czwartek, 9 grudnia 2010

1. Tajemnica posiadłości

Pierwszy rozdział Tajemnicy jest przed Wami, mam nadzieję, że się spodoba ^^. A co do tej drugiej części słodkiej, to mam dla Was (chyba) dobrą wiadomość. Nie będą to trzy rozdziały, a całe, długie opowiadanie xd.

***
I. Pierwsze spotkanie

Pewien blondyn szedł pustą, ciemną ulicą. Był nieco zgarbiony, a jego ręce wsunięte były w kieszenie czarnego płaszcza.
Przed chwilą został zwolniony z pracy, która była jego jedynym źródłem utrzymania. Pieniędzy wystarczy mu tylko na przeżycie dwóch tygodni, a nie miał nikogo, kto byłby mu w stanie pomóc. Był sierotą, nie znał swoich rodziców ani dalszej rodziny. Był na tym świecie sam, nie posiadał nawet przyjaciół. Wszyscy się od niego odwracali, gdy tylko poznali jego przeszłość. Swoje dzieciństwo spędził w poprawczaku. Mając dziesięć lat wraz z kolegami z sierocińca pobił pewnego chłopaka. Prawie go zabili.
Teraz oczywiście tego żałował, ale co mógł zrobić po fakcie? Przecież przeszłości nie zmieni, a nawet od niej nie ucieknie.
Westchnął ciężko, przystając na chwilę i uniósł głowę, spoglądając w czarne, nieprzeniknione niebo. Nie było widać ani księżyca, ani gwiazd, przez co wydawało się być głębią bez dna.
Wypuścił powietrze z płuc, a jego policzki okryła ciepła para. Był już grudzień, niedługo święta.
Zafundował sobie cudowny prezent na ten okres. Wylanie z pracy... Czy może być jeszcze lepiej? Ależ oczywiście, że może! Pewnie nawet nie dotrwa okresu świątecznego, tylko prędzej zdechnie z głodu albo zamarznie w swoim mieszaniu. Przecież nie będzie mieć nawet pieniędzy na opłacenie rachunków. Możliwe, że stary pan Smith wyrzuci go na zbity pysk, jeżeli nie będzie płacić czynszu.
Jak on nie cierpiał Pensylwanii! Nie mógł urodzić się na Florydzie? Przynajmniej nie umarłby z zimna!
Ponowił swój marsz, gdyż zaczynało być mu trochę chłodno. Jego nogi grzęzły w śniegu, który padał pół godziny temu. Czy nikt nie mógł tego odśnieżyć?!
Gdy już prawie dochodził do swojej kamienicy, jego uwagę przykuła kartka wisząca na jednym z budynków. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był wielki napis: „Potrzebna gosposia, dobre wynagrodzenie!” Co z tego, że nie był kobietą? Skoro dobrze płatna praca…
Podszedł bliżej, uważnie czytając ogłoszenie. Poszukiwano kogoś, kto mógłby zająć się posiadłością niejakiego Uchihy, znajdującej się na obrzeżach miasta Harrisburg. Chłopak nie myśląc już wiele, wyciągnął swoją przedpotopową komórkę i zapisał numer kontaktowy. Kto wie, może nawet się zgłosi? W końcu opiekowanie się jakimś tam budynkiem nie może być takie złe!

Siedział w swoim – jeszcze ciepłym – mieszkaniu. Westchnął ciężko, spoglądając na telefon. Zadzwonić czy nie? W końcu nie było jeszcze tak późno… A skoro oferowali dobre wynagrodzenie, a nawet wyżywienie i pokój. Zastanawiał się tylko, gdzie jest haczyk. Żyjąc na ulicy nauczył się dwóch rzeczy – nie ma nic za darmo i musisz się narobić, aby mieć.
Przemógł się i ostatecznie nacisnął zieloną słuchawkę. Już po chwili usłyszał przerywany dźwięk oznaczający łączenie.
- Dom państwa Uchiha, w czym mogę służyć? – odezwał się głos w telefonie. Blondyn zwilżył usta, nerwowo przełykając ślinę. Raz kozie śmierć.
- Dobry wieczór, nazywam się Uzumaki Naruto i dzwonię w sprawie ogłoszenia, czy jest jeszcze aktualne? – spytał, czując jak głos mu drży od zdenerwowania.
- Dobry wieczór, tak, nadal poszukujemy kogoś, kto zająłby się posiadłością. Uprzedzam jednak, że jest ona dosyć spora i nie będzie to łatwa praca – powiedział mężczyzna po drugiej stronie linii.
- Rozumiem – mruknął Naruto. Wiedział! Wiedział, że jest jakiś haczyk! – A koniecznie musi być to kobieta?
- Nie, płeć nie ma znaczenia. Jest pan zainteresowany? – przeszedł do sedna. Po głosie słychać było, że mężczyzna jest już tym zmęczony.
- Chyba… chyba tak – wciąż jednak nie był przekonany. Wszystko zależało od tego, ile będą mu płacić.
- Mógłby pan przyjechać jutro, zobaczyć jak to wszystko wygląda i dopiero wtedy podać ostateczną odpowiedź.

Naruto ze strachem spoglądał na wielki zamek z jednej strony porośnięty jakimś łysymi badylami. Przełknął ślinę, samemu nie wiedząc, czy chce wejść dalej. Pchnął starą, już zardzewiałą furtkę, która wydała przeraźliwy odgłos. Po plecach chłopaka aż przebiegły nieprzyjemne ciarki. Szedł betonową dróżką, prowadzącą do drzwi budynku, uważnie przyglądając się czarnym drzewom, których gałęzie miejscami przykryte były białym puchem. Jakiś wielki kruk siedział na jednym z konarów i skrzeczał, zupełnie jakby chciał coś przekazać blondynowi.
Uzumaki w końcu dotarł do dwuskrzydłowych, zniszczonych drzwi. Wyciągnął drżącą rękę, łapiąc za kołatkę, którą zadudnił w drewno. Czuł się, jakby był na planie jakiegoś horroru, wszystko tu było takie straszne, a najgorsze było chyba to, że zamek stał na pustkowiu. Najbliższe domostwo znajdowało się dwa kilometry dalej. Przerażające… Kto chciałby mieszkać na takim odludziu?
Usłyszał kroki, przełknął ślinę, ostatni raz rozważając możliwość odwrotu. Nie… Skoro już tu jest, to chociaż dowie się co i jak!
Drzwi otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, które słychać było przeraźliwie głośno na tle ciszy panującej dookoła. W progu stanął jakiś mężczyzna, wysoki i smukły z nienaturalnym – bo białym – kolorem włosów pasującym do zimowej scenerii dworu. Jego oczy również były jakieś dziwne, chociaż Naruto nie mógł powiedzieć, że brzydkie. Tęczówki były koloru fioletowego, choć znajdowały się w nich niebieskie refleksy. Jedyne, co przychodziło blondynowi na myśl, gdy spoglądał w jego oczy, to „cudowne”. Mężczyzna uśmiechnął się, ukazując chłopakowi rząd równych, białych, ale spiczastych zębów.
- D-dzień doby, jestem Naruto Uzumaki, wczoraj do pana dzwoniłem – wyciągnął rękę, aby się należycie przywitać. Ten dziwny, białowłosy mężczyzna mógł być jego pracodawcą, trzeba się jakoś przymilić, prawda?
Fioletowooki tylko spojrzał na jego wyciągniętą rękę z uśmiechem, odsuwając się nieco w głąb korytarza.
- Nie przez próg! To przynosi pecha – powiedział, wciąż się uśmiechając. Naruto zdziwiły jego słowa, ale postanowił, że nie będzie komentować. Wszedł tylko do zamku, ukradkiem rozglądając się po korytarzu. Tu było jeszcze gorzej niż na zewnątrz! Ściany kilkadziesiąt lat temu na pewno miały kolor czerwony lub jakiś zbliżony do niego, teraz jednak były strasznie zabrudzone i gdzieniegdzie zniszczone. Dziury w nich przerażały, jednak najbardziej przerażające w tym pomieszczeniu były obrazy, których było pięć. Cztery mniejsze portrety i jeden olbrzymi, na którym znajdowały się jakieś postacie. Naruto jednak nie mógł się im dłużej przyglądać, gdyż musiał teraz swoją uwagę poświęcić dziwnemu, białowłosemu mężczyźnie.
Ten, wciąż się uśmiechając, podał chłopakowi rękę. Blondyn bez zastanowienia uścisnął ją i wtedy wydarzyło się coś, czego Uzumaki nigdy by się nie spodziewał. Jego dłoń została mocniej ściśnięta, a po chwili białowłosy pociągnął ją w swoją stronę, tak że niebieskooki się zachwiał i wpadł na mężczyznę. Ten zaczął przyglądać mu się z bliska, wyciągnął swoją dłoń i przejechał po jego bliznach na policzku, mrucząc przy okazji coś pod nosem.
- Masz ciekawe oczy – powiedział w końcu, odsuwając się od niego na stosowną odległość. Naruto nie wiedział, co ma o tym myśleć. Świr jakiś.
- Ym, ta – mruknął tylko, nie spuszczając mężczyzny z oczu. A gdyby tak znów mu coś odbiło!?
- Nazywam się Suigetsu Hozuki i jestem nadzorcą, kucharzem i lokajem w jednym. Niestety ciężko zająć się tak wielkim zamczyskiem, dlatego panuje tu lekki rozgardiasz – wskazał na zakurzony korytarz, na którego końcu znajdowały się wielkie (widać, że stare) schody u góry rozchodzące się w dwie strony. Po bokach było kilkanaście zamkniętych drzwi, które także wyglądały na wiekowe.
- Póki zacznę, chciałbym zapytać o wynagrodzenie – wtrącił. Chciał wiedzieć, czy warto się namęczyć, czy może już zacząć szukać innej pracy. W końcu mieszkanie w takim zamczysku nie będzie najprzyjemniejsze.
- Pięćset dolarów tygodniowo plus własny pokój i wyżywienie – odpowiedział bez zająknięcia. Naruto aż wybałuszył oczy, tempo spoglądając na Suigetsu. Czy on się nie przesłyszał!? Pięćset!? Kiedy pracował w restauracji nie dostawał nawet połowy z tego!
- Mogę zacząć od dzisiaj! – zapewnił szybko, nie chcąc, żeby taka fucha przeleciała mu koło nosa.
- Dobrze, ale może najpierw powiem panu, co należy do pańskich obowiązków? – zapytał, uśmiechając się teraz trochę kpiąco.
- Naruto wystarczy – mruknął. Gdy ktoś zwracał się do niego per „pan” czuł się taki stary, a miał przecież dopiero dwadzieścia dwa lata!
- W takim razie, Naruto, proszę za mną – Suigetsu ruszył w stronę schodów, a blondyn jak ten pies szedł za nim, uważnie słuchając.

- Mieszka pan na takim odludziu? – zdziwił się taksówkarz, podjeżdżając pod bramę posiadłości Uchiha. Naruto zerknął w stronę zamczyska w zimowej scenerii. Nawet śnieg nie dodawał mu uroku!
- Ja tu tylko pracuję – wyjaśnił, wysiadając z samochodu i podchodząc do bagażnika. Kierowca także opuścił pojazd, wciąż przyglądając się budynkowi.
- Ten dach nie przecieka? – zdziwił się, mając zapewne na uwadze odpadające dachówki.
- Nie wiem, chyba nie, ale na strych nie wolno mi wchodzić – wzruszył ramionami, oczekując aż taksówkarz otworzy bagażnik i wreszcie będzie mógł zabrać swoje walizki. Mężczyzna jednak dalej, niczym zahipnotyzowany, przyglądał się zamczysku.
- Słyszałem pewną legendę… Bo to posiadłość państwa Uchiha, tak? – spojrzał na chłopaka, pocierając swój policzek, który porastał kilkudniowy zarost.
Naruto zmarszczył brwi, przytakując po chwili. – Podobno nikt w niej nie mieszka od lat, oprócz pewnego chłopaka wywodzącego się z Japonii. Nie pamiętam jak się nazywał, ale ponoć miał białe włosy, niczym śnieg… - blondyn już wiedział, o kim mowa. Suigetsu Hozuki, mężczyzna, który przedstawił mu się jako nadzorca, kucharz i lokaj. Zastanawiało go tylko jedno, skoro jest tym kucharzem to dla kogo gotuje? Zamek wydawał się być niezamieszkały. – Jak był małym dzieckiem został przygarnięty przez ostatniego żyjącego przedstawiciela rodu Uchiha. Wszyscy inni zmarli na tajemniczą chorobę, w końcu i ten los spotkał ostatniego Uchiha… Nazywał się chyba Sasuke, nie wiem. Nie pamiętam, to miejscowa legenda, przekazywana z ust do ust, mogłem coś przekręcić – wzruszył ramionami, po czym otworzył bagażnik i wyciągnął z niego dwie walizki należące do blondyna. – Należy się trzydzieści dolarów – powiedział, zmieniając temat.
Naruto jęknął. Aż tyle? No tak, w końcu jechał tu aż z centrum Harrisburga. Pogrzebał w kieszeni, wyciągając w końcu dwa banknoty, które podał mężczyźnie. Ten machnął mu na pożegnanie, wskakując do swojego pojazdu i odjeżdżając.
Blondyn westchnął ciężko, przyglądając się ginącemu w popołudniowej mgle samochodowi. Odwrócił się w stronę zamczyska.
- Sasuke Uchiha, tak? – mruknął do siebie, spoglądając na okna na poddaszu, które zdawały się być czarną nieprzeniknioną taflą. Nagle zobaczył w nich jakąś sylwetkę, co wydawało się niemal niemożliwe przez ciemne szyby. A może mu się tylko przewidziało?

Do jego obowiązków należało mycie podłóg, łazienek, pranie, odkurzanie, zmywanie naczyń i wszelkie inne prace domowe. Wydawałoby się, że nic ciężkiego, ale ta posiadłość była tak wielka, że Naruto pracował cały dzień, a nawet nie udało mu się sprzątnąć dwóch pomieszczeń. Westchnął ciężko, spoglądając na zegar. Godzina dwudziesta, zgodnie z umową może skończyć pracę. Podniósł się z klęczek, gdyż mył podłogę i wraz z miską udał się do łazienki.
Odłożył szmatę i płyn do szafy, wylewając brudną wodę. Oparł się o umywalkę, spoglądając w lustro. Jutro będzie musiał zająć się tą toaletą… Spuścił wzrok, szybko myjąc ręce. Gdy znów przelotnie zerknął w taflę lustra, aż odskoczył do tyłu przestraszony. Widział jakiś cień! Odwrócił się szybko, dostrzegając, że za nim nic nie ma. Odetchnął ciężko, łapiąc się za szaleńczo bijące serce. Musiało mu się znów przewidzieć.

Wszedł wyczerpany do swojego pokoju. Zapalił światło i rozejrzał się po sypialni. Czy mu się tylko wydawało, czy to było najczystsze i najnowocześniejsze pomieszczenie w domu? Oczywiście wygląd bordowych ścian pozostawiał wiele do życzenia, były zakurzone i w niektórych miejscach odpadał tynk, ale miał telewizor! Kablówka nawet była! A na dębowym biurku o antycznym wyglądzie stał nawet laptop firmy „Apple”! I był Internet!
Normalnie żyć nie umierać!
A łóżko… Bajka! Wielkie, dwuosobowe i niesamowicie miękkie!
Uśmiechnął się sam do siebie, już nie mógł doczekać się pierwszej nocy w tym wyrku! Szkoda tylko, że zaczyna pracę o dziewiątej. Nie będzie mógł poleniuchować…
Podszedł do jednej ze swoich walizek. Będzie musiał się rozpakować, ale już nie dziś. Teraz nie miał siły na nic, marzył mu się tylko szybki prysznic i sen. Wyciągnął z torby ręcznik i piżamę. No i oczywiście zdjęcie, o którym wcześniej zapomniał. Była na nim rudowłosa, piękna kobieta, prawdopodobnie jego mama. Sińce pod oczami i zmęczenie malujące się na jej twarzy widać było od razu, mimo wszystko uśmiechała się i trzymała w objęciach małe zawiniątko, którym był Naruto. Po drugiej stronie stał jakiś blondwłosy, przystojny mężczyzna, całował w policzek swoją małżonkę, a w jego tęczówkach widać było ogromne szczęście.
Uzumaki westchnął ciężko, opadając na posłanie. Pogładził opuszkiem palców postacie rodziców, szkoda, że ich nie znał… Odstawił ramkę na stolik nocny, spoglądając na nie ostatni raz, po czym poszedł do łazienki się wykąpać.
Gdy wrócił, zgasił lampę wiszącą na suficie i wskoczył do łóżka. Nakrył się kołdrą, obracając się w stronę szafki nocnej, na której postawił zdjęcie.
- Dobrano… - urwał, spostrzegając, że ramki ze zdjęciem nie ma. Poderwał się do siadu, zapalając światło. Blat szafki nocnej był pusty! Szybko odrzucił kołdrę, po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Był przekonany, że tam postawił ramkę! Zajrzał pod łóżko, za szafkę, do walizek… Nic! Zdjęcia nigdzie nie było!

Długo nie mógł zasnąć. Swojego zdjęcia szukał chyba godzinę i nic. Zupełnie jakby rozpłynęło się w powietrzu. A przecież tyle dla niego znaczyło. Skulił się pod kołdrą, wzdychając ciężko. Było jedynym dowodem na to, jak wyglądali jego rodzice, to dzięki niemu mógł stwierdzić, że matka była niezłą laską, a ojciec przystojniakiem. No i był to również jedyny dowód na to, że jego rodzice go chcieli i cieszyli się z jego narodzin. Bo przecież, gdyby było inaczej mama nie uśmiechałaby się tak radośnie, a tacie z oczu nie biłoby tak ogromne szczęście, prawda?
Zwilżył wargi, czując się tak, jakby stracił najcenniejszą rzecz na świecie. Rano jej poszuka! Nie mogła przecież zginąć!
- Dobranoc mamo, tato – powiedział, mimo iż zdjęcia nie było przy nim. Zawsze tak się z nimi żegnał, nim poszedł spać. – Też was kocham.
Pół godziny jeszcze wiercił się w łóżku, nim udało mu się wreszcie zasnąć. Ocknął się w nocy, nie wiedział, która była, jedynie mrok za oknem mu to sugerował. Odetchnął cicho, będąc wypoczętym. Nie na długo jednak… Poczuł jak coś owiewa jego policzek ciepłym powietrzem, dziwny, ale przyjemny zapach zaczął roznosić się dookoła, wybudzając go i nie pozwalając już zasnąć. Uchylił powieki, nie wiedząc, co jest grane.
- Śpij… - usłyszał niski, lekko ochrypły męski głos, po czym ogarnęła go ciemność. Pamiętał jeszcze tępy ból nadgarstka.

18 komentarzy:

  1. Oooo całkiem nieźle się zapowiada :3 Tak coś czuję, że państwo Uchiha nie tylko żyją ale mają się całkiem dobrze XD
    Aaaa! Słodka kontynuowana? Mioooodzio ^3^
    Niepoprawna

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że nieźle się zapowiada! A jak miałoby inaczej? XD
    Szkoda, że nie mogę spoilerować xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo to jest superUwielbiam takie klimaty :D Pensylwania(wiadomo kto tam żyje bhaha) Nocia strasznie mi się podobała i jest Sugi :D(polubiłam go dzięki tobie)Bardzo lubię jak opisujesz miejsce akcji :D Normalnie czuć tą atmosferę tajemnicy i delikatnej grozy aż chce się więcej i więcej :D Oczywiście masz mnie powiadamiać.
    I co wyszło na moje ;p pisałam Ci ze mi się spodoba :D
    Ach super że słodka będzie*zaciesz*długim opowiadankiem a nie paroma rozdziałami:D
    Pozdrawiam i nie cierpliwie czekam na te oba opowiadanka;*
    jusoks

    OdpowiedzUsuń
  4. jak to chyba??! oczywiście, że to dobra wiadomość, cudowna :D fajnie, może będzie coś więcej z dopiero co zaczętego wątku SuiGaara, haha :) ale super ;p to jednak największy podrywacz może jeszcze troszeczkę się zgei :D:D
    nowe opowiadanko zapowiada się ciekawie, czyżby Sasu miał coś z Draculi? mrrau ;) hehe look forward to it :)
    pozdrawiam, Riyu

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra tak jak obiecałam, będę komentowała. Przyznam, że raz spotkałam się ze scenariuszem, w którym Sasuke był wampirem, ale było naciągane.
    Początek ciekawy. Budowanie atmosfery grozy też mi się podoba.
    No i cóż.. no czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow. Normalnie jak w nic niezapowiadającym horrorze. Nie żeby coś, bo oczywiście mi się podoba, a nawet bardzo. Świetnie się zaczęło. Biedny Naruto, pierwszy dzień w pracy i już jakieś przeżycia. No cóż, jak pech to po całości.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawa fabuła. Podoba mi sie twój styl pisania x3

    Czyzby Sasuke nawiedzil Naruciaka? xD

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. ŁAŁ! … I długo nic. Przykurzona, stara rezydencja z legendą w tle. Dziwne śmierci członków rodu, dziwny zarządzający, dziwne zdarzenia. A w samym środku nasz zdziwiony Naruto. Tak samo jak reszta wyczuwam tu jakoś krwiopijców ;) Ciekawe czy nasze przypuszczenia są słuszne. No strasznie jestem ciekawa co dalej :)
    Wprowadziłaś niesamowity klimat gdyby nie telewizor, laptop, komórka, to bym się czuła jak w tekstach Edgara Alana Poe. Mrocznie, tajemniczo, strasznie, ukryte zwłoki w piwnicy, tajemnicza postać na poddaszu, znikające rzeczy, cienie w lustrach, czarne koty, skrzypiąca podłoga i drzwi, rozpadające się rezydencje… dobra koniec, moja wyobraźnia szaleje i wszystko miesza ;D
    Muszę jeszcze wspomnieć o wyglądzie bloga. Bardzo mi się podoba. Jest jak balsam dla oka.
    Niech wen Ci sprzyja, ja tu czekać będę (nie)cierpliwie.
    Ściskam :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  9. Hohohoho! Mamy teraz gryziluka! Co prawda, nikt jak Sasuke nie pasuje do wizji przystojnego zmartwychwstałego, mczyli pełnego zimna i odległego od ludzi wampira... Chociaż Naruto dla odmiany mógłby się genialnie sprawdzić w tej roli, tak dla łamania schematów narzucanych nam przez wieki :P opalony i słodki blondyn i tak stałby się naszym ukochanym zimnokrwistym ^^

    Dzięki za kolejną dawkę... powoli wyssssączam wszystko, co mogę ^^ ah, zapomniałam, że wampiryzm jest chorobą zakaźną!

    OdpowiedzUsuń
  10. o kurde, niezłe! :D zapowiada się naprawdę ciekawie i już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta Pensylwania ostatnio mnie prześladuje, heh. Mój native speaker ze szkoły też jest z Pensylwanii.
    Ale tak jak i jego, tak i to opo polubiłam.
    Ma w sobie klimat, którego wytworzenie w opowiadaniu cenię. Inaczej osoba czytająca nie mogłaby się wczuć w historię, jaką ma do przekazania autor. Ja nawet podczas czytania opisu( zarówno początku, jak i budynku) miałam skojarzenia ze wstępem do jakiegoś filmu, ala 'Legenda zamczyska Draculi', czy coś.
    Kolejna rzecz, która pomaga się wczuć w opo to 'fotki' głównych bohaterów...Może udałoby ci się, jeśli to nie kłopot, skombinować takie 'fotografie' w klimacie opowiadania...
    Co do powiadamiania : Jak najbardziej prolonguję ;p
    Podoba mi się obraz Sasuke, jaki wytwarzasz w opowiadaniu. Przekazałaś wystarczająco dużo, aby zaciekawić czytelnika, a wystarczająco mało, aby nie mógł sobie 'dośpiewać' reszty ;)
    A i Uzumaki też nie cierpi na 'syndrom wiecznego debilizmu', jak to miało miejsce w NARUTO(12,13 lat).

    Swoją drogą Naruto dla Sasuke musi być w ogóle dziwnym ewenementem - W końcu blondyn, niebieskie oczy, a jak przywyknie pewnie wyjdzie również jego optymistyczna osobowość. Sui, jeśli legenda jest prawdziwa, żył tam od początku, a co za tym idzie musiał 'stonować' odrobinę swoją postawę, żyjąc parenaście lat w zamczysku, na odludziu. pomijając fakt, że Sasuke zrobił z niego(brzydko mówiąć;p) inwestycję długoterminową. Ciekawa jestem tylko, czy Uchiha widuje się z Sui mimo wszystko. W końcu go przygarnął, więc równie dobrze może poczuwać się jego ojcem ( ), jak i przyjacielem.

    Nie zmienia to jednak faktu, że Sasuke żył prawie sam, nie widując ludzi, będąc odludkiem...jestem ciekawa, jakie było 'first impression' ostatniego członka wielkiego rodu, gdy zobaczył Uzumakiego. Mam nadzieję, że następny part(poza tym, że szybko;p) będzie również(choćby fragment) z perspektywy Uchihy.
    W ogóle mam nadzieję, że nie zawężysz opowiadania wyłącznie do perspektywy Naruto, choć nawet jeśli, ciągle będzie ciekawe ;)

    Życzę utrzymania tempa w dodawaniu, a co za tym idzie i czasu.

    Ps. Czy wiesz, że przez ciebie zachciało mi się pisać? Może coś dziś 'skrobnę'
    Tyle, że nie ma czasu, więc chyba otworzę 'oneshotowca' i tyle...choć nie wiadomo, czy po tak długim odstępie ktoś jeszcze będzie chciał to czytać ;)

    Sasame

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie mam nadzieje , że za niedługo pojawi się nowa naotka . ; ***

    OdpowiedzUsuń
  13. no , no . całkiem nieźle . narazie fajnie się zapowiada . ^^ chociaż średnio lubię opowiadania z Naruto , to już mi się podoba . XD napewno będę czytać wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekam na następny . ; ))

    Fenek

    OdpowiedzUsuń
  14. Wedłóg mnie ciekawie się rozpoczyna, z wielką chęcią będę czytać i wypatrywać rozwoju akcji. Jak zawsze potrafisz już od początku rozwinąć akcję i owiać wszystko tajemnicą, na której rozwiązanie trzeba będzie poczekać. Bardzo mi się spodobało i oczywiście czekam na następny rozdział. Co do SR cieszę się niezmiernie, że postanowisz napisać drugą część.
    Jestem pewna, że Sasuke żyje, przecież nie wywaliłabyś go z opowiadania nie;)
    Pozdrawiam życzę weny i czekam na nexta.
    Bye

    OdpowiedzUsuń
  15. Ho ho ho ho!!!!!
    Nowe opowiadanie zaczęło się intrygująco, choć ja na miejscu Naruto nigdy nie skusiłabym się na pracę w takim domu. xD
    Pojawienie się Suigetsu wywołał u mnie uśmiech. Naprawdę lubię jego postać w Twoich opowiadaniach. :D
    A ten klimat! Tajemnica i to jaka! Ród Uchiha, który wymarł... A może to zombie i brakuje im świeżego mięsa? xD
    Choć wyjdzie na to, że Sasuke to wampir. Mam nadzieje, że utrzymasz ten klimat i nie pojedziesz po współczesnego wampiryzmu. :>
    No nic. Weny życzę w tym nowym przedsięwzięciu. :D

    OdpowiedzUsuń
  16. mam tylko nadzieję, że Naruciak będzie z Sasusiem. xd a i przy okazji weny życzę
    Usagi-san. ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Ije.. Świetnie napisane.. podoba mi się. oby dalej było takie wciągające ;p moje gg 38326974

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzę, że opowiadanie publikowane dawno dawno temu i aż szkoda, iż dopiero teraz je znalazłam... Ale ciesze się, że w ogóle, bo trafiłam na nie zupełnym przypadkiem :)
    Zazwyczaj to ja nic nie komentuję (aż wstyd się przyznać), ale aż nie mogę się powstrzymać!
    Ten klimat jest cudowny! Od zawsze uwielbiałam takie opowiadania, książki wszystko co wiązało się z tym co tajemnicze albo nadprzyrodzone i mam wrażenie, ze znalazłam SasuNaru idealnie pod mój gust :)
    Genialnie się zaczyna i z cała pewnością przeglądnę też inne opka, bo już po tym widzę, że twój styl mi się spodoba :)
    Weny na dalsze pisanie. Mam nadzieję, że takie będzie :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy