czwartek, 8 lipca 2010

22. Obsesja

XXII - Zaproszenie

***
Sapnąłem zaskoczony w jego usta, otwierając szeroko oczy. Jego wargi brutalnie atakowały moje, a język zwinnie wślizgnął się do wnętrza. On sam przyciskał moje nadgarstki do ściany, niemal wbijając mnie w nią.
Byłem pijany, ledwo rejestrowałem, co się aktualnie dzieje. Sam nie byłem do końca świadom, że to właśnie Sasuke wyszedł z inicjatywą. Nie ja. Ja mogłem się temu tylko poddać.
Uchiha najwidoczniej także nie wiedział, co się dzieje, gdyż nie przerywał. A może wiedział? Tylko, dlaczego...? Z jakiego powodu on mnie całuje? Skąd u niego ten nagły przypływ złości? Czy spowodował to fakt, że przyprowadziłem z sobą jakiegoś zupełnie obcego mi mężczyznę?
Chciałbyś, co? Chciałbyś, by okazało się to prawdą, ale pamiętaj, że trzeba myśleć logicznie. Sasuke się tobą brzydzi, Naruto.
W głowie szumiało mi od alkoholu, ale mimo to zacząłem reagować na taką bliskość Sasuke. Serce zaczęło mi niebezpiecznie szybko bić, a nogi się uginać. Czułem się jak w niebie. Jakby ziścił się mój sen, który powtarzał się co noc. Mimo tej agresywności, podobał mi się.
Zacząłem oddawać pocałunek, gdyż dotąd pozostawałem bierny. Chyba to go ostudziło. Chciał mnie odepchnąć, lecz ze względu na to, że byłem wbity w ścianę, nie było takiej możliwości. Odsunął się ode mnie, mierząc zdegustowanym spojrzeniem. Zachowywał się tak, jakbym to ja wymusił ten pocałunek. Ale przecież było wręcz odwrotnie, to on zaczął. A ja chciałem się dowiedzieć, dlaczego. Co się takiego stało, że mnie pocałował? Miałem mętlik w głowie, gdyż udało mi się uwierzyć w jego słowa. Już nie łudziłem się nadzieją, że jestem dla Uchihy kimś ważnym. Nie, ja nic nie znaczę. Nie obchodzę go. Jestem śmieciem. A teraz co? Znowu nadzieja? Znów mam się nią karmić?
- Sasuke? - spytałem, ledwo co stojąc o własnych siłach. Bałem się, że zaraz ześlizgnę się po ścianie, gdyż kolana zaczęły mi niebezpiecznie drżeć. To wszystko było spowodowane przez alkohol i tamto zbliżenie. Tylko Uchiha tak na mnie działa. Tylko przy nim nie potrafię zapanować nad swoim ciałem.
W dodatku tamten pocałunek, ta brutalność. To było zupełnie inne niż z Saiem. Sai był delikatny, tak jakby obchodził się z lalką, a nie silnym shinobi. Prychnął z niesmakiem, obdarzając mnie znienawidzonym spojrzeniem. Mimowolnie zadrżałem z obawą. Chciałem zatknąć uszy i nie słuchać tego, co miał mi do powiedzenia, gdyż już teraz wiedziałem, że nie będzie to miłe.
- Chciałem tylko sprawdzić, czy skoro pieprzysz się, z kim popadnie, to zgodziłbyś się, bym i ja przerżnął ciebie. Ale odechciało mi się. Jak pomyślę sobie, ile osób cię już miało, rzygać mi się chce – niemal wypluł te słowa.
Otworzyłem szeroko oczy. Dosyć już miałem tego, jak mnie obrażał. Szydził ze mnie na każdym kroku, a to bolało. Bo robiła to osoba, którą kocham bezgranicznie. Która jest moją prywatną obsesją i śni mi się po nocach.
Wbrew pozorom, moich partnerów do łóżka można zliczyć na palcach jednej ręki, dlatego też jego zarzuty są nieprawdziwe.
Serce ciągle biło szybko, a ja nie potrafiłem go uspokoić. Kolana drżały, lecz i je zignorowałem.
Zmarszczyłem brwi, podtrzymując się ściany, by ustać na nogach. Zmarszczyłem brwi, układając sobie słowa, które miałem mu powiedzieć. Nie mogłem przecież pozwolić, by mnie ktoś obrażał. Może wcześniej miałem to gdzieś, ale teraz już nie potrafiłem tego wytrzymać. Miałem dość tego, że Sasuke kpił ze mnie, jakbym był nic nie wart.
A może jesteś?
- To moja sprawa, z kim sypiam i ilu tych ludzi jest – zasyczałem wściekle. – Przedtem byłem zaślepiony twoją osobą, ale nie mam już zamiaru żyć bezgranicznie zakochany w tobie– skłamałem. Kłamstwa łatwo wychodzą z ust. Czasem nawet się nie wie, kiedy się kłamie. Ja już nie wiem, kiedy to robię. To stało się takie naturalne, że i ja zacząłem wierzyć w to, co mówię. – Pomyliłem pokoje, dobra, ale nie musiałeś się tak zachowywać! I wiesz, co? Tak dla twojej wiadomości, ja nie jestem śmieciem – zacząłem sam siebie przekonywać. – Nie możesz mną pomiatać i wyśmiewać jak ci się tylko podoba. To ty zostawiłeś wioskę! To ty chciałeś ją zniszczyć! To ciebie nie było, gdy Pain nas zaatakował! Bo ty byłeś po jego stronie – wiedziałem, że moje słowa mogą sprawić mu ból. Nie przejąłem się tym. Byłem zły. Nie, ja byłem wściekły. Za to, co mi powiedział. Za to, że najpierw mnie całował. Agresywnie, ale zawsze. No i przelał w ten pocałunek tyle emocji, że aż serce zabiło mi mocniej, a oddech stał się urywany. A teraz, co? Wypiera się tego?
Patrzał na mnie z bólem. Tak, to był ból. Chciał zapomnieć o tym, co stało się pięć lat temu? Chciał zapomnieć o tym, że Konoha prawie przestała istnieć? Jak można o tym zapomnieć? Jak można zapomnieć o śmierci tylu ludzi, którzy zginęli z rąk Akatsuki? Nie można. Po prostu nie można. A on starał się to zrobić.
Spojrzał na mnie z wyrzutem. Jakby miał mi za złe, że to powiedziałem. Że zacząłem mówić o rzeczach, których większość ludzi unika jak ognia. Bo to był temat tabu w wiosce.
Sasuke powrócił, wszystko się zmieniło. Nie ma, co roztrząsać przyszłości, prawda? Głupie gadanie. Dla nich liczy się tylko to, że wioska ma silnego wojownika. Kolejnego do szeregów naszych zdolnych shinobi.
Prychnąłem z pogardą. Tak. Ja prychnąłem.
- Wiesz co? Czasami się zastanawiam, dlaczego to zrobiłeś? – spojrzałem mu smutno w oczy. Westchnąłem, masując nos u nasady. Ból głowy stopniowo rósł, a ja marzyłem tylko o jednym – o śnie. – Ale nigdy nie znajduję odpowiedzi – powiedziałem cicho. Mój głos był przesiąknięty bólem. Do teraz pamiętam moje rozczarowanie, gdy dowiedziałem się, że Sasuke dołączył do Akatsuki.
- To lepiej jej nie szukaj – syknął.
- Już nawet nie próbuję – spojrzałem mu prosto w oczy, powoli kierując się w stronę drzwi. Odetchnąłem głęboko, gdyż zrobiło mi się niedobrze. – Toaleta – wymamrotałem. Sasuke spojrzał na mnie jakoś dziwnie, lecz po chwili się zreflektował. Podbiegł do mnie, podtrzymując w pasie i zaciągnął do łazienki.
Dopadłem ubikacji, z rozmachem otwierając klapę od sedesu. Nachyliłem się i zwymiotowałem. Sasuke westchnął i wyszedł, zostawiając mnie samego.

Cała droga powrotna minęła nam w milczeniu. On się obraził na mnie, a ja na niego. Nie odezwałem się do niego ani słowem. Sasuke także nie zadawał pytań. Nasze drużyny przyglądały się nam w zdziwieniu, nie wiedząc, o co tym razem mogło nam pójść.
Zupełnie jak dzieci.
Od naszej misji minęły dwa dni.
Dwa dni nie rozmawiałem z Uchihą. Nawet go nie widziałem! Podobno dostał jakieś długoterminowe zadanie.
Robiłem zakupy. Moja lodówka świeciła pustkami, a coś jeść przecież trzeba. Westchnąłem ciężko, pakując do koszyka mleko. Zaczynałem żałować, że powiedziałem coś takiego brunetowi. To było wredne i chamskie. Ale on przecież też był taki dla mnie. Należało mu się.
- Naruto? – usłyszałem z boku głos, którego nienawidziłem od samego początku. Od tamtego momentu, w którym się dowiedziałem, że jest żoną Sasuke.
Przeniosłem spojrzenie na jej piękną, nieskalaną żadną blizną twarz. Niebieskie oczy promieniały szczęściem, a kasztanowe włosy okalały jej piegowate lico.
Chciałem odpowiedzieć coś wrednego. Już miałem na końcu języka: „Nie, Tsunade”, ale się powstrzymałem.
Uśmiechnąłem się trochę wymuszenie.
- Cześć – przywitałem się jak ze starą koleżanką.
- Och! Właśnie ciebie szukałam! – powiedziała cała w skowronkach. Nie skomentowałem jej zachowania, chociaż miałem go już serdecznie dosyć. Denerwował mnie jej optymizm. Tak, jakby było się z czego cieszyć! – Może przyszedłbyś do nas na kolację? W końcu to ty sprowadziłeś Minako do domu, jak uciekła – uśmiechnęła się ciepło, ściskając mocniej rączkę od koszyka, który miała zapełniony produktami.
Zmarszczyłem brwi. Czego ta kobieta mogła ode mnie chcieć? Po co miałem iść do niej na kolacje? Przecież nawet się dobrze nie znamy!
- No – powiedziałem niepewnie. Właściwie, to dlaczego nie? Szkoda tylko, że Sasuke nie ma w wiosce…
- To zapraszam do nas dziś wieczorem na osiemnastą – rzuciła radośnie. – Masz czas, prawda?
- Tak, mam – przytaknąłem.
Kobieta jeszcze raz uśmiechnęła się szeroko, jakby strasznie cieszyła się z tego, że do niej przyjdę. Też coś.
- A teraz przepraszam, bo widzę, że Minako zaczyna buszować w dziale ze słodyczami – wskazała na dziewczynkę. Ukłoniła się jeszcze na pożegnanie i pobiegła w stronę dziecka. Gdy była już na tyle daleko, że miałem pewność, iż nie usłyszy, prychnąłem z pogardą. Nie lubię tej kobiety. Jest zbyt idealna. Perfekcyjna w każdym calu. W wyglądzie i charakterze. Aż dziw bierze, że istnieje ktoś taki.
Jednak najbardziej zastanawia mnie ta kolacja. A raczej jej intencja.
A może chciała być po prostu uprzejma. Myśli przecież, że jesteś przyjacielem Sasuke. Może właśnie dlatego cię zaprosiła?
Nie. Musi być inne wytłumaczenie. Jestem tego pewny.

1 komentarz:

  1. Czarno to widzę, ale aby się przekonać, lecę dalej.
    Notka wybuchowa nieco! Ale o to chodzi ^^

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy