Nie
wiedział, kiedy to się zaczęło. Kiedy zaczął patrzeć na niego inaczej, niż na
dzieciaka nielubiącego mleka, kierującego się emocjami i dążącego do
znalezienia sposobu na odzyskanie ciała brata. Z początku traktował go raczej
jako metodę na osiągnięcie własnego celu. Coś zmieniło się po wydarzeniach we
wnętrzu Gluttony’ego.
Edward
mógł go przecież zostawić, gdy opadł z sił i nie potrafił już iść dalej. Mógł,
ale tego nie zrobił. Z początku Lingowi wydawało się, że to po prostu przejaw
egoizmu, w końcu kto chciałby wędrować po bezkresnej otchłani w pojedynkę? Jednak
będąc jeszcze we wnętrzu Gluttony’ego, zaczynał stopniowo rozumieć, że Pełnometalowy
taki już po prostu był – nie zostawiał bliskich mu osób w potrzebie. To jedno wydarzenie zmieniło wszystko. Zostali
przyjaciółmi, chociaż nigdy nie zostało to wypowiedziane na głos. Żaden z nich
nie musiał tego mówić, obaj wiedzieli.
Teraz,
kiedy patrzył na śpiącego Edwarda, zdawał sobie sprawę, że już mu nie powie.
Nie wyzna, że zaczął patrzeć na niego inaczej. Że w momentach kryzysu, jakie czasem
miewał Pełnometalowy, miał ochotę go objąć. Pocałować. Pocieszyć. Powiedzieć,
że znów spotka brata, razem odzyskają jego ciało i oczywiście zapobiegną dniu
ostatecznemu.
Ale
nie mógł. Patrzył na niego, ale jednocześnie jakby tego nie robił. Jakby ciało,
w którym był, nie należało do niego. Każdy ruch, każde wypowiedziane słowo, nie
było jego.
– Żałujesz, co? – zabrzmiał mu w głowie
niski głos Greeda. Uśmiechnął się, a przynajmniej chciał, jednak ciało
pozostawało głuche. Dalej siedział na swoim łóżku, jakie zostało mu
przydzielone w pensjonacie i tępo wpatrywał się w pogrążonego we śnie Edwarda.
– Dlaczego miałbym? Jesteś nieśmiertelny, mój
cel został osiągnięty. Zdobyłem to, czego pragnąłem – odpowiedział, ale
tylko wewnętrznie.
Ciało
się poruszyło. Wstało z łóżka i ukucnęło przy Pełnometalowym, teraz z bliska
przyglądając się jego spokojnej twarzy, już nie nastolatka, a mężczyzny. To, co
stało się z Edwardem w zaledwie przez kilka miesięcy, można było określić
imponującym. Zmienił się. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, a na dodatek, co
zapewne bardzo cieszyło starszego Erlica, urósł. Nie jakoś znacznie, zaledwie
kilka centymetrów, ale ktoś taki jak Ling, kogoś, kto potrafi obserwować, widział
różnicę.
– Pragniesz go, co? – głos Greeda znów
rozbrzmiał głuchym echem w jego myślach. Na początku to było denerwujące,
jednak już się do tego przyzwyczaił.
– Po co mam ci mówić?
– Jestem Greed, pragnę wszystkiego… A
teraz, dzięki tobie, pragnę też i jego.
– Dłoń dotknęła policzka Eda. Delikatnie, zaledwie go musnęła, a jednak Ling
był w stanie to poczuć. Zdziwił się, w końcu nie czuł własnego ciała odkąd
tylko Greed przejął nad nim kontrolę.
– Pozwalasz mi na to? To do ciebie nie
podobne, Greed – odpowiedział, łapiąc kosmyk włosów Edwarda. Nie były
miękkie, ani aksamitne. Były szorstkie, widać, że ich właściciel nie bardzo się
nimi przejmował. Ale mimo to, przyjemnie ich się dotykało.
– Chcesz tego, prawda? Ja też chcę. Ale
spróbuj jakiejś sztuczki, to…
– Rozumiem.
Wsunął
dłoń we włosy, a nos i brwi Edwarda zmarszczyły się śmiesznie. Powieki zadrżały.
Chłopak powoli zaczynał się budzić.
–
Greed? – zapytał zdziwiony, spoglądając na Linga szeroko otwartymi oczami. Ten
uśmiechnął się w odpowiedzi, tym razem jednak jego ciało zareagowało. Teraz należało
już do niego, nie Greeda.
–
Nie tym razem – odparł, mrużąc zabawnie oczy, tak jak miał to w zwyczaju. –
Cześć, Ed! – dodał, obserwując jak zmienia się mimika na twarzy Pełnometalowego.
Jak jego usta otwierają się, w szoku, a następnie układają w szeroki uśmiech. I
już po chwili starszy Erlic poderwał się do siadu, a następnie przytulił go.
Objął ramionami, tak, jakby nie chciał już nigdy go z nich wypuszczać. Albo tylko
tak postrzegał to Ling.
– Może nie do końca – rozbrzmiał głos
Greeda w jego myślach. – Może to nie jest
jednostronne, co, Ling? W sumie fajnie byłoby go mieć. Jego uczucia. Postaraj
się, bo bardzo tego pragnę, a jak czegoś pragnę, to zawsze to dostaję.
– Jasne – odpowiedział Greedowi, wtulając
twarz w ramię Edwarda.
–
Wiedziałem, Ling, wiedziałem! – Pełnometalowy miewał chwile słabości, a ta należała
do jednej z nich. Pewnie, gdy już ochłonie, nie będzie chciał się do tego
przyznać. – Wiedziałem, że gdzieś tam jesteś. – Edward odsunął się od niego i
obdarzył go szerokim uśmiechem. – Jednak nie tak łatwo się ciebie pozbyć, co?
–
No pewnie – odparł, również się uśmiechając. – Jeszcze nie raz zapłacisz za
moje jedzenie – dodał i chociaż miał teraz kontrolę nad własnym ciałem, więc
mógłby coś zrobić, na przykład pochylić
się i go pocałować, to jednak siedział na podłodze i wpatrywał się w
niego z nieopisaną radością. Bo patrzył przez swoje oczy, nie Greeda.
– Hej, hej! – znów rozbrzmiał w jego
myślach niski, ochrypły głos. – Miałeś coś
zrobić, a nie siedzieć i pieprzyć o rachunkach za żarcie!
– Później, Greed – odpowiedział mu, a w
między czasie opisywał Edowi jak to jest żyć z homunkulusem w jednym ciele. – Zrobię to kiedy indziej. Może za kilka dni,
a może po dniu ostatecznym.
– Dlaczego?
– Bo to jeszcze nie jest ten czas.
– Nie o to pytam! – zagrzmiał Greed. – Dlaczego myślisz, że znów oddam ci kontrolę?
Może to jedyna taka okazja?
– Bo Edward nie jest twoim pragnieniem. Ty
pragniesz, aby był mój. – Spojrzał na Erlica i utwierdził się w
przekonaniu, że to faktycznie nie ten moment. Jeszcze nie teraz. Powie mu kiedy
indziej. Również kiedy indziej go pocałuje i poczeka na reakcję. Teraz po
prostu chciał z nim porozmawiać. Popatrzeć na niego własnymi oczami, pacnąć w
ramę własną ręką i uśmiechnąć się do niego, jednak nie uśmiechem Greeda, a
swoim.
– Wkurzasz mnie, Ling.
– Wkurzam? – zapytał w myślach.
– Jesteś spostrzegawczym bachorem. To
mnie wkurwia.
Świetne. Doskonałe. Idealne. Boskie. U-w-i-e-l-b-i-a-m twoje opowiadania. To było niesamowite. Jakbym czytała oryginalną historię a nie fanfik. Czekam na więcej i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń