sobota, 2 kwietnia 2011

14. Tajemnica posiadłości

Ha! I jest :D. Jestem z siebie szalenie dumna, bo nawet miło mi się to pisało. Chyba wena powoli wraca ;). Szkoda, że dopiero pod koniec.
Mam jeszcze do Was sprawę. Ostatnia część już się pisze, ale jestem dopiero w połowie i już jest dosyć długa. Chcecie, abym podzieliła ją na dwa rozdziały, czy wrzuciła jeden, a obszerny?

***
XIV. Ciekawość

Suigetsu poszedł odprowadzić federalnych do drzwi, cały czas się uśmiechając, co było dosyć przerażające w zaistniałej sytuacji. W końcu FBI odwiedziło ich w sprawie morderstwa…
Naruto za to siedział w fotelu, tępo wpatrując się w ogień tańczący na kawałkach drewna w kominku. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
Sakura nie żyje. Ktoś ją zabił.
A on jeszcze wczoraj się z nią widział. Była taka radosna.
Zwilżył powoli wargi, zaciskając dłoń na podłokietniku. Podobno jej ciało było całe we krwi, a zmarła na skutek uduszenia. Przełknął gęstą ślinę, czując jak szybko bije mu serce. Musiała cierpieć.
Znów stracił kogoś bliskiego… To głupie, bo nawet niezbyt ją lubił. Raczej nie mieli o czym rozmawiać, ale wydawało mu się, że to dzięki niej jeszcze nie oszalał. Przecież widywał ją prawie zawsze podczas wizyt w mieście. Miał do kogo otworzyć gębę i mógł normalnie porozmawiać.
- Mili ci panowie – powiedział Suigetsu ze swoim nieodłącznym uśmiechem, zajmując miejsce w fotelu naprzeciwko blondyna. Sięgnął po niedopitą jeszcze herbatę. – Dobrze ją znałeś?
Naruto potaknął mimowolnie. Czuł się jak w jakimś amoku. Po prostu dalej nie mógł uwierzyć, że Sakura nie żyje. Spędził z nią święta, uprawiał seks, rozmawiał na błahe tematy, starając się ignorować durny, piskliwy głosik, którego już nie usłyszy.
Chciał dowiedzieć się więcej.
Jego dłonie automatycznie mocniej zacisnęły się na podłokietnikach. Suigetsu musiał to zauważyć, gdyż jego brew uniosła się w geście zdziwienia. – Coś nie tak? – spytał, siorbiąc napar.
- Mogę pożyczyć samochód? – zapytał Naruto, wreszcie obdarzając białowłosego spojrzeniem. Wcześniej bał się prowadzić ten pojazd, bał się, że może go zarysować albo doprowadzić do stłuczki, ale teraz… Teraz po prosty musiał pojechać i dowiedzieć się wszystkiego ze szczegółami.
Musiał dowiedzieć się, kto jest winny. Kto ją zabił.
- Po co? – zapytał Suigetsu, wydymając nieco wargi.
- Muszę pojechać do miasta – odparł natychmiastowo pewnym głosem, co jeszcze bardziej zdziwiło białowłosego.
Hozuki zmarszczył brwi, zamyślając się.
- Pan Sasuke będzie zły – mruknął pod nosem, powracając do swojej zapewne już zimnej herbaty.
Naruto zwilżył wargi. Czuł, że będzie tego żałować, ale niezbyt go to w tamtej chwili obchodziło. Był zdeterminowany, wiedział, że musi jechać, aby zaspokoić swoje wyrzuty sumienia.
- Nie obchodzi mnie to – powiedział jeszcze pewniej niż wcześniej.
Suigetsu aż odsunął filiżankę od swoich ust, mrugając szybko zbyt zaskoczony, żeby odpowiedzieć.
Blondyn wstał, kierując się do wyjścia.
- Mogę? – zapytał, stając w progu drzwi i nawet się nie odwracając.
- Kluczyki i dokumenty leżą na stole – wymruczał jedynie Suigetsu wciąż zdziwiony zachowaniem chłopaka.
On nigdy by się nie sprzeciwił, blondyn miał tego świadomość. Ale Naruto to nie Suigetsu, czasem po prostu trzeba zrobić coś zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Nawet, jeżeli później będzie się tego żałować.

Przejeżdżał właśnie przez małą wioskę, która znajdowała się nieopodal posiadłości. Zwolnił, aby dokładniej przyjrzeć się małym domkom z gospodarstwami.
Niby wszystko było normalne. Normalne domy i ogrody, ale wszystko jakieś takie… Puste. Całkowicie bez życia, jakby dawno opuszczone.
Dlaczego nie zwrócił na to wcześniej uwagi? Zwolnił jeszcze bardziej, tak aby móc spojrzeć w okna. Nie zobaczył jednak nic prócz ciemności.
Przełknął ślinę, zatrzymując pojazd. Sam już nie wiedział, co robi, ale czuł, że musi dowiedzieć się, o co takiego w tym wszystkim chodzi. Dość miał już tajemnic. No i skoro Sasuke chciał, żeby Naruto kontynuował z nim tą przedziwną grę, to… Będzie ją kontynuował, nawet jeżeli ma trochę oszukiwać.
Chociaż czy w tej grze były jakieś zasady? Kroki, których nie mógł wykonać?
Wysiadł z samochodu, przyglądając się żółtemu, jednopiętrowemu domkowi ze spadzistym, starym dachem.
Zamknął drzwi, włączając alarm, który załączył się głośnym pisknięciem, nieprzyjemnie kontrastującym z ciszą, jaka panowała dookoła. Przez ciało chłopaka przeszły nieprzyjemne dreszcze. Nie szczekał żaden pies, nie słychać było odgłosów kur czy krów. A przecież to były normalne dźwięki wsi.
Podszedł do furtki, rozglądając się za jakimś dzwonkiem, ale nic takiego nie znalazł. Pchnął więc bramę, która zaskrzypiała przeraźliwie. Serce zaczęło mu bić szybciej, a coś podpowiadało, żeby zawrócić. Nie zawrócił jednak. Wiedział, że musi iść dalej.
Wdrapał się na werandę, naciskając na dzwonek. Usłyszał przyjemną dla ucha melodyjkę, a także jakiś ruch wewnątrz.
Ponownie przełknął gęstą ślinę, coś ścisnęło go za gardło. Klamka drzwi za moskitierą drgnęła. Serce Naruto przyśpieszyło swój szaleńczy rytm, a krew wrzała w skroniach. Miał się czego obawiać?
W końcu to zwykła, cicha wieś.
Tyle że tamten zamek także wyglądał na zwykły, prawda? Okazał się mieć niezwykłego mieszkańca.
Drzwi otworzyły się, a gdy Naruto ujrzał twarz starszej kobiety, wszystko jakby ustało. Serce powróciło do swojego normalnego rytmu pompowania krwi, dziwny uścisk gardła zelżał.
- Słucham? – zapytała kobieta zza moskitiery, uśmiechając się miło. W ogóle wyglądała całkowicie normalnie. Siwiejące włosy miała spięte w ciasnego koka, a ubrana była w różowy, kwiecisty fartuch. Sylwetkę posiadała nieco otyłą, ale wszystko rekompensowała jej miła dla oka twarz.
Naruto zganił się w myślach. Czego on się niby tak bał? Że wyskoczy Michael Myers z nożem?
- Witam, nazywam się Peter Manson – w porę przypomniało mu się o tym, co mówił proboszcz. Nie warto było przedstawiać się swoim nazwiskiem, skoro cała wieś już je zna i kojarzy. – Piszę książkę o posiadłości Uchiha i zbieram aktualnie informacje na jej temat. Mógłbym zadać pani kilka pytań? – zapytał jak najuprzejmiej potrafił, uśmiechając się przy tym grzecznie.
Kobieta jakby się ucieszyła, że ma gościa. Na jej twarz wpłynął uśmiech, co spowodowało liczne, wyraźne zmarszczki w kącikach ust.
Pchnęła moskitierę, umożliwiając blondynowi wejście do środka.
- Ależ zapraszam! – powiedziała rozpromieniona. Naruto aż odetchnął z ulgą. Dobrze, że natknął się na taką miłą panią. W końcu dość miał już dziwnych postaci w swoim życiu. Suigetsu i Sasuke w zupełności mu wystarczą.
Gdy tylko przekroczył próg, uderzył go przyjemny zapach gotowanego obiadu. Wszedł do niebieskiego przedpokoju, którego ściany ozdabiały liczne zdjęcia przedstawiające krajobrazy. Znacznie przyjemniej niż w posiadłości. – Proszę, proszę! – powiedziała kobieta, prowadząc go do salonu.
Zajął miejsce na brązowej kanapie przykrytej jakąś koronkową narzutą. Przed nim stał niski, nieco podrapany stoliczek, a pod ścianą stary, duży telewizor. Wszystko urządzone było przytulnie.
Naruto naprawdę czuł się tu lepiej niż w posiadłości, kiedy to miał wrażenie, że każdy obraz mu się przygląda.
Kobieta sięgnęła po pilot i wyłączyła telewizor.
- Mieszka pani sama? – zapytał blondyn, gdyż trochę nurtowało go to pytanie. Kobieta spojrzała na niego, po czym parsknęła i pokręciła głową.
- Nie, nie – zaprzeczyła. – Mąż z synem są teraz na targu – wyjaśniła. – W końcu trzeba jakoś sprzedać naszą kukurydzę – westchnęła, siadając na fotelu. – Ach! Zapomniałam! Chce pan coś do picia, jedzenia?
Naruto uśmiechnął się, kręcąc głową.
- Nie, dziękuję. Zadam kilka pytań i już mnie nie ma – obiecał. Kobieta odpowiedziała uśmiechem. – Długo już tu pani mieszka?
- Od urodzenia – przyznała. – Wiem wszystko, co tu w trawie piszczy, tak więc trafił pan do właściwej osoby!
Blondyn aż uniósł zaskoczony brwi. Wydawała się być typem wioskowej plotkary.
- To w takim razie znała pani rodzinę Uchiha? – zadał kolejne pytanie. Kobieta nawet się nie zdziwiła, że chłopak nie notuje.
Od razu zaczęła odpowiadać na pytania. Widać było, że jest w swoim żywiole.
- Znałam! Ale każdy w wiosce się ich bał – pokręciła głową. Naruto zagryzł wargę, słuchając uważnie. – Wyglądali dziwnie… W słoneczne niedziele nie chodzili do kościoła, dopiero kiedy się zachmurzyło. W ogóle wszyscy w wiosce wtedy mówili, że to jakieś potwory są! – aż wychyliła się na fotelu, wczuwając się w swoją opowieść. Blondyn nawet nie chciał jej przerywać. – Nie pamiętam, kiedy to było, ale w posiadłości wybuchł pożar i zginęła cała rodzina oprócz Sasuke – Naruto grzecznie pokiwał głową. O tym akurat wiedział, zresztą nie dowiedział się jeszcze niczego nowego. – To trochę dziwne, bo posiadłość ponoć została nietknięta. Wydaje mi się, że to ten Sasuke to zrobił.
- Zabił? – zdziwił się. Nie, Sasuke nie mógł zabić rodziny. Przecież z listów, jakie znalazł w bibliotece, jasno wynikało, że kochał ich.
- No rozumie pan, że cała posiadłość była nietknięta!? Tylko ciała prawie doszczętnie spalone! – uniosła głos, kręcąc głową. – Zresztą po tej całej aferze najmłodszy Uchiha tak po prostu zniknął! Do tej pory nikt go nie widział!
Naruto potaknął, marszcząc brwi.
- Ale wracając do Uchihów, jacy oni byli?
Kobieta wydęła z zastanowieniem usta, dudniąc palcami o podłokietnik.
- Nie byli normalni – mruknęła w końcu. – Mieszkali na odludziu, nie byli przyjaźni. Jak ich kiedyś zobaczyłam w kościele, to miałam ochotę uciec! Ta ich głowa rodziny, Fugaku, zmierzył mnie tak groźnym spojrzeniem, że do teraz je pamiętam – westchnęła.
- Proboszcz twierdził, że to miła rodzina – podsunął chłopak, zaskoczony odmiennością zdań. Czuł się dziwnie podekscytowany, a sprawa Sakury dawno zeszła na drugi plan. Musiał dokładnie się dowiedzieć, co stało się z rodziną Sasuke. Przecież młody Uchiha ich nie zabił… I tu zaczynały się wątpliwości.
Naruto tak naprawdę nie znał bruneta. Owszem, oszalał dla jego zapachu, dotyku, głosu, ale nie wiedział jaki naprawdę jest mężczyzna.
- Mili to oni byli tylko dla niego! – prychnęła. – Nikt ich nie lubił, każdy się ich bał. Matki zabierały swoje dzieci wieczorami z dworu, tak się bały! Kiedyś, jak jeszcze wszyscy z Uchihów żyli, to zdarzały się dziwne przypadki zaginięć!
Usta blondyna uchyliły się bezwiednie. Wiedział, że to przecież wampiry, jakkolwiek to irracjonalnie brzmi, ale ciężko mu było dopuścić do siebie myśl, że mogli kogoś zabić.
- Zaginięcia? – powtórzył. Kobieta ochoczo potaknęła.
- Wychodzili z domów wieczorami i już nie wracali.
Naruto przełknął ślinę. To nie mógł być jego Sasuke… On by nikogo nie zabił! Chociaż nie był człowiekiem. Był potworem, o którym Naruto niewiele wiedział.
- A co powie pani o… Deidarze? – zapytał po chwili zastanowienia.
- Miły chłopak. Jestem pewna, że to nie było zwykłe samobójstwo. Teraz w posiadłości jest jakiś nowy, Uzumaki Naruto, czy jakoś tak… - zaczęła, a blondyn całkowicie się na niej skupił, czując jak serce łomocze mu w piersi. – Nie widziałam go jeszcze, ale boję się o dzieciaka. To podobno młody chłopak, a może stać mu się krzywda – westchnęła. – Policja nic nie może zrobić, bo przecież nie ma żadnych dowodów.
Naruto przełknął niepewnie ślinę. Krzywda? Co Sasuke mógłby mu zrobić…? Oczywiście, blondyn wiedział, że kontynuując tą przedziwną znajomość igra ze śmiercią, ale coś nie pozwalało mu tego wszystkiego zakończyć.
Paradoksalnie czuł się również bezpiecznie. Co za hipokryzja. W objęciach wcielenia diabła czuł się bezpiecznie.
- Jeszcze interesuje mnie Suigetsu Hozuki, wie coś pani o nim? – zapytał. Kobieta uniosła brwi, kręcąc przecząco głową.
- Jedynie, że został adoptowany – szepnęła.
Naruto westchnął.

Wsiadł do samochodu, kłócąc się z szalejącymi myślami. Gdzie jechać? Do klubu, dowiedzieć się dokładnie, co stało się z Sakurą, czy do domu? Przeczytałby tą książkę, przejrzał dokładnie biblioteczkę i spróbował odszukać odpowiedzi… Wszystko było takie dziwne. Przerażające, a zarazem podniecające.
Sam siebie nie rozumiał, zaprzestał już prób zrozumienia. Jedyne, czego teraz chciał, to jasnych odpowiedzi.
Coś mu podpowiadało, że to wszystko w pewnym punkcie łączyło się w jedną, logiczną całość. Tylko gdzie znajdował się ten punkt?
Ruszył do posiadłości, zostawiając odwiedzenie klubu na później… Może wieczorem zadzwoni do Jirayi i się o wszystko wypyta. Ale to dopiero wieczorem.

Gdy tylko wrócił do posiadłości, od razu udał się do swojego pokoju i sięgnął po książkę zatytułowaną „Istota”. Sasuke mówił mu, że tam znajdzie odpowiedź.
Usiadł więc na łóżku, czytając dokładnie do końca. Sam za bardzo nie wiedział, w czym ta książka ma mu pomóc, skoro skupia się na wielu mitycznych postaciach, a nie tylko na wampirach.
Po chwili namysłu postanowił znów przeczytać rozdział o dzieciach nocy. Może coś pominął? Może coś niedokładnie przeczytał?
Wampiry obdarzone życiem wiecznym, tułają się po świecie, brutalnie mordując. Żywot pełny bólu, bo ileż można żyć wiecznie? Znudzone wychodzą na słońce, czekając na powolną, męczeńską śmierć.
Naruto zwilżył wargi. A jeżeli ten cytat jest odpowiedzią? Westchnął, odrzucając książkę i wychodząc na ciemny korytarz. Nawet nie zauważył, kiedy zdążyło się tak ściemnić. Przełknął ślinę, spoglądając niepewnie na obrazy. Nie lubił kręcić się po posiadłości wieczorami, ale teraz po prostu czuł, że musi.
Zagryzł wargę, ruszając przed siebie szybkim, nierównomiernym krokiem. Serce łomotało mu w piersi, a on starał się patrzeć przed siebie. Byle nie na te przerażające obrazy, które tak uparcie się w niego wpatrywały.
Dopadł do schodów, które zatrzeszczały pod nim przeraźliwie. Szybko je pokonał, nie chcąc oglądać się w czarną otchłań, jaką miał za plecami. Dopadł do drzwi biblioteczki, szybko zapalając światło i odetchnął z ulgą.
Wziął jeszcze parę uspokajających oddechów, po czym podszedł do pierwszego lepszego regału. Sam nie wiedział, czego ma szukać. Wyciągnął pierwszą lepszą książkę, która okazała się być jakimś starym Pismem Świętym. Przejrzał ją od niechcenia, mając nadzieję, że natrafi na jakieś zapiski.
Nic.
Odłożył ją na podłogę, samemu na niej siadając. Zaczął przeglądać każdą książkę po kolei, ale nic z tego. Żadnych pamiętników, listów, notatek…
Nagle światło zgasło.
Naruto aż otworzył szerzej oczy, rozglądając się panicznie dookoła. Wstał powoli, a jego oddech stawał się urywany. Coś zaskrzypiało za nim. Odwrócił się nerwowo, starając się dostrzec coś w tej ciemności.
Przełknął nerwowo ślinę, próbując się uspokoić. To był przecież Sasuke… Nie miał się czego bać… Chyba.
- I? – usłyszał za sobą. Znów odwrócił się gwałtownie, napotykając pustkę. – Czego się dowiedziałeś? – tym razem pytanie padło z drugiego końca pokoju.
- Niczego konkretnego – odszepnął zdenerwowany, wciąż bezcelowo błądząc wzrokiem po ciemnym pomieszczeniu. Nie widział nawet zarysu sylwetki bruneta!
W pewnym momencie poczuł silny, przyjemny zapach Sasuke. Ramiona oplotły go od tyłu, a wargi przesunęły się po karku blondyna.
Chłopak przełknął ślinę, przymykając oczy. Mimo wszystko uwielbiał jego dotyk, zapach, głos…
- A nie tego, że to ja ich zabiłem? – zapytał ironicznie, wsuwając dłoń pod koszulkę Naruto.
- Nie zrobiłeś tego – powiedział blondyn, a w jego głosie dało się wyczuć zawahanie.
- Skąd ta pewność?
- Nie wiem… - szepnął bezradnie. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć! – Nie jesteś mordercą – powiedział nie przekonany do własnych słów.
Sasuke parsknął śmiechem, odsuwając się od niego, co Naruto wykorzystał i odwrócił się przodem do bruneta.
- Jestem wampirem, Naruto. Wampiry to urodzeni mordercy – wygiął usta w kpiącym uśmiechu, co o dziwo blondyn potrafił zobaczyć. Twarz Sasuke wydawała się być tak jasna na tle ciemności… Kontrastowała z nią, a mimo to tęczówki się z ową ciemnością zlewały. Naruto aż się na to zapatrzył.
- Ale ty byś ich nie zabił – szepnął, spoglądając na niego pytająco. – Prawda? Nie zabiłbyś własnej rodziny. Tylko wytłumacz mi, jak zginęli – poprosił.
- „Wampiry obdarzone życiem wiecznym, tułają się po świecie, brutalnie mordując. Żywot pełny bólu, bo ileż można żyć wiecznie? Znudzone wychodzą na słońce, czekając na powolną, męczeńską śmierć.” – zacytował płynnie fragment z książki. Słowo w słowo, zupełnie jakby nauczył się go na pamięć. Przysunął się do chłopaka, obejmując go w pasie i nachylając się nad nim lekko, gdyż był wyższy. – Życie wieczne naprawdę męczy. Widzisz jak wszystko dookoła ciebie umiera. Nie możesz przywiązać się do żadnego człowieka, bo i on umrze – wyszeptał w jego usta, delikatnie je muskając.
Naruto starał się skupić na słowach wypowiadanych przez bruneta, ale było to niezwykle ciężkie. Sasuke był tak blisko…! – Nie było sposobu na powrócenie do człowieczeństwa, ale był sposób na śmierć. Zdecydowaliśmy, że wszyscy razem ostatni raz spojrzymy na słońce. Będziemy się nim cieszyć. Stchórzyłem, Naruto – powiedział ochryple, kąsając dolną wargę chłopaka. – Bo to byłaby śmierć poprzez spalenie. A to wiąże się z bólem – drażniąco wolno przesunął usta na policzek blondyna, obrysowując językiem każdą z blizn. Oddech chłopka stawał się niespokojny, a serce biło coraz szybciej i szybciej. – Wiesz jak dawno nie miałem w ustach normalnego jedzenia? – zapytał wprost do jego ucha, na co przez ciało Naruto przebiegły przyjemne dreszcze, powoli kumulujące się w dolnych partiach ciała. – Mogę żywić się tylko krwią. Ile bym oddał za możliwość zjedzenia czekolady, nawet cytryną bym nie pogardził, ale nie mogę. Nie zabiłoby mnie to, ale po prostu zgniło we mnie – chłopak już ledwo rozumiał, co się do niego mówi. Był otumaniony zapachem, dotykiem i głosem. Stał, poddając się całkowicie woli Sasuke, a mężczyzna zdawał się dobrze o tym wiedzieć. Mówił jednak dalej, zsuwając usta na szyję chłopaka. – Mój organizm przyswaja jedynie krew, której nienawidzę. Mdli mnie metaliczny posmak, a zarazem podnieca. Kocham go i nie cierpię – wyszeptał, przylegając wargami do miejsca, w którym znajduje się tętnica. – Czuję, jak płynie w tobie krew. Słyszę każde bicie serca – położył dłoń na lewą pierś chłopaka, drugą ręką obejmując go w pasie. – Wiem, kiedy się denerwujesz, kłamiesz, cieszysz… - Naruto odruchowo odchylił głowę, nadstawiając szyję. Sasuke jednak ucałował go tylko w tamtym miejscu, odsuwając się nieco i uśmiechając kpiąco. – Znam twoje myśli, Naruto…
Chłopak jakby się ocknął. Zamrugał, spostrzegając, że już nie czuje dotyku ciepłych ust na skórze, a jedynie silną rękę obejmującą go w pasie.
- Zdążyłem zauważyć – prychnął, zwilżając wargi i próbując uspokoić szalejące serce.
Sasuke spojrzał mu głęboko w oczy, nie odrywając przez dłuższą chwilę wzroku od niebieskich tęczówek, przez co Naruto speszył się trochę, ale nie odwrócił spojrzenia.
- Masz piękne oczy – powiedział wreszcie brunet, przesuwając wierzchem dłoni po policzku chłopaka. – Uwielbiam ten kolor – dodał, nim wpił się w jego wargi. Blondyn odruchowo przymknął powieki, a jego serce jak zwykle zaczęło bić szybciej. Objął kurczowo kark mężczyzny, wsuwając dłonie w czarne, aksamitnie miękkie włosy. Oddawał nerwowo pocałunek, podczas gdy ruchy Uchihy były całkowicie wyważone. Dłonie ze spokojem przesuwały się po bokach ciała kochanka aż na pośladki, usta namiętnie, acz rozważnie, oddawały pieszczotę.
Przez ciało blondyna przebiegła fala dreszczy. Robiło mu się coraz goręcej, ciężko mu było zaczerpnąć oddech. To, gdzie aktualnie się znajdowali, nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Ważne, że był z nim Sasuke. Ten jego uzależniający zapach i dotyk.
Poczuł jak ciepła dłoń wsuwa się powoli pod jego koszulkę i zaczyna drażnić jego umięśniony brzuch. Westchnął drżąco, przylegając ustami do brody bruneta. Zsunął je na szyję, którą zaczął z pasją lizać i podgryzać na przemian. I wtedy pierwszy raz to usłyszał. Sasuke wydał z siebie gardłowy odgłos na pograniczu westchnienia i jęku. Naruto postanowił powtórzyć zabieg, aby znów usłyszeć ten dźwięk, od którego stawały mu wszystkie włoski na ciele. Mężczyzna najwidoczniej nie chciał kontynuować, gdyż odsunął go od siebie, szybko ściągając z chłopaka koszulkę i popychając go na podłogę.
Blondyn spojrzał na niego zdziwiony nagłą gwałtownością, ale poddał się mu całkowicie. Nie potrafił się sprzeciwić, a przecież nie był taką ciotką! Ale przy Sasuke nie umiał się inaczej zachować.
Uchiha zaraz zawisł nad nim, wpijając się w jego wargi i błądząc dłonią po ładnie wyrzeźbionej klatce piersiowej. Naruto westchnął w jego usta, błagając w myślach, aby Sasuke wreszcie zajął się miejscem tak rozpaczliwie proszącym o uwagę. Już od dłuższej chwili miał zwód w bieliźnie, który powoli stawał się bolesny.
Brunet oderwał się od jego warg, uśmiechając kpiąco i zajmując się rozpinaniem rozporka, co poszło mu niezwykle sprawnie. Chłopak uniósł biodra, aby mężczyzna mógł zsunąć z niego spodnie wraz z bielizną.
I naprawdę nie obchodziło go, że jest nagi przy całkowicie ubranym Sasuke. Zresztą on przy nim przestawał myśleć. Czuł się jak narkoman, pragnący tylko swojej używki. Wampir ujął pewnie jego członka, błądząc językiem po obojczyku chłopaka i przesuwając powoli usta na sutki, które zaczął drażnić.
Z opuchniętych przez pocałunki ust Naruto wyrwał się jęk. Rozchylił nogi, pragnąc więcej i więcej.
Dłoń zaczęła się szybko poruszać po jego penisie, zaciskała się na nim prawie boleśnie, wydzierając z gardła blondyna kolejne wstydliwe dźwięki. W pewnym momencie Sasuke przerwał, łapiąc go pod kolanami i unosząc uda chłopaka tak, aby miał idealny wgląd na wejście Naruto.
Wsunął w niego jeden palec, ponownie łącząc ich usta w dzikim pocałunku. Niemal od razu natrafił na splot nerwów w ciele chłopaka, co wywołało przeciągły jęk.
- Jeszcze – poprosił, odrywając się na chwilę od karminowych, idealnych warg. Sasuke poruszył palcem, znów trafiając w prostatę. Plecy blondyna wygięły się w łuk, a palec wycofał się z jego wnętrza.
Do wejścia zostało przystawione coś o wiele większego niż palec. Chłopak zamknął oczy, starając się rozluźnić, po czym Sasuke wszedł w niego jednym szybkim pchnięciem, zaczynając się w nim poruszać bez jakiegokolwiek nawilżenia.
Twarz Naruto skrzywiła się w grymasie bólu, ale nie zaprotestował, odszukując wargi mężczyzny i wpijając się w nie z całą goryczą. Objął jego kark ramionami, oplatając go nogami w pasie.
Ruchy jakie wykonywał Sasuke były płynne i z sekundy na sekundę zamieniały się w przyjemność. Główka penisa odnalazła splot nerwów, co wywołało kolejne jęki ze strony Naruto.
Chłopak zaczął nerwowo poruszać biodrami, dłonią ujmując swojego członka i masturbując się gwałtownie. Wiedział, że za chwilę nastąpi finał. To był szczyt jego możliwości.
Wytrysnął nagle, ochlapując białą koszulę mężczyzny na nim, który doszedł w jego wnętrzu i powoli, spokojnie ułożył się koło blondyna, przytulając go do swojej piersi. Naruto, w odróżnieniu od Sasuke, ledwo co łapał oddech. Wtulił się w niego, całkowicie nie przejmując się swoją nagością, narkotyzując się jego zapachem.
Tym razem Sasuke nie zakończył aktu wgryzaniem się w chłopaka, za co blondyn był mu wdzięczny.

10 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo... no ciekawa jestem co Sasuke zrobi... bycie wampirem to lipa, mi by się to dawno znudziło >.< czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze zrozumiałam, że został już jeden rozdział? I wszystko się wyjaśni? ŁAŁ. I mówisz, że bardzo długi? I że połowę już masz? ;) No to możesz wrzucić jak się będziesz nudziła ;) Jak Ci wygodnie.
    A teraz rozdział. No ciekawa jestem czy to Sasuke ubił Haruno. Czytanie w myślach niestety nie działa w dwie strony :/
    A pani starsza to skojarzyła mi się ze staruszką w lesie z Supernatural z odcinka "Bedtime stories". Normalnie czekałam aż Naruto coś zje i go zmuli, a staruszka wyciągnie noża i będzie chciała go zaszlachtować ;) Tak, wiem, za dużo filmów ;)
    I mamy kolejną scenkę z chłopcami. No widać, że Sasuke wyraźnie oszczędza na jedzeniu ;) Tym razem nie upuścił Naruto krwi. Ciekawe czy by chciał zrobić z niego wampira, żeby tak razem przez wieczność. Troszkę raźniej w końcu. I ciekawe czy Uzumaki by się zgodził, hm.
    Ciekawa jestem jak zakończysz tę historię.
    Życzę wena tradycyjnie. Cieszę się, że powraca :D
    Ściskam mocno :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej. To było... słodkie. Nie wiem czemu akurat takie, ale tak mi się skojarzyło.
    Nie moja wina... To brak snu tak na mnie działa, o~!
    Dla mnie może być dłuuugi ostatni rozdział, by można było się nim nacieszyć w ostatnich chwilach :3

    OdpowiedzUsuń
  4. TAAAAAAAAAAAK narescie sie zblizyli.. ale NIEEEEEEEEEEEEE nie koncz jescze tego T_T

    OdpowiedzUsuń
  5. *_____* Tylko złapię oddech... Uła... xDD
    To było piękne *-* Rozwaliłaś mnie xD Sasuke potrafi być "delikatny" XDDD *piszczy* wiesz, Sasuś to moja ulubiona postać ^^" kukuku
    Chyba zaczynam fantazjować, przez moment serio miałam wrażenie, że tamta babcia Uzumakiego zje xD Ciężko jest mi sobie uświadomić, że Sasuke adoptował Suigetsu XD To tak dziwnie brzmi! Ale sam pomysł jest mega oryginalny, więc mnie się tym bardziej podoba ^^ heh
    Mnie się wydaje, że Sasuke nie wytrzymałby wieczności przy Uzumakim, ale ja się w sumie nie znam xD Może się przyzwyczai, z resztą na razie jakby mu nie przeszkadza, heh ^^ Gdybym była na miejscu bruneta, to oszczędziłabym blondynowi takiego losu.
    Nadal wydaje mi się, że to Sasek zjadł Sakurwę x3 Aczkolwiek wcale tak być nie musi, może po prostu przechodził obok i się pomylił, czy coś... Em... No dobra, Sasek jest mordercą ^^"
    Niczego mądrego po ich stosunku nie jestem w stanie napisać, co z resztą widać, więc lepiej zakończę xD Wielbię to opowiadanie i nie kcę, żeby się już kończyło >< Rozdział(y) dodaj wedle uznania :3
    Pozdrawiam i życzę weny! x3

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do decyzji, pozostawiam do twojego uznania, chociaż...
    Z jednej strony proponujesz podać nam już wszystko, ale z drugiej...Połowa może być szybciej, aniżeli druga część. I to chyba mnie jednak satysfakcjonuje bardziej, bo będzie co prawda mniej, ale szybciej. Więc może jednak nie zostawiam do twojego uznania. ;p

    Rozdział taki jaki uwielbiam i nie, nie stosuje wazeliny, bo osobiście się nią nieco...Może nie tyle brzydzę, ale same 'wow, supcio i kawaii' jakoś niewiele dla mnie znaczą, o czym juz zresztą wielokrotnie wspominałam. Tak więc czas uwarunkować wypowiedź ;)

    Początek tajemniczy, wyciszony, a jednocześnie napięty...Fałszywe ukierunkowanie czytelnika w stronę pewności, że Naruto teraz pójdzie poszukiwać zabójcy Sakury, zwrot akcji, jakim jest pożyczenie samochodu celem wyjaśnienia tytułowej tajemnicy posiadłości, aż do punktu kulminacyjnego, alias ponownego stanięcia twarzą w twarz(i nie tylko) z Uchihą.

    Zachowanie Naruto również dość kanoniczne - wszystko na ciebie wskazuje, ale wiem, że jesteś niewinny...nawet słodkie w ten zjadliwy( jako do zjedzenia/strawienia, nie uszczypliwy) sposób. Mam na myśli po prostu to, że nie przesłodziłaś, co się w dzisiejszych czasach chwali ;)


    Mogłabym tak jeszcze pisać długo, ale nie jestem pewna, czy inteligentnie, więc poprzestanę w tym miejscu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc STCHÓRZYŁ? O.o' Szok, jakich mało... spalili się. xD Dziwnie to brzmi, ale wierzę. Scena zbliżenia cudowna, aż widziałam to oczami wyobraźni, wszystko! Ślicznie... ta babka była the best. xd Rozwaliła mnie, ciekawe co z Sakurą? E tam, w sumie może se leżeć w grobie, ja rozpaczać nie będę. Dalej zastanawia mnie jak to skończysz, hmm... mam ze dwa scenariusze, ale co tam. Co do rozdziału, zrób jak Ci będzie wygodnie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki temu, moje natchnienie powoli do mnie wraca. Rozdział był taki... słodki.
    Nie wiem skąd taka myśl, ale nic na to nie poradzę.
    Może to z powodu zachowania Sasuke i tego, że nie wgryzł się w Naruto po akcie?
    Aczkolwiek naprawdę miło się czytało.
    Uwielbiam ten fick ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Już myślałam, że ktoś wybił rodzinę Uchiha. A oni na słoneczku swój żywot zakończyli. W sumie tyle lat łazić po ziemskim padołku to może i im się znudziło.
    Sasuke stchórzył. I dobrze. Bo kto by ubił Sakurę? Przecież nie Naruto. Chociaż pewnie i jego w końcu by wkurzyła.
    Spodobało mi się to, że teraz Sasuke nie postanowił się wsysać w Uzumaki'ego. Czyżby czuł coś więcej do blondyna prócz pociągu do jego słodkiej krwi?
    Ciekawi mnie zakończenie. Mam nadzieję, że Sasuke nie zdecyduje się na słońce. Przemiana blondyna w wampira też jakoś tak nie...
    No nic, w następnym rozdziale się dowiem.
    Co do tego jak zamieścić następny rozdział to uważam tak jak pozostali. Według własnego uznania.
    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Imponuje mi Twój styl opisywania stosunków płciowych.

    ~Jenova

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy