VIII - Serca nie oszukasz
***
Znów siedziałem na pomoście. Widok wody przynosił pewne ukojenie i pozwolił ułożyć jakoś szalejące w głowie myśli. Spoglądając w stronę księżyca i towarzyszących mu gwiazd, automatycznie się wyciszałem, ale także uświadamiałem sobie tak bolącą prawdę.
Mogę być jego przyjacielem, mogę stać się dla niego bratem, ale nie będę kochankiem. To miejsce jest już zajęte i wszystko wskazuje na to, że nie prędko się zwolni.
Mimo tych wszystkich faktów, ich kłótnia zrodziła we mnie nadzieję.
Nadzieja matką głupich.
Zazdrościsz?
Nie mam, czego - miłości, która przemieniła się w obsesję?
Objąłem ramionami kolana, chowając w nich głowę.
- Dlaczego? – wyszeptałem, a moje słowa zginęły w podmuchu wiatru. Chciałem znaleźć się w jego ramionach, tylko one dałyby mi szczęście. Chciałem móc spoglądać bezwstydnie w jego oczy. Chciałem, ale widocznie to zbyt wiele...
Nie wystarczy mi sama przyjaźń, bo to nie jej pragnie moje serce. Będąc blisko jego, mogę wykonać o jeden krok za dużo. Dam się ponieść emocjom, tak jak wtedy w lesie, gdy go pocałowałem. Znów zostałbym brutalnie odepchnięty, znów bym się po tym podniósł i znów ciągnąłbym tą bezsensowną grę. Koło się zatacza, tak jak całe moje życie. Niedługo ogarnie mnie monotonność. Ale to nie jej się obawiam.
W takim razie powiedz mi, czego się obawiasz, Naruto?
Każde jego odrzucenie i obsypanie mnie przezwiskami powoli zacznie rozbijać moje serce. Kawałek po kawałeczku, aż nic z niego nie zostanie, prócz...
Obsesji?
Prócz obsesji. Czasem mam wrażenie, że tylko ty mnie rozumiesz.
Bo tak właśnie jest.
Powinienem w tej chwili podziękować za twoje istnienie? Nie uważasz, że to śmieszne? Że całe moje życie jest jednym wielkim żartem? Że tylko po to się urodziłem - by mieć ubaw? Zastanawiam się tylko, kto ma większy? Ty czy ja?
Ja.
Tak myślałem, ale czemu się nie śmiejesz?
Bo jest mi ciebie żal. Nie masz pojęcia, gdzie leży granica miłości i obsesji... Masz rację – to jest śmieszne.
Nachyliłem się nad spokojną taflą wody. Zanurzyłem w niej dłoń, burząc ten spokój. Palcem kreśliłem fantazyjne znaczki. Chłód cieczy orzeźwił mnie trochę.
- Znowu na pomoście? – Z moich rozmyślań, które były kompletnie bezsensowne, wyrwał mnie ciepły głos. Spojrzałem na Saia siadającego blisko mnie.
Za blisko.
Zamilcz wreszcie!
Prawda boli?
Jaka prawda?
Ślepo zapatrzony... Bo to nie jest już miłość, to obsesja.
Zaczynasz być monotonny.
- Tylko tu mogę się względnie wyciszyć. – Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na jego czarne niczym niebo oczy. – Zapomniałem oddać ci kurtkę – przypomniało mi się.
Odpowiedział mi szczerym uśmiechem. Zdziwiłem się, że słowa, które wypowiedziałem wtedy przed restauracją, wziął do serca. Teraz znacznie przyjemniej się z nim rozmawia - jego ton głosu nie brzmi, jak wymuszony i ćwiczony przez lata. Jest lekki i delikatny, a zarazem pewny... Ale brakuje mu stali, drapieżności i przebiegłości.
- Później możesz mi ją zwrócić. – Wzruszył ramionami, spoglądając w niebo. Zapanowała długa chwila ciszy. Jednak nie była ona krępująca...
Wyciągnąłem dłoń z wody, by zaraz po chwili położyć się na pomoście. Ręce opadły wzdłuż mojego ciała, a wzrok odnalazł czarne niebo, do złudzenia przypominające oczy Sasuke.
Sai ułożył się w tej samej pozycji, co ja. Jego dłoń nakryła moją rękę mokrą od wody.
- Czemu Sasuke? – spytał. Słyszałem już to pytanie, zadał je dosyć niedawno, ale nie otrzymał odpowiedzi.
- Bo tylko on doprowadza moje ciało do drżenia, nawet mnie nie dotykając – powiedziałem szeptem. Słowa wypłynęły z moich ust, nie miałem nawet szans, by nad nimi pomyśleć.
Zabrał swoją przyjemnie ciepłą dłoń z mojej. Usiadł i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Kochasz go, prawda?
Kochałem, ale moje uczucie przekroczyło już granice miłości. Teraz stało się jawną obsesją, z której nie potrafię zrezygnować, w której będę tkwić jeszcze długo. Jedynym wyjściem będzie śmierć.
Wreszcie zacząłeś pojmować.
Ciągle mi powtarzasz tą jedną kwestię, a ja nie pozostaję głuchy na twoje słowa – wiesz, czemu? Bo tak wgłębi serca wiem, że tylko ty mi pozostałeś...
W tym momencie powinienem się zaśmiać. Właśnie teraz wiem, że twoje życie to jeden wielki żart, a ty jesteś zarówno jego ofiarą jak i wykonawcą. Jesteś po prostu żałosny. Ta cała twoja obsesja jest tak naprawdę...
Nie kończ, pozwól mi pozostać w niewiedzy. Chcę wierzyć, że to jest miłość.
Śmieszne. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to już nie jest miłość tylko obsesja, ale dalej się łudzisz, że to jednak miłość.
Spojrzałem na niego, jednak nie odpowiedziałem na pytanie. Nie wiedziałem, jakich słów użyć. Uciekłem wzrokiem w bok. Słyszałem, jak się nachyla, wiedziałem, jakie są jego intencje, ale nie zaprotestowałem.
Złączył nasze usta. Jednak wzdłuż mojego kręgosłupa nie przebiegł ten elektryzujący dreszcz, jaki poczułem, gdy pocałowałem Sasuke. Nie czułem tej lekkości i radości.
Mimo wszystko oddałem muśnięcie warg i pozwoliłem na więcej. Uchyliłem lekko usta, wychodząc jego językowi naprzeciw.
W tamtej chwili starałem się sobie wmawiać, że to Sasuke. Bo przecież jest tak do niego podobny - czemu więc nie mogłem w to uwierzyć? Czemu zakładając ręce na jego szyi, czułem, że robię coś wbrew sobie?
Bo zapomniałeś o czymś ważnym. Serca nie oszukasz.
- Kocham cię. – Usłyszałem te zdanie pomiędzy pocałunkami. Słowa zamiast cieszyć, bolały. Nie odwzajemniam tego uczucia, chociaż lepiej byłoby dla mnie, gdybym też darzył go miłością.
Nie odpowiedziałem, złączyłem z powrotem nasze wargi. Chciałem zapomnieć. Jedna z jego dłoni zakradła się pod moją bluzkę. Z moich ust wydobył się nieokreślony dźwięk, lecz nie był on spowodowany przyjemnością; nie chciałem, a mimo to pozwoliłem mu na wszystko. Kochając kogoś innego, pozwoliłem mu zaprowadzić siebie do mojego domu i dokończyć wszystko w moim łóżku.
Gdy zdejmował ze mnie ubranie, towarzyszyło mi uczucie, jakbym zdradzał Sasuke. Mimo wszystko podniecał mnie każdy jego ruch. Gdy rozchylał moje uda, wkładał we mnie palec namoczony w kremie, wchodził we mnie, czułem gorąco pożądania i ogarniające całe ciało podniecenie. Wychodziłem jego ruchom naprzeciw, chcąc więcej i więcej. Nie pamiętam, ile razy doszedł we mnie, nie liczyłem. Żar mojego ciała był nie do zaspokojenia - tylko dlatego, że kochałem się z osobą, do której nie czułem tego elektryzującego pociągu. Zupełnie jakbym uprawiał seks z bratem, wszystko było takie podniecające tylko dlatego, że wydawało mi się, że robię coś niewłaściwego.
- Sai – szepnąłem cicho, niemal płaczliwie. Odsunąłem się na bezpieczną odległość, przy okazji okrywając kołdrą, gdyż poczułem się całkowicie obnażony. – Ja cię nie kocham – dokończyłem moją kulawą wypowiedź.
Westchnął cicho, mierzwiąc nerwowo swoje włosy. Zmarszczył brwi i podniósł się do siadu, spoglądając na mnie bez cienia złości. Uśmiechnął się i nachylił nade mną, składając na moich ustach przelotny pocałunek.
– Wiem – wyszeptał. – Chciałbym, aby kiedyś to się zmieniło. – Drżącą dłonią dotknął mojego policzka, po czym szybko się odsunął.
Wstał z łóżka i zaczął pospiesznie się ubierać.
– Ale tak się nie stanie, prawda? – spytał, gdy zakładał bluzkę.
Nastała nieprzyjemna chwila ciszy. Leżałem na łóżku w pełni obnażony, lecz nie tym się przejmowałem. - Tak myślałem – odpowiedział za mnie i ruszył w kierunku drzwi.
- Sai – z moich ust wydobył się cichy szept. Spojrzał na mnie, kładąc dłoń na klamce. – Dziękuję.
Patrzał na mnie całkowicie zdziwiony, nie starając się nawet tego ukryć. Jego usta ułożyły się, jakby chciały zapytać, ale z jego gardła nie wydobył się dźwięk.
Dziękuję za to, że chociaż ty darzysz mnie uczuciem. Dziękuję za to, że nie wymagasz, bym odpowiedział tym samym, gdyż to jest już niemożliwe. Dziękuję, że byłeś przy mnie, dałeś mi bliskość, chociaż to nie o tobie marzę i to nie do ciebie bije moje serce. Dziękuję za to, że jesteś. Dziękuję za wszystko.
Powinienem wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Żałosne...
Śmiej się.
Nie potrafię.
- Nadzieja umiera ostatnia - wyszeptał i zostawił mnie samego, zabierając wcześniej kurtkę, którą mi pożyczył.
Już po chwili zaczęły dokuczać mi wyrzuty sumienia. Czułem się podle, zupełnie jak dziwka. Zrobiłem to z kimś, kogo nie kocham.
Leżąc tak umazany sokami dzisiejszej nocy, przypomniały mi się słowa Saia. Mówił, że nie kocha Sakury, że tym uczuciem darzy kogoś innego.
Czy to możliwe?
Tym kimś byłem ja.
Powinienem się cieszyć, bo wreszcie ktoś mnie pokochał, wreszcie nie jestem dla kogoś obcym człowiekiem. Tyle, że...
Chciałbyś usłyszeć te słowa od kogoś innego.
Chciałbym, by Sasuke z taką czułością, z jaką to robił Sai, pieścił moje ciało. Żeby słowa deklarujące miłość wypłynęły z jego wąskich ust pod wpływem podniecenia. Tak bardzo bym chciał...
Bo to już nie jest miłość, to obsesja.
Robisz się naprawdę nudny.
A ty coraz bardziej mnie irytujesz.
To spraw, by było inaczej. Pomóż mi... Pomóż mi w nieodwzajemnionej miłości.
W takim razie weź się w garść! Jesteś mężczyzną, nie użalaj się nad sobą - tylko walcz! Walcz o tą nieodwzajemnioną miłość.
Dlaczego...?
Bo gdy jesteś nieszczęśliwy, ja jestem razem z tobą.
Dlaczego...?
Bo od tamtego dnia, jestem częścią ciebie.
Dlaczego...?
Bo to już nie jest miłość, to obsesja...
Lubię tego Saia ^^. Za to ten Naruto jest irytujący. Normalnie jak w anime. Goni za Sasuke, więdząc że i tak pewnie nigdy go nie pozyska, smutne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z autorką komentarza powyżej - Sai jest kochany! Lubię go. A Naruto... No, to Naruto. A Sas to Sas. Zresztą... Nota ładnie wyszła. O to chodziło! Coś się dzieje ciekawego xD
OdpowiedzUsuńKurczę!! Normalnie jestem fanką SasuNaru ale tutaj to tak mi szkoda Sai'a, że Naruto mógłby odwzajemnić jego uczucia... Zastanawiam się z kim on tak gada w głębi duszy xD
OdpowiedzUsuń