środa, 7 lipca 2010

11. Obsesja

XI - Raniące słowa


***
Idąc przez las z milczącym Saiem u boku, zaczęło ogarniać mnie dziwne uczucie skrępowania. W końcu niedawno kochaliśmy się u mnie w domu, jeszcze wcześniej brunet wyznawał mi miłość, a teraz? Teraz jest jak dawniej. Na jego twarzy znów widnieje ten sam sztuczny uśmiech, potrafiący doprowadzić mnie do furii. Gdy starałem się nawiązać z nim jakąś rozmowę, zbywał mnie półsłówkami, a jego głos był nienaturalnie uprzejmy.
Westchnąłem ciężko, przeskakując z drzewa na drzewo i nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Zastanawiała mnie jeszcze jedna sprawa – dlaczego to akurat Sai chciał uczestniczyć w tej banalnie prostej misji? Czemu namówił Hokage na to? Jaki jest jego cel? Lubię go, ale wiem, że nigdy nie będę w stanie potraktować go inaczej niż przyjaciela. Wiem, że lepiej dla mnie byłoby związanie się z tym brunetem o duszy artysty, ale...
Miejsce w twoim sercu jest już zajęte. Ta osoba ciągle tam siedzi, a ty nie potrafisz jej spławić. Jedyne, co robisz to zatracasz się w tym beznadziejnym uczuciu...

Zaczęło się ściemniać, a my zdążyliśmy dotrzeć do wioski żelaza.
- Może jutro poszukamy tego chłopaka? Teraz wynajmijmy jakiś pokoik w hotelu i porządnie się wyśpijmy – powiedział Sai. Spojrzałem na niego zdziwiony, po raz pierwszy od początku misji nawiązuje ze mną rozmowę i to w dodatku z własnej woli!
- Też tak uważam – odparłem i uśmiechnąłem się lekko. – Sai, chciałbym z tobą porozmawiać, ale to dopiero jak załatwimy sobie jakieś lokum na noc. – Ruszyłem stronę centrum miasta, a brunet ruszył tuż za mną.
Ze znalezieniem pensjonatu nie mieliśmy większych kłopotów, a na hotel nie było mnie stać. Jedna taka noc w luksusowym pokoju, doprowadziłaby mnie - biednego ninje z Konoha Gakure - do bankructwa.

Stałem przed drzwiami od pokoju Saia. Chciałem z nim porozmawiać, lecz bałem się. Nie wiem, czego, ale to uczucie owładnęło moim ciałem całkowicie. Dłoń wyciągnięta ku drewnu, gotowa w każdym momencie zapukać, drżała ze strachu. W końcu jednak przemogłem się. Nabrałem powietrza w płuca i zadudniłem w drzwi. Już po chwili cichy i spokojny głos lokatora pozwolił mi na wejście do swojej tymczasowej sypialni.
Brunet siedział na łóżku, na jego kolanach znajdowała się drewniana podkładka, a na niej zwyczajna kartka papieru, powoli zapełniająca się jakimś szkicem. Podszedłem bliżej, by zobaczyć, nad czym trudzi się Sai.
- Lisy są interesujące – odezwał się nagle, w momencie, gdy spoglądałem na obrazek. Przedstawiał właśnie lisa, ale nie takiego zwykłego. Jakie zwykłe zwierze posiada dziewięć ogonów? Tak, to był Kyuubi, część mnie, do której wprawdzie się przywiązałem. Ale czy to grzech? W końcu i ja powinienem mieć kogoś, kto mnie zrozumie, wysłucha, skrzyczy, a czasem nawet wyśmieje. Wcześniej to przez niego byłem samotny, ale trzeba docenić ten dar, z którym nie mam zamiaru się rozstawać.
- Czemu Kyuubi?- spytałem, gdyż właśnie to pytanie mnie dręczyło. Jest przecież tyle demonów, całe dziewięć, czemu natrafiło na mojego lisa?
Odpowiedź tak prosta, że aż śmieszna, Naruto.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się sztucznie, odkładając niedokończony rysunek na stolik przy łóżku. – Siadaj – szepnął, a ja automatycznie wykonałem polecenie. Spojrzałem na niego, całkowicie otumaniony. Powód wizyty umknął mi gdzieś, pozostawiając pustkę. Ręce mi drżały, a serce waliło jak oszalałe. Bałem się, ale czego?
Nie wiesz?
Nie...
Nie chcesz stracić przyjaciela... Bo właśnie tak postrzegasz więź łączącą cię z tym chłopakiem. Dla ciebie to jest przyjaźń, nic głębszego.
- O czym chciałeś porozmawiać?
Zapadła cisza, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie wiedziałem, po co tu przyszedłem, jaki był mój cel. Wszystkie myśli na ten temat wyparowały, pozostawiając po sobie pustkę.
- Ja... – wyjąkałem.
- Czemu namówiłem Tsunade na zlecenie ci jakiejś misji? – spytał, gdy wiedział, że ja już się nie odezwę. Jego głos pozostał jednak obojętny, nie dało się w nim wyłapać żadnej emocji. Udawanej radości, smutku, żalu... Na próżno szukać, gdyż był on zwyczajnie pasywny. Jego twarz była tak samo neutralna, czarne tęczówki jakby zmatowiały, a usta nie układały się w uśmiech, ani w oznakę smutku. Były wąską linią, poruszającą się tylko wtedy, gdy mówił. Marmur, tylko takie określenie przychodzi na myśl, gdy widzi się Saia w takiej wypracowanej przez lata obojętności.
Niemal automatycznie przytaknąłem, a we mnie zrodziła się jakaś siła. Chciałem mu wyjaśnić, że tamta noc nic nie znaczyła. Niby to już powtarzałem, zaraz po stosunku, ale wydawało mi się, że jednak nie dopuszcza tego do siebie. A może to ja wariuję? Może Sai zachowuje się normalnie i chce tylko dotrzymać mi towarzystwa?
Odpowiedzi jednak nie dane było mi usłyszeć. Zamiast niej, dostałem coś, czego nie chciałem. Brunet nachylił się nade mną i pocałował. Delikatnie tylko musnął moje wargi, ale na więcej nie pozwoliłem. Nie chciałem znów czuć się tak, jakbym zdradzał.
Kogo?
Sasuke.
Ale nie jesteście razem, nie masz kogo zdradzać.
Spojrzałem w te matowe oczy z wyrzutem. Odsunąłem się od niego, nie chcąc mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, chociażby to miało być zwykłe zetknięcie ramion.
- Tamtej nocy było ci dobrze, więc nie protestowałeś, hm? Szukałeś kogoś do pocieszenia, na jedną noc, zgadza się? – zakpił. Wstał z posłania i podszedł do okna, wbijając swój wzrok w rozpościerający się za nim widok.
Przecież to nie prawda! Nie szukałem pocieszenia...
A czego w takim razie?
Sasuke.
W czarnych oczach Saia starałeś się znaleźć te, należące do Uchihy. W krótkich, hebanowych włosach, szukałeś dłuższych, bardziej postrzępionych. W bladej, niczym kartka papieru cerze, dostrzegałeś tą, trochę bardziej śniadą. Wykorzystałeś go, jak inaczej można to nazwać? Szukałeś pocieszenia, prawda boli, Naruto.
Nie boli, gdyż to jest kłamstwo. Ja po prostu...
Ty po prostu...? Dokończ.
Nie wiem jak.
- Sai – jęknąłem, wbijając wzrok w jego smukłe barki. Odkąd pamiętam, zawsze był szczupły. – To nie tak. Ja kocham Sasuke, dlatego...
- Nie tłumacz się – odpowiedział mi niezwykle obojętny głos, wypracowany przez lata i przyprawiający o gęsią skórkę. – Jesteś głupi, wiesz? Sasuke jest inteligentny, przystojny, a do tego ma rodzinę, którą kocha. Powiedz mi, dlaczego miałby spojrzeć na ciebie? – Mówiąc te wszystkie bolące słowa, ani razu nie spojrzał się na mnie. Bolało, nie wiem dlaczego, gdyż zdawałem sobie z tego sprawę z prawdziwości wypowiedzianych przez niego zdań. Ale to przecież dwie różne sprawy, samemu sobie powtarzać, a usłyszeć ją z ust... Kogo...? Znajomego? Kolegi? Przyjaciela? Kochanka? Kim właściwie dla mnie jest Sai?
- Jesteś ciężarem, Naruto – kontynuował dalej, nie zwracając większej uwagi na mnie. Nie spojrzał się w moją stronę. Nie wiem, czy gdyby zobaczył, jak reaguję na te słowa, przestałby je wypowiadać, zamilknąłby i przeprosił? Pewnie nie, bo w końcu jestem ciężarem.- On cię nie kocha i nigdy nie będzie, a miejsce w jego sercu jest już zajęte. Przestań żyć złudną nadzieją i otwórz oczy.
Zerwałem się z łóżka, czując jak zbiera się we mnie gniew. Nie ma prawa tak mówić! To tylko moja sprawa jak żyję, nikogo innego.
Wybiegłem z pokoju, czując, że w tamtym momencie mógłbym zrobić mu krzywdę. Nikt by mnie nie powstrzymał.
A ja?
A ty nie przepuścisz żadnej okazji do zabawy, sam byś przejął moje ciało, byle się rozerwać.
Znasz mnie lepiej, niż bym mógł przypuszczać.
Wbiegłem do swojej sypialni, miałem ochotę coś rozwalić, chciałem się wyżyć, gdyż chakra Kyuubiego zaczęła się we mnie kumulować.
Odetchnąłem parę razy, licząc w międzyczasie w myślach, byle się tylko uspokoić i nie zdemolować połowy pensjonatu.
On pewnie kłamał – wmawiałem sobie, nie chcąc dopuścić do siebie prawdy. Chciał mnie zranić i prawie mu się to udało, ale mnie nie tak łatwo oszukać. W końcu przecież, wielokrotnie zadawałem mu pytanie: „Kochasz ją?”. Na samym początku odpowiadał twierdząco, zupełnie bez zawahania. Jednak to ostatnie spotkanie koło pomostu... Nie odpowiedział, odwrócił się i odszedł. Znudziłem go i odpowiedź wydawała mu się tak absurdalna, że aż nie chciał jej wypowiedzieć? A może jego zachowanie posiada drugie dno?
Nigdy nic nie wiadomo.
To, w jaki sposób mam się dowiedzieć?
Obserwacja nie jest twoją mocną stroną, Naruto. Ale jeżeli się postarasz, to odpowiedź będziesz miał podaną na tacy.
Dlaczego mi pomagasz?
Pomagam? Tak to sobie tłumaczysz? Już ci mówiłem. Bo od tamtej chwili stanowimy jedność, bo dzielę twoje uczucia i mam dość tej obsesji. A z resztą, nudzi mi się, a ja zawsze wykorzystuję okazję, by się rozerwać.
Dziękuję.
Słusznie, jest za co.
Tylko ty się ode mnie nie odwróciłeś, tylko ty jesteś ze mną, tylko ty mnie wspierasz.
Tylko ja cię rozumiem.

1 komentarz:

  1. Znów pogmatwanie. Tak w kratkę? Podoba mi się taki sposób! :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy