IX - Nadzieja umiera ostatnia
***
Rano, w niezbyt dobrym humorze, musiałem stawić się u Tsunade. Wciąż dręczyły mnie wyrzuty sumienia, co było dosyć śmieszne. Czułem się tak, jakbym zdradził. Pytanie brzmi –kogo? W końcu Sasuke, nigdy nie będzie mój. Obojętnie, z której strony na to by nie patrzeć, prawda zawsze będzie taka sama. Nie wiem, czy jest szczęśliwy z tą Mirune, ale wiem, że dla niego nie jestem dość dobry. Nie jestem zbyt urodziwy, ani wysoki, ani niski... Jestem po prostu przeciętny. A Mirune? W wiosce nie znalazłbym nikogo tak ładnego jak ona... Ideał? Z wyglądu tak, więcej o niej nie wiem i wiedzieć nie chcę. Ale po tej krótkiej rozmowie z nią, mogę stwierdzić, że również z charakteru jest tak samo doskonała. Miła, grzeczna, uprzejma... Zastanawiam się tylko, czy to możliwe, by po świecie chodził ktoś tak idealny.
- Naruto! Słuchaj, gdy do ciebie mówię! – Z zamyślenia wyrwał mnie silny i stanowczy głos Hokage. Spojrzałem się na nią zdezorientowany, nie wiedząc, o co może jej chodzić.
Blondynka pokręciła głową i zmięła przekleństwo pod nosem, które zapewne było oznaką jej złości. – Powtórzę jeszcze raz. Sasuke nie może teraz zajmować się swoją drużyną, ma problemy osobiste, z którymi najpierw musi sobie poradzić. – Dalszej części wypowiedzi nie słyszałem. Wyłączyłem się całkowicie.
Sasuke ma problemy osobiste... Problemy osobiste, czy chodzi o małżeństwo? W końcu wczoraj byłem świadkiem ich kłótni. Znów odrodziła się nadzieja, nabrałem chęci do jakichkolwiek dalszych poczynań.
- Naruto! – Jedyne, co byłem w stanie zarejestrować to głośny huk, jaki rozniósł się po pomieszczeniu. Tsunade wpatrywała się we mnie z chęcią mordu, a jedna z jej brwi drgała nerwowo. – Do cholery! Skup się wreszcie!- Warknęła zła.
- Przepraszam – rzuciłem cicho.
Pokręciła głową w geście dezaprobaty. Przygryzła dolną wargę, głęboko się nad czymś zastanawiając. – Jesteś rozkojarzony, możesz nie podołać zadaniu. Znajdę innego zastępcę na ten czas – mruknęła i machnęła dłonią, nakazując mi w ten sposób opuścić gabinet.
- A możesz, chociaż powtórzyć to, co miałem wykonać? – Spytałem, gdyż byłem naprawdę zainteresowany.
Spojrzała na mnie groźnie, zła za moje spoufalanie się z jej osobą. Uśmiechnąłem się szeroko, w odpowiedzi na tą jej minę. Gdy usłyszałem o problemach Sasuke, humor mi się automatycznie poprawił.
A powinno być inaczej.
- Miałeś zająć się drużyną Sasuke, ale widzę, że nie jesteś w stanie... – Przyjrzała mi się uważnie. Uśmiechnąłem się lekko i podrapałem po głowie w geście zakłopotania. Wprawdzie przejęcie drużyny Sasuke na czas określony, może okazać się mordęgą. Wystarczy mi ta moja trójka, nie chcę więcej kłopotów.
- Babciu Tsunade, znajdź kogoś innego. Tak się składa, że...- Uciąłem nie wiedząc jak dokończyć.
Że w sercu rośnie ci nadzieja. Że chcesz rozkochać w sobie Sasuke. Że myślisz tylko o nim. Że jego postać zaczęła odwiedzać cię w snach. Że...
Och, proszę, skończ z tym.
Moja teoria się sprawdza. Prawda boli najbardziej.
Jaka znowu prawda?
Ta najprawdziwsza.
Ostatnio jesteś strasznie irytujący.
- Że nie potrafię zebrać myśli – powiedziałem w końcu.
Tsunade westchnęła i pokiwała głową, w geście zrozumienia, tyle, że ona nie rozumie. Nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć, bo ja sam tego nie potrafię. Zaczynam wariować. Zaczynałem nawet zdawać sobie sprawę z tego, że moje marzenie, niegdyś priorytetowe, teraz zeszło na drugi plan. Nie ćwiczę, a jak już to jedynie na treningach ze swoją drużyną. Czuję jak moje ciało zaczyna tracić formę.
- Znajdę kogoś innego. Chciałabym zadać ci jeszcze jedno pytanie – powiedziała uważnie mi się przyglądając.
Przygryzłem wargę, szykując się na dłuższą i niemiłą rozmowę.
- Nie wiem, co się z tobą dzieje – powiedziała w końcu. – Gdzie dawny Naruto, dręczący mnie o przydzielenie mu misji? Wiem, że teraz masz drużynę, której musisz poświęcić dużo czasu, ale fakt, faktem! Mogę wiedzieć, co się takiego stało? Już nie chcesz być...?
- Chcę – przerwałem jej. Mój głos brzmiał stanowczo, ale to był tylko głos. Zupełnie nie odzwierciedlał mojego stanu ducha. – Po prostu... Wiem, że Sasuke jest lepszy – zakończyłem dość kulawo, wymyślając argument na poczekaniu.
Tsunade uderzyła pięścią o blat biurka, po pomieszczeniu rozniósł się głośny huk. Jej twarz przeszywała niewyobrażalna złość, która była spowodowana moją osobą. To ja ją tak zdenerwowałem.
- Sasuke?! Możesz być od niego lepszy! Musisz się postarać! – Krzyczała. – Ja naprawdę nie wiem co się z tobą stało – dodała już o wiele ciszej.
Uśmiechnąłem się ciepło. Mimo wszystko byłem szczęśliwy, powodem mojego szczęścia była nadzieja. W końcu to ona umiera ostatnia.
Ale powiadają również, że jest matką głupich.
- Babciu, ja też nie wiem, - błąd, wiem, aż za dobrze – ale... Ale jest mi z tym dobrze.
Spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się lekko, przez smutek.
- Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Nie pozwolę ci zrezygnować z marzeń. Zobaczysz, co oznacza natrętna Hokage! – Zakończyła dosyć ostro.
Uśmiechnąłem się, ukazując całe swoje uzębienie.- Tak jest, Hokage-sama! – Odpowiedziałem ze śmiechem. Odwróciłem się do wyjścia i już miałem nacisnąć klamkę, gdy za plecami usłyszałem męski głos. Zerknąłem przez ramię.
- Przyszedłem by zdać raport – Kakashi stał przed biurkiem Tsunade. Wszedł zapewne przez okno.
- Sensei! – Zawołałem, zwracając na siebie uwagę. Siwowłosy spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko pod maską.
- Cześć Naruto. Nie jestem już twoim nauczycielem, masz przecież własną drużynę – upomniał mnie.
Tak, mam własną drużynę, a mimo to, nie czuję się jakoś doroślej.
Reszta dnia minęła mi w miarę spokojnie, nie licząc kłótni z moją uczennicą – Natie. W końcu trening z dwunastolatkami nie powinien być katorgą. Zależy, dla kogo, mając pod nosem bliźniaków i takiego lenia jak Kijo, nawet najprzyjemniejsza czynność, zmienia się w koszmar.
Po odesłaniu dzieciaków do domu, usiadłem pod drzewem, oglądając zachód słońca. Nie chciałem iść na pomost, gdyż bałem się, że spotkam Saia. Wciąż źle się czułem, po naszej ostatniej nocy.
Hałas w krzakach skutecznie oderwał moje myśli od minionego wieczora. Westchnąłem ciężko i rzuciłem kunaiem, który wbił się w pień drzewa, nieopodal krzaka. Osoba siedząca w nich zapiszczała przerażona, a później zaczęła szlochać.
Wszystko wskazywało na to, że jest to dziewczynka...
Podniosłem się z trawy i podszedłem do krzewu, z którego wyłoniła się główka dziecka. Spoglądałem przez chwilę w jej czarne oczy.
- O boże – szepnąłem wyciągając dziecko i stawiając je przed sobą. Miało zranienia na policzku i na ramieniu. Jej sukienka była podarta, co wieńczyło godny pożałowania widok.- Jak się nazywasz? – Spytałem, jeszcze otępiały. Przecież to nie może być ona! Jest tyle dzieci w wiosce, musiało trafić na nią?
Dziewczynka spojrzała na mnie niepewnie. Piąstką starła zalążki łez, które zaczęły zbierać się w jej czarnych oczach do złudzenia przypominających jego.
- Minako Uchiha – szepnęła cicho i zaczęła rzewnie płakać.
*rycze*
OdpowiedzUsuńzajefiste jak zwykle! ♥
Usagi-san
Jakoś tak... Przeleciałam tą notkę xD
OdpowiedzUsuńBarszczyk, ale smaczny.