czwartek, 7 kwietnia 2011

15. Tajemnica posiadłości - KONIEC

XV. Prawda

Naruto obudził się w środku nocy, odczuwając potworne pragnienie. Zupełnie jakby nie pił nic przez kilka dni!
Skrzywił się, odrzucając kołdrę i siadając na brzegu łóżka. Przetarł oczy, spoglądając po chwili na elektroniczny zegar, którego zielona poświata była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu, gdyż przez zasłonięte okna nie wpadał do pokoju nawet blask księżyca. Migające cyfry wskazywały równo godzinę czwartą nad ranem, czego chłopak nie przyjął z zadowoleniem.
O dziwo był wyspany, a przecież nie powinien po tym, co wyprawiał wieczorem z Sasuke w bibliotece. Był pewny, że ciężko będzie mu rano wstać, seks w końcu jest wyczerpującą czynnością. Ale może to przez to, że Sasuke tym razem nie potraktował go jako posiłku? Właściwie to… Po tym wszystkim położył się tuż koło niego na starej, drewnianej podłodze i nawet pozwolił mu się przytulić. Leżał z nim w jednej pozycji, przyciskając się do jego boku i obejmując pierś ramieniem dobre pół godziny, nie mówiąc nic, tylko narkotyzując się tym zniewalającym zapachem i dotykiem chłodnej, gładkiej skóry.
A później tak po prostu zasnął.
Albo stracił przytomność… Przy Sasuke to już nic nie wiadomo. No i obudził się tu. Spragniony, ale wyspany.
Gdy sobie to uświadomił, pierwsza myśl, jaka zawitała w jego głowie, brzmiała: „Znów się mną poczęstował”, dlatego też zerwał się na równe nogi, dopadając drzwi łazienki i zapalając w pomieszczeniu światło.
Nachylił się nad zlewem, dokładnie przyglądając się szyi, następnie obojczykom i klatce piersiowej. Znajdowały się tam tylko stare zranienia. Nic, co mogłoby go bardziej zaniepokoić. No, chyba że był nagi, ale w końcu uprawiał seks, więc musiał się wtedy rozebrać.
Z ulgą stwierdził, że tym razem Sasuke nic mu nie zrobił.

Szedł powoli ciemnym korytarzem, starając się nie patrzeć na obrazy i nie oglądać za siebie. Mimo wszystko dalej bał się podróżowania po posiadłości w nocy. Posiadała straszny klimat, niczym z horrorów.
A skrzypiąca podłoga pod stopami wcale nie uspokajała szalejącego serca blondyna, który usilnie starał się sobie wmówić, że nie ma się czego bać. Chyba naprawdę obejrzał za dużo filmów grozy.
Wreszcie wszedł do kuchni, wyciągając z lodówki małą buteleczkę wody mineralnej. Odkręcił ją, przysysając się do gwintu i niemal od razu wypijając połowę. Westchnął z ulgą, czując jak nieprzyjemne pieczenie gardła ustaje.
Wyrzucił pustą butelkę, wychodząc z kuchni i kierując się w stronę schodów, gdy nagle dojrzał smugę światła przedzierającą się przez szparę zamkniętych drzwi od salonu, odznaczającą się na tle ciemności, jaka panowała na korytarzu.
Zdziwił się, ale postanowił sprawdzić, kto siedzi w salonie o tej porze. Ruszył niepewnie w kierunku drzwi, kładąc dłoń na klamce i zamierając na chwilę. Starał się wyłapać jakieś dźwięki dochodzące z pomieszczenia. Gdy przystawił ucho, był w stanie dosłyszeć cichą melodię. Wiedział, że skądś ją znał, ale była zbyt cicha, aby mógł dokładnie sobie odpowiedzieć.
Przełknął ślinę, znów czując jak jego serce przyśpiesza swój rytm, choć on sam się nie bał. Nie miał przecież czego…
Nacisnął na klamkę, po czym pchnął, lekko uchylając drzwi. Do jego uszu dotarł charakterystyczny dźwięk trzaskania ognia w kominku przy akompaniamencie muzyki klasycznej.
Teraz już wiedział skąd ją znał. Kiedyś, gdy jeszcze uczęszczał do szkoły, nauczyciel sztuki był zakochany w twórczości Vivaldiego, dlatego też nie raz puszczał im na lekcjach różne utwory. Melodia, która wypełniała pomieszczenie, nosiła tytuł Cztery pory roku, zima.
Blondyn zwilżył wargi, wchodząc do salonu niepewnie i spoglądając na Suigetsu, który siedział na swoim ukochanym fotelu z książką w jednej dłoni, a w drugiej trzymał nieodłączną filiżankę herbaty.
Niedaleko, na małym stoliku pod ścianą, stał gramofon, wygrywający tą drażniącą dla ucha Naruto muzykę. Chłopak nie lubił klasycznej, denerwowała go, ale nic nie powiedział, przysiadł jedynie na fotelu, zwracając uwagę Suigetsu na siebie.
Mężczyzna był w samych dresowych spodniach, tak więc Naruto z łatwością mógł dojrzeć blizny jakie znajdowały się na szyi mężczyzny, obojczykach i przedramionach. Chłopak przełknął ślinę, gdyż podejrzewał, kto mógł mu je zrobić.
- Sam pozwoliłem panu Sasuke – odezwał się Suigetsu, spostrzegając, czemu blondyn się przygląda. Naruto zwilżył wargę, potakując niepewnie. – Uwielbiam dobrą muzykę i książkę – uśmiechnął się z rozmarzeniem. – Vivaldi był geniuszem – westchnął, poprawiając sobie druciane okulary i powracając wzrokiem do tekstu jakiejś starej książki.
- Dlaczego nie śpisz? – zapytał blondyn.
Suigetsu uśmiechnął się kątem oka, obracając się nieco na krześle i ukazując chłopakowi jakąś świeżą ranę na szyi.
Przez ciało Naruto przebiegły nieprzyjemne dreszcze. Już wiedział, dlaczego Sasuke „nie skorzystał” z niego.
- Ciężko mi zasnąć po utracie krwi – powiedział z tym swoim zwyczajowym, rozbawionym, a nawet nieco kpiącym uśmiechem. – Może to dziwne, ale naprawdę nie mogę wtedy zasnąć. Zresztą cierpię na bezsenność – przyznał, przewracając stronę.
- Jesteś masochistą? – zupełnie poważnie zadał kolejne pytanie. Suigetsu aż spojrzał na niego zdziwiony, po czym parsknął śmiechem.
- Nie wiem – odparł. – Może…? Dla pana Sasuke zrobiłbym naprawdę wszystko. Uratował mnie – szepnął.
Naruto przełknął ślinę, aż pochylając się w stronę białowłosego. Czuł, że zaraz wszystkie pytania związane z Suigetsu otrzymają odpowiedzi. – Pan Sasuke bardzo cię lubi – podniósł na niego już całkowicie poważne spojrzenie. – Nawet nie masz pojęcia, jakie to szczęście. On jest raczej samotnikiem, nigdy nie przywiązuje się do ludzi – westchnął, zamykając książkę i odkładając ją na stolik. Dopił herbatę i filiżankę również odstawił. – Nawet do mnie – dodał ze smutkiem.
- Ale przecież cię zaadoptował, tak? – zapytał, nie rozumiejąc.
- Adoptował – potaknął. – Uratował mnie przed spędzeniem dzieciństwa w domu dziecka – w tym momencie gramofon przestał wygrywać melodię Czterech pór roku i nastała chwila ciszy, po której nastąpiły pierwsze akordy jakiegoś utworu. – Sonata księżycowa Beethovena – Suigetsu mruknął pod nosem. – Traktuję go jak ojca. Jeżeli uważasz, że łączy nas coś więcej, to mylisz się – wygiął swoje wąskie usta w kpiącym uśmiechu.
- Wcale tak nie uważam – skłamał blondyn, marszcząc niezadowolony brwi. Oczywiście, że tak uważał. Bo przecież to uwielbienie Sasuke przez białowłosego było jakieś chore!
- Nie kłam. Wiesz jak łatwo można odczytać twoje myśli?
Naruto przełknął ślinę, tracąc resztki swojej pewności, jaką chwilę temu udało mu się zebrać.
- Ty też…?
- Nie, nie czytam w myślach – parsknął rozbawiony, kładąc dłonie na podłokietnikach i spoglądając na blondyna z lekkim uśmiechem. – Ale jesteś naprawdę przewidywalną osobą.
- Przewidywalną…? – chłopak uniósł wysoko brwi. Suigetsu potaknął.
- Wiedziałem, że zostaniesz, nawet jeżeli dowiesz się, kim tak naprawdę jest pan Sasuke – wytknął, uśmiechając się szerzej. – W ogóle postępujesz zgodnie z moimi myślami. Wiedziałem, że gdy tylko wyślę cię do biblioteki, to oprócz sprzątania nie odmówisz sobie przejrzenia niektórych książek, aż wreszcie natrafisz na coś interesującego.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi na samym początku? – już naprawdę nic nie rozumiał. Czyli wychodziło na to, że to nie tylko Sasuke prowadził z nim tą „grę”, ale też Suigetsu? Maczał w tym wszystkim swoje palce, nakierowując go na kolejne rzeczy pozwalające mu odkryć zagadkę.
- A czy byłoby tak zabawnie jak teraz, gdybym ci o tym wszystkim powiedział? – zaśmiał się niezwykle rozbawiony.
- Nie dla mnie – prychnął coraz bardziej poirytowany chłopak. – Po co to wszystko?
- Bo życie w tej posiadłości jest nudne –  Suigetsu wzruszył ramionami. – Dzień po dniu to samo, a tak to przynajmniej mogłem obserwować jak się męczysz i starasz wszystkie informacje ułożyć w jedną, logiczną całość. Nie wiedziałeś jednak, że tu brak logiki – przymknął oczy, rozkoszując się końcowymi akordami Sonaty księżycowej.
- Co się stało z Kibą? – zapytał blondyn po chwili namysłu. Odpowiedziało mu milczenie. Naruto zagryzł niezadowolony wargę. – Śmierć Deidary na pewno była tylko samobójstwem?
- Niedługo wszystko stanie się jasne – odparł melancholijnie, nawet na niego nie spoglądając. Jego szczupła, naznaczona bliznami pierś unosiła się w miarowych oddechach, a na ustach błąkał się rozmarzony uśmieszek.
- Niedługo? Czyli kiedy?
- Niedługo.

Naruto siedział na swoim łóżku, obracając w dłoniach swoją starą komórkę. Było już południe, a Suigetsu kazał mu iść odpocząć, w razie znalezienia jakiejś pracy miał po niego przyjść.
Chłopak westchnął, wchodząc w książkę telefoniczną i odszukując numer zapisany pod nazwą „Jiraya”. Był to właściciel klubu, w którym pracowała Sakura. Stary zboczuch, uwielbiający młode panienki, ale mimo wszystko był w porządku. Naruto nawet go lubił, tak jak i wszystkie osoby, które go znały. Raczej nie miał wrogów.
Przyłożył słuchawkę do ucha, czekając aż Jiraya odbierze.
- Tak? – usłyszał stary, nieco ochrypnięty głos. Blondyn westchnął ciężko, uśmiechając się kątem ust.
- Cześć, stary zboczeńcu – przywitał się zwyczajowo. – Ja… Dzwonię, bo chciałbym się czegoś dowiedzieć – wymruczał cicho do telefonu.
- O Sakurze? – domyślił się. – Mógłbyś tu przyjechać. Zresztą pojutrze pogrzeb – poinformował. – Mama Haruno mówiła, żeby przyszli wszyscy, dla których Sakura coś znaczyła.
Naruto potaknął, zupełnie tak, jakby mężczyzna mógł to zobaczyć.
- Będę – powiedział. – Ale nie o to mi chodzi… Chciałbym się dowiedzieć, kto ją znalazł i jak idzie śledztwo.
Usłyszał w słuchawce ciężkie westchnienie i nerwowo stawiane kroki. Jiraya zawsze jak się czymś przejmował chodził w kółko zupełnie jak zwierze w klatce.
- Znalazła ją Hinata… Dziewczyna ma teraz terapię z psychologiem. Żałuję, że to nie był ktoś inny… Zresztą, wiesz jaka jest Hinata. Ma słabą psychikę i to, co znalazła w tej toalecie, było dla niej szokiem. Też ją widziałem, Naruto – przyznał Jiraya, robiąc w tym momencie pauzę, aby ułożyć sobie wszystko, co chciał przekazać blondynowi. – Boże, wszędzie była krew. Ściany, podłoga, umywalki… Nawet na podłodze! Z tego, co się dowiedziałem u przyjaciela, który prowadził śledztwo, to najpierw była nacinana czymś niezwykle ostrym, później ktoś ją udusił, a następnie rozciął gardło i pobawił się w udekorowanie toalety. Najdziwniejsze jest to, że nie krzyczała. Nikt jej nie słyszał, a na pewno nie była kneblowana.
Serce Naruto biło coraz szybciej, a w gardle pojawiła się gula, której nie był w stanie się pozbyć.
- Boże… - wydusił tylko.
- Podobno nie ma też żadnych poszlak. Żadnych odcisków palców, włosów, naskórka… No nic.
- To o której jest pogrzeb? – zmienił nieco temat, nie będąc w stanie tego wszystkiego słuchać. Kto mógł być aż tak okrutny? Po co w ogóle miał zabijać Sakurę? Może i była wkurzająca, niezbyt mądra, ale żeby od razu coś takiego…?
- O trzynastej. Będziesz?
- Będę, cześć – szepnął i się rozłączył, odkładając telefon na pościel. Tępo wpatrywał się przed siebie, miał dziwne wrażenie, że to wszystko ma związek z tą posiadłością. Szybko jednak się pozbył tej myśli, wmawiając sobie, że to są dwie różne sprawy.
Opadł ciężko na poduszki, wbijając wzrok w sufit. Po tej niezwykle wczesnej rozmowie z Suigetsu niby dowiedział się więcej, ale… Czuł się tak jakby dalej stał w miejscu. Zresztą wydawało mu się, że rozwiązał już całą zagadkę, coś mu jednak podpowiadało, że jest w błędzie.
Bo co się niby stało z Kibą?
Oczywiście, mógł sobie wtedy po prostu szybciej pójść, ale… Naruto dalej nie chciał w to wierzyć.
Westchnął ciężko. Był już tym wszystkim naprawdę zmęczony. Zamknął oczy, przewracając się na brzuch i wtulając twarz w poduszkę. Już po chwili zasnął.

Obudziło go lekkie szarpanie. Uchylił powieki, spoglądając na nachylającego się nad nim Suigetsu.
- Co? – wychrypiał, przecierając zaspane oczy.
- Znowu napadało pełno śniegu, nie da się wyjechać samochodem z garażu. Odśnież to, dobra? – mruknął Suigetsu, odsuwając się od niego. Blondyn westchnął, podnosząc się do siadu, po czym ziewnął rozdarcie.
- Dobra – odparł, na co białowłosy odpowiedział jedynie swoim firmowym uśmiechem, odwracając się na pięcie i tak po prostu wychodząc.
Naruto siedział jeszcze chwilę, nie chciało mu się nawet ruszyć. Gdyby mógł, położyłby się i znów zasnął. Pocieszał się, że przeżyje ten tydzień do końca i się zwolni, w co pewna jego część nie chciała uwierzyć. Coś mu podpowiadało, że jest uzależniony. Od zapachu, dotyku, głosu… Od całego Sasuke.
Wstał wreszcie, przeciągając się i spoglądając na zegarek wskazujący godzinę piętnastą. Spał trzy godziny, a mimo to dalej był zmęczony… Szybko ubrał się ciepło, chcąc jak najszybciej mieć odśnieżanie z głowy. Założył niebieską czapkę i owinął szyję szalem. Na dłonie wsunął grube, narciarskie rękawice.
Naprawdę nie cierpiał Pensylwanii. Zima była tu najgorszą porą roku i trwała tak przeraźliwie długo…! Dlaczego nie mógł urodzić się na Florydzie?
Zszedł na dół, zabierając jeszcze ze składziku szuflę do odśnieżania i wyszedł. Niemal od razu zakopał się w śniegu sięgającym do łydek.
Westchnął ciężko załamany. A więc jednak tak szybko nie skończy tej pracy! Zabrał się do roboty, a chłód jaki odczuwał chwilę wcześniej przeszedł w zapomnienie. Od wysiłku zrobiło mu się straszliwie gorąco. Aż w pewnym momencie musiał się rozpiąć i odwiązać wcześniej starannie zawiązany szalik, gdy już miał wracać do pracy, ujrzał koło nogi kota.
Uśmiechnął się mimowolnie, schylając z zamiarem pogłaskania zwierzaka. W tym momencie kot szybko odskoczył w bok, spoglądając na blondyna… Wyzywająco? Naruto aż sam się zdziwił. Potrząsnął głową, łapiąc za łopatę z zamiarem kontynuowania nieprzyjemnej czynności.
Kot nagle zawył przeraźliwie, zwracając na siebie uwagę. Naruto zmarszczył brwi, coraz bardziej zdezorientowany. Zwierzak znów podszedł do niego, otarł się sugestywnie o nogawkę, a następnie szybciutko odszedł, wbijając swoje zielone ślepia w chłopaka.
Blondyn niepewnie oparł łopatę o mur zamku, robiąc krok w stronę kota. Ten za to wykonał kilka skoków w śniegu, zatrzymując się i znów na niego spoglądając.
Czy on chciał mu coś pokazać? Tak jak było z tamtymi grobami? Naruto niepewnie przełknął ślinę, ale ruszył za nim, walcząc przy okazji ze śniegiem, który w tamtych miejscach sięgał mu niemal do kolan.
Kot zwinnie ruszył na przód, ciągle się oglądając czy chłopak idzie za nim. Naruto szybko spostrzegł, że kierują się do lasu, który znajdował się niedaleko posiadłości. Serce zaczęło bić mu coraz szybciej. Coś znów podpowiadało, aby zawrócić, ale mimo to szedł dalej, prowadzony przez… kota. Gdyby komukolwiek o tym opowiedział, na pewno trafiłby do zakładu zamkniętego.
Odetchnął ciężko. Taki spacer męczył, a niepokój, jaki odczuwał, wcale mu nie pomagał. W końcu minął pierwsze drzewa, przystając na chwilę i rozglądając się.
Znajdowało się tu coraz mniej śniegu, ale to zapewne przez korony drzew. Naruto z ulgą stwierdził, że teraz chodzenie jest łatwiejsze.
Kot miauknął głośno, zwracając na siebie uwagę blondyna, który ocknął się i ponowił marsz, zagłębiając się coraz bardziej w lesie. Przełknął niepewnie ślinę. Może nie powinien był tu iść?
Zwierz nagle zatrzymał się przy jakiejś dużej zaspie pod drzewem, zaczynając miauczeć coraz głośniej. Naruto zmarszczył brwi, podchodząc do niego i spoglądając zdezorientowany to na górę śniegu, to na kota, który zaczął coś rozkopywać. Ukucnął koło zwierzaka, spoglądając na jego poczynania coraz mniej pewnie
- Hej, co ty…? – zaczął, gdy nagle zamarł. Otworzył szeroko oczy, spoglądając na coś, co przypominało… dłoń. Zmarzniętą, męską dłoń. Uchylił bezwiednie usta, sam nie wierząc w to, co widzi.
Gdy nagle zrozumiał.
Aż opadł na śnieg, oddychając coraz szybciej. Czy tam był człowiek? Nieżywy? Przeniósł wzrok na kota, który wbijał w niego swoje zielone ślepia, siedząc spokojnie przy odkopanej dłoni.
Naruto nabrał w płuca porządny haust powietrza, tak dla dodania sobie otuchy, po czym ukucnął w śniegu, nachylając się nad zaspą i zaczynając odrzucać zimny puch na boki. W pewnym momencie, zdjął rękawiczki i zrzucił na bok kurtkę, gdyż zrobiło mu się niezwykle gorąco.
Zmarszczył zdeterminowany brwi, znów pochylając się nad zaspą, a jego serce biło coraz szybciej. Krew szumiała w skroniach, ślina stała się gęsta, a oddech stawał urywany… Musiał dowiedzieć się, kto to jest…! Odkopał zapadniętą pierś zamarzniętego nieboszczyka i aż krzyknął, nie wierząc w to co widzi.
Złoty łańcuszek z serduszkiem.
- O Boże – szepnął chłopak, szybko odgarniając śnieg w miejscu, gdzie powinna znajdować się głowa.
Opadł na pośladki, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w martwą twarz… Kiby. Policzki chłopaka były zapadnięte, ale z łatwością mógł rozpoznać, kim był nieboszczyk. Wszystko jedynie dzięki pogodzie, jaka panuje w Pensylwanii.
Oddech blondyna jeszcze bardziej przyśpieszył. Zerwał się na równe nogi, przeczesując nerwowo włosy dłonią. – Kurwa – zaklął, chodząc w kółko. Teraz to wszystko zaczynało mu się układać.
Miał ochotę wyć, wrzeszczeć, kopać i uciekać na raz. To Sasuke… Sasuke był mordercą! Zabił Kibę!
Wzrok chłopaka powędrował na poranioną szyję trupa.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że Sasuke najprawdopodobniej nie zabił jedynie Kiby.
- Kurwa, Sakura! – jęknął niemal płaczliwie. Żył z mordercą pod jednym dachem. Dał się temu mordercy przelecieć! I jeszcze nawet go nie podejrzewał o zabicie różowowłosej, a przecież w tamtą noc, kiedy ta została zamordowana, Sasuke gdzieś był.
Oczy blondyna znów otworzyły się szeroko, tym razem z obrzydzenia. Tamten smak, który czuł od Sasuke… to była Sakura!
Poczuł, jak wszystko zaczyna mu się przewracać w żołądku. Miał ochotę zwymiotować. Wziął uspokajający oddech, który wcale mu nie pomógł.
A Deidara?
Sasuke też go zabił! Wszystkich zabił!
Nagle Naruto stwierdził, że nie może tu dłużej być. Musi stąd jak najszybciej uciekać, bo i jeszcze jego spotka ten sam los.
Już miał się odwrócić na pięcie i biec do posiadłości, aby się spakować, gdy drogę zaszedł mu kot. Jego zielone ślepia wwiercały się w blondyna zupełnie, jakby chciały coś przekazać. Odradzić albo poradzić.
Naruto go jednak zignorował. Minął zwierzaka, przyśpieszając kroku, aż wreszcie zaczął biec, co utrudniał mu śnieg.
Dopadł drzwi posiadłości, pędząc schodami na górę. Wszystkie myśli w głowie szalały, co chwilę pojawiały się nowe obawy i wyzwiska, jakimi obdarzał Sasuke.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że Suigetsu wiedział! Musiał wiedzieć! I nic nie zrobił, aby pomóc!
Wpadł do swojego pokoju, wyciągając walizkę i szybko wrzucając do niej swoje rzeczy. Choćby miał przejść drogę do miasta pieszo – przejdzie ją! Byle tylko nie zostać w tej posiadłości z mordercą i psychicznym pomocnikiem.
- Koniec gry, Naruto – usłyszał niski głos za sobą, od którego brzmienia jak zwykle przeszły go przyjemne dreszcze. Przełknął zdenerwowany ślinę, a jego oddech znów stał się urywany. Zacisnął pięści, starając się dodać sobie otuchy.
- Już? – chciał to przeciągnąć. Może w tym czasie wpadnie mu jakiś pomysł? Rozejrzał się po pokoju, dopiero teraz zauważając, że zasłony są zasunięte. Wcześniej był zbyt przejęty szybkim pakowaniem się, aby zwrócić na to uwagę.
- Przegrałeś – ogłosił brunet, podchodząc do niego i obejmując od tyłu. Poczuł ciepłe wargi na swoim karku, aż miał ochotę jęknąć. – Chciałem, abyś żył ze mną wiecznie, ale nie udało ci się przejść mojej gry.
- Nie udało? Dlaczego? – zadawał pytania, nawet nad nimi się nie zastanawiając. Musi się jakoś wydostać!
- Chciałeś uciec… Nadal chcesz – szepnął brunet, odwracając go gwałtownie do siebie. W momencie, gdy tylko blondyn ujrzał tą idealną twarz, zebrała się w nim złość. Miał ochotę go rozszarpać.
- Zabiłeś ich! Zabiłeś Sakurę, Kibę i Deidarę – wysyczał, wyrywając się z jego objęć. – Jesteś mordercą!
- Jestem wampirem – odparł spokojnie brunet, spoglądając na niego niezrażony.
- Jesteś nienormalny! Ty i ten Suigetsu! Powinniście się leczyć! – wsunął nerwowo dłonie we włosy, kręcąc głową. – Dlaczego to zrobiłeś? Wiem, że potrzebowałeś krwi, ale musiałeś ich zabijać?!
Przez chwilę na ustach Sasuke gościł kpiący uśmiech. Naruto przełknął ślinę. Mimo że teraz nienawidził go, Uchiha dalej narkotyzował.
- Należało się im. Sakura i Kiba zalecali się tobie, a Deidara… Tak jak ty, nie przeszedł gry… Ale odpadł znacznie wcześniej. Zresztą zrozumiałem, że to nie jego chcę. Chciałem ciebie, Naruto, ale skoro ty nie chcesz… - westchnął, rozkładając bezradnie ręce.
Blondyn zmarszczył brwi, robiąc zapobiegawczy krok w tył.
- Jesteś potworem – warknął z nienawiścią. – Nie spędzę z tobą ani minuty dłużej! – wrzasnął, odwracając się z zamiarem wyjścia na korytarz. Nie obchodziło go, że zostawia wszystkie swoje rzeczy, ten mężczyzna mógł go zabić.
Poczuł silny uścisk na przegubie. Chciał się odwrócić i wbić pięść w brzuch bruneta, ale ten przewidział jego atak i unieruchomił mu drugą dłoń.
- Sam wybierasz – szepnął do niego spokojnie, jednym szybkim ruchem rzucając go na łóżko. Nim Naruto zdążył się zorientować, co takiego się dzieje, Sasuke zawisł nad nim, miażdżąc jego nadgarstki w stalowym uścisku.
I mimo że blondyn umiał się bić, w końcu żył w poprawczaku, to nie potrafił się uwolnić. Sasuke dysponował nieludzką siłą… Ale przecież był wampirem.
- Zabiłeś ich! – wrzasnął. – Lubisz odbierać życie, co?
- Lubię – przyznał brunet, muskając wargami policzek chłopaka. Naruto jedynie przymknął z obrzydzeniem oczy.
- Potwór – wyszeptał.
- Miałeś szansę – westchnął Sasuke, przenosząc swoje usta na szyję chłopaka. Ten wierzgnął nerwowo, a serce zabiło mu szybciej. – Ale skoro nie chcesz być ze mną, nie będziesz z nikim – warknął gardłowo, zatapiając swoje zęby w ciele blondyna. Chłopak wrzasnął, czując jak kły brutalnie rozrywają mu szyję. Pierwszy raz czuł taki ból. Sasuke zachowywał się jak drapieżnik, nie okazując mu żadnej delikatności.
Naruto stawał się coraz słabszy. Z każdym łykiem bruneta tracił krew, tak więc już się nawet nie rzucał. Leżał spokojnie, wpatrując w drzwi. Jego wzrok tracił na ostrości, a w uszach zaczynało mu dzwonić.
Nagle ujrzał wysoką, smukłą sylwetkę Suigetsu.
- Panie… Zostaw go, proszę – szepnął błagalnie, a Naruto ledwo co zrozumiał. Ale Sasuke nie zaprzestał.
Pił dalej, rozkoszując się krwią chłopaka.
Blondyn przestał już odczuwać ból. Było mu jedynie zimno, a powieki stawały się takie ciężkie. Zamknął je więc. Czy tak czuli się Deidara, Sakura i Kiba?
Tuż przed tym, jak osunął się w ciemność, w głowie zawitała mu myśl. Wcale nie przegrał tej gry. Wygrał.
Bo odkrył prawie wszystkie tajemnice posiadłości.
Serce z coraz większą trudnością pompowało krew, aż w końcu wykonało jedno, ostatnie uderzenie. I nie miało już nigdy więcej zabić.
***

No i koniec.
Wreszcie. I proszę się nie rzucać, tak jak było wtedy, gdy zakończyłam Obsesję. Jeżeli się nie podoba, to kulturalnie to oznajmić, a nie obrzucać mnie niewybrednymi epitetami ;d.
Teraz zajmę się OS i postaram się nie publikować żadnego nowego opowiadania ;).
Postaram, ale ze staraniami czasem ciężko xD.
Ach i...
JEDZIE KTOŚ NA KONCERT MIYAVIEGO? :D

32 komentarze:

  1. Hej, hej:) Przyznam się szczerze i bez bicia, że nie podobało mi się zakończenie. Nie wiem czemu ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie wiem, czy szczęśliwego zakończenia, czy czegoś bardziej dramatycznego. Po prostu innego. To zakończenie pozostawia pewien rodzaj niedosytu i poczucia, że chcę więcej i więcej. Ogólnie notka mi się podobała. Jedno mnie tylko zastanawia... ten kot? Czy to była jakaś reinkarnacja? Strasznie mnie to ciekawi. Pozdrawiam i czekam na następną notkę. Oby tak szybko jak ta:) Dużo weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ne, ne. Koniec już? Coś za szybko i trochę dziwnie, ale w sumie sama bym nie miała pomysłu na zakończenie tego. Na pewno nie żyliby ze sobą wiecznie i szczęśliwie, bo to w tym momencie by nie pasowało.
    Też się zastanawiam nad kotem właśnie. Czym on tak właściwie jest?
    Suigetsu chyba polubił chłopaka, bo się za nim wstawił...
    No. Ale ogólnie opowiadanie było dobre, tylko naprawdę szkoda trochę tej końcówki. Tak za szybko to się stało... To wszystko wina tego kota xDD

    Em, no ja niestety nie jadę na Miyavi'ego już D:A szkoda, bo naprawdę bym z wielką chęcią pojechała... ale cóż, siły wyższe :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam radochę. Jak dla mnie Naruto nie wygrał, ale to Sasuke przegrał. I tyle, co więcej mogę napisać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa czemu mnie nie dziwi takie zakończenie? Wiedziałam,że dla biednego Naruto to dobrze się nie skończy :( Ale nadal nie wiem czym/kim był ten kot niby wszystko zostało wyjaśnione, ale jednak nie do końca;p albo to ja taka nie domyślna;/
    Bardzo mi się podobało.Czytałam z zapartym tchem chociaż tak smutno to się skończyło bo nie udało mu się uciec(co było do przewidzenia)
    Pozdrawiam i dużo weny życzę;*

    OdpowiedzUsuń
  5. OJACIEŁAŁ! Może i lubię happy endy ale to mnie powaliło. Pozytywnie, że tak dodam. W horrorach zazwyczaj ginie mnóstwo ludzi ale zawsze zostaje jedna osoba jako świadek zła uczynionego. Raz trafiłam na horror, że padli wszyscy i zrobiłam duże oczy. Dlatego Twoje zakończenie nie wzbudza we mnie jakiejś wściekłości. Już po reakcji na Kibę w lesie podejrzewałam, że raczej Naruto nie umknie losowi (swoją drogą, to nie bardzo starali się go ukryć, chyba że Naruto miał go znaleźć). Przecież po takim odkryciu Sasuke nie mógł go puścić a Naruto raczej nie dałby się przekonać, by został z nim na wieki.
    Zadziwił mnie Sui, ciekawe czy wstawiał się tak za każdą ofiarą, czy tylko za Naruto. No i ten kot. Sasuke powiedział, że kiedyś się po prostu pojawił w ich rodzinie. O ile dobrze pamiętam. Wygląda na to, że to faktycznie jakaś ofiara, która wróciła zza światów, o ile to możliwe. Ale z drugiej strony, kot pokazał Kibę i próbował go zatrzymać. Czyli jakaś współpraca z Sasuke też by pasowała. No tu nas zostawiłaś w domyśle. Kiedyś podejrzewałam, że to Sasuke zamienia się w kota. Ale już nie pamiętam, czy coś na to wskazywało lub temu zaprzeczało. Przeczytam jeszcze raz to może wyciągnę jakieś wnioski.
    I ta muzyka! O Jezu! I te gwizdy wiatru za oknem zrobiły odpowiednią atmosferę. Kocham Vivaldiego! 'Zima' świetnie tu pasowała, jest ciężka w porównaniu do innych pór roku. Genialnie dopasowane! A później 'Sonata księżycowa', Bethovena też kocham. I ta wersja z całą orkiestrą jest fantastyczna. Te skrzypce (1:14) wprowadziły upiorny wręcz nastrój. GENIALNE! Świetnie się przy tym czytało te fragmenty. Widziałam tę ciemną bibliotekę, trzaskający kominek i cienie po kątach. AAA!!! Normalnie genialny jest ten rozdział.
    Szczerze powiem, że do klimatu jaki nam ukazywałaś przez te wszystkie rozdziały, happy end nie pasował. Mimo że lubię, to jakoś bardzo mi tu pasuje taki koniec jaki nam zafundowałaś. Wiadomo, że chciałoby się przeczytać żyli wiecznie i szczęślwie, podgryzając Suigetsu tudzież przypadkowych przechodniów ;) No ale nie tu. Zdecydowanie.
    Ależ się rozpisałam. A jeszcze mam tysiąc myśli w głowie. Ale już skończę.
    Przelecę sobie tekst jeszcze raz. Tak już całościowo i może się jeszcze odezwę ;)
    Ufff
    No to teraz czekamy na OS i na to nowe później. To będzie to, co zapowiadałaś (na wszelki wypadek skacze już po pokoju z radości :D ). A będzie w realiach Naruto? Nie mogę się doczkeać cokolwiek by nie było.
    Wena moja kochana jak stąd do nie widać.
    Ściskam mocno :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo k*rwa... tak jak ja nie znoszę smutnych zakończeń tak to.... no po prostu aż oddychać przestałam :D ta samiutka końcóweczka nadaje się na literackiego nobla ;DDD mam nadzieję, że teraz ruszą OS no i może jakies nowe opko? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ... ja muszę się przyznać, że jednak liczyłam na jakiś happy end... No ale cóż... Tak też jest dobrze. No i trzeba przyznać, że takiego zakończenia się nie spodziewałam.
    JA JADĘ NA KONCERT MIYAVIEGO!
    Risika

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, szkoda że tak się skończyło, bo bardzo lubię szczęśliwe zakończenia... Ale może - oczywiście jak będziesz miała pomysł i ochotę - jakaś kontynuacja, co?? Plissssssss...
    Pozdrawiam
    Do_ris

    OdpowiedzUsuń
  9. No cóż, przyznam, że pierwszy komentarz zwalił mnie z nóg, nadal nie mogę się pozbierać xD Liczyłaś na coś bardziej dramatycznego? Rozumiem, że śmierć głównego bohatera wcale nie jest dramatyczna.

    Nie będę udawać zaskoczonej tym zakończeniem, skoro znałam je już od łohoho i jeszcze trochę, ale i tak wiesz, że szkoda mi Uzumakiego :< No biedny chłopczyk, chciał zarobić, a wylądował w grobie, który pewnie będzie gdzieś w tym lesie za posiadłością Sasuke.

    Jestem z ciebie dumna, że w końcu udało ci się dobrnąć do ostatniego rozdziału, jezu, też bym chciała to zrobić z którymś z moich tekstów, ale to pewnie za dwadzieścia lat będzie najwcześniej xDD

    OdpowiedzUsuń
  10. hm... nie będę obrzucać cię wyzwiskami . w końcu to twoje opowiadanie , prawda ? możesz z nimi robić co chcesz . ogólnie opowiadanie średnio mi się podobało . denerwowało mnie to , że naruto jest taki głupi , a sasuke cały czas w coś gra . suigetsu mnie też denerwował ze swoją obsesją , ale w połączeniu wcale mnie nie denerwowało tak bardzo . XD przyznaję , że niezbyt mi się podobają brutalne yaoi . wolę takie tak typowe romansidło ( tak , wiem , chańba mi ) : on i on , miłość , trudności w jej rozwinięciu i na sam koniec happy end . oczywiście jakieś duże trudności też mi się podobają . elemety fantastyki również , ale takie sadystyczne czy masochistyczne elementy mnie nie jarają . aczkolwiek opowiadanie było ciekawie napisane . i żyli krótko i nieszczęśliwie . zakończenie fajne . XD czekam na kontynuację OS i opowiadań na innych blogach .

    WENY ŻYCZĘ !

    Fenek . ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Nosz cholera...Nie. Nie jestem na ciebie zła. WCALE. WCALE, a WCALE! Jestem zła na twoją matkę. O!
    Bo gdyby cię nie wkurzyła, pisałabyś szczęśliwa, że jedziesz na M. i napisałabyś happy end'a. Taa...i tak wiem, że najprawdopodobniej taki był plan. W końcu gdyby mieli żyć razem...to byłoby zbyt idylliczne rozwiązanie, a ja nie wierzę w utopię. Ale i tak szkoda...Najgorzej na tym wypadnie oczywiście Sasuke, ale tego już się raczej nie dowiemy. Nie zmienia to i tak faktu, że sam sobie zabrał szansę na człowieczeństwo Y.Y

    OdpowiedzUsuń
  12. I tyle z wyższych uczuć względem Naruto. Sasuke okazał się być egoistą, krew dla siebie, zero dalszego życia dla Uzumakiego. Nie chciał wiecznego życia to wcale nie będzie żył. Jakie to w stylu Uchihy.
    Wolę jak opowiadania mają pozytywne zakończenia ale przeciwko takim też nic nie mam. Trochę dłużej przeżywam i się łamię nad biednym losem bohatera/ów.
    Może pokusisz się kiedyś na kontynuację. Maleńka furtka jeszcze została. Może Suigetsu w porywie żalu rzucił się i powstrzymał Sasuke, wyratował Naruto i...i...i no coś. Eh, no dobra pewnie jednak się nie odważył sprzeciwić Sasuke. W końcu to jego pan i władca. Nawet sam chętnie służy mu za pokarm.
    Ale taak mi szkoda Naru. Musiał umrzeć? A może jednak Sasuke go przemienił wbrew woli blondyna. I będą przez całą wieczność rzucać w siebie wazonami?
    Swoją drogą Naruto jest dziwny. Co go obchodzi Deidara, Kiba a zwłaszcza Sakura?
    I Sasuke z tym całym testem, aż odczułam ulgę, że pozostała część rodziny się zabiła słońcem. Jeszcze tak test teściowej, teścia i szwagra dorzucić to Naru sam by się zabił.
    Ten kot dalej mnie zastanawia.
    Szkoda, oj szkoda ale nie ma tak pięknie na zawołanie.
    Podsumowując mój wywód: zakończenie jest zaskakujące. Podoba mi się. Jednak połowa mnie smuci się brakiem happy endu.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Popłakałem się . ;<
    Mimo to i tak uwielbiam twoje opo. ;*
    tylko, ze myslałem. że Sasuś bd z naruciakiem i wgl...
    Usagi-san
    weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  14. Powinno się inaczej zakończyć, jak dla mnie. Też jadę na Miyavi'ego.
    No teraz nie mogę, jak wytrzeźwieję, to napiszę przyzwoity komentarz, teraz muszę przemyśleć.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  15. O__________O
    Normalnie mowę mi odebrało
    Końcówka jest po prostu mistrzowska!

    OdpowiedzUsuń
  16. Buuuuuuu..! Jest mi smutno... ale wyjątkowo mi się podobało, zwłaszcza końcówka, Naruto wygrał poznając tajemnice i został człowiekiem do końca... samego końca. Cudo, choć ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia.
    Kot jest dziwny. Z tym zatrzymaniem to zrozumiałam to tak, że on chciał go powstrzymać, no żeby nie wracał tam, ale to takie pogmatwane. Suigetsu chyba go naprawdę lubił, nawet się za nim wstawił.
    Kiba. Ten trup mnie rozwalił, myślałam, że zaraz go zobaczę na oczy. Br...
    W sumie to cieszę się jedną rzeczą, mianowicie Naruto nie dał się omamić, skosić, ani nic Sasuke, to było wspaniałe.
    Nie mogę się doczekać już OS.
    PS. Muzyka strasznie się wpasowała, aż miałam ciarki na plecach, ale ja ogólnie horrorów nie oglądam ani nic to wiesz..

    OdpowiedzUsuń
  17. Musiałam się odezwać, bo Deedwarda mnie zabiła :D
    "Ale taak mi szkoda Naru. Musiał umrzeć? A może jednak Sasuke go przemienił wbrew woli blondyna. I będą przez całą wieczność rzucać w siebie wazonami?"
    Myślę, że dom by trochę ożył z nowym lokatorem ;)
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję zakończenia opowiadania ^ ^

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń
  19. Nadrobiłam zaległe rozdziały. Gratuluję zakończenia opowiadania.
    Przyznam, że zastanawiałam się jak to zakończysz. W tym opku nie było jednak miejsca na " I żyli szczęśliwie". Bardzo podoba mi się zakończenie, aż łzy w oczach stanęły gdy czytałam ostatnie zdania.

    Luana

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeczytałam twoje wszystkie opowiadania bardzo mi się one podobały. Pomysły były i są świete...czekam już na kolejne opowiadanie SasuNaru rzecz jasna gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny.
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  21. dobrze, ochłonęłam ^^ Ahhh... JA chcę jeszcze raz taki koncert! Miyavi dziś gra w Finlandii, kurcze, tak niedaleko jest prom! xDD (Wege, nie histeryzuj, ogarnij się kobieto, ogarnij!) No ^^
    Spodziewałam się takiego zakończenia, ale do samego końca miałam jednak nikłą nadzieje, że jednak zlitujesz się nad biednym Uzumakim :3 No bo co on takiego złego zrobił?! xD Gdyby Uzhiha dał mu czas, żeby tamten ochłonął, to zostałby z nim na zawsze :3 Każdy normalny człowiek prawdopodobnie właśnie tak by zareagował; gniewem, frustracją, strachem, jeszcze raz gniewem, płaczem, znowu strachem, poczuciem zagubienia, żalem i w KOŃCU wpadłby w jego ramiona łkając i pytając "dlaczego?!" WTEDY! xD Uchiha zrobiłby co powinien i Uzumaki żyłby... Albo i nie ^^" xD Ale zawsze coś! Och! Będę rozpaczać po stracie blondyna! Choć to brunet jest moją ulubioną postacią ^^ Chyba pojadę na grób Uzumakiego do Pensylwanii, przy okazji odwiedzę Sasuke i mu wygarnę, że jest draniem :3 (Wege, obudź się, to przestaje być śmieszne, zaczynam się o ciebie martwić...) Oj, cicho! x3
    Moja wena się odzywa xD W każdym razie, nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem, które czytałabym z tak zapartym tchem. Podskakiwałam przy najcichszym szeleście, widziałam różne rzeczy w moim pokoju i za oknem, które było spotęgowane ciemnością, którą rozświetlał jedynie blask monitora, na którym widniały czarniutkie literki "Tajemnicy Posiadłości". Tak, ja też nie wiem, o czym piszę. W każdym razie! Było niezmiernie klimatycznie, wciągająco i przede wszystkim... Strasznie xD Nie no, ten klimat mnie anihilował i nadal chyba tak jest xD Już tęsknie! Nie wiem, czy będę czytać to jeszcze raz, na razie za bardzo się boję xDD Sorki, za tak nieskłądny komentarz, ale nic nie poradzę ^^"
    Pozdrawiam i życzę weny! Moja wena też weny życzy! xD

    OdpowiedzUsuń
  22. Powiem tylko tyle... Twoje opowiadanie - Twoje zakończenie aczkolwiek szkoda, że nie złączyłaś ich w wieczności.

    ~Jenova

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak piękne opowiadanie T.T
    Miałam nadzieje że jednak wszystko skończy się w miarę pozytywnie. Oczywiście podejrzewałam że jak Naru wróci to nie przeżyje. Mógł uciec od razu z lasu i nawet nie zaglądać do posiadłości. Chociaż Saske z pewnością tak czy tak by go znalazł.
    Kurde T.T gdyby nie to że się zdenerwował mógłby załagodzić jakoś sytuacje no ale T.T chyba każdy by się wkurzył.
    Morał z tego opowiadania taki że "Lepiej zamarznąć niż zatrudnić się w posiadłości na odludzi która jest owiana legendą"
    Mam nadzieje że Sasuke zgnije w samotności!!!
    Ufffff... odreagowałam trochę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Opowiadanie było niesamowite. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać twoje dzieło. Takie zakończenie czyni z twojego opowiadania coś wyjątkowego, a nie kolejne przesłodzone "love story". Bardzo podobała mi się końcowa reakcja Suigetsu. Ta jakby przemiana wewnętrzna. Nie przestawaj pisać, masz talent ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. witam, opowiadanie jako całość średnio mi się podobało, w końcu co można jeszcze nowego powiedzieć o wampirach? wygląda na to, że muszę być bee... tylko dlaczego? konwencja została, miłość nie zwyciężyła, zresztą przecież jej tu nie było... Naruto przez większość rozdziałów zupełnie nie domyślił się, z kim ma do czynienia chociaż scenerię dałaś klasyczną, to było trochę naiwne i przyznam, że lekko mnie irytowało. Odwiedziny wampirzego Sasuke trwające prawie do końca opowiadania i on bijący się z myślami, o co chodzi, by właściwie w ostatnim rozdziale przyspieszyć ze wszystkimi wyjaśnieniami. Chyba chciałaś to już zakończyć. Jednakowoż bardzo lubię tą parę i z przyjemnością zanurzyłam się w kolejnej wersji ich wspólnego życiorysu. Szanuję Twój pomysł na ich życie i najcenniejsze jest właśnie to, że go miałaś, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie, wcale mi się nie spieszyło z zakończeniem. Taki plan miałam już od samego początku :). A z tą niedomyślnością Naruto to... Odpowiedz mi szczerze, będąc realistą uwierzyłabyś w wampiry w XXI wieku?
    Cóż nie da się każdemu dogodzić :). Dzięki za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja i tak kocham happy endy xd. I cholera, szkoda mi. Taka by piękna parka była... Hm, ale powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś TAKIM zakończeniem. Nie jestem zdruzgotana xd. Raczej zaskoczona. Chodziło mi po głowie to opo. dość długo, a tu już trzeba się z nim pożegnać :>. Za mało Sasia było, no xd. Ja rozumiem, mrok, zUo i te sprawy, no ale... Noo! To Sasuke w końcu xd. Mój Sasiu ;D. W ogóle to, kurde nie wiem czemu, ale cały czas mi się wydaje, że ten kocur to Sasiu był xd. I nie ważne, że tak nie jest, bo dla mnie jest XD. Ocena ogólna za to opo. ode mnie to 7/10 :). Wolę Zostawić Rzeczywistość, boskie jest. Dobra, będę tęsknić za moim wampirkiem ;).
    Trzymaj się, babo ;*

    OdpowiedzUsuń
  28. jestem tylko ciekawa dlaczego on prosił by Sasuke zostawił Naruto i co sie dalej działo z nimi ale zajebiste.
    No i co to za kot??
    Juno

    OdpowiedzUsuń
  29. Przyznaje, ze nie przepadam za sad emiec na prawde tega glowe, zeby sie w tym wszPrzyznaje, ze nie przepadam za sad emiec na prawde tega glowe, zeby sie w tym wszystkim polapac. Zagadka zamku, potem wielka niewiadoma, czyli Suigetsu, Pan Sasuke I nadal nie wyjasniona, czyli jedna z moich ulubionych, tajemniczy kot. Mialam kilka teori na jego temat. Na samym poczatku, to glupia mysl, ze to Sasuke, ale oczy sie nie bardzo zgadzaly. Pozniej, ze to Deidara, ale to by bylo raczej zlabe powiaznie. A na koniec, I chyba najbardziej trafna, to Itachi. Nie wiem czemu, ale on mi najbardziej tu pasuje. Chce odkryc przed Naruto tajemnice zamku I jednoczesnie pokazac kim tak na prawde jest Sasuke oraz jego chora, moim zdaniem, gra. I ja uwaza,, ze oboje ta gre przegrali. Z przewazajacym zwyciestwem Naruto. Ale to tylko moje teorie. Bo tak na prawde najlepiej wie autorka. A jeszcaze lepiej wie Sasuke. Cholernie mnie jednak ciekawi, co ystkim polapac. Zagadka zamku, potem wielka niewiadoma, czyli Suigetsu, Pan Sasuke I nadal nie wyjasniona, czyli jedna z moich ulubionych, tajemniczy kot. Mialam kilka teori na jego temat. Na samym poczatku, to glupia mysl, ze to Sasuke, ale oczy sie nie bardzo zgadzaly. Pozniej, ze to Deidara, ale to by bylo raczej zlabe powiaznie. A na koniec, I chyba najbardziej trafna, to Itachi. Nie wiem czemu, ale on mi najbardziej tu pasuje. Chce odkryc przed Naruto tajemnice zamku I jednoczesnie pokazac kim tak na prawde jest Sasuke oraz jego chora, moim zdaniem, gra. I ja uwaza,, ze oboje ta gre przegrali. Z przewazajacym zwyciestwem Naruto. Ale to tylko moje teorie. Bo tak na prawde najlepiej wie autorka. A jeszcaze lepiej wie Sasuke. Cholernie mnie jednak ciekawi, co sie dalej stalo z naszym wampirem. Nie wiem czemu, ale jakas dziwna mysl karze mi myslec, ze Sasuke po stracie Naruto zginal. No ale trudno. Zycze weny I kolejmych wspanialych opowiadan, tym razem moze z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  30. Trochę za mało, jak dla mnie. Uważam że coś tak dramatycznego jak śmierć głównego bohatera winno być nieco bardziej rozpisane, tymczasem miałam wrażenie że koniec rozdziału pisany był na szybko, byle w końcu skończyć.
    To całkiem miłe, że Naruto został uśmiercony. Nie lubię opowiadań gdzie wszystko jest takie idealne i słodkie.
    Przyznam że poza pomysłem na opowiadanie niewiele mi się podobało. Przewaga wyobraźni czytelnika nad treścią. Bardziej skupiłaś się na nastraszeniu posiadłością niż wydarzeniach.
    Czuję się jakby budynek był tu głównym bohaterem, nie Naruto.
    Mimo wszystkiego, na co przed chwilą zamarudziłam, nie odejmę Ci wcale uznania dla talentu. Nie każdy byłby w stanie napisać w ten sposób opowiadanie. Nie było mdłe.
    Gratuluję i serdecznie pozdrawiam.
    mondodelcolore

    OdpowiedzUsuń
  31. Niedawno trafiłam na Twojego bloga ale postanowiłam ,że jednak skomentuję mimo ,że rozbieżność czasowa wystąpi między komentarzami. Mnie się ogólnie podobało ale niestety spłyciłaś to zakończenie-nie rozwinęłaś zaczętych już wątków-o tym kocie choćby i faktycznie wyszło jakbyś już miała trochę dość pod koniec.Także brakowało mi kilku rzeczy. Szkoda ,że nie opisałaś z większymi szczegółami picia krwi i scen erotycznych, nie porównałaś do czegoś tego zapachu ,który Naruto czuł jak zbliżał się Sasuke-elektryzujący to dla mnie było jakoś za mało. Co więcej Naruto przez prawie całe opowiadanie był zafascynowany Sasuke i tak ludzko ciekawy wszystkie co się działo w tym domu. Przezwyciężał ,że się bał potrafił to przezwyciężyć.Ale niestety pod koniec totalnie panikuje i strach bierze górę nad ciekawością, jakoś spodziewałam się raczej tego ,że zrozumie Sasuke i jego zabijanie albo będzie ciągnął to wszystko z tej chorej fascynacji. Może też mam takie wrażenie i pewne elementy opowiadania mi przeszkadzały bo dla mnie absolutnym mistrzem opowiadań o wampirach jest Anne Rice(Wywiad z wampirem) więc jak gdzieś się pojawia wampirzy wątek to porównuję automatycznie. Jednak duży plus za pomysł kreacje postaci Naruto i Sasuke no i budowanie napięcia. Banalnie na koniec ale życzę weny żeby nachodziła Cię nawet w środku nocy, nad ranem lub jak siedzisz w wannie;-) Pozdrawiam Milo- zabieram się za kolejne opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  32. Zakończenie właśnie takie miało być. Czemu więc tak trudno się z nim pogodzić? Przeczytałam co prawda Twoje opowiadanie w 2 dni, jednakże to jak wciągnęły mnie losy bohaterów sprawiło że przeżywałam wszystkie emocje z nimi dużo dłużej. Wspaniale wykreowałaś postacie. Zapewne przeczytam jeszcze inne Twoje opowiadania, teraz mogę życzyć Ci jeszcze weny i znikać.

    Pozdrawiam Damessa.
    ps. Gdybyś chciała wpaść do mnie to zapraszam na
    http://opetane-serce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy