środa, 10 sierpnia 2011

5. Come as you are

Dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie, biorąc pod uwagę wyniki, już niedługo dodam rozdział do OS, teraz jednak musicie zadowolić się CAYA. 
Enjoy!

***
Rozdział 5 - Daddy was ashamed, he was something.

- Naruto…? - zagadał brunet, dziobiąc patykiem w ziemi. Blondyn siedział tuż koło niego, konstruując nową procę.
- Hm? – zapytał, przygryzając nieco język przy zawiązywaniu gumki.
- A co się stało z twoimi rodzicami? Bo masz tylko dziadka, nie? – zapytał Sasuke, wbijając w niego swoje czarne oczy. Naruto zamarł na chwilę, po czym powrócił do budowania nowej zabawki.
- Wypadek samochodowy. Zginęli w gwiazdkę – powiedział chłopak cicho, zasępiając się nieco.
- Ile miałeś lat? – pięciolatek zadawał kolejne pytania, nieświadomy.
- Siedem. To było ponad rok temu.
Sasuke przez chwilę przyglądał się swojemu koledze. Zrobiło mu się go żal, on kochał swoją mamę, tatę na swój sposób też i nie chciałby, aby im się coś stało. Odrzucił patyk, przytulając się nagle do Naruto.
- Ale teraz masz mnie...

Podjechał pod mały, biały, jednorodzinny domek czarnym Audi ojca, gdyż nie miał jeszcze swojego samochodu, choć się już do tego powoli przymierzał. Prawo jazdy zrobił jak tylko skończył szesnaście lat, niemal co weekend pożyczając BMW Itachiego. Długowłosy zawsze się wściekał, ale Sasuke nie przykładał do tego wagi, był zdania, że w końcu mu ta złość minie.
No, a teraz pożyczył samochód ojca, który ni stąd, ni zowąd jakąś godzinę temu pojawił się w ich domu. Brunet naprawdę się zdziwił, kiedy zobaczył go w przedpokoju, ale szybko przyszło wytłumaczenie – w biurze zostawił jakieś dokumenty, które potrzebne mu były na poniedziałek. Wyglądało więc na to, że w niedzielę ojciec wróci do siebie i ich życie znowu będzie „normalne”.
Wyciągnął telefon, puszczając dziewczynie sygnał. Nie musiał długo czekać, już po chwili drzwi od domku otworzyły się, a w progu stanęła Sakura, machając mu szczęśliwa. Ubrana była w różową, wręcz cukierkową sukienkę, która więcej odkrywała niż zakrywała, i w tego samego koloru szpilki. Na ramionach miała odpięty, stylowy, czarny płaszcz, z całą pewnością zbyt cienki jak na tą porę roku. Włosy spięła w koka, a w dłoniach trzymała średnich rozmiarów torebkę urodzinową.
Sasuke aż uśmiechnął się pod nosem. Idąc na imprezę z Sakurą przynajmniej nie musiał martwić się o prezent.
Dziewczyna podeszła do samochodu, otwierając drzwi od strony pasażera i siadając na miejsce. Niemal od razu małe pomieszczenie wypełnił zapach jej mocnych, drażniących nos perfum.
Wychyliła się w jego stronę, składając na policzku chłopaka lepki od błyszczyku pocałunek, po którym Sasuke od razu niedyskretnie się wytarł.
- Cześć – zapiszczała, wbijając w niego swoje duże, zielone oczy. Brunet nic nie odpowiedział, przerzucił jedynie bieg, wciskając gaz.

Weszli do dużego przedpokoju, gdzie już było słychać głośną muzykę. Ino miała bogatych rodziców, a jej dom nie przypominał normalnego domku jednorodzinnego, był willą z basenem i ogromnym ogrodem. Na Sasuke nie robiło to większego wrażenia, sam na brak kasy nie narzekał, chociaż jego dwu-parterowy domek ciężko było porównać z tym kolosem.
Sakura za to szła, rozglądając się na boki i ściskając ramię Sasuke tak, jakby chciała się w nie wtopić.
- Już jesteście! – zawołała Ino, wychodząc z salonu, po czym wbiła zawistne spojrzenie w różowowłosą. Ta wyprostowała się dumna, uśmiechając pod nosem, na co brunet miał ochotę przewrócić oczami. To było po prostu żałosne.
Sakura odchrząknęła, podchodząc do dziewczyny i obejmując ją niechętnie. Złożyła szybko życzenia, po czym wręczyła torebkę. Brunet podał blondynce jedynie dłoń, mrucząc pod nosem: „Wszystkiego najlepszego”, ale widać w uszach Ino brzmiało to niczym najlepsze i najromantyczniejsze życzenia, jakie kiedykolwiek, ktokolwiek, komukolwiek złożył, gdyż uśmiechnęła się przeszczęśliwa, zamierając na chwilę ze wzrokiem wbitym w twarz Sasuke.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Blondynka ocknęła się z letargu, po czym wyminęła ich, jeszcze zawieszając spojrzenie na idealnym profilu Uchihy.
- Korytarzem do końca, w salonie są wszyscy – poinformowała, przyjmując kolejnych gości.
Sasuke bez słowa wszedł do wskazanego pomieszczenia, starając się zignorować natrętną różowowłosą, która przyczepiła się ramionami do jego pasa. Obejmowała go tak zaborczo, zupełnie jakby byli jakąś parą.
Ale przynajmniej miała niezły tyłek i była dobra w łóżku, tylko dlatego Sasuke pozwalał się jej tak obmacywać.
Weszli do ogromnego oszklonego salonu połączonego z kuchnią. Pod ścianą stały dwa długie stoły z jedzeniem i alkoholem, a tuż obok nich skórzane kanapy, tak że środek pomieszczenia mógł służyć za parkiet. Głośna muzyka dudniła im w uszach, a dym papierosowy wręcz drażnił oczy. Otwarte szeroko drzwi na taras nie pomagały zbytnio. Ludzie tańczyli, obmacywali się po kątach i rozmawiali w stworzonych przez siebie grupkach.
- No wreszcie! –pojawił się przy nich Suigetsu z jakąś dziewczyną uwieszoną na ramieniu. Po jej rozbieganym spojrzeniu i tym, że ledwo co stała, można było stwierdzić, że sporo już wypiła, a przecież impreza się dopiero zaczynała. – Cześć, Landrynko – białowłosy powitał dziewczynę z kpiącym uśmiechem. Wszyscy wiedzieli, że tak jak Karin, tak Suigetsu nie lubił też Sakury.
- Rekin – prychnęła różowowłosa. – Będziesz nam zatruwać powietrze?
- Oj nie, maleńka – puścił jej oczko. – Jak na razie to ty tu zatruwasz powietrze, już wiem dlaczego dziura ozonowa się powiększa – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Sporo wydał na zabieg piłowania ich, ale lubił eksperymentować. 
Chłopak podał Sasuke puszkę piwa, jaką trzymał w ręce. Brunet przejął ją, niemal od razu otwierając. Pociągnął spory łyk, wyplątując się ze szponów Sakury, po czym ruszył w głąb pomieszczenia. Suigetsu poszedł za nim, również zostawiając za sobą dziewczynę. – Po co z nią przyszedłeś w ogóle? – zasyczał, prychając pod nosem.
- Bo z nią wygodniej, przynajmniej nie musiałem martwić się o prezent – wzruszył ramionami, rozglądając się po gościach. Większość ludzi znał. Niekoniecznie lubił, bo to był zaszczyt, kiedy Uchiha darzył kogoś sympatią, ale po prostu znał.
Nagle jego wzrok przykuła pewna osoba. Chłopak z bardzo długimi blond włosami, stojący pod ścianą w otoczeniu dziewczyn. Gdyby jeszcze dodać mu na policzki po trzy podłużne blizny i nieco zmienić fryzurę, to z pewnością wyglądałby jak Naruto… - A to kto? – wskazał na chłopaka ruchem głowy. Suigetsu spojrzał w tamtą stronę zainteresowany, po chwili jednak jego entuzjazm zgasł.
- Ach, ten – powiedział jakby z obrzydzeniem. – Deidara, jeden z najlepszych przyjaciół Ino. Jest gejem i się z tym nie kryje – wzruszył ramionami. – Nie widzisz jak faceci omijają go szerokim łukiem? – zaśmiał się trochę wrednie. – Zresztą spójrz jak się ta ciota ubrała!
Sasuke zmierzył chłopaka uważnym spojrzeniem. Siateczkowa bluzka mówiła za siebie, a w parze z tymi obcisłymi, lateksowymi spodniami…
Nagle chłopak podniósł swoje niebieskie oczy, zerkając na Sasuke najpierw ze zdziwieniem, a po chwili z zainteresowaniem. Brunet bynajmniej nie odwracał wzroku i nie udawał, że wcale na niego nie patrzał. Stał, wbijając w blondyna swoje opanowane do perfekcji obojętne spojrzenie.
Deidara uśmiechnął się leciutko, powracając do rozmowy z koleżankami.
- O nie – jęknął Suigetsu ze zgrozą spoglądając w tłum ludzi – Potwór nadchodzi.
Sasuke westchnął, nie musiał się nawet oglądać, żeby dowiedzieć się, o kim mówi Suigetsu. To określenie stosował tylko do jednej dziewczyny, Karin.
A była ona chyba jeszcze bardziej denerwująca od Sakury.

Po którymś piwie Sasuke poczuł nieprzyjemny uścisk pęcherza. Nie przepraszając nawet swojego towarzystwa, ruszył w poszukiwaniu toalety. Chwilę krążył po korytarzu, otwierając wszystkie możliwe drzwi, oczywiście o ile nie były zamknięte, aż wreszcie natrafił na właściwe.
Znalazł się w ogromnej niebieskiej łazience z równie ogromną wanną, w której spokojnie pomieściłoby się kilka osób, szklaną umywalką i wiszącym nad nią wielkim lustrem. Obok znajdował się bidet, pisuar i toaleta.
Przekręcił jeszcze zamek w drzwiach, gdyż nie za bardzo chciał mieć gości w takich chwilach, po czym podszedł do pisuaru, załatwiając swoją potrzebę.
Umył ręce, spoglądając na swoje jak zawsze idealne odbicie w lustrze. Włosy nienagannie ułożone, twarz blada, bez jakichkolwiek niedoskonałości, prosty nos i średniej wielkości, lekko skośne, czarne oczy. Nic dziwnego, że miał takie grono adoratorek.
Odchrząknął, wycierając jeszcze szybko dłonie i wychodząc z łazienki. Już miał ruszyć w stronę salonu, gdy ktoś złapał go za nadgarstek, przyszpilając do beżowej ściany korytarza.
Zdziwiony spojrzał w niebieskie oczy, aż serce zabiło mu szybciej z dziwnej ekscytacji, gdyż przez chwilę wydawało mu się, że te tęczówki należą do kogoś innego. Dopiero później dostrzegł, że osoba przyciskająca go do tej ściany nie ma pewnych bardzo charakterystycznych znamion na policzkach… I z pewnością ma zbyt długie włosy.
Szybko zreflektował, przybierając obojętny wyraz twarzy.
- Widziałem jak na mnie patrzysz – szepnął chłopak, owiewając ciepłym oddechem usta bruneta. Sasuke zwilżył powoli wargi, czując napływającą ekscytację, gdyż jeszcze nigdy nie był tak blisko z osobą tej samej płci. Może czas trochę poszerzyć horyzonty?
- Jak patrzę? – zapytał, unosząc w pytającym geście jedną z brwi.
Deidara uśmiechnął się pod nosem, przesuwając dłoń po piersi bruneta zakrytej czarnym materiałem T-shirtu.
- Jakbym cię zainteresował – spojrzał mu głęboko w oczy, prawie że muskając jego wargi swoimi.
- A jeżeli źle to odbierasz? – podejmował grę dalej, opierając własne dłonie na dosyć szczupłych biodrach blondyna. Nigdy go nie przerażał homoseksualizm, lecz nigdy też nie widział siebie w takim związku, ale teraz… Spróbować można, od tego nie stanie się od razu gejem, a na dodatek chłopak był naprawdę ładny. I tak bardzo przypominał pewną osobę…
Deidara uśmiechnął się jeszcze, całując powoli wargi Uchihy. Brunet, nim na to pozwolił, upewnił się jeszcze, że na korytarzu są sami. Co jak co, ale przyłapany na pewno być nie chciał, ale mimo to świadomość, że w każdej chwili ktoś tu może przyjść, sprawiała, że jeszcze bardziej się podniecał.
Objął go powoli w pasie, pogłębiając pocałunek. To było takie inne niż z dziewczyną… bardziej stanowcze i elektryzujące.

Nachylił się nad kranem, łapczywie pijąc zimną wodę. Odetchnął ciężko, z ulgą stwierdzając, że suchość w gardle trochę się zmniejszyła. Och, jak kochał mieć kaca.
- Nie wyglądasz najlepiej – skomentował ojciec, który właśnie wszedł do kuchni. Sasuke zmierzył go obojętnym spojrzeniem, rejestrując, że jak zwykle jest ubrany w nienaganny, czarny i idealnie skrojony garnitur. Zupełnie jakby w nim spał. Brunet, od czasu gdy ojciec zostawił ich samych, jeszcze nigdy nie widział go w innym ubraniu. Zawsze to był ten oficjalny, beznadziejnie nudny garnitur.
- Mhm – zamruczał jedynie w odpowiedzi, zaczynając przeszukiwać szafkę z lekarstwami. Musi gdzieś tu być coś na kaca, bo zaraz nie wytrzyma. Ból głowy i uścisk żołądka dawały o sobie znać.
- Mam nadzieję, że mój samochód jest cały, bo widzę, że się wczoraj trochę zabawiłeś – ojciec zmierzył go pogardliwym spojrzeniem, kładąc swoją służbową walizkę na krześle, po czym podszedł do czajnika elektrycznego i wstawił wodę na kawę.
Sasuke zmarszczył brwi, starając się przypomnieć sobie, jak wczoraj wracał do domu. Suigetsu, który – o dziwo – nie wypił zbyt dużo i zaoferował swojemu ostro podchmielonemu przyjacielowi podwózkę, więc chyba z samochodem wszystko w porządku. Chociaż po Hozukim wiele można się spodziewać.
- Nie martw się, cały – machnął ręką, wrzucając do szklanki tabletkę i zalewając ją zwykłą wodą z kranu. – Wylatujesz dzisiaj? – zapytał, czekając aż specyfik się rozpuści. Mężczyzna oparł się o blat kuchenny, zwracając na niego swoje czarne tęczówki. Itachi wyglądał zupełnie jak jego młodsza o kilkanaście lat wersja. Tyle że ojciec miał krótkie, siwe włosy, a Itachi wolał nosić długie, o co tata zawsze się wściekał.
- Tak, za półtorej godziny mam samolot – mruknął, odwracając się do czajnika, gdyż woda zdążyła już się zagotować.
Sasuke szybko wypił lekarstwo na kaca, krzywiąc się nieco, po czym odstawił szklankę do zlewu. Niedobre było cholerstwo, ale przynajmniej pomagało.
- Mogliśmy ci te papiery wysłać – powiedział po chwili namysłu. Nie lubił, kiedy ojciec był w domu. – Nie musiałbyś się fatygować.
- Nie zdążyłyby dojść, koniecznie potrzebuję je na jutro – burknął, dolewając do kawy mleka. – Itachi już wrócił? Widziałem jak wczoraj wychodził. Nie powinien tak ignorować studiów, powinien się uczyć, żeby później przejąć firmę – powiedział niezadowolony, siadając przy stole.
Sasuke wzruszył jedynie ramionami, kierując się do wyjścia. Kiedy przechodził koło ojca zamruczał pod nosem: „Miłej podróży”, po czym opuścił pomieszczenie. Tak jak z Itachim rozmowa mu się kleiła, tak przy tacie nie wiedział, co mówić. A jeszcze miał kaca…

- Kto to jest?! – do jego snu wdarł się niezadowolony głos ojca. Mruknął coś pod nosem, przecierając oczy i odnotowując, że ból głowy minął. – Sprowadzasz do nas ludzi z ulicy? – zdziwiony podniósł się do siadu. – Jak to nie rób scen?! Z mojego domu robisz jakiś przytułek dla wykolejeńców?! – Sasuke podszedł zaciekawiony do drzwi, otwierając je i wychodząc na korytarz. Wychylił się lekko za barierkę schodów, dostrzegając Itachiego obejmującego ramieniem nieco zdezorientowanego Naruto, i wściekłego ojca, który chyba miał już wychodzić, gdyż miał na sobie płaszcz. – Nie dość, że mój syn jest gejem, to trzyma się z takim… takim… czymś!
- To ja… To ja może już pójdę? – powiedział cicho Naruto.
- Oceniasz ludzi po ubiorze? Jakie to szlachetne – odezwał się Sasuke z góry, zwracając na siebie uwagę. Ojciec spojrzał na niego, marszcząc groźnie brwi.
- Nie wtrącaj się!
- Nie ma cię cały pieprzony czas, przyjeżdżasz raz na rok i myślisz, że jesteś świetnym ojcem dającym przykład? Po prostu już wyjdź, dobrze? Zobaczymy się na gwiazdkę i też będzie fajnie – warknął brunet, odwracając się na pięcie i wchodząc do swojego pokoju, nie czekając na odpowiedź ojca.

Znowu przysnął, ale była niedziela, więc mógł sobie na to pozwolić, w końcu trzeba było odespać wczorajszą noc. Po przebudzeniu po prostu leżał na łóżku ze słuchawkami w uszach i ze wzrokiem wbitym w sufit.
Z odtwarzacza sączyła się piosenka Nirvany Even in his youth. Poruszał nieco nogą w takt muzyki, niezbyt zastanawiając się nad jej tekstem i sensem. Dzisiaj nie miał na to siły. Kątem oka dostrzegł jak drzwi od jego pokoju uchylają się i jak ktoś przekracza próg pomieszczenia. Spojrzał na brata, który przysiadł na skórzanym fotelu od biurka, przysuwając się na nim do łóżka, na którym leżał Sasuke. Młodszy Uchiha westchnął, wyciągając z uszu jedną słuchawkę.
- Nie spodziewałem się – powiedział długowłosy, uśmiechając się kątem ust. Jedna z idealnie wykrojonych brwi Sasuke uniosła się w geście zdziwienia. – Że jesteś w stanie tak dopowiedzieć ojcu – wyznał.
W pewnym momencie słuchania piosenki, brunet jakby bardziej się na niej skupił, gdyż dotarł do niego sens. To jakaś ironia losu czy jak, że słucha właśnie takiej piosenki przy Itachim?

Daddy was ashamed,
daddy was ashamed,
daddy was ashamed,
he was something.
Disgrace the family name,
disgrace the family name,
disgrace the family name,
he was something.*

- Należało mu się – powiedział obojętnie. – Sukinsyn przyjeżdża raz na rok i myśli, że może wszystko. Nienawidzę go – przyznał, spoglądając na Itachiego. Długowłosy przytaknął. – To przez niego mama nie żyje, nie?
Starszy Uchiha zacisnął usta w wąską linijkę, nie odpowiadając przez chwilę, jakby się zastanawiając czy może powiedzieć prawdę bratu.
- Była chora psychicznie – mruknął cicho. Sasuke aż otworzył szerzej oczy, spoglądając na niego w chwilowym szoku. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiła się niezdrowa obojętność.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – zapytał, marszcząc brwi.
- Teraz mówię. Wolałem, żebyś wierzył w to, że była idealna. Zdradzała ojca, była nimfomanką i ciągle odczuwała potrzebę posiadania kogoś obok, a tata od zawsze był pracoholikiem… - wzruszył ramionami. – Do tego miała schizofrenię, resztę już znasz. Popełniła samobójstwo.
- Świetny moment sobie wybrałeś na takie zwierzenia, serio – prychnął Sasuke. – Ale lepiej późno niż wcale, co? – dodał drwiąco.
Itachi westchnął, ponownie wzruszając ramionami i wstając z krzesła.
- Rozmawiałem z Naruto – powiedział, zmieniając temat. – Zgodził się rzucić prostytuowanie się i ogólnie dawne życie.
Sasuke aż podniósł się do siadu, spoglądając na swojego brata w szoku. Tak szybko…? Tak szybko blondyn zgadza się zostawić dawne życie i zacząć „nowe”, niby „lepsze”? Nie pasowało mu to. Szczególnie, że blondyn prawdopodobnie był uzależniony i tak z dnia na dzień rzuca ćpanie?
Nie chciał jednak mówić o swoich obawach Itachiemu. Brat był chyba zadowolony…
- Gratulacje – burknął jedynie pod nosem, znów kładąc się na łóżko.
- Przeszkadzałoby ci to, jakby został u nas na parę dni? Pomogę mu tylko znaleźć pracę, jakieś przyzwoite mieszkanie i…
- Jasne, a teraz z łaski swojej wyjdź – machnął na brata ręką, lecz ten zamiast obrazić się, uśmiechnął się jedynie, odwracając na pięcie i kierując do drzwi.

He was born for your crew
I've got nothing left to prove
If I die before I wake
Hope I don't come back again**

Tłumaczenie własne:
*Tatuś się wstydził (x3), bo był kimś. Zhańbił rodzinne nazwisko (x3). Był kimś.
** On powstał dla twojej drużyny. Nie mam nic do udowodnienia. Jeżeli umrę zanim się obudzę, mam nadzieję, że już nie wrócę.

13 komentarzy:

  1. Pierwsza! xD
    "Ja chcę jeszcze raaaz!" by Osioł. :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. "...teraz jednak musicie zadowolić się CAYA." Nieee, no wiesz, strasznie cierpimy z tego powodu ;D
    Tyle szczęścia dzisiaj. Dorwałam drugi rozdział "Szkicownika" (uściski dla Dee) i teraz Ty jeszcze raczysz mnie kolejnym rozdziałem *rozpływa się*
    Impreza, no no, ciekawa jestem na ile pozwolił sobie Sasuke z Deidarą ;)
    Taką staroć wygrzebałam na tę okoliczność ;D
    "To jest takie proste, dobrze wiem
    Kogo przypomina
    Takie same oczy jak i ty
    Ma tamta dziewczyna (oj chłopak, no ;) )"
    Dzikusy - "Ta dziewczyna kogoś przypomina mi"
    Drugi dzień, kac, niedobszszsz. Potem tekst do ojca, bardzo dobszszsz. I to w obronie Naruto, co należy podkreślić ^^
    Zagięłaś mnie, jak i resztę zapewne informacją o mamie. Cóż, znowu biedny Sasuke zebrał w życiu za niedoinformowanie. To, że jest jaki jest i jego stosunki z ojcem, wynikły zapewne z tej niewiedzy. Ech.
    I wisienka na koniec, Naruto zamieszka razem z nimi, cudnie :) Sasuke ma zdrowe podejście do tematu. Itachi jest trochę naiwny i wierzy, że jego eee no chłopak, tak nagle się zmieni, ale to nie takie proste. Po Twojej zapowiedzi widać, że raczej nie będzie. I tu potrzebny jest żandarm nad taką osobą, a nie ktoś kto będzie głaskał i użalał się nad nią. *Zaciera łapki. Niedługo skóra jej zejdzie ;) *
    No czekam, moja droga, czekam na cokolwiek co nam ofiarujesz :D
    Wena życzę i ściskam :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobała mi się wzmianka o problemach psychicznych Mikoto. Ilekroć żyje w fickach, zawsze czytam o niej jako o tej dobrej, pokrzywdzonej matce...Co nie zmienia faktu, że Fugaku to dalej kawał sukinsyna ;)

    Sasuke z Deiem...hmm...Ciekawe po ilu drinkach był, że mógł pomylić go z Naru ;-)
    Chociaż! Jeśli utkwił u boku Haruno, to nie zdziwiłabym się, gdyby cały wieczór całował się z butelką...No może nie ceły, bo dla Deia też znalazł czas.
    Jakkolwiek biorąc pod uwagę jego wcześniejsze nastawienie 'anty-ciotowe' w stosunku do Uzumakiego, szybko przerzucił się na obie ligi. ALE ponownie - po wieczorze w towarzystwie różowego, cukierkowego potwora, wszystko jest możliwe ;]

    Zapomniałabym! To nawiązanie do SasuDei...odruchowo przypomniała mi się walka Sasuke z Deidarą, bo to chyba była jedyna sytuacja, gdy się spotkali.

    Mam nadzieję na pojawienie się Gaary, albo Peiniego w najbliższym czasie...Tego rudego, nie mylić z Nagato ]:->

    No bo nawet, jeśli Uzumaki nie ma jeszcze przyjaciół, to przecież może ich zyskać za pośrednictwem Itachiego, nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. -> Sasame
    Sasuke nie pomylił Deidary z Naruto, tylko po prostu stwierdził, że jest podobny.
    "I tak bardzo przypominał pewną osobę…"
    I nie miał nastawienia "anty-ciotowego" tylko anty-dziwkowe, a to różnica ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, po co wydawac pieniadze skoro dziewczyna moze sie wysilic i efekt bedzie prawie, ze identyczny. Tylko w portfelu nie zabraknie paru banknotow xD
    Mruhuhuhu. Sasek z Dei'em? Laaa... Nawet bym sie nie spodziewala, ze zacznie go przyrownywac do Naruto o.o Widac caly czas siedzi mu w glowie.
    A piosenka Nirvan'y rzeczywiscie idealnie sie dopasowala do sytuacji w jakiej sie znalezli akurat przy dogadywaniu ojcu. A co. Mysli, ze jak rzeczywiscie przyjedie raz na jakis czas, bo sie kurna poswieci, to juz jest najlepszy tatus na swiecie i wgl? Niedoczekanie jego D:

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna notka tylko ja naprawdę nie mogę się już doczekać momentu w którym Sasuke przypomni sobie skąd zna Naruto ;D I był Deidara !!!!! Kocham go!!! Masz może w planach wystąpienie Gaary w tym opo?? Jeżeli to możliwe to baaaardzo Cię o to proszę ^^

    Pozdrawiam i życze weny ;* Duuuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ja mogę napisać, rozdział jak zwykle świetny. Tylko jedna rzecz mi zgrzytnęła: "(...) ściskając ramię Sasuke tak, jakby chciała się w nie stopić." Mogła się w nie wtopić albo się z nim stopić. Kombinacja jednego i drugiego mnie osobiście trochę rozbawiła ;)

    Piosenka faktycznie idealnie wpasowała się w treść. Wspomnienie na samym początku było strasznie rozczulające. Strasznie mnie ciekawi jak daleko posunęli się Sasu i Deidara. Sasuke wydaję mi się trochę hipokrytą, bo wygarnął tatusiowi o tym, że ocenia ludzi po ubraniu, a sam na początku tak się zachował w stosunku do Naruto (jeśli mnie pamięć nie myli). A tak w ogóle, on podświadomie bronił Naruto, czy TYLKO chciał zgnoić tatusia? Zastanawiające *robi zamyśloną minę*.

    Wena i pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli... Sasuke zrobił to z DeiGejem? x3 Szkoda, że nie napisałaś hmm... szczegółów? Heh.
    Świetne opowiadanie.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam hihi xD I mimo że jakoś tak nie przepadałam za opowiadaniami Sasu&Naruto jednak to przypadło mi do gustu :D
    Czekam na następny rozdział :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cód, miód i orzeszki...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  11. ymmm... Super!!! niemoge się doczekać następnej noci!!!! pośpiesz się. pliss :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super to opo ;)
    Jesteś wielka !!!
    Czekam na dalsze wyniki pracy
    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy