piątek, 17 września 2010

5. Za wszelką cenę - KONIEC

Ale szybko publikuję o_O. No cóż… Czasem aż ciężko się powstrzymać, by nie dodać xD. Szczególnie, że to ostatni rozdział :D.

ikuko – ja tam lubię parę SasuSui/SuiSasu ^^.
Diamon – chociaż kogoś uszczęśliwiają moje rozdziały :D. Mnie za to cieszą Twoje komentarze ;D.
***

V – Żyj chwilą

Naruto smętnie spoglądał na monitor komputera. Musiał zacząć pisać ten artykuł, jednak od godziny siedział i nie potrafił złożyć ani jednego zdania. Westchnął ciężko, przecierając zmęczone oczy.
Zamknął pusty plik tekstowy, sięgając po swój niebieski kubek z kawą i upijając trochę. Była już zimna, a i jej smak nie był najlepszy. Zwykła rozpuszczalna z mlekiem i cukrem.
Odchylił się delikatnie w fotelu, spoglądając na swojego kolegę z pracy zażarcie coś piszącego.
- O czym masz? – spytał blondyn z nudów. Szatyn zerknął na niego, odrywając się od klawiatury. Wyszczerzył się w uśmiechu, drapiąc w tył głowy.
- O zaburzeniach erekcji – burknął, czerwieniejąc. Naruto, gdyby był w humorze, parsknąłby śmiechem, by po chwili znaleźć się pod biurkiem i tarzać się po podłodze.
Uśmiechnął się jedynie, przytakując. Kiba mruknął coś pod nosem, odsuwając trochę swoje krzesło od biurka. Zagryzł wargę, spoglądając na zamyślonego kolegę. Nigdy jeszcze nie widział blondyna w takim stanie. Obojętnie, co by się nie działo, niebieskooki zawsze był pogodny i żartował na każdym kroku. A teraz? Teraz Naruto był jakiś taki przybity. – Coś się stało? – spytał w końcu, wyrywając Uzumakiego z zamyślenia. Mężczyzna zamrugał, powracając do rzeczywistości. Spojrzał na niego, uśmiechając się wymuszenie, co szatyn od razu zauważył.
- Nie, nic – pokręcił głową, przysuwając się nieznacznie do biurka. Wyciągnął z jego szuflady mały notatnik, który niedawno ostro namieszał. Otworzył na pierwszej stronie, czytając informacje na temat gwiazdy kina.
- Ty masz o tym Sasuke, tak? – podjął temat szatyn. Naruto przytaknął, nawet na niego nie spoglądając. – Ej! Powiedz mi coś o nim! – ucieszył się, całą swoją uwagę skupiając na blondynie.
Mężczyzna zwilżył wargi, po czym uchylił je, jakby chciał coś odpowiedzieć. Szybko je jednak zamknął, rozmyślając się. Pokręcił przecząco głową.
- Dowiesz się, jak przeczytasz już gotowy artykuł - mruknął tylko. Kiba jeszcze przez chwilę przyglądał mu się oniemiały. Burknął coś pod nosem, powracając do przerwanego pisania.
Naruto westchnął ciężko, otwierając program do pisania. Spojrzał na pustą kartę, a wszystkie jego chęci jak na zawołanie uleciały.
Nie mógł tego napisać…
Komórka w jego kieszeni zawibrowała, a po chwili po pomieszczeniu rozniosła się melodia jego ulubionego, rockowego utworu. Niechętnie sięgnął po telefon, zerkając na wyświetlacz. Zdziwił się, gdy przeczytał migający napis – „Tsunade dzwoni”.
Blondynka nie utrzymywała z nim jakichś większych kontaktów. Była dla niego zwyczajną kobietą, w której podkochiwał się jego opiekun.
Po namyśle nacisnął na zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.
- Tak? – mruknął.
- Jezu! Naruto! – w telefonie odezwał się zdenerwowany głos Tsunade. Naruto przełknął ślinę, obawiając się najgorszego.
- Coś się stało? – spytał, a jego głos drżał nieznacznie.
- Jiraya! – krzyknęła. – Trafił do szpitala…!
Oczy blondyna rozszerzyły się w szoku. Usta uchyliły się, układając w słowa, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Szybko się jednak opanował.
- Gdzie…?!
- Szpital Nowojorski – odparła kobieta.
- Za chwilę będę – powiedział, rozłączając się. Wepchnął komórkę z powrotem do kieszeni, wstając pośpiesznie z krzesła. Zignorował zaskoczone spojrzenie kolegi z pracy, nie miał czasu na wyjaśnienie mu wszystkiego. Musiał jak najszybciej zobaczyć Jirayę!
Założył granatową bluzę z kapturem i nie minęła chwila, a go już nie było w pomieszczeniu.

Blondyn spoglądał na pogrążoną we śnie twarz swojego opiekuna, co chwilę przenosząc wzrok na leniwie płynącą kroplówkę. Lekarz mówił, że z Jirayą jest coraz gorzej. Wypisał już nawet receptę na leki, jakie białowłosy musi zażywać. Jest tylko jeden problem – te leki kosztują niemal fortunę, której Uzumaki nie posiada.
Westchnął ciężko, czując jak dłoń starszego mężczyzny zaciska się na jego nadgarstku. Naruto uśmiechnął się smutno w stronę rozbudzającego się opiekuna. Ten burknął coś pod nosem o niewygodnym łóżku, po czym rozejrzał się po białej sali szpitalnej.
- Co…? – wyartykułował, mrugając zaskoczony. Odetchnął ochryple, gdy zdał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i kto przy nim siedzi. – Masz przeze mnie same problemy – powiedział poirytowany. Naruto wciąż się uśmiechając, pokręcił przecząco głową.
- Nie – odparł. – Już dziś cię wypisują. Podobno nie ma sensu, byś tu siedział – chłopak wzruszył ramionami. – Wykupię tylko nowe lekarstwa i…
- Za co? – prychnął, mężczyzna, podciągając się do siadu. – Powiedz mi, za co chcesz je kupić? Za twoją marną pensję? Czy za pieniądze ze sprzedaży moich książek, które, nawiasem mówiąc, w ogóle się nie sprzedają? – zakpił, kręcąc głową.
Naruto przełknął ślinę, w duchu przyznając Jirayi rację. Nie mieli pieniędzy na te drogie lekarstwa.
- Tsunade za chwilę przyjdzie, poszła do automatu po kawę – blondyn szybko zmienił nieprzyjemny temat, odchylając się na krześle, na którym siedział i puszczając dłoń białowłosego.
- Nie lubisz o tym mówić, prawda? – spytał, choć znał odpowiedź. Chłopak zagryzł wargę, nie mówiąc jednak nic. – Wiesz, że ja tak czy siak umrę? Obojętnie, jakich lekarstw bym nie zażył. Nic mnie nie uleczy.
- Nieprawda! – pięści Naruto zacisnęły się na kolanach. – Medycyna wciąż idzie do przodu, może coś wymyślą? Jak na razie żyjesz i nie dopuszczę do tego, byś umarł! – zacietrzewił się. Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
- Do tego potrzebne są pieniądze…
- Zdobędę je! – przerwał mu. – Już niedługo! – wolał nawet nie myśleć o tym, jak je zdobędzie i kogo tym samym skrzywdzi. – Wiem nawet jak – dodał po chwili. Jiraya milczał przed moment, zastanawiając się nad czymś.
- Czy to ma związek z tym mężczyzną, z którym się spotykasz? – spytał, uśmiechając się pod nosem. – Ostatnio wracałeś cały w skowronkach – zaśmiał się, trochę na opak interpretując zaskoczoną minę Naruto.
Chłopak wbił wzrok w swoje dłonie, po chwili przytakując.
- Nie mów, że się puszczasz! – zażartował, całkowicie ignorując fakt, że nie czuje się najlepiej. Był słaby, przez co bardzo chciało mu się spać.
- Nie! – zaprzeczył szybko blondyn. Po chwili w pomieszczeniu rozległ się zdenerwowany krzyk blondynki, która akurat przekroczyła próg.
- Ty stary zboczeńcu! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! Kładź się! – rozkazała, stawiając plastikowy kubek z kawą na parapecie. Mężczyzna spojrzał na nią niczym pies, automatycznie wykonując jej polecenie.

Minął cały tydzień, a Sasuke każdego dnia sprawdzał gazety, czy nie ma w nich jakiejś wzmianki o nim. Nic jednak nie znajdywał, co wskazywało na to, że Naruto – o ile to było jego prawdziwe imię – jeszcze nic nie napisał. Westchnął ciężko, siadając na fotelu i smętnie wpatrując się w swoją czarną kawę. Nie powinien był mu zaufać! Tak łatwo mu uwierzył, ignorując zdrowy rozsądek. Przecież nie ma takiej osoby w XXI wieku, która chociażby go nie kojarzyła!
Jednak Sasuke musiał przyznać, że te kilka dni, które spędził w towarzystwie blondyna, były jego najlepszymi w całym życiu. Choć przez chwilę mógł być po prostu sobą.
Czy był zły na Uzumakiego? Był, ale był także zły na samego siebie. Za to, że dał się tak łatwo omamić.

Naruto siedział na wysłużonej kanapie w salonie, trzymając na kolanach laptopa. Do jutra musi to napisać, inaczej Kakashi zleci artykuł komuś innemu. I tak dał mu już sporo czasu…
- Jeny – jęknął, opadając na oparcie wersalki. Nie miał nawet jednego zdania, coś go blokowało przed napisaniem.
- Naruto? – usłyszał głos swojego opiekuna. Jiraya wszedł do salonu, siadając tuż koło niego i spoglądając z zaciekawieniem na ekran laptopa. Zdziwił się, gdy zobaczył pustą kartę edytora tekstowego. – To…?
- Mój sposób na zdobycie tych pieniędzy – westchnął blondyn.
- Chcesz zarobić pieniądze na pustym pliku? – spytał, nie rozumiejąc. Uzumaki uśmiechnął się lekko, po czym pokręcił głową.
- Do jutra muszę napisać artykuł – burknął chłopak. Jiraya zwilżył wargi, powoli łącząc fakty.
- A artykuł jest o tamtym mężczyźnie? – rzucił mu pytające spojrzenie. Naruto, chcąc nie chcąc, przytaknął. – Daj spokój – wyciągnął rękę w kierunku laptopa, zamykając go. – Nic na siłę – uśmiechnął się.
- Ale ja to napiszę! - powiedział szybko, na powrót otwierając netbooka. – Tylko muszę wpaść na pierwsze zdanie, a później to już z górki – przekonywał go.
- Siedzisz tu już godzinę i nic nie napisałeś – odparł z rozbawieniem. Naruto naburmuszył się nieco.
- Jak tego nie napiszę to…
- Mam trochę – niewiele, ale zawsze – zaoszczędzonych pieniędzy. Starczy na lekarstwa na przyszłe dwa miesiące – zmierzwił jego blond włosy, uśmiechając się przy tym pogodnie.
- Ale to tylko dwa miesiące! Co będzie później?! – zmarszczył brwi.
- Nigdy nie uczyłem cię myślenia, dlatego nie myśl – burknął Jiraya. – Po prostu żyj chwilą, tak jak ja to robię. Jutro idę z Tsunade na kolację, dlatego wieczorem może być trochę głośno – wyszczerzył się, na co blondyn momentalnie pobladł.
- To może jutro ja znajdę sobie gdzieś nocleg, by tego wszystkiego nie słyszeć? – spytał bardziej siebie, niż opiekuna.
- Dla własnego dobra lepiej znajdź – odpowiedział mężczyzna z niepokojącymi wypiekami na twarzy. – Kajdanki to najbardziej przyzwoita zabawka, jaką przygotuję…
- Błagam, nie zdradzaj szczegółów – poprosił niemal rozpaczliwie. Jiraya jednak postanowił nie dręczyć go więcej, przynajmniej nie w tym aspekcie.
- Tak więc, Naruto, żyj chwilą i nie martw się o mnie. Wiesz jak źle mi z myślą, że wszystko zawdzięczam tobie? Że marnujesz sobie życie przeze mnie? – wstał z kanapy. – Dlatego odkręć to, co namieszałeś – uśmiechnął się szeroko, na co blondyn trochę się naburmuszył.
- Od razu namieszałeś – mruknął mniej pogodnie, niż opiekun.
- Zawsze coś zawalisz – wzruszył ramionami. – Co tym razem?
Naruto wydął niepocieszony wargi.
- Nic – odparł jednak, zamykając, nie do końca przekonany, laptopa. „Żyj chwilą”, czy miał posłuchać Jirayi i zrezygnować z artykułu? Może i prawda, pieniądze zawsze się jakoś znajdzie.
- Po twojej minie widzę, że wiele – zaśmiał się głośniej. – Ale z ciebie ofiara losu, Naruto. Niech zgadnę, to wszystko tyczy się mężczyzny, z którym ostatnio spędzałeś czas? To o nim ten artykuł?
- No… - odparł niechętnie, wbijając wzrok w dywan. Mężczyzna pokręcił głową, poważniejąc trochę. Założył ręce na klatce piersiowej, opierając się plecami o ścianę i wbijając wzrok w Uzumakiego.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłeś tak szczęśliwy, jak wtedy – westchnął ciężko, uśmiechając się lekko. – Nie chcę, byś ciągle musiał się mną zadręczać – blondyn ze zdziwieniem popatrywał na białowłosego, nie wiedząc, co powiedzieć. – Dlatego, jeżeli jutro nie pójdziesz i nie przeprosisz, to spodziewaj się szlabanu – zagroził, niczym nastolatkowi.
- Szlabanu? – parsknął Naruto. – Tak jest, tato – zakpił, uśmiechając się.

Stanął pod drzwiami apartamentu hotelowego, nie wiedząc, czy zapukać czy nie. W kieszeni wibrowała mu komórka. Kakashi próbował skontaktować się z nim od jakichś piętnastu minut. Naruto jednak każde połączenie odrzucał, bądź ignorował.
Wyciągnął dłoń w kierunku drzwi, zastanawiając się jeszcze, czy zapukać. Zawsze może zrobić zwrot taktyczny, czyli inaczej mówiąc - uciec, by napisać artykuł i zarobić trochę pieniędzy.
Albo sprzedać informacje.
Też przecież zarobi na tym…
Decyzja właściwie została podjęta bez jego ingerencji. Drzwi się nagle otworzyły, a w nich stanął wysoki, blady mężczyzna z długimi, czarnymi włosami. Cienie pod jego oczami kontrastowały z jego kredową cerą, co nie było przyjemnym widokiem. Uśmiechnął się kpiąco na widok szeroko otwartych, niebieskich oczu blondyna i jego dłoni wyciągniętej w stronę drzwi. Chłopak odchrząknął, zabierając rękę i chowając ją za sobą. Zwilżył wargi, czując się dziwnie skrępowany pod uważnym spojrzeniem czarnych tęczówek bruneta.
- Do Sasuke? – spytał mężczyzna ochrypłym i niskim głosem. Po plecach Naruto przebiegły nieprzyjemne dreszcze. Blondyn niepewnie przytaknął. – Jestem Orochimaru, menadżer – przedstawił się. – A ty? – dodał, gdy nie usłyszał odpowiedzi ze strony chłopaka.
- Naruto. Jestem… przyjacielem Sasuke – mruknął, sam nie wiedząc, czy może siebie tak nazwać.
- Wierzę na słowo – powiedział brunet, wpuszczając dwudziestosześciolatka do środka. Naruto niepewnie przekroczył próg, rozglądając się po pomieszczeniu, które już znał. – Usiądź na kanapie – wskazał na czerwoną sofę. – Sasuke bierze prysznic – oznajmił. – Tak więc bawcie się dobrze – dopowiedział jeszcze z jakimś dziwnym błyskiem w oku, po czym wyszedł.
Naruto aż odetchnął z ulgą, gdy mężczyzna opuścił apartament. Rozsiewał jakąś dziwną, trochę przerażającą aurę. Cały ten Orochimaru był przerażający! Wysoki i niezwykle szczupły, a przy tym blady… A jego uśmiech… Taki trochę wężowaty, brakowało mu tylko rozwidlonego języka.
Blondyn usiadł na sofie, zdejmując bluzę. Z każdą chwilą denerwował się coraz bardziej. Co powie Sasuke? Czy to w ogóle jest dobry pomysł? Może lepiej wrócić i już napisać ten artykuł?
Jego komórka nagle zawibrowała. Nie chciało mu się jej nawet wyciągać. Wiedział, kto się do niego dobija. Zwilżył wargi, opadając na oparcie i zamykając przy tym oczy. Nigdy jeszcze nie odczuwał takiej termy!
- A ty, co tu robisz? – usłyszał zdenerwowany głos z pewnością należący do Sasuke. Przełknął nerwowo ślinę, uchylając powieki i popatrując na mężczyznę w samym białym ręczniku, owiniętym dookoła bioder. Serce na ten widok zabiło mu szybciej. Uchiha miał takie idealne ciało!
- S-siedzę? – zająknął się. Brunet zmarszczył brwi, sam nie wiedząc, co ma na ten temat myśleć. Naruto zwilżył wargi, uciekając spojrzeniem. – Nie napisałem artykułu – powiedział cicho, zaciskając dłoń na podłokietniku.
- Och, a dlaczegóż to? – zakpił. – Zabrakło weny, czy może informacji i przyszedłeś po więcej? – prychnął. – Wyjdź stąd.
- To nie tak! – Naruto aż wstał. – Ja od samego początku nie chciałem tego pisać! Ale zrozum! Musiałem! Nie wiesz jak to jest, gdy życie kogoś zależy tylko od pieniędzy, których nie masz! – krzyczał. – Przyjąłem to zlecenie tylko ze względu na Jirayę – dopowiedział już ciszej, zaciskając dłonie w pięści.
- Zawsze możesz coś tam jeszcze napisać – brunet machnął ręką. – Tak więc leć i pisz. Uratuj życie temu Jirayi.
Naruto zmrużył oczy, robiąc krok do przodu.
- Już podjąłem decyzję – powiedział.
- Rozmowę dokończymy za chwilę, pozwolisz, że się najpierw ubiorę? – powiedział, niechętnie, odwracając się i mając zamiar wejść do sypialni. Blondyn mu jednak na to nie pozwolił. Doskoczył do niego, łapiąc za nadgarstek.
- Sasuke, proszę – jęknął. – Posłuchaj chociaż… - brunet spojrzał na niego, wzdychając ciężko. Nic nie odpowiedział, dając tym samym do zrozumienia, że blondyn ma teraz swoje pięć minut. – Ja tego nie napiszę – powiedział cicho. – Można powiedzieć, że już mnie wyrzucili z redakcji – zaśmiał się smutno. – Ktoś ważny mi powiedział, żebym żył chwilą. I ja chyba chcę nią żyć… - zagryzł dolną wargę, oczekując reakcji Sasuke. Gdy takowa nie nadchodziła, zacisnął mocniej dłoń na nadgarstku mężczyzny.
- No to żyj – mruknął w końcu. – Idź i ciesz się tym życiem, dają mi przy okazji święty spokój – wyrwał się z jego uścisku. – Będziesz tak łaskaw i wyjdziesz sam, czy mam ci w tym pomóc?
- Sasuke… - jęknął, spoglądając na niego niemal błagalnie. – Lubię z tobą spędzać czas – powiedział, pierwsze, co przyszło mu na myśl. – Lubię ciebie całego i… - zagryzł niepewnie wargę. – Cieszyłem się z każdego naszego spotkania.
- To kolejna amatorska gra? Zostaw ją prawdziwym aktorom – warknął.
- Nie grałem przez cały czas – powiedział w końcu. – Kłamałem tylko z tym, że nie wiem, kim jesteś. Wszystko inne było prawdą – po tych słowach zapadła chwila ciszy. Sasuke wpatrywał się w niego, zastanawiając się nad czymś.
- I co? Myślisz, że wpadnę ci teraz w ramiona? – zakpił. Naruto odwrócił wzrok, rumieniąc się lekko.
Tak, tak właśnie myślał.
- No…
Sasuke zamrugał, spoglądając na niego jak na największego idiotę na ziemi. Blondyn mógłby przysiąc, że przez chwilę na jego bladej twarzy gościł cień uśmiechu!
- Ale z ciebie debil – prychnął Sasuke, ale Naruto poczuł się trochę lżej. – Skąd mam wiedzieć, że nic nie napiszesz? Albo że nie sprzedasz nikomu informacji?
Naruto zastanowił się chwilę.
Właściwie to brunet nie miałby żadnej gwarancji na to, ale…
- Zaufaj mi, chociaż raz. Ja postawiłem wszystko na jedną kartę. Życie mojego opiekuna z czasów dzieciństwa i karierę. Ty też zaryzykuj – powiedział, łapiąc go za dłoń.
- Skąd ta pewność, że chcę? – spytał mężczyzna. Atmosfera pomiędzy nimi była coraz lżejsza. Sasuke nie mógł normalnie myśleć w obecności blondyna. Czuł się tak, jakby ktoś rzucił na niego urok.
- Wylałeś mi colę, musisz chcieć – odpowiedział Naruto, uśmiechając się szeroko. – No i było ci dobrze ze mną, tam… - ruchem głowy wskazał na sypialnię, śmiejąc się cicho.
- I jak ty sobie to wyobrażasz, hm? – spytał Sasuke, mimowolnie ściskając dłoń blondyna, zaczarowany jego niebieskim spojrzeniem. Sam nie wiedział, na co się godzi.
- A bo ja wiem? – Naruto wzruszył ramionami. – Żyj chwilą, Sasuke – uśmiechnął się lekko. – Po prostu żyj chwilą.

16 komentarzy:

  1. O, Miyavi-sama, jak ja to uwielbiam! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko mi nie mow, ze Naruto zapomnial notatnika, i np ktos z redakcji go znajdzie i wykorzysta i znowu bedzie Awantura miedzy naru a sasu....

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaj piękne zakończenie.Uwielbiam czytać twoje opowiadania :D.Uzależniłam się od nich
    jusoks

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie zakończone, jednak myślałam, że opowiadanie będzie dłuższe ; ).

    OdpowiedzUsuń
  5. Och jestem pewna, że nie jestem jedyną uszczęśliwioną osobą :D A komentarzami służę :D
    No wiedziałam, że nie napisze tego artykułu, ale miałam te same lęki co eee anonim z 14:27, że ktoś znajdzie i wykorzysta notesik i pójdzie na Naruto, i Sasuke obrazi się na maksa i będzie go gnębił, a Uzumaki popadnie w depresje, bo nie będzie mógł wytłumaczyć... STOP! No ale to nie w tej bajce, na szczęście :D
    Na pewno ciężkie było podjęcie takiej decyzji ale Jiraya pomógł zadecydować.
    No i chłopcy :) Czegóż to nie wywalczą te incredible blue eyes? hehe No któż się oprze, pytam? Co tam lekka zdrada, da się przełknąć, w końcu było im razem dobrze. 'Tam' też i nam też ;) Czego chcieć więcej? Żyć chwilą! Czego wszystkim i sobie życzę.
    Wena moja droga na kolejne produkcje :)
    Ściskam mocno za dobre zakończenie na koniec dnia :D
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  6. Sasuś dał się szybko ułaskawić :D Ale to dobrze. Rozdział był fajny i podobał mi się. Czekam na twoje kolejne pomysły, oby były udane jak ten :) Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bosh.To Piękne KoCham to opo .. napewno będę czytała to jeszcze kilka razy .. :rozpływa się: ... Pozdro.:*************

    OdpowiedzUsuń
  8. O Ku**a! No i koniec!? Myślałam, że tylko ja robię tak niedorzeczne niedopowiedzenia w swoich pracach, no ale! XD Ale Ale ale?! No i co dalej!? Czy to był happyend czy jednak...? No bo wskazuje na na mniej więcej szczęśliwe zakończenie. No ale! XD No i Sasuke był prawie, że nagusieńki! A Naruto *-* No i co mogło się z nimi dalej stać, co? CO?! No! Czuję niedosyt XDD Zaraz ja napiszę ten artykuł o Sasuke i wyślę do NewTimes'a XD To się ludzie zdziwią ^^" NOSZ! Muszę ochłonąć, po prostu za dużo tego wszystkiego :D Heh, no i Naruto musi sobie załatwić jakiś nocleg na czas "imprezki" Jirayi. Sasuek byłby bardzo pomocny, gdyby zaoferował mu nocleg u siebie XD Kyaa~!
    Oddychajcie! Głupie płuca... x3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nosz...Jak otworzył 'dźwierze' myślałam, że to Itachi...A tu Oro...

    Ogólnie myślałam, że będzie powtórka z 'jak stracić chłopaka w 10 dni', jeśli mam być szczera. No wiesz: Przeprosi na łamach pisma, Sas przeczyta i będzie milutko...

    Zresztą Naru to głąb - Sasuke, jeśli będą razem, to czy naru chce, czy nie, to i tak pomoże Jirayi.

    Swoją drogą pan Sannin to niezły byczek...Choć Tsu powinna uważać z temperamentem, bo jak coś jej się nie spodoba, to Ji może zejść wcześniej ;p
    Z jej pomocą, oczywiście.

    Sasame

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne opowiadanie! czyta sie jednym tchem ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm opowiadanie zawierające wątek szczerej miłości na kartach prawdziwych problemów życiowych. Niesamowite! Bardzo mi się podobało.
    ~NoName...

    OdpowiedzUsuń
  12. To opowiadanie jest takie... fajne. Lekkie. Milutkie. Można nawet powiedzieć, że odrobinę schematyczne - bo w końcu chłopak, który musi wykonać coś bo ktoś zginie/wyrzucą go z roboty/inny-losowy-powód, a w końcu jednak zakochuje się, wbrew przeciwnościom jest happy end... Ale ma w sobie to coś. Mimo, że praktycznie od początku zdawałam sobie sprawę jak to się potoczy a na wieść o chorobie Jirayi pierwszą myślą było "AIDS czy rak?" XD, to jednak osadzenie tego w klimacie gwiazda-dziennikarz, ba, starszy Uzumaki! - to się nie zdarza często - ubarwia to opowiadanie i w jakiś sposób każe się zagłębiać dalej.
    Cieszę się że nie zakończyłaś tego całkowitymi ptaszkami i motylkami xD Czyli czymś w stylu "Kocham cię na wieki, ja ciebie też, pieprzyć że jesteś dziennikarzem i możesz w każdej chwili wykorzystać informacje! Chodźmy do łóżka!". Zakończyłaś dobrze, trochę niejasności, tak, że czytelnik sam może sobie ułożyć to jak mu pasuje. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem, chociaż nie tak wielkim, jak podczas czytania obsesji: > Twoje opowiadania bardzo przyjemnie się czyta, odmienność ich charakterów nie pozwala na jakąś monotonię, powtórzenia i ogółem nudę. Tu dom strachów, tu jakiś angst, tu z kolei przyjemne, lekkie opowiadanie. Zastanawiam się, jaki klimat dopadnie mnie w "słodkiej rywalizacji", bo to za nią mam zamiar się teraz wziać [: - > Nie pozostaje mi nic innego, niż po prostu przeczytać: )

    OdpowiedzUsuń
  13. Ejejejejejej! Co to ma być!! Rozczarowałam się! To opowiadanie nie może być AŻ tak krótkie, napisz dalszy ciąg... *słodkie oczka*
    A tak to wrażenia jak najbardziej POZYTYWNE !!
    Zabieram się do następnego =]
    A w Sasuke to się zakochałam, może dlatego że ostatnimi czasy mam słabość do Azjatów... :))

    OdpowiedzUsuń
  14. A gdzie buzi na pogodzenie? :( xD Nie no bardzo fajne to opowiadanie, szkoda tylko, że takie krótkie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże jakie to opowiadanie jest genialne ;___; !1
    Od jakiś paru dni zarywam noce perze czytując twego zacnego bloga, i powiem ci że zakochuję się w twoich tworach bardziej i bardziej, dawno nie byłam tak szczęśliwa czytając czyjeś opowiadanie, dawno żadne też nie wzbudzało we mnie tyle emocji, a ty to robisz z taką łatwością i lekkością, że aż mnie to zadziwia. Naprawdę cię podziwiam, za styl pisania i pomysły. Jesteś niesamowita, bardzo ci dziękuję za tak wspaniałe opowiadania.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy