Ja… - zająknęła się, a jej twarz teraz przypominała dorodnego buraka. Nagle, gdzieś w głębi Ichigo, odezwało się dziwne uczucie zazdrości, która nie pochodziła od niego. Wiedział to, bo dlaczego miałby być zazdrosny? O kogo? O Inoue? – Może pójdziemy do kina? Albo kawiarni? Odpoczniesz i w ogóle… - Wbiła wzrok w swoje dłonie, a czerwień na jej twarzy nie ustępowała, tak samo jak nie ustępowało uczucie zazdrości w Ichigo.
Nie potrafił określić, co to jest…
Nagle jednak Inoue podniosła głowę, rozglądając się dookoła, nieco przestraszona.
- To Reiatsu… - szepnęła. – Czujesz?
Nie czuł. Czuł jedynie zazdrość gdzieś głęboko, głęboko w sobie.
- To twoje – powiedziała nagle. – Jesteś aż tak silny, że nawet w ciele człowieka twoje Reiatsu jest tak potężne. – Znów spuściła wzrok na własne dłonie, bawiąc się palcami. Denerwujące, pomyślał Ichigo.
- Chyba wolałbym zostać dzisiaj w domu. – Uczucie zazdrości znikło. – Przepraszam, Inoue, ale jestem naprawdę zmęczony. – Uśmiechnął się przepraszająco, a dziewczyna szybko potaknęła, udając, że wcale nie jest zawiedziona.
- Rozumiem! Byłam głupia, przecież wczoraj naprawdę się namęczyłeś! – Zaśmiała się sztucznie, wstając szybko, widocznie speszona. – To ja już pójdę i… no cześć! Do zobaczenia w szkole, odpoczywaj.
Ichigo jej nie słuchał. Spuścił wzrok na podłogę, zastanawiając się nad tym dziwnym uczuciem i Reiatsu, o którym wspomniała Inoue.
Co to mogło być?  
 ***
 Niedługo pojawi się tu pewnie jeszcze jakiś dłuższy oneshot albo krótsze opowiadanie, zależy od tego, jak mi się to rozrośnie... W ogóle spodziewajcie się małego ataku bliczowskiego slashu, bo o niczym innym nie potrafię teraz myśleć. Kto by pomyślał, a byłam przekonana, że to ewidentny koniec z anime.
Co do opowiadania - ani toto ambitne, ani wyżyny twórczości, raczej takie wyrzucenie tego co mam w głowie na klawiaturę, więc jestem świadoma, jak to wygląda. Nie spodziewajcie się wiele, opowiadanie nie będzie długie, bo ile można ciągnąć swoje chore fantazje?
No to się wygadałam. Mimo wszystko: hope you like it!

11 komentarzy:

  1. Hm.... trochę mi się dłużyło czytanie, ale zapowiada się niezła historia ;] Bleacha oglądałam do 340 odcinak... zdecydowałam jednak, że nie będe martwić się spoilerem ;p
    Czekam na moment pojawienia się Zangetsu!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Specjalnie, żeby czytać twoje opowiadanie, nadrobiłam sobie zaległości z anime Bleach. Oglądałam prawie całą noc, ale co tam ^^ M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z poprzedniki komenterzami ;)
    Twoje opowiadanie jast tak dobre że przeczytalam ja 3 razy....i nie moge doczekac sie następnego :p

    OdpowiedzUsuń
  4. hej no zaczyna sie świetnie uwielbiam Bleach wiec liczę na jeszcze wiele postów :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaj! Tak się cieszę, że to jednak nie koniec :D Mam na myśli twoją działalność na tymże blogu <3
    A co do one-shota, to był cudowny, hah, i to świetnie, że postanowiłaś stworzyć opowiadanie z moją ulubioną parą w Bleachu !!
    Zabieram się od razu za pierwszy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O... Chyba się walnęłam i dałam wcześniejszy komentarz nie tam, gdzie trzeba O.o
    No trudno, to powiem jeszcze, że z niecierpliwością czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, jak ja się cieszę, że wreszcie ktoś pomyślał o tej parze ;3 Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie, a właściwie początek :D Normalnie wczułam się w klimat i nie mogłam uwierzyć, iż notka już dobiegła nieuchronnego końca. Mam nadzieję, ze niedługo pojawi się notka, bo jestem okropnie spragniona ciągu dalszego, tych tajemniczych zdarzeń z Ichigo ;> Wiedz, że z upragnieniem czekam na kolejny wpis i będę myślała o twoim blogu przez całe dnie. Nie chcę cie popędzać, bo wiem że to nie jest miłe, jeśli chodzi o pisanie i wenę, a także za bardzo zobowiązywać byś nigdy nie porzucała tego bloga ( bo w końcu ty tu jesteś panią ), ale z całego serca życzę ci pomyślnej weny i ciekawych pomysłów do notek oraz żebyś pisała tego bloga jak najdłużej, a najlepiej do samego końca ( o ile w ogóle kiedyś nastąpi XD). Hmm, troszkę się rozpisałam, więc skończę pisanie tych moich wypocin xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    trafiłam wczoraj na Twojego bloga i jestem zachwycona, bardzo dobrze piszesz, czyta się płynnie, nie potrafiłam się oderwać od czytanego tekstu! Masz we mnie stałą nową czytelniczkę.
    Bardzo podobały mi się opowiadania sasu-naru, w opowiadaniu „Słodka rywalizacja”, miałam nadzieję, że Naruto się dowie o tym całym zakładzie miedzy Suigestiu, a Sasuke. Jeszcze jest ta sprawa z Orochimaru... „Tajemnica posiadłości” podobała mi się zwłaszcza ze względu na element wampira, lubię takie opowiadania, w których są wampiry... Mam nadzieję, że te opowiadania, które zwiesiłaś, niedługo znów będziesz kontynuowała...
    Weny Tobie życzę i czekam na następne rozdziały...
    Pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pieprz głupot,świetnie to napisałaś.Trochę wiary w siebie dziewczyno.W końcu znalazłam jakiegoś porządnego bloga z jedną z moich ulubionych par w Bleach'u.Życzę weny i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie!Proszę o więcej :) Uwielbiam Ichigo i Zangetsu. Liczę na sporo pikantnych momentów ;)Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu życzę.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy