Rozdział III - Wyznanie
***
Wiedziałem, że to nie będzie trwać długo.
Choć też nie myślałem, że wydarzy się w takich okolicznościach...
Dzień zaczął się dość zwyczajnie, wydawał się niczym nie różnić od tych, dwóch tygodni. Jak co rano wstałem, zjadłem dosłowne „byle co” i wyszedłem z domu.
Wszystko zmieniło się dopiero wieczorem. Sasuke udał się do lasu, zupełnie sam, a ja oczywiście musiałem podążyć za nim. W pewnym momencie, usiadł tyłem do mnie, pod drzewem. Nastała długa chwila ciszy, przerywana odgłosem szumiących liści. Księżyc był już wysoko na niebie, jego pół kulisty kształtu nie przysłaniała żadna chmura. Niebo lśniło milionami srebrnych punkcików, a mimo wszystko pozostawało dalej ciemnym granatem, gdzie nie gdzie wchodzącym w czerń. Od razu przypomniały mi się jego tęczówki, tak samo śliczne, tak samo nieodgadnione.
Westchnął głośno, a głos zaczął nieść się po lesie. Przygryzłem wargę, oczekując, co zaraz się wydarzy. Zacisnąłem pięści na gałęzi drzewa, nie miałem dobrych przeczuć.
- Długo tak jeszcze? – Spytał obojętnie. Jego cichy głos mógłby być melodią dla moich uszu, gdyby nie sens wypowiedzianego zdania. Uśmiechnąłem się lekko, nie wiedząc nawet, dlaczego się cieszę.
Zeskoczyłem z drzewa, a gdy moje stopy zetknęły się z ziemią, dopiero wtedy zacząłem się naprawdę denerwować.
Tak, jak to robiłem kiedyś, uśmiechnąłem się głupkowato, próbując obrócić to wszystko w żart. Ponoć, z niektórych rzeczy nigdy się nie wyrasta, tyle, że dlaczego dawny Naruto ujawnia się tylko przy Sasuke?
Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
-A jednak nie jesteś taki głupi, draniu! - Zawołałem szczerząc się jak ostatni głupek. Mimo wszystko się denerwowałem. Co on sobie o mnie pomyślał? Wiedział przez ten cały czas?
Uchiha zerknął na mnie przez ramię, mierząc lodowatym spojrzeniem. Wypuścił powietrze z płuc i wstał. Odwrócił się w moją stronę, dzieliło nas jakieś trzy metry.
-Dlaczego mnie śledzisz, Uzumaki? – Warknął groźnie, wyraźnie wyprowadzony z równowagi. Zmierzył mnie ostrzegawczym spojrzeniem i oczekiwał odpowiedzi.
Spojrzałem na niego z cieniem strachu. Mimo, iż jego granatowe tęczówki nie ustąpiły miejsca sharinganowi, to i tak wyglądał niezwykle groźnie.
Przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się, co teraz powinienem zrobić. Nie myśląc już zbyt wiele znów się wyszczerzyłem.
-Sprawdzam czujność, draniu!- Zaśmiałem się nerwowo, modląc się w duchu, by Sasuke złapał haczyk. Chociaż to nie jest możliwe, bo brunet nie jest głupi.
Spojrzał na mnie jak na kogoś niespełna rozumu, wykrzywiając wargi w ironicznym uśmiechu.
Nastała cisza, Sasuke przyglądał mi się w milczeniu, jakby oceniając moją postawę.
Dziwnie się czułem pod jego spojrzeniem, które teraz wydawało się być wszechwiedzące. Przygryzłem dolną wargę, zupełnie nie wiedząc co powinienem teraz zrobić. W końcu skapitulowałem i postanowiłem spytać o pewną dręczącą mnie w tej chwili sprawę. Wypuściłem ze świstem powietrze z płuc i spojrzałem się na niego zrezygnowanym wzrokiem. –Jak długo już wiesz...?- Mruknąłem wpatrując się w ziemię, gdyż nie miałem odwagi spojrzeć mu prosto w oczy.
- Od czterech dni – mruknął nie spuszczając ze mnie wzroku – Co to ma znaczyć? Dlaczego do cholery mnie śledzisz? – Zirytował się.
Spojrzałem mu prosto w oczy z przestrachem, a zarazem z fascynacją. Te tęczówki potrafiły zaczarować. Dopiero chrząknięcie sprowadziło mnie do realnego świata.
Westchnąłem i spuściłem wzrok, wbijając go w zieloną trawę.
-Kocham cię – wyszeptałem cicho, a mimo to jestem pewny, że usłyszał. Nastała niezręczna chwila ciszy, moment, w którym denerwowałem się jak jeszcze nigdy. Dłonie mi drżały, a kolana się pode mną uginały.
Sasuke prychnął, wciąż bacznie mi się przyglądając. Przygryzłem zdenerwowany wargę i nerwowo zacząłem ją skubać. – Pewnie ci się to wydaje śmieszne, ale ja cię naprawdę kocham!
Nie... Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
Cisza...Tak przerażająca, że sam zacząłem się jej bać. Szum drzew i odgłosy zwierząt wszystko potęgowały. Mierzył mnie wzrokiem, po czym w kpinie uniósł kąciki ust, przestępując z nogi na nogę. Dłoń oparł na biodrze, a głowę przechylił w bok.- Uzumaki, śmiesz powiedzieć, że zakochałeś się we mnie?– Spytał. Głos mu drżał, pewnie od rozbawienia, z trudem powstrzymywał się by nie wybuchnąć śmiechem.
Chciałem zaprzeczyć, powiedzieć, że sobie z niego żartuję...
- Tak – odpowiedziałem hardo.
Chyba się zmieszał, nie byłem pewny tego, gdyż świetnie to ukrywał. Uśmiech doskonale maskował uczucia. Chociaż ten błysk zawstydzenia w jego tęczówkach, podpowiadał mi, że nie wie, co teraz czynić. Umysł nakazał grać na zwłokę.
- Nie ośmieszaj się młotku – warknął ostrzegawczo. Mierzył mnie wpół groźnym wpół rozbawionym spojrzeniem, co naprawdę było przedziwną mieszanką.- Myślisz, że co? Powiem „też cię kocham”?
- Tak – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Właśnie taką miałem nadzieję, że Sasuke gdzieś tam w głębi też mnie kocha.
Pokręcił głową z politowaniem. – No to niespodzianka. Jesteś dla mnie śmieciem, nikim więcej. Głupim chłopcem, który myślał, że jesteśmy przyjaciółmi i gonił za mną, nie potrafiąc złapać.
Bolało, bolało strasznie. Przygryzłem wargę, ale dalej dzielnie słuchałem. Jestem mężczyzną, nie powinienem okazać słabości.
-Coś jeszcze? – Spytałem o dziwo pewnie, chociaż w środku każda cząsteczka mnie drżała ze smutku i rozczarowania. Jak on mógł? Dlaczego? Czy nie mogłoby być wszystko w porządku?
Sasuke podszedł do mnie, spojrzał mi z wyższością w oczy i wyminął.
- Jesteś głupi, młotku – powiedział gdzieś tam za mną, utwierdzając mnie w świadomości, że go straciłem.
Nie, on nigdy nie był mój...
Wzniosłem ku czarnemu niebu, przyglądając mu się w otępieniu. Właśnie mnie wyśmiał, powiedział, co o mnie sądzi. Dla niego jestem śmieciem.
- Jestem śmieciem – wyszeptałem niczym w amoku.
Ale czy się poddam?
Nie... Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
Całą noc i ranek przesiedziałem na pomoście, myśląc dosyć intensywnie nad zachowaniem Sasuke.
Siedziałbym tam jeszcze dłużej, gdyby nie pewna osoba, na którą w ogóle nie zwróciłem uwagi.
- Naruto? – Spytał, stojąc daleko za mną, na drodze.
Przymknąłem powieki i wciągnąłem do płuc duży haust powietrza, tak by się choć trochę uspokoić i pokazać się w lepszym stanie.
Kroki na pomoście uświadomiły mnie, że zmierza w moją stronę. Jakaś torba z zakupami opadła cicho za mną. – Więc jednak to, co mówią w wiosce to nie tylko plotki, wróciłeś.
Spojrzałem na niego. Na sztuczny uśmiech i przymrużone oczy. Usiadł koło mnie, bacznie mi się przyglądając.
- Coś się stało? – spytał jakby zdenerwowany.
Uśmiechnąłem się delikatnie i pokręciłem głową. Spojrzałem w odbicie budzącego się słońca w wodzie.
-Nie mogłem spać – skłamałem – Pasujecie do siebie z Sakurą – powiedziałem, chcąc temat rozmowy skierować jak najdalej ode mnie.
Sai zerknął ukradkiem na mnie, a później wzrokiem powrócił przed siebie.
- Tak uważasz? – Spytał, na pozór lekko z rozbawieniem.
Przytaknąłem. Dziwnie mi się z nim rozmawiało, stał się jakiś taki inny... Jeżeli to tylko możliwe, jeszcze bardziej sztuczny. Uśmiech wyrobiony przez lata. Kiedyś się zastanawiałem, co kryje się pod nim, ale oczywiście nigdy nie otrzymałem wystarczającej odpowiedzi.
- Ona cię kocha, ty ją pewnie też. To było widać już pięć lat temu – zaśmiałem się szczerze. Mój nagły wybuch entuzjazmu stłumiło jego zimne spojrzenie. Pierwszy raz widziałem takie u Saia. Zawsze był sztucznie radosny, albo zwyczajnie obojętny, nigdy zły.
Nie minęła chwila, a na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmieszek. - Co jest między parą, wie tylko sama para, nikt więcej – rzucił, przekrzywiając głowę w bok dalej z nienaturalnie radosnym wyrazem.
Zmieszałem się. Nie wiem, co Sai chciał mi zakomunikować i nie jestem pewny czy chcę się dowiedzieć. W końcu ja nie lubię, gdy ktoś zagląda w moje życie, dlatego nie będę ingerować w czyjeś.
- No... – mruknąłem – Ważne, że wy wiecie, nie? – rzuciłem zdenerwowany.
Przytaknął.
Westchnął ciężko i wstał, zabierając torbę z zakupami.
- Muszę wracać. Zła Sakura to koszmar, a zła Sakura w ciąży to wprost apokalipsa – zaśmiał się i odszedł, a mi w głowie brzmiały jego słowa.
Co jest między parą, wie tylko sama para, nikt więcej...
Mimo, iż wyglądali na szczęśliwych, może coś jest nie tak i będę miał szanse u Sasuke?
Podkuliłem nogi i schowałem głowę w kolanach, myśląc intensywnie.
Wyśmiał mnie, obraził, poniżył... A ja go nadal kocham?
Kochasz go.
Dlaczego?
Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
Ładnie opisane wyznanie ^^ Podoba mi się! Czytam dalej~
OdpowiedzUsuń