VII - Kłótnia
***
Pierwsze spotkanie z drużyną. Nie tak sobie je wyobrażałem, ale cóż zrobić?
Stałem przed trójką dzieci, dwójka z nich była rodzeństwem, przez co byli do siebie strasznie podobni. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak te bliźniaki dadzą mi popalić.
- Jestem Uzumaki Naruto. – Uśmiechnąłem się przy przywitaniu. - Wasz nowy sensei. Z wiadomych powodów zostałem wam przydzielony – wyjaśniłem krótko. Dziewczyna w dwóch brązowych kitkach przyjrzała mi się krytycznie. Prychnęła pod nosem, a po chwili wyszczerzyła się, ukazując aparat na zębach.
- Jesteś śmieszny – mruknęła. Posłała bratu kuksańca w bok, tak jakby chciała zwrócić na siebie jego uwagę. – To o nim ojciec opowiadał, nie?
Założyłem ręce na klatce piersiowej, przyglądając się im. Z twarzy wyglądali identycznie, jedynie włosy ich różniły i tatuaż na prawym policzku chłopca, przypominający jaszczurkę.
- Co o mnie wasz tata opowiadał? – zapytałem, chociaż nie musiałem, bo odpowiedź była jasna.
Złapała się pod boki i spojrzała na mnie buńczucznie.
– Nie powiem, ale sensei Akito był fajniejszy – warknęła.
Westchnąłem ciężko, już przypuszczając, że czas spędzony z tymi dzieciakami da mi się we znaki.
Zerknąłem na dotąd milczącego trzeciego członka drużyny. Czarne włosy sięgały mu do ramion, a z tyłu były związane w kucyka. Chłopak niczym się nie przejmując, leżał na trawie i chyba spał.
Usiadłem na ziemi i trąciłem dzieciaka nogą, leniwie otworzył oczy i je przetarł. Podniósł się do siadu, lustrując moją sylwetkę.
– O, nowy sensei – rzucił odkrywczo, wciąż zaspanym głosem.
- Brawo, – powiedziałem z uśmiechem – a może teraz mi się przedstawicie? – spytałem, spoglądając na siadające naprzeciwko mnie rodzeństwo.
- Natie, a to mój brat Misho – Wskazała na niewychylającego się chłopaka z tatuażem. Widać było, że żyje w jej cieniu.
Spojrzałem sugestywnie na dzieciaka z czarnymi włosami. Wzruszył ramionami i ziewnął ostentacyjnie.
– Kijo – rzucił cicho.
- Akito robił wam test z dzwoneczkami? – Uśmiechnąłem się, wracając myślami dziewięć lat wstecz. Do teraz pamiętam, jak to zadanie wyglądało niegdyś w drużynie siódmej.
Cała trójka pokręciła przecząco główkami, a ja uśmiechnąłem się ukazując całe swoje uzębienie.
- No to może zrobimy?
Wyszło na to, że ta pyskata dziewczynka jest mocna tylko w słowach, gdyż jako jedyna nie potrafiła zabrać mi dzwoneczka, a na dodatek jej ruchy były nieprzemyślane. Mimo wszystko, coś czułem, że będzie w przyszłości kimś wielkim...
Gdy wracałem z treningu, był już wieczór. Postanowiłem iść przez park, gdyż to było jedne z nielicznych cichych i mało zaludnionych miejsc w Konoha Gakure. Idąc tak alejkami, usłyszałem wrzaski kobiety. Krzyczała na kogoś, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Chyba już gdzieś słyszałem ten melodyjny głos.
Wyjrzałem zza drzewa i oczom nie mogłem uwierzyć. Mirune stała na środku dróżki i krzyczała na stojącego przed nią Sasuke, który przyglądał się jej obojętnym wzrokiem. Tęczówki wyglądały na całkowicie wyprane z emocji, jego postawa także wyrażała ogólne zlekceważenie.
- Właśnie o tym cały czas mówię! – krzyczała, zalewając się łzami. – Czasem jesteś normalny! Potrafisz się uśmiechnąć i być normalnym człowiekiem, – starła wierzchem dłoni łzy spływające jej po policzkach – ale częściej zdarzają się chwile takie, jak teraz! Nawet córce nie okażesz miłości! Co z ciebie za ojciec i mąż!?
Sasuke prychnął nerwowo. Widać było, że wyprowadziła go z równowagi.
W moim sercu zaczęła rodzić się nadzieja.
Cieszysz się z cudzego nieszczęścia, prawda?
Owszem.
Gdybyś naprawdę kochał, ogarnęłoby cię współczucie. Ale to nie jest miłość, to obsesja...
Powtarzasz się.
- To po co chciałaś ten ślub? – spytał dobitnie obojętnie.
Widać było, że załamał tym pytaniem kobietę, która wpatrywała się w niego z jawnym niedowierzaniem. Pokręciła głową, jakby nie chcąc uwierzyć w jego słowa.
- Po co!? Ty się pytasz, po co?! Po to, bo kocham cię! Ale najwyraźniej ty mnie nie! – wytknęła mu, a on spoglądał na nią z politowaniem.
- Czasem mam wrażenie, że jesteś głupsza niż wyglądasz. Skoro się z tobą ożeniłem, to chyba jasne, że kocham – warknął. – A z resztą ta rozmowa nie ma sensu. - Machnął ręką i już miał odejść, ale kobieta podbiegła do niego. Złapała za nadgarstek i obróciła w swoją stronę, wymierzyła mu siarczysty cios w policzek.
- Nigdy nie mów, że jestem głupia! Nigdy! - wysyczała. – To miał być przyjemny spacer, a ty wszystko psujesz!
Sasuke wypuścił powietrze z płuc. Wyglądał, jakby uważnie dobierał słowa, tak by nie obrazić już żony.
Ja stałem za pniem drzewa i przyglądałem się całej scenie. Z każdą sekundą moje serce biło coraz szybciej, a ja zaczynałem mieć nadzieję.
Nie układa im się w związku.
Zacisnąłem mocno dłonie na korze, uśmiechając się przy tym.
Jesteś głuchy czy nie dopuszczasz do siebie pewnych wiadomości? On ją kocha, powiedział jej to prosto w oczy. A prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
Oj, zamknij już się wreszcie.
- Ty zaczęłaś kłótnię, a teraz chcesz zwalić całą winę na mnie – powiedział nadzwyczaj spokojnie. Ale cóż się dziwić - to w końcu Sasuke.
Zacisnęła pięści i wyminęła swojego męża. Zaczęła biec, aż w końcu wyszła z parku.
Uchiha odetchnął głośno, pocierając skronie. Niezwykle szybko wyciągnął kunaia i rzucił w moją stronę. Narzędzie wbiło się w pień drzewa tuż przy mojej twarzy. Nie przestraszyłem się, gdyż wiedziałem, gdzie wyląduje. Spojrzałem na niego, wcale niezdziwiony. Wyciągnąłem broń z pnia i podszedłem do niego. Oddałem mu kunaia, którego zabrał natychmiastowo i tak samo szybko schował.
- Znów mnie śledzisz, Uzumaki? – warknął na mnie z nieskrywaną złością.
Spojrzałem mu głęboko w oczy, które nie wyrażały absolutnie nic. Ta pustka niejednego mogłaby przestraszyć, ale nie mnie. Dla mnie te tęczówki są najpiękniejsze pod słońcem. Nie ma doskonalszych.
- Nie – odpowiedziałem cicho, zgodnie z prawdą. - Przechodziłem obok tylko, wracałem z treningu.
Sasuke westchnął, przymykając powieki. Dopiero teraz mogłem zobaczyć jawne zmęczenie, którego nawet nie próbował ukrywać.
- Kochasz ją? - zapytałem, gdyż właśnie to pytanie mnie dręczyło.
Ale wiesz, że ciebie będzie satysfakcjonować tylko jedna odpowiedź?
Wiem.
A wiesz też, że jej nie usłyszysz?
Sasuke spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a po chwili z dziwną podejrzliwością.
- A do czego ci ta informacja?
Wzruszyłem ramionami, nie chcą udzielać odpowiedzi. Przygryzłem wargę i zacząłem się zastanawiać, co mam teraz zrobić. To może być moja jedyna taka szansa, trzeba ją wykorzystać...
- Może pójdziemy się napić? – spytałem, spoglądając na niego z obawą, że się nie zgodzi.
Sasuke wlewał w siebie już piątego drinka, ja jednak wolałem zachować trzeźwość umysłu i powoli sączyłem swojego pierwszego. Zauważyłem, że pod wpływem alkoholu rozluźnia się i zaczyna dużo - jak na siebie - mówić. Jednak wcale mi to nie przeszkadzało, gdyż ma piękny, niski głos, w którym słychać nutki brzęczącej stali.
Tak, potrafię nawet opisać barwę jego głosu. Znam na pamięć każdą rysę na jego porcelanowej twarzy. Wiem, jak układają się brwi, gdy się irytuje. Kiedy jest rozbawiony, jego kąciki ust unoszą się lekko ku górze, nie układając się jednak w uśmiech. Znam te wszystkie detale, zdążyłem zapamiętać, choć nie zbadałem, jakie są w dotyku...
- Kochasz ją? – spytałem, gdyż wcześniej nie udzielił mi odpowiedzi. Skorzystałem również z chwili. W końcu nie często się zdarza, że Sasuke jest wstawiony, a to jest idealna okazja do wypytania go.
Uchiha spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, przez który moje serce zaczęło bić szybciej, a przyjemne dreszcze przebiegły po moim ciele. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie... Zwróciłem szczególną uwagę na lekko napuchnięte wargi. Pamiętam dokładnie, jak smakowały, a dotknąłem ich tylko dwa razy w swoim życiu.
- Kocham, bardzo – mruknął pijacko.
Zwrócił się do barmana po kolejnego drinka, wcale nie ograniczając się w piciu. Pewnie chciał tak sobie ulżyć... Skoro ją kocha... A może to tylko takie złudzenie? Może mu się tylko tak wydaje?
Tak, okłamuj się dalej, Naruto.
Nie okłamuję się, to są tylko przypuszczenia.
Przypuszczenia, w które święcie wierzysz?
Dokładnie.
Wiesz chociaż, dlaczego?
Wiem, cały czas mi to powtarzasz, ale nie wierzę w to.
Bo to już nie jest miłość, to obsesja...
Po godzinie, ja dokończyłem swojego pierwszego drinka, a Sasuke już leżał na ladzie niezdolny do wykonania żadnego ruchu.
- Idziemy już? – zadałem pytanie, trącając lekko jego ramię. Spojrzał się na mnie tymi swoimi pociągającymi, zamglonymi oczami.
Na jego twarzy pojawiły się pijackie rumieńce, w których już nie wyglądał jak ten zimny drań. Był po prostu słodki...
- Mhr – mruknął coś bliżej niezrozumiałego w odpowiedzi. Zapłaciłem barmanowi za nasze drinki i, biorąc Sasuke pod ramię, dosłownie wyczołgałem się z pubu. Nie był lekki, ale dzięki temu przyjemnemu ciężarowi na ramionach czułem się naprawdę świetnie. Może woń alkoholu z jego oddechu przeszkadzała, ale nie zabiła skutecznie cudownego zapachu Sasuke.
Mogłem zrobić z nim to, co chciałem. Mogłem dosłownie wszystko, a on by i tak o tym zapomniał. Wykorzystałem chwilę, ale nie w taki drastyczny sposób.
Ulice już opustoszały, w końcu było grubo po północy.
Posadziłem go na ławce, gdyż w pozycji, w jakiej się znajdowaliśmy, ciężko byłoby mi go pocałować. Ukucnąłem przed jego prawie bezwładnym ciałem. Wpatrywałem się przez chwilę w jego zmąconą alkoholem twarz. Przejechałem dłonią po jego wystającej kości policzkowej. Czując bliskość jego ciała, wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Wbrew moim przypuszczeniom, jego skóra była ciepła. Złożyłem delikatny pocałunek w miejscu, które niedawno dotknąłem dłonią. Czułem, jak gorąco wpływa na moje policzki, ale dalej nie przerywałem. Całowałem jego twarz z czułością, czerpiąc z tej chwili tyle radości ile się tylko da. Zupełnie zapomniałem, że jest pijany. Nos, broda, przymknięte powieki aż w końcu usta.
Delikatne muśnięcie - nie pozwoliłem sobie na więcej. Oderwałem się od niego i z czułością wpatrywałem w te jego niekontaktujące czarne tęczówki.
Dopiero po chwili pomogłem mu wstać i zatargałem go do jego domu. Wiem, że mogłem wziąć do swojej małej klitki, ale co będzie jak się rano obudzi?
Zapukałem do drzwi. Nie minęło parę sekund, a otworzyła mi Mirune.
Zacząłem zazdrościć jej tego piękna. Nawet w koszuli nocnej i bez makijażu wyglądała ślicznie.
Patrzała przez chwilę na mnie w zdziwieniu, dopiero później zauważyła swojego męża rozłożonego na moich plecach.
- Przyniosłem go, bo wątpię, że utrzymałby się na nogach – powiedziałem w usprawiedliwieniu.
Pokiwała energicznie głową, dalej wpatrując się ze smutkiem w Sasuke.
– Zaniósłbyś go na kanapę? - spytała, robiąc mi przejście w drzwiach.
Pierwszy raz byłem w domu Uchihy.
Ściany pomalowane na ciepłe barwy, dookoła zdjęcia pana domu z żoną i córką. Widać, że mieszka tu kobieta.
Położyłem go na sofie w salonie. Powstrzymałem się przed ogarnięciem czarnych włosów z twarzy, gdyż w drzwiach stała Mirune.
- Um, to ja już pójdę – mruknąłem, kierując się do wyjścia, ale zostałem złapany za nadgarstek przez brunetkę.
- Ty jesteś Naruto, prawda? – zapytała, jakby chcąc się upewnić. Spoglądałem na nią dziwnie, nie wiedząc, skąd zna moje imię. – Ostatnio głośno jest w wiosce o tobie, wszyscy mówią, że wróciłeś – uprzedziła moje pytanie. Uśmiechnąłem się wymuszenie. Nie lubię tej kobiety. - W takim razie, dziękuję, Naruto – powiedziała ciepło, a mi się w środku zaczęły wnętrzności przewracać od tego jej słodkiego głosu.
Uśmiechnąłem się i wskazałem na drzwi.
– Pójdę już – mruknąłem, a ona mnie puściła. – Dobranoc – powiedziałem, zachowując resztki dobrego wychowania.
- Dobranoc – usłyszałem jeszcze za sobą i tyle mnie widziano w tym domu.
Staram się skomentować każdą notkę, więc i skomentuję tą...
OdpowiedzUsuńCiekawe, może być, taki mały przełom. Okej. Lecę dalej, o!
Nie jestem pewna czy chcę, żeby Sasuke pamiętał xD Powiem szczerze, że nie lubię takich sytuacji, gdzie rozpada się małżeństwo. Nawet jeśli kibicuje z całego serca Naruto. Ale piszesz wspaniale :D Zobaczymy co będzie dalej...^^
OdpowiedzUsuń