X - Niewypowiedziane słowa
***
Spoglądałem na dziewczynkę, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Przytulić i pocieszyć? Czy może jeszcze bardziej zgnębić? W końcu nie cierpię Mirune, a to dziecko jest owocem miłości, jaka łączy ją z Sasuke. Nikogo nie było w pobliżu, mogłem więc wszystko.
Tak, najlepiej zabij tą bogu ducha winną dziewczynkę.
Dziecko usiadło na trawie, objęło ramionami nogi i schowało pomiędzy kolana głowę, szlochając coraz głośniej.
Przygryzłem wargę. Nie byłem tyranem, nie mogłem zrobić krzywdy Minako. Przecież jest jeszcze dzieckiem, to nie jej wina, że się urodziła...
Ukucnąłem przed nią. Wyciągnąłem do niej dłoń, zawahałem się na chwilę, ale w ostateczności położyłem ją na jej głowie i zmierzwiłem miedziane kosmyki. Dziewczynka spojrzała na mnie przez łzy. Obraz jaki przedstawiała był żałosny, ale potrafił rozczulić.
- Już dobrze Minako – uśmiechnąłem się, jak najcieplej potrafiłem. - Co się stało? - Czarne oczka przyglądały mi się z obawą, tak jakby nie wiedziała, czy można mi zaufać. W ostateczności uśmiechnęła się, ocierając łzy.
- A jak pan się nazywa? – Spytała, ignorując moje pytanie.
- Naruto. Powiesz mi, co takiego się stało? – Usiadłem na trawie, przyglądając się mizernej postaci dziecka.
- Uciekłam – powiedziała cichutko, kuląc się. Zerknęła na mnie w obawie, że ją skarcę. Ale przecież nie ja jestem jej rodzicem, nie mam prawa.
Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
Jesteś świetnym aktorem.
Wiem.
Tak naprawdę jej nie cierpisz, dlaczego udajesz?
By się czegoś dowiedzieć.
I wykorzystujesz do tego dziecko? Chwyt poniżej pasa, Naruto. Zaczynasz się staczać.
- Dlaczego? – Dopytywałem się dalej.
Zmarszczyła czoło, w nagłym przypływie smutku. Milczała długą chwilę. W końcu byłem już pewny, że nie usłyszę odpowiedzi. Uchyliłem usta, by ponowić pytanie, jednak ubiegła mnie. – Bo tatuś i mamusia ciągle się kłócą – powiedziała i zaczęła płakać, lecz nie przerwała swojego monologu. – Czemu oni się tak nie lubią? Mama nazywa tatę draniem bez serca, - powstrzymałem się przed szerokim uśmiechem, w końcu kiedyś ja tak nazywałem Sasuke – a tatuś siedzi cicho. Nie wiem czemu, ale mamusia jeszcze bardziej się złości. Czy to źle, że tatuś nie odpowiada? – Spytała płaczliwie, spoglądając na mnie i oczekując odpowiedzi.
Pokręciłem głową. Kłócą się... Ich życie to nie sielanka! Przecież dziecko nie kłamie!
Naruto...
Zamknij się, wiem.
Wiesz, że kłótnie zdarzają się każdemu?
Cholera, no! Wiem!
A wiesz też, że jeżeli młode małżeństwo się kłóci, to nie stanowi to najlepszej oznaki? Wiesz, jak łatwo wtedy do rozpadu takiego związku?
Nie wiem, czemu mi pomagasz?
Mówiłem już. Kiedy się smucisz i ja taki się staję.
Dziękuję.
Wstałem z trawy i podszedłem do dziecka, biorąc je na ręce. Przecież nie mogłem go tam samego zostawić!
- Gdzie idziemy? – Spytała, pukając mnie w ramię.
- Do domu – powiedziałem, idąc w kierunku akademii, niedaleko której mieszkał Sasuke.
Dziewczynka zaczęła mi się wyrywać i krzyczeć, że nie chce. Parę przechodni spojrzało na mnie, posyłając mi spojrzenia pełne niezadowolenia. – Uspokój się – skarciłem Minako.
- Ale ja nie chcę – zaprotestowała, odpychając mnie od siebie.
- Tatuś się ucieszy, chcesz mu zrobić niespodziankę? – Złapałem się ostatniej deski ratunku, która okazała się szczęśliwa.
Dziecko niechętnie przytaknęło i dało się zanieść do swojego domu.
- Naruto? – Stał w progu i wpatrywał się we mnie i dziecko. Na dźwięk jego głosu, wszystkie poukładane wcześniej myśli rozproszyły się, pozostawiając niewyobrażalny nieład. Wpatrywałem się w niego jak zahipnotyzowany. W jego nagą klatkę piersiową, mokre po kąpieli włosy i uda okryte czarnymi spodniami. Często widywałem go takiego w snach, ale mary nie oddawały całej jego doskonałości. Ostatnimi siłami powstrzymałem odruch rzucenia się na niego.
- Em, – zająknąłem się, zapominając, po co tu przyszedłem – dziecko – rzuciłem, nie potrafiąc już dokończyć.
Sasuke odebrał ode mnie dziewczynkę i krytycznie przyjrzał się jej ubranku. Minako przytuliła się do ojca z uśmiechem, lecz sam tata nie wykazał żadnej oznaki radości.
- Znalazłem ją – powiedziałem w końcu. W duchu pogratulowałem sobie odzyskania, jako takiej, władzy nad myślami. – Ponoć uciekła.
- Jeszcze dziesięć minut temu siedziała w salonie. – Spojrzenie, jakim mnie obdarował, było aż nazbyt obojętne. W końcu to jego dziecko! Czy nie powinien się zmartwić? Mogło coś się jej przytrafić, w końcu dziewczynka ma tylko trzy lata. Czyżby Sasuke nie potrafił upilnować własnego dziecka?
- Mogę się dowiedzieć, co się stało? Miałem przejąć na pewny czas twoją drużynę, podobno masz jakieś problemy... – Na sam koniec przyciszyłem głos, wpatrując się niepewnie w jego sylwetkę. Prychnął z pogardą.
– Nie zagalopowałeś się? Myślisz, że po tamtej nocy będę się teraz tobie z wszystkiego zwierzać?
Oczy rozszerzyły mi się ze strachu. W głowie zaczęły kołatać się nieprzyjemne myśli. Czyżby pamiętał pocałunek? Ale przecież był pijany! Wypił tyle, że to wprost niemożliwe, by pamiętać!
- J-jakiej nocy? – Wyjąkałem.
- Masz takie problemy z pamięcią, Uzumaki? Tamtej, w której chciałeś odbudować przyjaźń – wyjaśnił.
Odetchnąłem z ulgą. Nie pamięta...
- Sasuke... M-może pójdziemy gdzieś dziś?- Spytałem cicho, bojąc się odrzucenia. Gdy wyłapałem jego pełne irytacji spojrzenie, już niemal wiedziałem, jaka będzie jego odpowiedź.
- Gdzieś? Czyli gdzie, Uzumaki? Chcesz bym stał się nałogowym alkoholikiem? – Pokręciłem przecząco głową, co wyszło jakoś tak żałośnie. Uśmiechnął się kpiąco, parskając pod nosem.
- W sumie nie chcę już siedzieć w domu – odpowiedział. Spojrzałem się na niego z niedowierzaniem. Co się stało z moim Sasuke?!
Nic się nie stało, jest taki jak dawniej. Widocznie wierzy, że jesteś jego przyjacielem, ale obaj wiemy, że to nieprawda. Jeżeli byłaby to przyjaźń, to będzie ona toksyczna. Będzie cię zabijać kawałek po kawałeczku, aż w końcu nie wytrzymasz... Wiesz, co stałoby się potem?
Wiem.
Twoje uczucie nie byłoby już miłością, nie byłoby nawet obsesją... Zwariowałbyś.
- Za godzinę na pomoście – warknął, zatrzaskując drzwi przed moim nosem. Mimo wszystko uśmiechnąłem się i pobiegłem do domu, by się przebrać.
Mrok spowił już wioskę, a księżyc świecił wysoko na niebie w towarzystwie kilku gwiazd. Resztę przykrywały chmury, wydawało się, że zaraz zacznie padać rzęsisty deszcz.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu Sasuke. Spóźniał się, a ja stojąc tam w samej bluzie, zaczynałem marznąć. Noce w Konoha Gakure były coraz zimniejsze, a wszystko to potęgował silny wiatr. Zbliżała się jesień – widać było to gołym okiem.
- Ty jednak jesteś głupi – usłyszałem głos za moimi plecami. Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech stał się przerywany i nierównomierny, a dreszcze, jakie przebiegły po moim kręgosłupie były aż nazbyt przyjemne. Moje ciało reagowało w ten sposób tylko na jedną osobę.
Odwróciłem się, napotykając wzrokiem czarne tęczówki. Uśmiechnąłem się lekko, mimo obelgi jaka przed chwilą padła. Co z tego, że właśnie tak mnie postrzega? Kiedyś zacząłbym się z nim kłócić, ale te czasy minęły. Teraz mógłby zrobić ze mną co tylko chce. A ja...
A ty prosiłbyś jeszcze... Masz skłonności masochistyczne.
Ale tylko względem Sasuke.
- Trzeba było założyć kurtkę, a nie stoisz i się telepiesz – prychnął z pogardą.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i wzruszyłem ramionami.
- Nie mogłem się doczekać, zapomniałem o kurtce – moja odpowiedź była jak najbardziej szczera.
Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie zaczynaj – warknął. - Nie chcę by powtórzyło się coś takiego jak na polu treningowym.
Przygryzłem wargę. Przecież miał zapomnieć.
- Nie powtórzy się – wiedziałem, że kłamię. Zapewne kiedyś dojdzie do tego, że znów go pocałuję, bo wątpię bym wytrzymał.
- Chciałeś czegoś konkretnego, czy tylko zaciągnąć mnie do baru jako kompana do picia?
- Porozmawiać – odparłem, czując jak głos mi się łamie.- Powiedz mi prawdę.
Spojrzał na mnie, nic już nie rozumiejąc.
- Kochasz ją? – Zadawałem już to pytanie. Wiem, jaka jest odpowiedź, ale... Ale chcę usłyszeć inną. Tą mniej bolesną i milszą dla mojego serca.
Prychnął, patrząc się na mnie ze złością. Nie wiem, czy to ja go zdenerwowałem, czy może temat, który poruszyłem.
Odwrócił się do mnie plecami i odszedł, nie udzielając żadnej odpowiedzi.
Krzyknąłem za nim, by poczekał. Nie posłuchał.
Wszedłem do gabinetu Hokage, gdyż zostałem przez nią wezwany
- Naruto – spojrzała na mnie znad stosu papierów. Oczy rozszerzyły się jej w szoku.- Co się stało? – Spytała, omiatając wzrokiem moją twarz.
Nie wyglądałem najlepiej. Całą noc nie spałem, w mojej głowie siedziały obrazy z ostatniego wieczoru. Nie potrafiłem odczytać jego zachowania i usilnie starałem się odpowiedzieć na pytanie, które mu zadałem. Czy ją kocha? Odpowiedź niby prosta, bo przecież są małżeństwem.
Spojrzałem się na nią zmęczonym spojrzeniem. Pod oczami miałem wyraźne sińce, a moja twarz była dziwnie blada.
- Nic – odpowiedziałem.
Zastanawiała się nad czymś przez chwilę. Westchnęła i powróciła wzrokiem do papierów, a na jej ustach zagościł ciepły uśmiech.
- Powiedziałam, że nie dam ci zrezygnować z marzenia – rzuciła cicho. Podpisała coś w arkuszu i powróciła spojrzeniem na moją twarz. – Nie myśl, że nie dotrzymam słowa! Sai namówił mnie, bym dała ci z nim jakąś misję. Zrób coś z sobą i za godzinę wyruszacie. -
Patrzałem na nią, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Sai...?
- Misja jest prosta, macie zobaczyć, czy w wiosce żelaza jest ten chłopak – położyła przede mną zdjęcie jakiegoś bruneta. - Nic więcej. Wiem, że mógłbyś wykonać misję sam, ale chciałam dać ci kogoś, by było ci raźniej. W szczególności, że to twoje pierwsze zadanie od pięciu lat. Musisz zacząć od czegoś prostszego – zakończyła z uśmiechem. Każde jej słowo słyszałem jakby przez mgłę.
- Sai sam chciał? – Spytałem, by się upewnić. Odpowiedziało mi twierdzące kiwnięcie głową.
jeju ten Sai... >.>
OdpowiedzUsuńDobrze, dobrze ^^ Kochany Sai :D
OdpowiedzUsuńach ta miłość Saia...
OdpowiedzUsuńSasuś jak nożeszzostawiać Naruciaka? Buuuuu...
Usagi-san
Dobrze, powoli, kroczek po kroczku.
OdpowiedzUsuńPodoba się <3