czwartek, 8 lipca 2010

21. Obsesja

XXI. - Wpadka

***

Przeskakiwałem z gałęzi jednego drzewa na drugie, smętnie wpatrując się w smukłe plecy Sasuke. Nie miałem wyrzutów sumienia. To, że się z nim kłóciłem, to całkowicie była jego wina. Nie powinien obrażać mojej drużyny! Zagryzłem wargę, zaciskając przy tym dłonie w pięści. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Normalnie powstrzymałbym się i nie odpowiadał na te zaczepki… Chociaż, z drugiej strony, jeszcze dziewięć lat temu, byłbym zdolny wydrapać mu oczy.
Westchnąłem cicho, tak, by nikt tego nie usłyszał. Ostatnio strasznie denerwowała mnie postawa Sasuke. On tylko szukał pretekstów do kłótni. Ubliżał mi na każdym kroku, jakby będąc pewnym, że nie odpowiem. Za każdym razem zaskakiwałem go jednak. Wszystko było takie... Normalne? A zarazem całkowicie dziwne. Niby kłótnie kiedyś były między nami na porządku dziennym, bo kto widział, by Uzumaki i Uchiha żyli ze sobą w zgodzie?
Mimo to, miałem dziwne wrażenie, że Sasuke jest zły. I wyładowuje się na mnie, bo ma nadzieję, że ja ten cios przyjmę i jeszcze podziękuję. Właśnie to mnie denerwowało najbardziej. On ma mnie za nic. Za kogoś, kto stracił całą swoją dumę.
Bo straciłeś.
Nieprawda.
Mów, co chcesz. Wierz, w co chcesz. Myśl, jak chcesz. Ale ja ci powiem, że zachowujesz się jak paranoik. Raz uwielbiasz Uchihę, pozwalasz mu się zgnębić i wyśmiać, a raz zaciekle bronisz swojego honoru i zachowujesz się tak, jakby Sasuke nic dla ciebie nie znaczył. Gdzie tu logika? Gdzie ta cała twoja duma? Nie ma jej. Straciłeś wszystko na rzecz obsesji. Jeżeli tak dalej będziesz się zachowywać, nie chcę wiedzieć, co się z tobą stanie. A co jeżeli Uchiha naprawdę kocha swoją żonę? Popełnisz samobójstwo? Zamkniesz się w łazience i jak ostatni tchórz podetniesz sobie żyły?
Nie... Nie jestem tchórzem.
W takim razie, powiedz mi, kim jesteś? Kim jesteś, Naruto?
- Sasuke, może zrobimy przerwę? – krzyknąłem w stronę smukłej postaci biegnącej przede mną. Zerknąłem raz jeszcze na moją drużynę. Byli wykończeni, biegli przez cały dzień. Przystanąłem, nakazując zrobić to samo moim uczniom. Oddychali dosyć ciężko, a ich miny ukazywały przemęczenie.
Uchiha zatrzymał się, spoglądając na mnie jak na idiotę. Zmarszczyłem brwi, starając się to zignorować.
Skupiłem się i spróbowałem wyczuć, czy w najbliższej okolicy jest ktoś, kto mógłby nam zagrażać. Zawsze miałem problemy z wyczuwaniem chakry. Nie zmieniło się to także po pięciu latach mojego treningu, który właściwie wykonywałem sam.
Gdy już byłem pewny, że jesteśmy sami, zgrabnie zeskoczyłem na ziemię. Natie, Misha i Kijo zrobili to samo, wzdychając z ulgą. Usiadłem pod drzewem, przymykając oczy i rozkoszując się wieczornym, ciepłym wiatrem. Nie byłem zmęczony, ale widząc, w jakim stanie są moi podopieczni, wolałem zarządzić postój.
Sasuke zeskoczył tuż koło mnie. Niemal czułem na sobie jego kpiące spojrzenie, jednak zignorowałem je.
- Ci twoi są jacyś mało wytrzymali – zadrwił. Zmarszczyłem brwi, uchylając powieki. Znów chce się kłócić?!
Dzieciaki z jego drużyny zaczęły rozmawiać z moimi podopiecznymi. Jakoś nigdy nie widziałem, by tak się ze sobą dogadywali. Raczej stawiałem na to, że po prostu się nie lubili.
- Mają dopiero dwanaście lat – syknąłem. – Ale chyba zapomniałem, że Uchiha będąc jeszcze dzieckiem był tak niesamowity, że się w ogóle nie męczył – warknąłem poirytowany, wyciągając z plecaka kulkę ryżową i zacząłem ją jeść. Właściwie to nie byłem głodny.
Wbiłem wzrok w zieloną trawę tuż przede mną, zagapiając się przez chwilę. Sasuke usiadł koło mnie, wyrywając mnie z zamyślenia. Podskoczyłem zaskoczony, przyglądając mu się ze zdumieniem. Przecież jeszcze przed chwilą mnie wyśmiewał! A teraz siada ot tak sobie, koło mnie i zaczyna jeść swój prowiant?!
- Wydaje mi się, że do wioski Żelaza dotrzemy w nocy. Oddamy zwój – nie wspomniał o teczce – i znajdziemy jakiś motel. Tak, by tylko przespać się i nabrać sił.
Nie skomentowałem tego, że zaczął traktować siebie jak kogoś, kto przewodzi misją. Tsunade nie wyznaczyła nikogo takiego, co oznaczało, że mieliśmy współpracować, ale chyba zapomniałem, że to Uchiha. Sasuke zawsze się rządził.
Westchnąłem i od niechcenia przytaknąłem. Niech mu będzie.
- Naruto? – spytał nagle, przerywając ciszę, jaka między nami zapadła. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale on nawet na mnie nie patrzył. Wzrok miał utkwiony gdzieś pomiędzy drzewami, dzięki czemu miałem idealny widok na jego profil.
- No? – odpowiedziałem raczej niechętnie. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz zawahał się. Odchrząknął, marszcząc przy tym brwi. Wydawało się, że rozmyślił się i teraz na siłę wyszukiwał jakiegoś tematu, by nie wyjść na idiotę.
- To, co robisz z Saiem jest obrzydliwe – powiedział w końcu. Sapnąłem zaskoczony. Nie tego się spodziewałem.
- A ty upoważniony jesteś do tego, by mówić mi, co jest obrzydliwe, a co nie – zakpiłem, czując dziwne ukłucie. Żal. To było ukłucie żalu.
- Pieprzysz się z nim? – spytał rozbawiony. Szybko podniosłem się z trawy i zerknąłem w stronę dwunastolatków. Rozmawiali w najlepsze, śmiejąc się przy tym i podjadając to, co dostali od rodziców. Nie słyszeli.
- Co ci do tego? – warknąłem, marszcząc gniewnie brwi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałem, do czego dąży. Na co mu ta wiedza? By wyśmiewać się z mojej orientacji?
- Zadałem pytanie – odpowiedział, uśmiechając się złośliwie. – To musi być ohydne – mruknął obojętnie, a jego całe rozbawienie jakby wyparowało. Podniósł się z ziemi. – Zbierać się! – krzyknął w stronę dzieciaków, na co te przytaknęły.
- To musi być ohydne pieprzyć się z Mirune – odbiłem piłeczkę, wskakując na drzewo. Nie odpowiedział, gdyż nie dałem mu ku temu okazji.

Do wioski dotarliśmy w nocy. Księżyc świecił wysoko na niebie, co chwilę chowając się za chmurami. Zapowiadało się na deszcz, a może nawet burzę. Było strasznie duszno.
Oddaliśmy zwój, a następnie teczkę w ręce Kage. Nie rozdrabnialiśmy się z nim na żadne tematy.
Gdy wracaliśmy do motelu, w którym wynajęliśmy pokoje, nie miałem ochoty rozmawiać z Sasuke. Moje wypowiedzi ograniczałem do tych absolutnie koniecznych, których właściwie nie było tak dużo. Uchiha przecież także nie jest rozmowny.
- Wrócę później – syknąłem, gdy po drodze zauważyłem bar. Miałem ochotę się napić. Ale tak poważnie, bym padł na klubową ladę i zapomniał o całym wieczorze. O całej tej kłótni, w której zarzucał mi, że to, co robię jest „obrzydliwe”.
Sasuke nie obdarzył mnie nawet spojrzeniem. Ruszył przed siebie, do motelu. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do baru. Niemal od razu uderzył mnie zapach papierosów i alkoholu, który lał tu się litrami.
Podszedłem do lady ignorując bełkot zaczepiającej mnie dziewczyny. Zamówiłem butelkę sake. Barman niechętnie przytaknął, po czym postawił tuż przede mną trunek. Zapłaciłem i niemal od razu przyczepiłem się do gwintu.
- Ciężki dzień? – zagadał jakiś mężczyzna siedzący obok. Nie chciało mi się rozmawiać, dlatego obdarzyłem go zmęczonym spojrzeniem.
- Jestem gejem – powiedziałem, chcąc go jakoś wystraszyć. Zerknął zdezorientowany, a gdy już byłem pewny, że ucieknie, ten uśmiechnął się szeroko.
- To miło – rzucił, śmiejąc się. Otworzyłem usta w zdziwieniu. Nie zniechęcił się? Zagryzł wargę, zastanawiając się nad czymś. W międzyczasie ja opróżniłem już połowę butelki. W uszach zaczęło mi niebezpiecznie szumieć, a obraz rozmazywał się. Miałem słabą głowę, co do alkoholu, a pośpiech, w jakim wypiłem sake, gwarantował mi, że jutro obudzę się z kacem. – Mogę ci jakoś umilić czas? – spytał, przybliżając się nieznacznie. Spojrzałem na niego, nie kryjąc niesmaku.
- A jak chciałbyś umilić mi czas? – warknąłem, biorąc łyk alkoholu. Przyjrzałem mu się dokładnie. Nic ciekawego. Blondyn z włosami związanymi w kitkę, do tego niebieskie oczy. Trochę mętne, delikatnie zmieszane z kolorem zielonym. Twarz miał pociągłą, która nijak nie pasowała do jego długich, prostych włosów. Dobrze, że nie były rozpuszczone...
- Hm – udał, że się zastanawia. Położył mi dłoń na udo, ściskając lekko. – Znajdzie się parę sposobów.
Powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem.
Ale właściwie, to dlaczego nie? Można się raz na jakiś czas rozerwać. A jak mi jeszcze proponuje, to aż ciężko odmówić.
- Taki chętny? – spytałem i odstawiłem niedopitą butelkę. Lepiej nie pić więcej, to się może skończyć porannym bólem głowy, albo wymiotowaniem gdzieś w krzakach.
- Przystojny jesteś, nic dziwnego – wzruszył ramionami, na co ja nie odpowiedziałem. Tego jeszcze nie słyszałem.
Westchnąłem, wstając z krzesła. Spojrzałem na chłopaka sugestywnie. Blondyn uśmiechnięty zeskoczył z wysokiego siedzenia i stanął koło mnie. Był wyższy o pół głowy, mi jednak to nie przeszkadzało. Nie chciałem go oglądać. Chciałem tylko seksu. Bez zobowiązań.
Zachwiałem się lekko. Obraz zaczął mi się rozmazywać, najwidoczniej za dużo i za szybko wypiłem. Chłopak wziął mnie pod ramię, byłem mu wdzięczny. Zapewne przewróciłbym się na najbliższą ścianę i tyle byłoby z wieczoru.
- Jak masz na imię? – zapytał, gdy wychodziliśmy z baru. Pytanie zadał raczej od niechcenia, by podtrzymać rozmowę.
- Uzumaki Naruto – mruknąłem, pozwalając mu się nieść. Podtrzymywał mnie jedną ręką w talii, a drugie ramię przewiesił sobie przez szyję. Sam o własnych siłach nigdy bym nie doszedł. – Motel „Hana” – powiedziałem, by wiedział gdzie iść.
Chłopak przytaknął.
- Mojej ciotki – uśmiechnął się. Szliśmy teraz jedną z głównych ulic wioski Żelaza. Była niemal tak zatłoczona, jak te w Liściu.
- A ty? Jak masz na imię? – bąknąłem, trochę pijacko. Musiałem przymknąć oczy. Kolorowe światełka przydrożnych barów naprawdę denerwowały. A gdy jeszcze jest się pijanym, tak jak ja, można naprawdę dostać oczopląsu.
- Modegi Oda – powiedział, przeciskając się ze mną przez tłum ludzi. Zmarszczyłem nos. Oda… Strasznie popularne imię. Nie podobało mi się. Tak samo było z całym chłopakiem. Cały blondyn był nijaki.
Dlaczego?
Bo nie jest brunetem. Nie ma czarnych oczu i bladej cery. On jest śniady. Zupełnie jak ja. To tak, jakbym obejmował siebie.
Bo nie jest Sasuke?
Doszliśmy do motelu.
Najwidoczniej Odzie nie przeszkadzał fakt, że jestem kompletnie pijany. Tak, że ledwo co utrzymuję się na nogach. On chciał tylko seksu, zupełnie jak ja.
W recepcji siedziała starsza kobieta, która posłała dziwny uśmiech blondynowi. To najwidoczniej musiała być ta jego ciocia. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Gdy tylko zniknęliśmy z oczu tej kobiety, Oda przyciągnął mnie, dosyć zaborczo, do siebie i zaczął namiętnie całować. Ja jednak nie chciałem być pasywny. Nie chciałem pozwolić komuś, kogo nawet nie znam, przejąć inicjatywę. Złapałem w mocnym, stanowczym uścisku jego podbródek, zmuszając do uchylenia warg. Wślizgnąłem się do jego wnętrza, zaczynając drażnić jego język.
Jednak nie było tak jak z Saiem. Sai wkładał w to uczucie. Był zarówno delikatny, jak i namiętny. Starał się w jak największej mierze sprawić mi przyjemność. A ten cały Oda? Był sztuczny.
Zaczęliśmy powoli przesuwać się w kierunku mojego pokoju. Głupio byłoby skończyć tu, na korytarzu.
Otworzyłem drzwi i wepchnąłem go do środka, niemal natychmiastowo przyciskając go do ściany. Stanąłem na palcach, by dosięgnąć jego ust, po czym złączyłem je w agresywnym pocałunku. Alkohol, jaki wypiłem tylko potęgował doznania.
Nagle lampka na stoliku nocnym się zapaliła. Zmarszczyłem brwi, zaskoczony. Zerknąłem przez ramię, otwierając przy tym szeroko oczy. Sasuke! Odepchnąłem od siebie chłopaka, trochę za nerwowo, gdyż sam zachwiałem się i poleciałem do tyłu. Co on robił w moim pokoju!?
Brunet spoglądał to na mnie, to na Odę, poirytowany. Odrzucił kołdrę na bok, wychodząc z łóżka.
Westchnąłem parę razy, chcąc się jakoś uspokoić. Pierwsze zaskoczenie minęło. Przecież nie ma czym się martwić… Może Sasuke ujrzał to, czego nie powinien, ale to nie koniec świata. Koniec świata dla mnie już dawno nastał. A wystarczyło tylko, by Uchiha po raz kolejny wytłumaczył mi, że nic dla niego nie znaczę. W końcu uwierzyłem.
- Sai ci nie wystarczy? – sapnął, jakoś dziwnie zezłoszczony. Spojrzałem na niego z dołu, pomijając fakt, że był w samych bokserkach. – Musisz sprowadzać jeszcze swoje kurwy?! – sugestywnie spojrzał na blondyna.
- Ej! – odezwał się Oda, który był niemniej zdziwiony niż ja. – To twój chłopak, Naruto? – spojrzał na mnie z wyrzutem.
Pokręciłem przecząco głową. Sasuke tego nie skomentował.
- Wypierdalaj! – zwrócił się do chłopaka. Blondyn spojrzał na niego, całkowicie zbity z tropu. W międzyczasie ja zdążyłem się podnieść, a cała ochota na seks z Odą odeszła w zapomnienie. – Wypierdalaj, powiedziałem! – wrzasnął, wyprowadzony z równowagi.
- Zostań – powiedziałem spokojnie, opierając się o ścianę. W głowie mi się kręciło. Za dużo wypiłem. – Wychodzimy, najwidoczniej pomyliłem pokoje – mruknąłem i niezdarnie ruszyłem do wyjścia. Jednak nie dane mi było opuszczenie tej sypialni. Sasuke złapał mój nadgarstek w stalowym uścisku i pociągnął w swoja stronę. Zachwiałem się i poleciałem na niego. Brunet jednak zdążył odepchnąć mnie na ścianę.
- Ty nie, on ma się wynosić – zawarczał. Spojrzałem na niego zaskoczony, nie wiedząc, co się dzieje. Dlaczego Sasuke tak się zachowuje!? Mógł być zły na to, że prawie zaczęliśmy kochać się w jego pokoju, ale przecież nie aż tak! Gdy jego tęczówki ustąpiły miejsca sharinganowi, sapnąłem cicho, nie wiedząc czego oczekiwać. To robiło się niebezpieczne. Szczególnie, że ja przez alkohol nie panowałem nad swoim ciałem. Gdyby wpadł na jakiś durny pomysł, nie mógłbym mu nawet w tym przeszkodzić. – Nie stój tak! – ryknął w stronę Ody, na co ten podskoczył nerwowo. – Mówiłem, że masz spierdalać! – podszedł do niego, ściskając nerwowo pięści.
- Uchiha! Opanuj się! Mówiłem już, że idziemy! – chciałem jakoś załagodzić sytuację. Nie widziałem jeszcze Sasuke tak wyprowadzonego z równowagi. Nie wiedziałem, co jest w stanie zrobić.
- Zamknij się – syknął. – Z każdym to robisz? Taka kurwa z ciebie, hm? – syknął, odwracając się do mnie. Oda skorzystał z okazji i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami. Zostaliśmy sami.
- To moja sprawa, z kim będę uprawiać seks – warknąłem, mrużąc wściekle oczy. O co mogło chodzić Sasuke? Dlaczego się tak zdenerwował? Przecież tylko pomyliłem pokoje!
- Och, jestem pewny, że każdy z Liścia cię już zaliczył – zakpił.
- Ależ oczywiście, a tobie nic do tego! – wyolbrzymiłem. Miałem ochotę już wyjść z tego pomieszczenia. Głowa zaczynała mnie boleć od wrzasków i kłótni. Jestem pewny, że cały budynek był w stanie nas usłyszeć.
I wtedy zdarzyło się coś, w co nie mogę uwierzyć aż do teraz. Wszystko potoczyło się tak szybko, że pijany, ledwo co to zarejestrowałem.
Sasuke szybko pokonał odległość dzielącą nas, złapał mnie za ramiona, przyciskając do ściany. Nachylił się nade mną i po prostu pocałował. On. Nie ja. Tym razem pocałunek nie wyszedł z mojej inicjatywy, a z jego.

2 komentarze:

  1. Jahu. Lecimy dalej. Uchiha ma problemy psychiczne 8D

    OdpowiedzUsuń
  2. TAK!! ^^ To było Obłędne xD Ale o co tu kurczaczki chodzi O_o!?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy