niedziela, 19 września 2010

Oneshot - Uczucie, które ciężko zrozumieć (KankuKiba)

Bardzo cieszę się, że zakończenie ZWC spodobało się Wam ^^. Trochę się bałam, że będzie inaczej, no ale... jest dobrze :D.
To teraz oneshot, który obiecałam ;d. Z jednej strony bardzo podobny do 'Grzesznika', a z drugiej... No sami zobaczycie xD.
***

Oneshot - Uczucie, które ciężko zrozumieć
(KankuKiba, KankuGaa, NejiKiba)

Wioska Liścia zawsze jakoś kojarzyła mi się z życiem. Ta zieleń, która ją otaczała, ruch na uliczkach, liczne festyny… Ta wioska po prostu tętniła życiem. Uwielbiałem ją. Kochałem do niej przyjeżdżać, dlatego też zawsze cieszyłem się, gdy miałem zanieść tu jakiś zwój, czy przekazać jakieś informacje od naszego Kazekage dla Hokage.
Jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że Suna była wioską ponurą. Nie, tam także panował tłok, brakowało jej tylko zieleni. Wszędzie dookoła otaczał nas piasek, który z czasem zdążyłem pokochać. Bo kojarzył mi się z domem. Z nim, jedyną osobą, którą darzę tym szczególnym uczuciem, o którym nie powinienem nawet pomyśleć.
Jednak z czasem nauczyłem się żyć z owym uczuciem. Dalej patrzyłem na własnego brata pożądliwie, widziałem go w snach. Zazwyczaj wił się pode mną, uchylał te swoje karminowe usta i jęczał bezwstydnie, prosząc o więcej.
I wtedy się budziłem.
I wtedy powracałem do rzeczywistości.
I wtedy przeklinałem samego siebie.
Żyję tak już trzy lata. Udając kochanego braciszka, którym nigdy nie byłem. Nawet teraz, gdy nasze stosunki się poprawiły i staliśmy się prawdziwą rodziną.
Ja nie czuję się jego bratem. Jak można swojego brata traktować jak obiekt westchnień i kochać go tak mocno, że wydaje się, iż ta miłość nie ma granic?
No właśnie. Nie można. Bo to nie jest normalne, to jest chore. Ale ja to już wiem.
Ktoś powiedział, że miłość to najpiękniejsze uczucie pod słońcem.
A miłość kazirodcza także się w to zalicza? Czy kazirodztwo też jest piękne? Czy każdy je zaakceptuje i każdy będzie patrzeć tak przychylnie na parę całujących się braci, jak na normalnych kochanków?
Nie.
Nie, bo coś takiego jest dla wielu ludzi niesmaczne. Wiele ludzi twierdzi, że homoseksualizm to choroba. To, co sądzi o homoseksualnym kazirodztwie? Podwójna choroba?
Jestem podwójnie chory. Ale już się z tymi chorobami pogodziłem.

Wyszedłem z gabinetu Hokage, spoglądając na skąpaną w ciemności nocy jedną z mniej uczęszczanych uliczek. Westchnąłem ciężko, ruszając przed siebie. Konoha była naprawdę przyjazną wioską. Moja sympatia do tej miejscowości zaczęła się już wtedy, gdy razem z Gaarą i Temari startowaliśmy w egzaminie na chunina.
Spojrzałem na szyld jakiegoś baru, skąd dochodziły odgłosy muzyki, obijanych o siebie kul w bilardzie, swąd papierosów i alkoholu.
Wszedłem do środka, rozglądając się po zapełnionym pomieszczeniu. Podszedłem bliżej do baru, spoglądając na chłopaka siedzącego przy nim. W pierwszej chwili nie byłem w stanie go rozpoznać. Jednak, gdy podszedłem do niego bliżej, tatuaże na policzkach podpowiedziały mi, kto to taki. To był chłopak, który brał udział w egzaminie. Walczył z niejakim Uzumakim Naruto, którego ja wręcz nie cierpię. A to tylko przez to, że mój brat zdaje się być nim zainteresowany. Jednak, jak na razie ten blondyn nie zagraża mi. Lata za Sasuke i usiłuje go sprowadzić do wioski, więc nie ma czasu na częste odwiedzanie Gaary.
Usiadłem na wysokim taborecie, wpatrując się w szatyna obok. Ten podniósł czarkę z sake do ust i wypił.
- Kiba? – spytałem dla pewności. Inuzuka spojrzał na mnie kątem oka, znów powracając do alkoholu.
- Pamiętam cię – burknął. – Brat Gaary.
Westchnąłem, przytakując. Najwidoczniej nie był dziś w humorze, dlatego wolałem się nie odzywać.
- Sake poproszę – zwróciłem się do barmana, wyciągając monety. Mężczyzna przytaknął, nalewając mi. – Całą butelkę, bo będzie jeszcze dużo dolewek – wzruszyłem ramionami, kładąc należytą sumę pieniędzy.
- Też ciężki dzień? – odezwał się chłopak.
- Ciężkie życie. Gdyby to był dzień, to jakoś bym przeżył – burknąłem, popijając alkohol. Szatyn przełknął ślinę.
- Chciałbym się upić i zapomnieć, najlepiej na zawsze – przygryzł wargę, wbijając spojrzenie w drewniany blat.
- Kiedyś też tego pragnąłem – odpowiedziałem, pijąc czarkę za czarką. – Jednak najlepiej jest się po prostu pogodzić.
Wydął wargi, widocznie już pijany. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce od zbyt dużej ilości sake.
- Ciężko się pogodzić z odrzuceniem – powiedział, przyglądając mi się uważnie. – Mamy ten sam problem?
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie, nasze problemy różniły się diametralnie. On na pewno nie był zakochany we własnym bracie. On na pewno nie widzi własnego brata w bezwstydnych snach. On na pewno nie patrzy na brata, jak na obiekt seksualny.
Bo ten problem dotyczy tylko mnie.
- Nie – odparłem w przerwie pomiędzy wypiciem jednej czarki alkoholu, a drugiej.
- A mi się jednak wydaje, że coś nas łączy – jego głos drżał niebezpiecznie. Za dużo procentów. – Przejdziemy się?
- Nie znamy się – mruknąłem.
- Ale masz ciężkie życie i ja też. Coś nas łączy – powiedział beztrosko.

Szliśmy pustą uliczką jakiegoś parku. Żaden z nas się nie odzywał, bo nie było takiej potrzeby. Jedyne, co słyszeliśmy, to odgłosy świerszczy ukrytych w trawie i nasze kroki odbijające się od betonowej dróżki.
- Uwielbiam Konohę – szepnąłem, przerywając ciszę. Szatyn spojrzał na mnie, uśmiechając się jakoś dziwnie.
- Piękna jest, prawda? – spytał cicho, wkładając ręce do kieszeni i spoglądając na księżyc, który tej nocy był akurat w pełni. Przytaknąłem, znowu milknąc.
Kiba westchnął ciężko, zachodząc mi drogę. Zamrugałem zaskoczony, nie wiedząc, czego się spodziewać.
- Co ty…? – nie dokończyłem, gdyż on po prostu podszedł do mnie, obejmując moją szyję i całując. Mocno, agresywnie. Chwilę się opierałem, chciałem go nawet od siebie odepchnąć, ale szybko się poddałem. Splotłem z nim swój język, dłonie ułożyłem na jego biodrach, masując delikatnie.
Nie minęły dwie minuty, a szatyn się ode mnie odsunął.
- Możesz sobie wyobrażać, że ja to on – szepnął. – Ja tak zrobię – zapewnił, po czym złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę drzewa. Wbił mnie w pień, zachłannie całując moje wargi, podgryzając je i liżąc na przemian.
Wsunąłem dłonie pod jego bluzkę, gładząc gładki i umięśniony tors. Zrobiłem tak, jak polecił mi Inuzuka. Wyobrażałem sobie na miejscu szatyna pewnego rudzielca. Już po chwili, wydawało mi się, że słodkie mruczenia wydawał nie Kiba, a Gaara. Że usta, które czułem na szyi nie należały do szatyna, a do mojego brata.
Mruknąłem coś z zamkniętymi oczami, łapiąc go za ramiona i popychając lekko w dół. Posłuchał niemal od razu, kładąc się na zielonej trawie i oczekując na mój ruch. Zacząłem masować jego krocze przez spodnie, całując zachłannie w usta. Jęknął cicho, zaplatając dłonie na moim karku. Był całkowicie bierny, poddawał się mojej woli, jakby widział, że tego właśnie oczekuję. Zawsze wyobrażałem sobie tak Gaarę. Jako uległego i po prostu czerpiącego przyjemność.
Zdjąłem jego spodnie wraz z bokserkami, a koszulę podwinąłem do góry, tak, by widać było jego sutki. Z pasją zacząłem naznaczać jego klatkę piersiową językiem. Wodziłem nim od brodawki do brodawki, lekko je zasysając. Chłopak wił się pode mną, tak jak robił to rudzielec w moich snach.
Sunąłem ustami coraz niżej, aż w końcu dotarłem do krocza. Nie bawiąc się w żadne dręczenie go, wsunąłem główkę jego penisa do ust, co spotkało się z pełnym zaskoczenia syknięciem, a po chwili z głośnym jękiem. Zacząłem coraz pewniej poruszać głową, obejmując wargami jego nabrzmiałego członka. Nie musiałem długo czekać, by poczuć drżenie oznajmujące, że niedługo dojdzie. W ostatniej chwili wysunąłem jego przyrodzenie z ust, każąc mu się odwrócić.
Sapnął coś pod nosem, wykonując moje polecenie i przewracając się na brzuch. Wypiął pośladki w moją stronę zachęcająco. Uśmiechnąłem się sam do siebie, gładząc dwie półkule jakoś tak czule.
- Gaara – szepnąłem, nawet nie rejestrując tego. Pogładziłem jego odbyt, wsuwając powoli palec i poruszając nim we wnętrzu chłopaka. Dołożyłem do niego jeszcze drugi, zaczynając stymulować ruchy członka. Nagle szatyn jęknął głośno, zaczynając się sam nabijać na moje palce.
– Tam – jęczał bezwstydnie, a ja czułem, że dojdę od samego patrzenia.
Rozpiąłem swój rozporek, wyjmując z bielizny swojego nabrzmiałego członka. Przystawiłem go do jego wejścia, po czym wsunąłem się w niego. Od razu zacząłem się dziko poruszać, nawet nie zwracając większej uwagi na partnera. Obojętne mi było, czy jest mu dobrze, czy może go coś boli.
Jednak najwidoczniej mu się także podobało, co wywnioskowałem po ni to jękach, ni westchnięciach. Powoli zaczynałem szczytować, on najwyraźniej także.
- Neji – mruczał co chwilę z twarzą w dłoniach.
Oczywiście, że znałem Hyuugę. Kto go nie zna? Jest geniuszem wywodzącym się z jednego z największych klanów w świecie shinobi. Zaczynałem powoli rozumieć, co musi odczuwać Kiba.
Kochać kogoś takiego… Kogoś, kto nie widzi nic prócz samodoskonalenia się. Kogoś, kto jest zbyt dumny, by odpowiedzieć na uczucie.
Doszedłem, opadając na jego plecy i przygniatając go do podłoża. Starałem się unormować swój przyśpieszony oddech.
- Powiedziałeś mu? – spytałem, gdy jako tako się uspokoiłem. Położyłem się tuż koło niego, na trawie. On zaś przewrócił się na plecy, wbijając swoje spojrzenie w czarne niebo.
- Tak. Dziś byłem u niego – odpowiedział cicho. – Wyśmiał mnie – dodał głosem przepełnionym rozczarowaniem.
Zwilżyłem wargi, obejmując go w pasie. Zawahał się, lecz po chwili ułożył głowę na moim torsie.
Bo łączyło nas uczucie, które tak ciężko zrozumieć. Nie było ono ani miłością, ani przyjaźnią. On kochał osobę, z którą nigdy nie będzie. Która nawet nie myśli o nim, jak o potencjalnym kochanku. Która nawet go nie zauważa. Ja także kocham kogoś, z kim nigdy nie będę. Kogoś, o kim nawet nie powinienem myśleć w ten sposób. Kochałem brata, darzyłem go tak wielką miłością, że już nawet nie widziałem w tym nic złego.
Bo co złego jest w bezgranicznej miłości, wcale nie braterskiej, do swojego młodszego rodzeństwa?
Wszystko.

8 komentarzy:

  1. Ja najbardziej ubolewam nad tym, że Neji odrzucił Kibę T^T Bosz, to moja ukochana para! T^T
    Ale co do całego tekstu- wiesz, że mi się podobało xD Jakby coś było nie źle i tak byś już wiedziała wcześniej, więc... xD :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, czy to jest kontynuacja tamtego one-shota? Tak mi się jakoś skojarzyło...
    Dwóch facetów pieprz.ących się aby zapomnieć o swoich miłościach. To nawet rozczulające... podobało mi się. Klimat był świetny. Obaj upojeni alkoholem, obaj spragnieni bliskości. Cudne :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Silris, też ubolewam nad tym że odrzucił Kibę.Tekst mi się podobał.Żal mi się ich zrobiło,oboje kochają bez wzajemności,spragnieni miłości.Świetny tekst :)
    jusoks

    OdpowiedzUsuń
  4. *wzdycha* To było... COŚ. Normalnie im współczuję, mają połamane i pogruchotane serca, są w rozsypce, depresji, bagnie. Twoje klimaty ^^ Kiba wydawał mi się... słodki x3 W parku... Szaleńcy ^^ Już wiem dlaczego nie chodzi się tam samemu wieczorem XD
    Ta scena... Zaparła mi dech w piersiach! Och! XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. beznadzieja. ale tylko dlatego, ze nie lubie innych par poza sasunaru :] blagam, nie pisz czego stakiego jak wyzej -_- traaagedia! o wiele lepiej sprawdzasz sie w takich shotach jak to z colą ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudoowne także ubolewam, że Neji tak wrednie odtrącił Kibe :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, a Kankuro to już nikomu nie żal?
    No to niech ja nad nim posmucę <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ikuko- jak się nie podoba, to nie czytaj ==
    Dream pisze dla siebie, a nie według twojego uznania i tego, co ty lubisz ==

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy