czwartek, 25 listopada 2010

24. Słodka rywalizacja

Jak miło, że zapowiedź nowego opowiadania się podoba ^^. Zobaczymy jak będzie z samym opowiadaniem xD'

***
XXIV - Nie taki diabeł straszny

Sasuke siedział w salonie, tępo wpatrując się w wyłączony telewizor. Metalowy zegar wiszący na niebieskiej ścianie wskazywał godzinę dwunastą w nocy, jednak brunet nie miał zamiaru iść spać. Czekał.
Wiedział, że nie zaśnie z takim mętlikiem w głowie. Za dużo pytań, na które brak mu odpowiedzi. Oczywiście na samym początku pytań było o wiele więcej, ale Uchiha sam odnalazł na nie zadowalającą odpowiedź, łącząc przy okazji niektóre z faktów.
Miał wtedy tylko sześć lat, nie pamiętał wiele. A nawet, jeżeli pamiętał, to nie były to zbyt istotne rzeczy.
Zgrzyt zamka i odgłos otwieranych drzwi wyrwał go z zamyślenia. Podniósł się z sofy, gdy usłyszał kroki w przedpokoju i dźwięk rozpinanego zamka od kurtki. Wyszedł z salonu, stając w drzwiach pomieszczenia, w którym znajdował się Itachi. Starszy brat ze zdziwieniem spojrzał na młodszego.
- Nie śpisz jeszcze? Na którą masz jutro? – zapytał aż nazbyt troskliwie. Sasuke zmarszczył brwi, prychając pod nosem.
- Nie martw się, zdążę się wyspać – skłamał gładko. Piątkowe lekcje zaczynał o godzinie ósmej…
- Aha – odparł mężczyzna z ociąganiem. Po chwili namysłu zaczął ściągać buty. – Czekałeś na mnie? – zadał pytanie, zerkając na brata przy rozwiązywaniu sznurowadeł.
- Tak – przytaknął niemal natychmiastowo. – Mam kilka pytań – mruknął pod nosem, przyglądając się bratu beznamiętnie. Itachi westchnął tylko, nie lubił tych spojrzeń. Sasuke wtedy tak bardzo przypominał ojca, który zawsze jest obojętny wobec rodziny. Liczy się tylko praca.
Długowłosy wyprostował się, wbijając w bruneta wyczekujący wzrok. Ten bez słowa ruszył w stronę salonu, siadając na fotelu naprzeciwko sofy, na której usiadł Itachi.
- A więc…? – ponaglił go. Był już zmęczony, Mangetsu wyssał z niego wszystkie pokłady energii.
- Kto to był Orochimaru? – wypalił od razu, nie owijając w bawełnę. Starszy Uchiha uniósł wysoko brwi, aby po chwili zmarszczyć je w zastanowieniu.
- Orochimaru…? Pamiętasz go jeszcze?
- No, można tak powiedzieć. Robił jakieś interesy z ojcem, nie?
Itachi westchnął ciężko, kręcąc przecząco głową.
- Nie do końca tak było – powiedział, opadając na oparcie sofy. Zanosiło się na dłuższą pogawędkę.
- No to jak? – warknął Sasuke, gdy Itachi tak po prostu zamilknął.
- A po co ci to? – spytał, przyglądając się bratu spod przymrużonych powiek. – Książkę piszesz, czy jak?
Sasuke zagryzł wargę, zapominając już o swojej pokerowej twarzy. Zmieszał się nieco, nie wiedział, co odpowiedzieć. Sam nie wiedział, dlaczego zabójca rodziny Naruto tak go interesuje. To nie było normalne…!
- Chodzi o Naruto, tak? – spytał długowłosy ze złośliwym uśmiechem. Oczy młodszego z braci otworzyły się szeroko w szoku, a usta aż na moment uchyliły. Szybko jednak doprowadził się do porządku i odchrząknął, zażenowany swoją reakcją.
Skąd Itachi o tym wiedział? Przecież nic nie wspominał o Uzumakim… - Widzę, że tak – znów przymknął oczy, opierając głowę o zagłówek. – Nie wiem czy pamiętasz, ale wtedy nasz ojciec pracował dla policji jako taki tajny agent. Było głośno o Orochimaru w świecie przestępczym. Zamieszany był w handel narkotykami, żywym towarem i nielegalną bronią. Przeglądałem wczoraj jego akta, wyszedł z więzienia, prawda? – uchylił powieki, spoglądając na brata. Ten nawet mu nie odpowiedział, siedział jedynie na fotelu przybierając najobojętniejszą minę jaką miał w swoim repertuarze. Naprawdę, dziwny dzieciak. – Ojciec tylko udawał, że robił z nim interesy. O akcji wiedzieli nieliczni z policji i on, nawet mama nie była świadoma tego, co się dzieje. Tata chciał znaleźć dowody na jego brudne łapy, ale Orochimaru potrafił się ustawić. Był nietykalny… Tej nietykalności zagroził jednak jeden człowiek, Minato Namikaze, wcześniej jego niby przyjaciel. Zabił go i jego partnerkę, pozostawiając ich jedynego syna przy życiu… Wiesz, że chcieli wziąć ślub? Miesiąc przed zaplanowaną ceremonią Orochimaru postanowił wyeliminować zagrażających jego karierze ludzi, co nie było dobrym posunięciem. Policja uważnie przyglądała się jego ruchom i dzięki temu mogli go wsadzić – wzruszył ramionami. – Cała historia.
- Skąd ty tyle wiesz? – spytał Sasuke, mrużąc podejrzliwie oczy. Itachi miał wtedy tylko jedenaście lat! Niemożliwe, żeby już wtedy był tak mądry… A zresztą, sam mówił – o tym wszystkim nie wiedziała nawet mama.
- Teraz ja zajmuję się sprawą Orochimaru – wyjaśnił bez zająknięcia czy też skrępowania. – I nie martw się, Sasuke. On nie zagraża Naruto – puścił mu oczko, trochę zgryźliwie. Młodszy z braci zmarszczył brwi, przyglądając się bratu w milczeniu.
Itachi podniósł się z sofy, przeciągając tak, że jego kości wydały nieprzyjemny dźwięk. Uśmiechnął się do bruneta złośliwie. – Idź lepiej ratuj to, co zostało i proszę cię, nie rób z siebie jeszcze większego idioty niż jesteś – powiedział, po czym tak jakby nigdy nic wyszedł z salonu, zostawiając osłupiałego brata.

Suigetsu wraz ze swoim rudowłosym przyjacielem siedzieli przy stoliku w stołówce. Rozmawiali o wczorajszym meczu w telewizji, ignorując dziewczyny siedzące obok i jedną szczególnie natrętną, która co chwilę wtrącała się i zadawała Hozukiemu ciągle to samo pytanie : „Kupić ci lunch?”. Białowłosy za każdym razem uśmiechał się jak najłagodniej potrafił i odmawiał grzecznie, choć miał ochotę wstać i trzasnąć tym farbowanym blond łbem o blat stołu.
Za każdym razem dziwił się samemu sobie. Nigdy nie przeszkadzały mu dziewczyny, teraz jednak zaczynały irytować…
Powiódł wzrokiem na stolik przy oknie, przy którym siedział Neji, Shino i Sasuke, najwidoczniej rozmawiając o czymś niezbyt zażarcie. Właściwie to wyglądali tak, jakby mieli zaraz zasnąć, chodząca anemia…
Przyjrzał się jednak opłakanemu stanowi jego twarzy. Już wczoraj to zauważył, ale jakoś nie zapytał. Właściwie to nawet nie zastanawiał się nad tym głębiej, miał ważniejsze sprawy na głowie, jak wprowadzenie w życie planu Mangetsu.
Ale oczywiście kilka siniaków nie ujmowało jego prezencji. Grupka dziewczyn jak zwykle zajęła stolik tuż obok, przyglądając się jego idealnej postaci. Wlepiały w niego te swoje duże, szkliste oczka niczym w bóstwo.
A Sasuke przecież bóstwem nie był. Cholernie przystojnym chłopakiem – tak, ale nie Bogiem.
- Nie uważasz, że Sasuke znów przybyło kilka siniaków? – zapytał Juugo, który zwrócił swoje spojrzenie na młodego Uchihę. Przytaknął bez zawahania.
- Słyszałem, że przedwczoraj znów miał starcie z Gaarą – powiedział beznamiętnie, przyglądając się swojej kanapce, jaką zabrał z domu. Suigetsu otworzył szerzej oczy zdziwiony. Znowu Gaara? Coś Sasuke miał za dużo problemów z nim… Ciekawe dlaczego. – Lee ich widział, ale wiesz – przewrócił wymownie oczami. – Nie można mu wierzyć. Ten facet ma swój świat i swoje pisaki – wzruszył ramionami, biorąc solidny kęs kanapki.
Białowłosy zmarszczył brwi, znów kierując spojrzenie na Sasuke. Zaczął dudnić palcami w blat stołu, zastanawiając się, dlaczego oni tak bardzo siebie nie trawią. Gaara był przyjacielem Naruto… A może nawet kimś więcej, widział ich przecież wtedy na plaży! A jak Sasuke odkrył ten ich mały sekret i jest teraz zazdrosny?
Nie… Sasuke zazdrosny? Chociaż z drugiej strony... Ta reakcja Uchihy w toalecie na wieść, że Naruto o wszystkim się dowiedział. Coś mogło być na rzeczy…
- Za chwilę wracam – oznajmił rudowłosemu, wstając od stolika i pośpiesznie podchodząc do Sasuke. Nie bawiąc się w żaden teatrzyk, klepnął go w ramię, zwracając na siebie jego uwagę. – Musimy porozmawiać – rzucił dosyć chłodno, piorunując wzrokiem Nejiego. Nie lubił gościa, ot co.
Brunet posłał mu kpiące spojrzenie, jednak Suigetsu nie dał dojść mu do głosu. – Mam mówić przy nich? – wskazał na pozostałe osoby przy blacie. Brunet westchnął ciężko, podnosząc się i odchodząc wraz z białowłosym do osobnego stolika.
- Czego chcesz? – warknął Uchiha niemiło.
- Biłeś się znów z Gaarą, nie? – spytał, od razu przechodząc do sedna sprawy. Sasuke uniósł brwi w geście zdziwienia, po czym wzruszył ramionami.
- Co ci do tego? – prychnął.
- Ja ci wczoraj powiedziałem wszystko, co wiem na temat Naruto – syknął Suigetsu, nie spuszczając swojego upartego spojrzenia z bruneta. Chciał mu tym samym powiedzieć, że nie odpuści tak łatwo. – Teraz twoja kolej – dodał, aby go jakoś pośpieszyć.
Uchiha zmrużył oczy, zastanawiając się chwilę.
- Gaara uważa, że zranię Uzumakiego – odparł w końcu, beznamiętnie wzruszając ramionami i z westchnięciem znużenia opadając na oparcie niewygodnego stołówkowego krzesła. Zadudnił palcami w blat stołu, przenosząc swoje obojętne spojrzenie na wielkie okno, za którym rozciągało się szkolne boisko. Znów padało… Wszystko tonęło w wodzie, chyba nawet zbierało się na burzę. – Tej rudej pale wydaje się, że w ten sposób chroni Naruto. To on puścił o nim plotkę – zakończył, nie wykazując zbytniego zaangażowania, czy też przejęcia sprawą.
Za to Suigetsu siedział na krześle, wlepiając w bruneta szeroko otwarte oczy. No Sabaku powiedział wszystkim, że blondyn jest gejem?! Przecież… Wydawali się wtedy na plaży takimi zgranymi przyjaciółmi. Widać było, że niebieskooki bezgranicznie mu ufał…

Białowłosy szedł jakąś małą uliczką, co chwilę rozglądając się na boki. Znajdował się właśnie w jednej z najgorszych dzielnic miasta, tu co tydzień ktoś ginął, a codziennie były jakieś zamieszania. Na dodatek była burza, niebo zrobiło się prawie całkowicie czarne, a deszcz tak lał, że nawet jego kurtka jesienna była już przemoczona. A w butach to miał chyba akwarium, brakuje tylko roślinek i rybek.
W końcu udało mu się wyjść na jedną z ruchliwszych dróg, po drugiej stronie ulicy prezentowało się liceum, którego nie trawił prawie każdy uczeń Konohy. Suna wbrew pozorom miała bardzo ładny budynek i dziedziniec. Dwa lata temu odremontowano ją, gdyż była jedną z najstarszych uczelni w mieście i po prostu się rozsypywała.
Przekroczył bramę z czerwonej cegły, wchodząc na plac. Szedł brukowaną drużką, mijając idealnie obcięte, kuliste krzewy i drewniane ławki. Przeszedł koło fontanny ustawionej na środku dziedzińca, po czym pokonał kilka schodów prowadzących do wejścia.
Dotknął klamki, nabierając powietrza.
Właśnie w tej chwili zdradza Konohę!
Otworzył je, wchodząc do jasnego wnętrza szkoły. Szaro-brązowe płytki ładnie komponowały się z ścianami w kolorze kawy z mlekiem. Suigetsu z bólem serca musiał przyznać, że liceum Suna jest ładniejsze od rozpadającej się Konohy… No, może jeszcze nie rozpadającej się! Przecież Konoha ma najlepsze boisko do gry w rugby, koszykówki i siatkówki! W ogóle posiada najlepszych trenerów i dobrze wyposażoną salę gimnastyczną. Ale jeżeli spojrzeć na całokształt… Suna bije Konohę na łeb.
Szedł pustym korytarzem, rozglądając się dookoła. Co tu dużo mówić? Czuł się nieswojo i już.
Dzwonek ogłaszający koniec ostatniej lekcji rozbrzmiał, drzwi od sal otworzyły się szeroko, a z ich wnętrza wybiegli licealiści. Każdy chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i już więcej nie tracić tego cudownego, piątkowego popołudnia.
Białowłosy stanął pod jedną ze ścian, uważnie obserwując każdego przechodzącego koło niego ucznia, aż w końcu wyłapał w tłumie rudą grzywę. Przełknął ślinę, odpychając się od ściany i łapiąc osobnika za tył czarnej koszulki. Gdy postać odwróciła się do niego przodem, zmrużyła wściekle te swoje oczy wyraźnie podkreślone czarną kredką, a jego wzrok przemówił do Suigetsu bardzo niemiłym tonem, ogłaszając, że zaraz zginie, a w najlepszym przypadku znajdzie się w szpitalu z połamanymi wszystkimi kończynami, serce podeszło białowłosemu do gardła, a puls automatycznie przyśpieszył.
Może nie powinien tu przychodzić? Powinien wziąć sobie do serca morał z horrorów! Nie wolno denerwować psychopatów, bo ci albo zjedzą twoje wnętrzności, albo urządzą sobie z tobą krwawą rzeź, albo…
- Czego chcesz? – zachrypnięty głos rudzielca przerwał nieco chaotyczny tok myślowy Suigetsu. Brązowooki przełknął zalegającą mu w ustach ślinę, starając się przypomnieć sobie, po co tu przyszedł.
- Ja… mam do ciebie sprawę – powiedział drżącym od emocji głosem. Jedna z ledwo widocznych brwi Gaary uniosła się w geście zdziwienia.
- Do mnie? – zawarczał tym swoim niskim głosem. Po plecach Suigetsu przebiegły dreszcze… Tylko dlaczego były one przyjemne?
Przytaknął, zagryzając wargę od wewnątrz.
- Możemy wyjść i pogadać?

Dziedziniec Suny z minuty na minutę pustoszał coraz bardziej. Suigetsu wraz z Gaarą siedzieli na ławce. Białowłosy zaciskał nerwowo dłonie na kolanach, kątem oka obserwując wiewiórkę. Ten, rozwalony na siedzeniu, beznamiętnie wpatrywał się w fontannę stojącą tuż przed nimi. Woda wypływała z trąby jakiegoś słonia ustawionego tyłem do nich, Hozuki może i zacząłby podziwiać ową fontannę, ale teraz za bardzo nie miał do tego głowy. Czeka go w końcu rozmowa z psycholem.
- Długo mam jeszcze czekać? – warknął w końcu chłopak, łypiąc na niego groźnie.
„O Boże, Boże, Boże! On mnie zabije! Albo w najgorszym wypadku obije moją śliczną twarzyczkę!” – przemknęło przez głowę białowłosego. Myśl o przemodelowanej twarzy zaczęła go przerażać nie na żarty!
- B-bo… Bo j-a wiem, ż-że – zaczął się jąkać. Gaara posłał mu niezrozumiałe spojrzenie, nie komentując jednak. Suigetsu nabrał w płuca duży haust powietrza, aby się jakoś uspokoić i przekazać mu te informacje w miarę zrozumiale. – Rozumiem, że chcesz chronić Naruto, - obrał inną taktykę – ale Sasuke czuje coś do niego. Nie wiem, jak można to nazwać, bo w przypadku Uchihy nie ma czegoś takiego jak miłość, ale… Wiem jedno, Sasuke nie zrobiłby mu krzywdy – wyrzucił w końcu z siebie.
Gaara prychnął, wybitnie rozbawiony.
- Ta – przewrócił oczami. Jak na niego wykazywał teraz naprawdę duży entuzjazm. – Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Suigetsu zmarszczył brwi, a całe zdenerwowanie jakby rozpłynęło się w powietrzu.
- Przecież on jest idiotą! Nie licz, że wyzna to przed całym światem i uświadomi Naruto, jak jest naprawdę – pokręcił głową. – On nawet nie chce przyznać się samemu sobie – dodał ciszej. – Dlatego błagam cię – podniósł swoje spojrzenie na rudzielca, wlepiając w niego swoje proszące, czekoladowe ślepia. Gaara aż przełknął ślinę. Co tu dużo mówić, Suigetsu miał ładne oczy, a wcześniej zawsze widywał go z tymi okropnymi soczewkami. – Daj mu szansę i nie obijaj jego przystojnej buźki, bo w poniedziałek będzie mu ona potrzebna!
- Dlaczego ci tak na tym zależy? – spytał rudzielec po chwili milczenia.
Suigetsu zwilżył wargi, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Sam nie wiem… Ale skoro jesteś najlepszym przyjacielem Naruto, to jak mój plan się uda, będziesz musiał zaakceptować Sasuke – wzruszył ramionami. Wolał nie zastanawiać się nad kwestią, po co to wszystko robi dla tego drania. Chyba odzywały mu się wyrzuty sumienia… Tak, nawet ci niesamowicie przystojni je posiadają.
Gaara westchnął cierpiętniczo, przecierając twarz. O dziwo nie rozmazał sobie oczu.
- Jak mi Uchiha podpadnie, to nie ręczę za siebie – burknął w końcu. Te czekoladowe ślepia rozpraszały go.
Twarz Suigetsu ozdobił szeroki uśmiech. Tak nawiasem mówiąc, bardzo ładny uśmiech.
- Dzięki! Fajny z ciebie facet!

13 komentarzy:

  1. Jeeeeeeeeee, nareszcie!!! Super, super... Już nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
    Do_ris

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, tak ;33 Jezu, Jezu, tu się kroi coś, co bardzo mi się już podoba ;3
    Kocham cię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, oj, oj! Kroi się coś rudego! Czyżby Sui odstawił na bok panienki i przekonał się do wyższości męskiej części populacji? Swoją drogą Gaara z Sui stanowili by parę... co najmniej oryginalną ^^ w pełni popieram!

    Co do Sasuke i Naruto, to głupota czarnowłosego wręcz wylewa się z ekranu i zalewa mi klawiaturę...

    OdpowiedzUsuń
  4. No i Sui przebudził się jako gej. jeszcze musi sobie uświadomić, że Uchiha go nakierował na inną drogę życia. xD Jak on się troszczy o tą całą sprawę! Normalnie taki anioł stróż, nawet udał się do jaskini wiewiórki! To było uroczę. Szczególnie aluzja, że mu się Gaara spodobał. Czyżby się szykowało SuiGaa? O jaaa <3 Nie zaprzeczę, że mu się nie podoba, bo mi się podoba ta wizja!
    Sasuke na warcie. xD Biedny Itachi musiał po nocy rozmawiać z bratem! Mógł już zostać przy swoim kochanku. xD Ciekawe co zrobi ten narcyz teraz, gdy już ma wszystkie elementy w całości. Dojdzie do niego, że się zakochał czy też nie. Oto jest pytanie! Choć nadal nie wiem czy głosować na SasuNaru. xD W ankiecie głosowałam na SuiNaru. v.v Ale teraz za bardzo zaciekawiła mnie myśl o SuiGaa. Ale to pewnie Gaara byłby seme? xD
    Aj, aj, aj <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja cie,jeeee. No to będzie ciekawie. Podoba mi się że będzieSuiGaa . To było świetne jak nie mógł oderwać oczu od jego,bo mu się spodobały,scena słodka :D
    Nooo Sui stał się Aniołem stróżem Sasu i NaruOby tylko on tego nie zaprzepaścił,bo ciemniak jeden nawet przed sobą samym nie chce przyznać że coś czuje do Naru ;p
    Już nie mogę się doczekać C.D
    Czekam z (nie)cierpliwością :D
    Pozdrawiam:*
    jusoks

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu... Widzę, że wszystko zmierza już do happy endu. Domyślam się już końcówki, ale może mimo wszystko mnie zaskoczy ^.~ Rozdział dosyć krótki, ale fajny. Podoba mi się nieco mniej psychopatyczna wersja Gaary. Czekam na nexta i życzę weny do dalszego pisania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początek się przywitam ;]. Od baardzo dłuższego czasu śledzę Twojego bloga. Bardzo mi się on podoba, a szczególnie to opowiadanie - jego fabuła. Nie będę się rozpisywać, bo nie umiem dawać sensownych komentarzy^^ Już nie mogę doczekać się następnej części. Trzymaj się. Orisa.

    OdpowiedzUsuń
  8. O, jestem pod wielkim wrażeniem. Rozwiązana sprawa z Orochimaru, wiadomo już o uczuciach Sasuke do Naruto, Suigetsu poczuwa się jako przyjaciel i "podziwia" Gaare, a ten jego.
    Nic, tylko po rączkach całować za tak wspaniały rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. NIEEE! KURWAA!!!!!!!
    KOMENTARZ SIE USUNAL!! A SIE WSPANIALE ZAPOWIADAL! I takim wlasnie sposobem wypinam sie na te oto strone, mam focha i ja nie wiem kiedy mi przejdzie.
    No niee! To trzeba miec farta!

    Bozee Sasek jest taki... meski! < 33
    NIECH NO SIE GOSCIU PRZYZNA DO SWOICH UCZUC! GLAB. ALE PIEKNYYY!
    Bedzie GaaSui < 33?? Mmmm. KOCHAM CIE NORMALNIE!
    Ale sie wkurzylam, bo sie usunelo i nic wiecej nie napisze, o! Wiedz tylko, ze rozdzialow slllitasny xd

    :*
    Patoritsia

    OdpowiedzUsuń
  10. Parafrazując tytuł polskiego filmu: lubię poniedziałek ;D I jakże czekam na opis tegoż dnia. Haha, Suigetsu jak wioskowa swatka zaciera łapki. No widać, że bardzo intensywnie zabrał się za pracę i jest na dobrej drodze.
    A sam? Fanki już go nie interesują, siedzi z kolegą a nie z wianuszkiem śliniących się niewiast, strzela oczami na Gaarę. Nooo to bardzo pozytywnie wygląda ;)
    I jeszcze Sasuke, obity biedak. Ale co tam, co tam, rany się zagoją a ko... eee znaczy w tym przypadku mężczyźni lubią blizny. Chyba ;) Zobaczymy czy łatwo dasz mu się przyznać do uczuć.
    No i jeszcze rozmowa z Itachim. Mam nadzieję, że będą trzymać Oro z daleka od Naruto. A po ostatnim zdaniu widać, że kochanek podzielił się z Itachim problemami braci.
    Ależ chaos w komentarzu ale tak w biegu czytam i komentuję oderwana od pracy.
    Czekam zatem na wielki finał knowań Suigetsu.
    Pozdrawiam i niech wen będzie z Tobą :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  11. lalalalalalalalallalaa moje serce spiewa z radosci <3

    OdpowiedzUsuń
  12. yay w konmcu naruto bedzie z sasuke mam nadzieje, juz sie nie moglam doczekac;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh nie wytrzymam! xD Jak to nie rozmazał sobie makijażu? x3 To fizycznie niemożliwe xD Tworzy się zarys, jak to wszystko się skończy, heh, ale niczego nie obstawiam na bank, bo możesz jeszcze zaskoczyć ^^ Może wszyscy zginą w pięknym wybuchu atomówki? Kto ich tam wie ^^ Trochę mi to zajęło, ale przeczytałam aż do najnowszej notki i powiem, ze jest świetna ^^ Heh, upajam się... Co chwila się śmiałam, pomijając momenty z przeszłością Naruto... Biedny chłopak, doświadczony przez los. Ach...
    pozdrawiam i życzę weny! Silris, goń Dream do pisania! x3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy